niedziela, 27 listopada 2016

Część II. Eleven: Chcesz robić pogrzeb zamiast wesela?!

Kamińska wydała z siebie pisk radości, kiedy zza kurtyny wyłoniła się blondynka przyodziana w śnieżnobiałą kreację sięgającą podłoża. Lekarka pokręciła głową roześmiana i na prośbę towarzyszki okręciła się wokół własnej osi, aby ta mogła się jej uważnie przyjrzeć. Pielęgniarka ukazała jej śnieżnobiałe uzębienie i dwa uniesione kciuki ku górze, na co Rozalia parsknęła głośnym śmiechem. Sama ciekawa tego jak prezentuje się w sukni przystanęła przed lustrem i z zaciekawieniem badała w nim wzrokiem swoje odbicie. Góra była uszyta na podobiznę gorsetu, co doskonale podkreślało idealne wcięcie Rozalii w tali a także pięknie prezentujący się biust. Od pasa natomiast suknia była rozkloszowana i zdobiona subtelnym, zwiewnym materiałem. Niby nie miała w sobie nic wyjątkowego, ale urzekła Wieczorek właśnie swoją prostotą i zwyczajnością. Dla niej była jednak unikalna i skradła jej serce. Przyszła panna młoda odwróciła się na pięcie i posłała koleżance z pracy promienny uśmiech.

-Wyglądasz w niej naprawdę zjawiskowo.-przyznała zachwycona Anna.

-Dziękuję.-skinęła głową blondynka.-Chyba problem rozwiązany.-puściła jej oczko.

W tym oto momencie w progu lokalu przystanęła brunetka. Karina rozchyliła usta zachwycona i jakimś cudem udało jej się nie upuścić papierowego kubeczka z ciemną, parująca cieczą na podłogę. Lekarka wraz z pielęgniarką parsknęły głośnym śmiechem na ten widok i gestem dłoni zaprosiły do siebie Wójcik. Przyjaciółka Wieczorek podała napój Kamińskiej i uścisnęła mocno blondynkę, szepcząc jej do ucha jak cudownie prezentuje się w tej kreacji.

-Moja przyjaciółka to najpiękniejsza panna młoda na świecie!-wykrzyknęła uradowana, nadal tuląc do siebie Rozalię.

Dziewczyny roześmiały się na te słowa, a Karina w końcu wypuściła ze swoich objęć narzeczoną Petera i pozwoliła się jej udać przebrać. Sprzedawczyni starannie zapakowała w ozdobną torbę suknie ślubną i także pochwaliła wybór klientki. Wieczorek wręczyła kobiecie gotówkę, a następnie pożegnała się z nią ciepłym uśmiechem, dziękując za cierpliwość przy obsłudze, gdyż musiała się ona nieźle nabiegać, dostarczając jej coraz to nowsze projekty.

Zmęczona tułaniem się po galerii handlowej przekroczyła próg domu i zsunęła ze stóp buty, a następnie pozbyła się płaszczu. Potarła zziębnięte ramiona i zagłębiła się we wnętrzu salonu. Została obdarowana ciepłym uśmiechem  należącym do starszej kobiety i zaproszona na gorącą herbatę. Z chęcią odwzajemniła ten gest, a także przystała na propozycję gospodyni. Chwilę później siedziała już przy kuchennym stole, opowiadając Elwirze o dzisiejszych zakupach. Ujęła w dłonie czerwony kubek i upiła ostatni łyk naparu. Pochyliła się nad staruszką i musnęła ustami jej policzek, dziękując jej tym samym za przygotowanie herbaty. Pozbawiona jakich kolwiek chęci do życia udała się do swojego tymczasowego pokoju i gdy przystanęła w jego progu niemalże zaniemówiła. Na miękkim materacu jej łóżka rozłożony wygodnie z ramionami splecionymi pod głową spoczywał brunet. Peter wyrwany z letargu zauważył po krótkiej chwili blondynkę i natychmiast poderwał się z łóżka, zjawiając tuż obok dziewczyny. Z gardła blondynki wydobył się głośny, drażniący uszy skoczka pisk, a kilka sekund później zarzuciła ona ręce na szyję Słoweńca i przylgnęła do niego całkowicie, niwelując dystans dzielący ich ciała, wskakując na niego i oplatając go nogami.

-Co Ty tutaj robisz?!-wydusiła z siebie po chwili euforii, spoglądając głęboko w stalowe tęczówki.

-Ubłagałem Gorana i wcześniej wypuścił mnie ze zgrupowania.-jego melodyjny głos otulił jej uszy.-Muszę zacząć chyba robić tak częściej bo Twoje reakcje są warte tego zachodu.-roześmiał się uroczo.

-Ale ja nie chce byś przez mnie zaniedbywał treningi.-wydęła płatek dolnej wargi.

-Nic takiego się nie dzieje. Spokojnie, skarbie.-cmoknął ją w czubek nosa.-Nie zostawię Cię samą z tymi przygotowaniami.

-Dziękuję, Peter. Cieszę się, że tutaj jesteś.-kąciki jej ust wzniosły się na wyżyny.

-Uwierz mi ja bardziej. Tęskniłem.-wyszeptał tuż przy jej uchu, trącając koniuszkiem języka jego płatek.

Jej spragnione wargi bez problemu odnalazły usta Petera po mimo panującego w pomieszczeniu mroku i musnęły je powoli, aczkolwiek subtelnie. Pozwoliła przejąć narzeczonemu inicjatywę i teraz to on miażdżył jej słodkie usteczka swoimi wargami, a ona rozkoszowała się ich aksamitnością, chłonąc z tego pocałunku ile się da. Wplotła palce w jego ciemne, gęste włosy, rozkoszując się ich przyjemną miękkość. Tak bardzo jej go brakowało. Te trzy tygodnie były dla niej katorgą. Jej ciało tak bardzo stęskniło się za jego bliskością. Jednak obiecała sobie, że postara się nie pozwolić sobie na więcej niż pocałunki, gdyż w pełni chciała rozkoszować się nim podczas nocy poślubnej. Wiedziała także, że Prevc będzie miał z tym większy problem. Tęskniła za tym nienaturalnie przyśpieszonym pulsem. Jego dłonie przeniosły się na jej pośladki. Wiedziała do czego on zmierza, dlatego też postanowiła to przerwać.

-Peter...-wyszeptała, przerywając panująca w pomieszczeniu ciszę.

-Hmm?-wymruczał seksownie wprost do jej ucha.

-Kontroluj się, proszę. Chcę zasmakować Cię w pełni za te kilka dni.-spojrzała głęboko w jego oczy.

Jego tęczówkami totalnie zawładnęły iskierki pożądania, które mogła w nich dostrzec tylko ona i żadna inna. Wiedziała, że będzie mu ciężko, ale jeśli się postara da radę. Zrobi to dla niej. Pragnęła go to fakt, ale lepiej będzie smakować jego bliskość, kiedy będą zasypiać obok siebie jako mąż i żona. Wtedy będą poddawać się miłosnym uniesieniom już w pełni legalnie.

-Jesteś okrutna, wiesz?-splótł ramiona na klatce piersiowej i spojrzał na nią z wyrzutem.-Wiesz, że to dla mnie trudne, tym bardziej teraz, kiedy wreszcie się widzimy po kilku tygodniach i moja chcica sięga zenitu. No, ale zrobię to dla Ciebie.

- Nie wierzę, że to powiedziałeś.-rozchyliła wargi.-Chcica?! Chyba naprawdę jest z Tobą źle skoro, posuwasz się do używania aż takich określeń.-parsknęła głośnym śmiechem.

Brunet uniósł pytająco brew i spojrzał na nią wzrokiem typu "no co?", a następnie zamknął szczelnie w swoich silnych ramionach. Uśmiechnęła się pod nosem, czując jak do jej nozdrzy przedostaje się zapach jego intensywnych perfum. Tak bardzo za nim tęskniła. Przymknęła powieki i trwała w jego uścisku, czując jak jego masywne ciało ogrzewa jej drobne.

-A teraz mała kładź się spać, bo widzę, że jesteś padnięta.-musnął ustami jej skroń.-Co Cię tak wymęczyło?

-Wybór sukni ślubnej.-odparła niemal natychmiast.

Brunet uśmiechnął się szeroko i wziął blondynkę na ręce, a następnie ułożył na miękkim materacu, okrywając szczelnie kołdrą. Sam opadł na miejsce obok niej i nakrył się pierzyną, tuląc do siebie dziewczynę. Musnął wargami jej skroń, życząc dobrej nocy i sam przymknął powieki, starając się zasnąć. Był równie mocno wypompowany z jakich kolwiek sił jak i jego przyszła żona, gdyż podróż ze Słowenii do Polski naprawdę dała mu w kość.

***
Za nim się pojawiłeś moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Odmieniłeś je o 180 stopni. Od tamtego czasu każdy dzień spędzony pośród gabinetu dłużył mi się niemiłosiernie, gdyż niecierpliwie odliczałam sekundy, minuty, godziny, aby stanąć w progu Twojego domu i ujrzeć Twoją roześmianą twarz. Od tamtego czasu posiadałam swoje prywatne silne ramiona, które chroniły mnie przed niebezpieczeństwami tego dnia. Od tamtego czasu oglądałam codziennie stworzony tylko dla mnie uśmiech. Stałam się bardziej radosna i szczęśliwa. Wszystko to dzięki Tobie. Dziękuję, że zagościłeś w moim sercu. Dziękuję, że nim zawładnąłeś. 

Za nim się pojawiłaś moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Wywróciłaś je o 180 stopni. Od tamtego czasu wniosłaś do mojego poukładanego, zaplanowanego co do godziny życia nutkę chaosu, którą o dziwo pokochałem. Nigdy nie lubiłem mieć bałaganu, jednak od dnia, w którym się zjawiłaś się w moim życiu miałem go pod dostatkiem. Skoki zawsze były dla mnie czymś ważnym, czymś wznoszącym się pod wszystko. Jednak wraz z Twoim wtargnięciem do mojego na pozór nudnego życia spadły w hierarchii i to Ty stałaś się numerem jeden. Twoja obecność na zawodach czy myśl, że siedzisz w salonie przed telewizorem i ściskasz za mnie kciuki napędzała mnie bardziej niż ochrzan od Gorana. Pokochałem nutkę szaleństwa, którą wniosłaś do mojego życia. Nasze początki były trudne, jednak nigdy nie żałowałem tego, że włożyłem w naszą znajomość tyle walki. Było warto. Jest warto, bo od dzisiejszego dnia będę Cię miał już zawsze obok. Dziękuję, że zagościłaś w moim sercu. Dziękuję, że mną zawładnęłaś.

Wypoczęta rozciągnęła się leniwie i odrzuciła pierzynę na bok, zsuwając stopy na podłogę. Skrzywiła się delikatnie, kiedy jej bose kończyny spotkały się z chłodem podłoża i pośpiesznie zagłębiła je we wnętrzu kapci. Na ramiona narzuciła sobie biały, milutki w dotyku szlafrok, a następnie zawiązała go szczelnie i skierowała się w kierunku wyjścia z sypialni. Przystanęła w progu i zawiesiła wzrok na spokojnej, subtelnej twarzy bruneta, który nadal pogrążony był we śnie. Kąciki jej ust wzbiły się na wyżyny i zastygły na nich na kilka dobrych sekund. Biel tak niesamowicie otulała ciało skoczka, co niewątpliwie dodawało mu uroku i tej niewinności. W końcu opuściła framugę drzwi i przymknęła je za sobą, a następnie zameldowała w kuchni. Nucąc pod nosem jedną z ulubionych piosenek kołysała biodrami na boki i po zajrzeniu do lodówki zdecydowała się przyrządzić jajecznicę. Gdy śniadanie się smażyło zabrała się za zaparzenie kawy. Z parującym kubkiem w dłoni wypełnionym ciemną cieczą czuwała nad tym, aby jaja wraz z innymi składnikami się nie przypaliły i popijała napój. Peter tymczasem na palcach zakradł się do pomieszczenia i przystanął za drobną sylwetką blondynki, po czym ułożył dłonie na jej płaskim brzuchu, tuląc się do jej pleców. Lekarka pisnęła głośno wystraszona, ale po chwili odetchnęła z ulgą i odstawiła kubek na blat, odwracając się w kierunku Prevca. 

-Zwariowałeś! Chcesz robić pogrzeb zamiast wesela?!-zaczęła się na niego wydzierać.

-No jejku przepraszam, chciałem Cię zaskoczyć, nie wystraszyć.-wypowiedział skruszony.-Kusząco wyglądasz w tym szlafroczku.-chwycił za początek paska i zaczął okręcać go wokół palca.

-Rączki przy sobie, panie Prevc.-zachichotała, wyciągając kawałek paska z dłoni skoczka.

-Kocham Cię.-wyszeptał tuż przy jej uchu i musnął ustami jego płatek.

-Ja Ciebie też.-oświadczyła mu z szerokim uśmiechem. 

Brunet cmoknął ją w czubek nosa i odsunął ją na bok, aby nałożyć im na talerze jajecznicy. Zasiedli przy kuchennym stole i zabrali się za spożywanie posiłku. Co jakiś czas spoglądali na siebie z radosnymi iskierkami w oczach, zdając sobie sprawę, że już za kilka godzin połączy ich wspólne nazwisko. Do kuchni wtargnęli także dziadkowie Rozi, którzy także załapali się na resztki śniadania przygotowanego przez wnuczkę. Wieczorek w wyśmienitym humorze udała się pod prysznic, a następnie ubrana i umalowana oczekiwała przybycia swojej przyjaciółki oraz Kamińskiej. Nagle po wnętrzu domu rozległa się melodyjka dzwonka. Blondynka poderwała się z sofy usytuowanej w salonie i szybkim krokiem zmierzała w kierunku drzwi. Przekręciła w nich zamek i przywitała się z Kranjcem pocałunkiem w policzek. 

-Peter, Robi przyszedł!-wrzasnęła, aby dotarło to do znajdującego się w łazience Słoweńca.-Może kawy albo herbaty? Bo wiesz zanim on zwlecze się z tej łazienki to trochę zejdzie.-zwróciła się do 32-latka.

-A chętnie. Poproszę herbatę.-odparł z uśmiechem przyjaciel Pero.



***
Na jej subtelnie różowych ustach widniał szeroki, promienny uśmiech, kiedy ujrzała przed sobą kościół pełen gości rozpoczynających się od najbliższych członków rodziny, kończąc na kolegach ze skoczni Petera. Po wnętrzu budynku rozbrzmiał marsz Mendelsona, a ona mocniej chwyciła się ramienia ojca, spoglądając na niego ukradkiem. Chyba nigdy w życiu nie widziała na jego twarzy większej powagi niż w tym momencie. Sama natomiast przeżywała wewnątrz każdy szczegół tego dnia, bojąc się, że w końcu eksploduje niczym wulkan. Ostrożnie stawiała każdy krok, gdyż wybrane przez Karinę szpilki były naprawdę imponujące jeśli chodzi o wysokość obcasa. Biała suknia stykała się niemal z podłożem, ale nie utrudniała jej pokonywania kościelnej przestrzeni dzielącej ją od ołtarza. Z zainteresowaniem lustrowała wzrokiem twarze wszystkich zebranych w świątyni podczas tego ważnego dla niej dnia. W końcu błękitne tęczówki odnalazły wśród nich tę doskonale znajomą, dziecięcą, niewinną. Szatyn pokręcił z uśmiechem głową, dostrzegając zdenerwowanie i strach malujący się na twarzy panny młodej i posłał jej pokrzepiający uśmiech, aby dodać jej odwagi. Skinęła jedynie głową na znak podziękowania mu za ten gest i zameldował się  obok Petera, przy ołtarzu. Odwróciła głowę w jego kierunku i momentalnie kąciki jej ust osiągnęły szczyt. Wyglądał naprawdę imponująco. Ciemny , granatowy garnitur, który doskonale leżał na jego smukłym ciele oraz  włosy ułożone w uroczym, artystycznym nieładzie przyprawiały ją o utratę tchu. A dodatkowo te znacznie uniesione kąciki ust i śnieżnobiałe uzębienie, które śmiało prezentował dziś jak nigdy dotąd. 

-Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć węzłem małżeńskim tę oto dwójkę...

Słowa kapłana pamiętała jak przez mgłę, gdyż nie mogła się nadziwić kawałkiem złota widniejąm na jej serdecznym palcu. Podziwiała go niczym największy eksponat, a był to tylko zwycsjny kawałek metalu. Dla niej nie wcale taki zwyczajny, gdyż połączył ich serca w jedność już na zawsze. Zwróciła uwagę ponownie na słowa księdza dopiero, gdy przemawiał w kazaniu:

-Trzeba Was pochwalić za oko, bo trzeba mieć oko, aby wśród 3,5 miliarda kobiet dostrzec tę jedyną, tę najwłaściwszą, tę najlepszą. Dalej trzeba pochwalić także za serce, bo trzeba mieć naprawdę niesamowite serce, niesamowicie dobrze ustawione serce, poukładane, żeby wśród 3,5 miliarda mężczyzn tak na oko zaczęło to wasze serce tykać troszeczkę szybkiej właśnie na widok Petera.

Rozalia wzniosła znacznie kąciki ust, a na jej twarzy zagościł szeroki, piękny uśmiech, którym obdarowała Petera. Brunet odwzajemnił jej gest, gdyż o dziwo zrozumiał słowa kapłana doskonale i otarł kciukiem samotną spływającą po jej zaróżowionym policzku pojedyńczą łzę.

Przy boku męża opuściła budynek i roześmiała się radośnie, kiedy goście obrzucili ich groszami i kilkoma oberwała w głowę. Słoweniec uśmiechął się subtelnie i pociągnął dziewczynę w kierunku wielkiego kartonu. Jednocześnie unieśli jego klapy i uwolnili setki balonów, które wzniosły się ku niebu, zapełniając go różnymi barwami. A na nich widniały pierwsze literki ich imion oraz dzisiejsza data. 13 listopada. Data, którą na pewno zapamiętają na dłużej jak i nie do końca życia.

~*~
Tadam o to i jestem i przybywam. Wybaczcie, że tak późno, ale nie wyrabiam. Podziękujcie przychylności internackiemu Wi-Fi, które zwykle nie ma a dziś wyjątkowo jest :D Gdyby nie ono musiałybyście czekać kolejny tydzień na nowy odcinek xD Jest i ślub naszych gołąbeczków ;3 Zastanawiam się czy w kolejnym rozdziale dam wam jeszcze porcje zasmakować tego wyjątkowego dnia dls Rozi i Petera, ale możliwe, że tak :D Witaj Puchar Świata! Witaj Walter i jury metting! XD  Kussamo jak najbardziej na plus i pod względem Polaków a i Prevców <3 Powiem wam tylko, że za ciula nie spodziewałam się, że Peter się wywali j zaliczy glebę :D A mówiłam tylko spokojnie Peter i masz xD Domen mnie zaskoczył ^^ Czekam jeszcze na Cenusia i gang Prevców zawładnie skocznią :D Całuję i do zobaczenia! ;*





niedziela, 20 listopada 2016

Część II. Ten: Bo jak Cię dopadnę stracisz przyrodzenie!

Wplótł smukłe palce w gęste, kasztanowe włosy i zmierzył je delikatnie, ziewając przy tym przeciągle. Właśnie zdał sobie sprawę, że okres, kiedy mógł się wylegiwać w łóżku do południa oficjalnie dobiegł końca. Omiótł wzrokiem otoczenie i roześmiał się głośno na widok grymasu jaki widniał na twarzy Roberta, który najprawdopodobniej próbował się właśnie rozbudzić. Weteran słoweńskiej ekipy spojrzał na niego złowrogo i ponownie opadł na miękką, śnieżnobiałą pościel, nakrywając sobie twarz poduszką. Prevc pokręcił rozbawiony głową i wysunął nogi z pod pierzyny, a następnie ułożył stopy na podłodze, krzywiąc się delikatnie na zimno jakie je zaatakowało. Poderwał się z łóżka i zaczął badać zawartość walizki, poszukując czegoś na dzisiejszy dzień. Z ubraniami przewieszonymi przez ramie zamknął się w łazience i postanowił nieco odświeżyć. Szum wody obijającej się o brodzik otulił jego narządy słuchowe, a ciepła ciecz przyjemnie rozluźniała jego mięśnie, jednocześnie pobudzając i nadając siłę na nowy dzień. Z delikatnym uśmiechem na ustach przystanął przed lustrem i przemył twarz zimną wodą, a następnie wskoczył w zestaw ubrań na dziś. Opuścił pomieszczenie i zmierzył wzrokiem kumpla, który nadal rozkoszował się miękkością swojego materaca. Westchnął głośno i chwycił w dłoń telefon, aby sprawdzić zawartość skrzynki odbiorczej. 

-Widzę, że za Janusem w wydaniu z trąbką nie przepadasz.-skwitował ze śmiechem 23-latek. 

-Prevc, zamilcz póki Ci życie miłe!-odrzekł z mniejszym entuzjazmem 32-latek. 

Brunet uniósł dłonie w geście poddania się i przymknął za sobą drzwi od pokoju. Spokojnym krokiem przemierzał schody, kiedy nagle oberwał czymś w głowę. Jęknął cicho i omiótł wzrokiem otoczenie. Parsknął głośnym śmiechem, kiedy jego oczom ukazał się Domen i Anze, którzy chowali się za zakrętami korytarza, celując w siebie pistoletami na pianki. Pokręcił z niedowierzaniem głową i postanowił uwiecznić to na swoim Instagramie. Ponownie mu się oberwało, ale tym razem w ramie. Brunet zmierzył groźnym wzrokiem brata, a ten jedynie posłał mu cukierkowy uśmiech i zamrugał szybko. Lanisek rzucił w kierunku starszego z klanu Prevców pistolet, który 23-latek bez problemu chwycił w dłonie i zerwał się w pogoń za uciekającym nastolatkiem.

-Bój się, bój! Bo jak Cię dopadnę stracisz przyrodzenie!-wydzierał się na całe gardło Pero.

Rozpędzony skoczek nie zauważył otwierających się właśnie drzwi, za którymi znajdował się Tepes i zderzył się z nimi. Upadł na podłogę i potarł obolałe czoło, klnąc siarczyście na winowajcę tego zdarzenia. Kolega z teamu wyciągnął dłoń do Prevca, a ten chwycił ją i łupnął na niego złowrogim wzrokiem, a następnie zwyzywał go od kretynów. Jurij jedynie poklepał go po ramieniu i przeprosił za szkodę jaką było siwiejące z każdą minutą czoło. Peter machnął na niego jedynie ręką i podarował mu pistolet, a następnie pociągnął zamaszyście za klamkę i wszedł do stołówki.

Naciągnął na uszy wielkie, błękitne słuchawki i omiótł czujnym spojrzeniem stalowych tęczówek okolice. Kąciki jego ust łagodnie się uniosły, kiedy dostrzegł zarysy szczytów gór pokrytych białym puchem, które rozciągały się przed nim. Przymknął powieki i starał się nieco unormować przyśpieszony oddech. Na chwilę przystanął przy pniu drzewa, układając na nim swoją dłoń. Zaczerpnął świeżego powietrza i po kilku sekundach odpoczynku ponownie wznowił wysiłek. Wykonywał sporego rozmiaru kroki, starając się zwiększać tempo z każdą minutą. Wsłuchiwał się w energiczne rytmy piosenek rozbrzmiewające w jego uszach i przemierzał kolejne kilometry. W końcu dumny z siebie zameldował się pod budynkiem ośrodka i na jego usta wstąpił szeroki uśmiech, gdy Janus oznajmił mu, że pozostali chłopcy jeszcze nie dotarli, co oznaczało, że był pierwszy. Spragniony przechwycił od niego butelkę wody i przyssał się do niej jakby dopiero co wrócił z pustyni. Zwilżył usta zimną cieczą, a następnie uzupełnił płyny, wysysając zawartość opakowania do samego dna. Podziękował skinieniem głowy trenerowi i zademonstrował mu swój czas oraz tempo, po czym na miękkich nogach udał się do pokoju.

                                                                              *** 

-Poważnie, pistolety na pianki? Po Domenie bym się tego spodziewała, ale po Tobie?-roześmiała się głośno do słuchawki, a brunet po drugiej stronie mimowolnie uśmiechnął się na ten odgłos. 

-Aj tam. Przecież wcale taki stary nie jestem.-teraz to on się zaśmiał.

-Nie, skądże. W wieku 23 lat wskazane jest się zachowywać jak dziecko i bawić pistolecikami.

-Oj już przestań. Czasami można zaszaleć. Jak tam? 

Ułożył się wygodnie na miękkim materacu i wsłuchiwał w opowieści blondynki. Jej aksamitny, melodyjny głos otulał jego narządy słuchowe, a co jakiś czas powodował, że z jego gardła wydobywał się cichy śmiech. Tęsknił za nią. Tak jak ona za nim. Gdy zakończyła swój monolog inicjatywę nad rozmową przejął skoczek. Z rozbawieniem dzielił się z narzeczoną wydarzeniami ostatnich dni, a właściwie śmiesznymi sytuacjami z obozu, których nie brakowało. Z szerokim uśmiechem słuchał jej dźwięcznego śmiechu, kiedy relacjonował jej o scenerii jaką wymyślił sobie Anze na swoje oświadczyny.

Kąciki jej ust zastygły na wyżynach, gdy jej wzrok zatrzymał się na starszej kobiecie, a także w podeszłym wieku mężczyźnie. Małżeństwo w tym samym momencie dostrzegło blondynkę i swoim tempem podążało w jej kierunku. Wieczorek postanowiła skrócić ten czas i bez namysłu pozostawiła walizkę na środku lotniska. Poderwała się z miejsca i zaczęła biec w kierunku dziadków, skracając dzielący ich dystans w niesamowicie szybkim tempie. Rzuciła się na szyję staruszki, a kobieta roześmiała się głośno i mocniej przyciągnęła do siebie wnuczkę. Jacek także wyściskał lekarkę, posyłając jej przy tym ciepły uśmiech i objął ją ramieniem, co też uczyniła Elwira. Mocniej zacisnęła drugą dłoń na rączce od walizki, a później wręczyła ją mężowi, aby ten umieścił ją w bagażniku. Przez całą drogę we wnętrzu samochodu ani na sekundę nie zapadła cisza. Dziadkowie wraz z wnuczką zaparkowali przed sporych rozmiarów lokalem, a następnie przekroczyli próg budynku i przywitali się z serdecznym uśmiechem z Magdaleną, która maiła zająć się oprawą wesela. Rozalia wymieniała z kobietą swoje sugestie, spacerując po sali, która powoli zapełniała się różnorakimi dekoracjami czy drobiazgami, które miały razem połączyć się w niesamowity, unikalny efekt. Zachwycona wystrojem pomieszczenia blondynka przechadzała się po wnętrzu pomieszczenia, dotykając opuszkami palców każdej dekoracji. Biel doskonale komponowała się z kremowym odcieniem, który znajdował się na dodatkach czy różnego typu dekoracjach. Małżeństwo wtulone w siebie podążało za kobietami, także z zapartym wdechem w piersiach przyglądając się wystrojowi sali. Wszystko było takie cudowne, takie piękne. Przyszła pani Prevc opadła na jedno z krzeseł i przejrzała kartę dań, podając te, które miały się znaleźć na weselu. Uzgodniła z Magdą także kilka innych kwestii i pożegnała się z kobietą szerokim uśmiechem, dziękując za pomoc.

~*~
Przepraszam. Przepraszam, że zawaliłam ten rozdział i że tyle musiałyście czekać na takie badziewie. Obiecuje, że kolejny rozdział będzie lepszy. Całuję i do następnego ;*