niedziela, 25 września 2016

Część II. Four: Opanuj ten zapęd i lepiej wykorzystaj go w łóżku.

Rozwścieczony uderzał pięściami o masywną fakturę drzwi, za którymi znajdowało się mieszkanie znienawidzonej przez niego osoby, lekceważąc fakt, że zakłóca ciszę nocną. Powoli jego niecierpliwość sięgała zenitu. Rozchylał już wargi, aby warknąć donośnym głosem, jednak w tym momencie jego stalowym tęczówkom pełnym teraz gromów zawiści i mordu ukazała się sylwetka właścicielki mieszkania. Zaspana blondynka zdezorientowana zmarszczyła brwi i ziewnęła przeciągle, przykładając dłoń do ust, aby zatamować wydobywające się z nich powietrze. Zamrugała kilkakrotnie oczami i z szokiem zarejestrowała fakt, że Peter nadal przed nią stoi. 

-Peter?!-wytrzeszczyła oczy, wychylając się delikatnie za progu i spoglądając na twarz skoczka.-Cześć!-uśmiechnęła się zakłopotana. 

-Daruj sobie.-zmroził ją groźnym spojrzeniem.-Myślałaś, że się nie dowiem?!-warknął w jej kierunku. 

Momentalnie znieruchomiała, wpatrując się w jego twarz z przerażeniem. On tymczasem wtargnął do środka mieszkania, spostrzegając wolną przestrzeń pomiędzy ciałem byłej partnerki a framugą drzwi. Mina przełknęła głośno ślinę, chcąc pozbyć się ogromnej guli, która nagle powstała w jej przełyku. Jakimś cudem udało jej się zatrzasnąć drzwi i odwrócić w stronę bruneta. Jej ciałem zawładnął strach, kiedy z hukiem na podłodze zaczęły lądować szklanki czy talerze spoczywające jeszcze chwilę temu na stoliku w salonie. Peter wpadł w jakąś furię. Nie poznawała go. Trwała z nim w związku dobre 3 lata i jeszcze nigdy nie było jej dane oglądać go w takim stanie. Przerażała ją taka odsłona skoczka. 

-Peter, uspokój się!-podniosła głos i pobiegła do pomieszczenia, w którym Prevc się znajdował. 

Oszołomiona odnotowała fakt, iż Peter zdążył zdemolować większą część jej salonu. Po podłodze walały się kawałki po rozbitych naczyniach. Znalazła się na niej nawet popękana fotografia, która przedstawiała uśmiechającego się szeroko Słoweńca, obejmującego blondynkę od tyłu. Tulił się do jej pleców, a za nim rozciągały się potężne szczyty gór. 

-Po co trzymasz?!-prychnął pod nosem, miażdżąc podeszwą buta zniszczoną ramkę zdjęcia.

-Peter, ja nadal Cię kocham.-szepnęła prawie niesłyszalnie, zarywając głowę. 

Stalowe tęczówki spotkały się ze spojrzeniem błękitnych oczu przesiąkniętych bólem i cierpieniem. Skoczek pokręcił z niedowierzaniem głową i zaśmiał się cierpko. Nie wierzył w głupotę blondynki widniejącej przed nim. 

-Wiem i nie dość, że byłaś zdolna spieprzyć nasz związek to jeszcze posunęłaś się do czegoś czego się po Tobie nie spodziewałem.-stwierdził beznamiętnie.-Sądziłem, że Cię znam. Jednak teraz doszedłem do wniosku, że jesteś nieobliczalna.

-To nie tak...

-A kurwa jak?! Wykorzystałaś mojego brata, aby wyrządzić krzywdę mojej dziewczynie! A wszystko po to, abyś zyskała mnie! Abym do Ciebie wrócił! Nie przewidziałaś tylko jednego! Ja nie brzydzę się Rozalią, a wręcz przeciwnie! Tobą! Jesteś wyrachowaną, zimną suką! Nie chce Cię znać! Nie chce mieć z Tobą nic wspólnego!-wysyczał wprost w jej twarz.-A i dobrze Ci radzę. Trzymaj się z daleka od mojej rodziny!-wycedził z nienawiścią wymalowaną w oczach. 

-Nie rozumiesz, że ja nie potrafię zapomnieć?!-wykrzyczała w jego twarz.-Żałuję tego co zrobiłam! Chce Ciebie i tylko Ciebie. Peter, ja Cię kocham!-wydzierała się rozpaczliwie, a po jej policzkach spływały łzy. 

-A to już nie mój problem.-rzucił ze słodkim uśmiechem.-Żegnam.

-Nie odchodź.-chwyciła się jego nadgarstka.-Już raz pozwoliłam Ci odejść. Teraz  już tego błędu nie popełnię.

-Już popełniłaś jeden błąd i to wystarczyło.-wypowiedział wypranym z emocji głosem.- Ty jesteś chora.-stwierdził z przerażeniem, kiedy zabarykadowała mu drogę do wyjścia.

 ***
Przerażona oczekiwała w salonie domu Prevców powrotu bruneta. Nie mogła zmrużyć oka. Mocniej objęła ramionami podkurczone kolana, na których ułożoną miała brodę i westchnęła głośno, rejestrując iż jest już pierwsza w nocy. Cholernie bała się o Petera. Nie było go już ponad dwie godziny. Na dodatek jego telefon nie odpowiadał. W ostatnim czasie miała nadmiar nerwów. Takiej ilości nie było jej zasmakować przez cały staż w słoweńskim szpitalu jak w czasie ostatnich, kilku dni. Do kącików jej oczu zaczęły napływać łzy, a ciało powoli zaczynało lekko drżeć. Chwilę później słona ciecz spływała po jej policzkach, pociągając za sobą strugi tuszu do rzęs. Roztrzęsiona wzdrygnęła się delikatnie, kiedy poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciła głowę i uniosła wzrok na twarz właściciela kończyny. Okazał się nim Domen. Momentalnie odskoczyła na bok i poczuła jak paniczny strach wypełnia jej ciało. Nadal nie znała powodów krzywdy jaką wyrządził jej młodszy brat jej chłopaka. Julijana zdążyła jej tylko powiedzieć, że Domen nie chciał tego zrobić i został do tego przymuszony. Zostawiła ją samą w salonie, aby nie płakać wraz z dziewczyną syna.Ona także bała się o Petera. W końcu była jego matką. 

-Rozi, ja przepraszam.-wyszeptał skruszony 17-latek.-Nie musisz się mnie bać. Już więcej tego nie zrobię, obiecuję Ci to.-jego szept dotarł do jej uszu.

-Nie potrafię Ci już zaufać, Domen.-wypowiedziała cicho.-Miałam Cię za fajnego, uśmiechniętego nastolatka, a tymczasem okazałeś się...

-Wiem, że Cię zawiodłem, ale musiałem to zrobić.-rzucił chłopak, spoglądając głęboko w jej oczy.-Nie wiem czy Peter Ci zdążył powiedzieć, ale za tym wszystkim stoi Mina. To ona kazała mi Cię zgwałcić, aby Peter poczuł do Ciebie obrzydzenie i wrócił do niej. Groziła, że się zabije, jeśli tego nie zrobię. Nie zniósłbym tego, gdybym miał ją na sumieniu, co nie oznacza, że jest mi łatwo z tą sytuacją.

-Boże.-blondynka przyłożyła sobie dłonie do rozwartych warg.

-Zrozumiem, jeśli mi nie wybaczysz. To ogromna trauma. 

-Z jednej strony czuję do Ciebie wstręt, ale z drugiej nieco Cię rozumiem. Mina narzuciła Ci presję, a Ty chciałeś dobrze... Wiem, że masz dobre serce i sam z siebie byś pewnie tego nie zrobił, prawda? 

-Nigdy w życiu.-odparł niemal natychmiast.-Przepraszam.

-W porządku. Wybaczam Ci.-mimowolnie kąciki jej ust powędrowały ku górze.

-Naprawdę?!-źrenice bruneta przypominały wielkością Kryształową Kulę.-Dziękuję.-wyszeptał i zamknął ją w swoich ramionach. 

Nieco zdziwiona jego reakcją blondynka odskoczyła, jednak po chwili pozwoliła mu się przytulić. Znała go spory kawał czasu i miała za jednego z lepszych chłopaków w jego wieku. Na swój sposób był nawet słodki z tą radością. Po kilku sekundach uwolniła się z jego uścisku i posłała mu łagodny uśmiech. Wzdrygnęła się delikatnie, kiedy drzwi zamknęły się z trzaskiem. Natychmiast odwróciła głowę w tamtym kierunku i poderwała się z sofy, kiedy jej błękitne tęczówki spostrzegły znajome zarysy sylwetki. Peter zrzucił z siebie kurtkę i dostrzegł podążającą w jego kierunku blondynkę. Mimowolnie kąciki jego ust wspięły się na wyżyny, a jego szyja została opleciona przez ramiona dziewczyny. Chwycił ją za biodra i przycisnął bliżej siebie, zamykając w silnym uścisku. 

-Boże, Peter! Tak się bałam!-wychlipała w jego bark.

-Przepraszam, kochanie.-wyszeptał wprost do jej ucha.-Musiałem wyrównać porachunki.

-Byłeś u Miny?-o swojej obecności przypomniał Domen.

-Tak, a Ciebie proszę, abyś się do niej nie zbliżał.-ułożył brodę na czubku głowy Rozalii, mrożąc brata groźnym wzrokiem. 

-Spokojnie. Już sobie wszystko wyjaśniliśmy.-sprostowała sytuację Wieczorek.

-Skoro tak...-skinął głową 23-latek.-Ale jeśli jeszcze raz ją skrzywdzisz to...-wysyczał w kierunku nastolatka. 

-Hola, hola. Opanuj ten zapęd i lepiej wykorzystaj go w łóżku.-wyszczerzył się głupio młodszy Prevc.

Peter zmierzył go groźnym spojrzeniem, a następnie omiótł wzrokiem otoczenie, aby znaleźć obiekt, którym mógł wymierzyć w kierunku Domena. Rozalia jedynie zachichotała cicho i przyjrzała się twarzom braci. Pero splótł swoje smukłe palce z jej dłonią i pociągnął ją w kierunku schodów. Nastolatek parsknął głośnym śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową.

-Ale że tak od razu?!-wytrzeszczył oczy zdziwiony. 

Peter zaprezentował mu jedynie serdeczny palec lewej ręki i zniknął za ścianą wraz z dziewczyną. Młodszy Prevc uśmiechnął się pod nosem i zmęczony powędrował do swojego pokoju, który także znajdował się na piętrze. Nie mógł zapanować nad swoją ciekawością i po drodze zatrzymał się pod drzwiami lokum starszego brata i sprawdził, czy aby na pewno Peter wziął się do roboty. Zawiedziony brakiem jakich kolwiek odgłosów wydobywających się z pomieszczenia powlókł się do sypialni i opadł na swoje łóżko. 

Blondynka z błogim uśmiechem wymalowanym na ustach spoczywała na klatce piersiowej bruneta, wsłuchując się z przyjemnością w rytm serca bicia skoczka. Peter tymczasem wpatrywał się w ciemne niebo rozciągające się za oknem, na którym to migotały miliony malutkich, święcących punkcików, zwanych gwiazdami. Doszedł do pewnej sugestii i zadowolony uśmiechnął się pod nosem ze swojej pomysłowości. 

-Wiesz co?-przerwał panującą w pomieszczeniu ciszę.

-Hmm?-wymruczała blondynka, która powoli stawała się senna. 

-Gdy zerkniemy na niebo nocą, widzimy miliony miliony malutkich, świecących punkcików. Dopiero po jakimś czasie dostrzegamy, że jedna z nich świeci najjaśniej. Tylko dla nas. Staje się  tą najważniejszą.-wypowiadał łagodnie, spoglądając głęboko w oczy lekarki. 

-Och, Peter.-westchnęła Rozalia.

Wyciągnęła dłoń w kierunku twarzy skoczka i z promiennym uśmiechem pogładziła zewnętrzną jej częścią jego policzek. Przymknęła powieki i pociągnęła nosem. Peter uniósł się na łokciach i z zaskoczeniem odnotował fakt, iż jego partnerka się wzruszyła. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, którą on starł opuszkiem palca. Sunął nim po linii ust dziewczyny, aż w końcu nachylił się nad jej twarzą i otulił ją swoim ciepłym oddechem. Jego stalowe tęczówki zabłysnęły iskierkami euforii, a także czymś jeszcze. A mianowicie pożądaniem. Wiedział jednak, że Rozi potrzebuje czasu, aby zespoić i zakleić rany po krzywdzie wyrządzonej przez Domena. Jej błękitne oczy przypatrywały się poczynaniom Petera, oczekując tego jedynego momentu. W końcu skoczek niepewnie musnął usta blondynki, a ona odwzajemniła gest. Spragniony pogłębił pocałunek, a ona mruknęła, czując na swoich ustach jego aksamitne wargi. Tak bardzo jej tego brakowało.Wpił się żarłocznie w jej kuszące wargi i smakował ich. Słodkie, truskawkowe usta przyciągały go niczym magnez. Jego dłoń sunęła po nagim udzie dziewczyny, a dreszcz podniecenia przebiegł jej ciało. Nie obawiała się już bliskości. Wiedziała, że Peter nie zrobi jej krzywdy. Nie był zdolny do zadania jej bólu. Za mocno ją kochał. Jego język drażnił przyjemnie jej podniebienie, a jej palce rozkoszowały się niesamowitą miękkością jego kasztanowych włosów. Ich języki toczyły walkę o dominację. Wyrównaną walkę. Nie mogła opanować swojego pożądania. Tak bardzo go pragnęła. Przeniosła dłonie na jego nagi tors. Badała nimi każdy jego centymetr, czując wyrzeźbione pod nimi mięśnie. Peter jęknął, kiedy palec dziewczyny zahaczył o gumkę jego bokserek. 

-Jesteś tego pewna?-wyszeptał niepewnie, spoglądając głęboko w jej niebieskie oczy. 

-Chce się z Tobą kochać.-wypowiedziała zmysłowo, nie przerywając kontaktu wzrokowego.

Peter uśmiechnął się jedynie urzekająco i kontynuował pieszczotę w postaci pocałunku. Tym razem dominację przejęła Rozalia, która znakomicie sobie poradziła z zaspokajaniem potrzeb bruneta. Chwilę później po sypialni skoczka rozbrzmiewały jęki i pomruki zadowolenia, a dwa ciała złączyły się w jedność.

***
Westchnęła głośno, odchylając głowę do tyłu. Obracała w dłoni kawałek plastiku, niecierpliwie oczekując wybicia upragnionej godziny. Od samego poranka męczyły ją okropne bóle brzucha i już ledwo po 10 wylądowała w łazience, której nie opuszczała przez najbliższe dziesięć minut. Później było lepiej, ale gdy tylko coś zjadła ponownie ją mdliło i kończyło się tą kolejną wizytą w tym pomieszczeniu. Gdy wyświetlacz telefonu wybił 5 minut otworzyła dłoń i spojrzała na kawałek plastiku. Zamarła. Dwie kreski. Obydwie czerwone. W kącikach jej oczu zaszkliły się łzy. Nie mogła w to uwierzyć. Chciała mieć dzieci, ale nie teraz. Miała dopiero 20 lat! A największym problemem było to, że nie wiedziała czyje jest to dziecko. Równie dobrze ojcem mógł być Domen.

-Cholera!-rzuciła wściekła i odłożyła test na pralkę.

Słona ciecz kreśliła różnorakie szlaki na jej policzkach, pociągając za sobą strugi tuszu do rzęs. Zatrzasnęła za sobą drzwi od łazienki i ujrzała przed sobą zatroskaną twarz przyjaciela. Cene bez jakiekolwiek słowa zniwelował dzielący ich dystans i zamknął ją w swoich silnych ramionach.

-Pozytywny.-wypowiedziała, spoglądając w ciemne tęczówki skoczka.

-Ale przecież Peter będzie szczęśliwy. Nie masz się czym martwić. On naprawdę przy Tobie dojrzał.-potarł jej ramiona pokrzepiająco, przekonując ją.

-Ale nie jest powiedziane, że ojcem jest Peter.-spojrzała na niego z obawą.

Szatyn westchnął głośno i mocniej przytulił do siebie blondynkę. Rozalia chlipała w jego koszulę, drżąc delikatnie pod wpływem emocji. Zostanie matką. Zasmakuje rodzicielstwa. To jedno z jej marzeń, ale nie teraz. 

~*~
Cytat o gwieździe wykorzystany z tego obrazka w nieco przerobionej wersji ;) Jest niesamowity *.*
Przepraszam, że rozdział tak późno a także za brak go na Matthew, ale druga liceum daje mi w kość :/ Już niebawem skoki i czego na nie z upragnieniem ;3 Sezon zimowy startuje za 55 dni <3 Bracia Prevc zimą ;3 Kto tak jak się tego nie może doczekać? ^^ W sumie nie wiem za bardzo co tutaj pisać :D Jeśli myślałyście, że już wszystko będzie w porządku to byłyście w błędzie ^^ Rozi w ciąży ;3 Kto ojcem? :D Są dwie wersje : a)Peter lub b)Domen :D Komplikuje im życie, nie? :D Całuję i do zobaczenia ;* 
PS:Postaram się w tym tyg wrzucić ostatnią część na Matta ^^ 








niedziela, 18 września 2016

Część II. Three: Kto Ci pozwolił ją tknąć?!

Płakała. Nieprzerywalne od godziny łkała cicho pod prysznicem, a jej ciało nadal drżało pod wpływem emocji. Słona ciecz mieszała się ze strumieniem gorącej wody, którą próbowała zmyć ślady po wydarzeniu z przed kilku godzin. Nie mogła przestać o tym myśleć. Cierpiała nie tylko fizycznie, ale także i psychicznie. Ciągle czuła pulsujący ból na nadgarstkach, które przywiązał do barierki łóżka jego brata czy też fale nawiedzające jej pośladki. Nie mogła w to uwierzyć. Nigdy w świecie nie podejrzewałaby Domena o coś takiego. Przecież on miał dopiero 17 lat. Był dzieckiem. Zawsze z jego twarzy biła niewinność i urzekająca radość. Nastolatek starał się cieszyć z każdej małej rzeczy, dzielić się swoim pozytywnym podejściem do świata i być życzliwym wobec innych. Tymczasem okazał się kimś potwornym. Sukinsynem bez uczuć, który najzwyczajniej w świecie skrzywdził dziewczynę swojego starszego brata do końca życia. Blondynka nie była niczemu winna. Nie prowokowała bruneta. Przecież nigdy nie podsyłała mu złych znaków. Ich relacje były czystko koleżeńskie. Dogadywali się bez większych sprzeczek i naprawdę świetnie rozumieli. Była to jednak zasłona dymna przed czymś, czego Rozalia się nie spodziewała. Osunęła się plecami po chłodnych płytkach i podciągnęła kolana pod brodę, obejmując je ramionami. Czuła do siebie wstręt, obrzydzenie. Jak ona teraz miała pozwolić dotykać się Peterowi? Jak teraz będą wyglądały ich stosunki? Czy pozwoli mu na chwilę bliskości? Bała się. Cholernie się bała. Przecież Prevc od razu zauważy, że coś jest nie tak. Po dłuższej chwili zakręciła korek i opuściła kabinę, owijając się szczelnie ręcznikiem. Stanęła przed lustrem i przerażona zlustrowała wzrokiem swoją twarz. Jej oczy otoczone były niesamowitych rozmiarów opuchlizną, a strugi tuszu widniały na jej znacznie zaczerwienionych policzkach. Pośpiesznie zmyła resztki makijażu z twarzy, a następnie przemyła ją zimną wodą, aby nieco się rozbudzić. Wzięła głęboki oddech i przymknęła za sobą drzwi łazienki. 

-Skarbie, co się stało?-tuż za jej plecami pojawiła się pani Natalia.

Dziewczyna uniosła na nią wzrok i spostrzegła troskę malującą się w jej błękitnych oczach. To po niej odziedziczyła piękną barwę tęczówek, w której zakochał się słoweński skoczek. Zastygła w bezruchu i wpatrywała się w twarz rodzicielki. Co miała jej powiedzieć? Przecież nie mogła wyznać jej prawdy. Prawniczka by tego nie zniosła. Była jej jedyną córką. Córeczką, którą naprawdę kochała i starała się otaczać wsparciem, a także opieką. 

-Nic takiego.-lekarka wysiliła się na nikły uśmiech.

-Pokłóciłaś się z Peterem?-drążyła temat pani Wieczorek.

-Nie, to drobnostka.-odparła, wpatrując się tempo w punkt za sylwetką gospodyni domu.

-Rozalia, dziecko.-wypowiedziała łagodnym głosem kobieta.-Przecież widzę, że coś się stało.Woda nie dała rady zagłuszyć Twojego płaczu. Powiedz mi, proszę.-spojrzała na nią błagalnie, ujmując jej dłonie w swoje. 

-Kiedy ja nie mogę.-wyszeptała blondynka, zagryzając dolną wargę, aby powstrzymać gromadzące się pod jej powiekami łzy. 

Wyrwała ręce z uścisku matki i wyminęła jej sylwetkę na korytarzu, podążając jak najszybciej w kierunku pokoju. Zatrzasnęła za sobą drzwi sypialni i bezwładnie opadła na łóżko. Starsza kobieta westchnęła głośno, a w jej głowie pojawiło się milion czarnych myśli. Martwiła się o córkę. Od powrotu z pracy, a raczej domu Prevców działo się z nią coś niepokojącego. Nie zachowywała się jak ona. Najzwyczajniej w świecie zamknęła się w łazience i nie wychodziła z niej przez nieco ponad godzinę. Tak się bała, że zrobiła coś głupiego. 

 ***
Z szerokim uśmiechem na ustach powitała Cene spoczywającego obok rzędu krzeseł znajdującego się na korytarzu i przeprosiła na moment pielęgniarkę. Podeszła do skoczka i najzwyczajniej w świecie wtuliła się w jego ramiona. Brakowało jej go. Jednak od czasu pamiętnego wieczoru starała omijać się dom Prevców szerokim łukiem, a także zbywać Petera, że nie ma teraz czasu na spotkania. Bała się tam pojawiać. Tęskniła za przyjacielem, ale nie miała odwagi stanąć w progu miejsca jego zamieszkania. Strach paraliżował jej drobne ciało na samą myśl o twarzy oprawcy gwałtu. Kiedyś miała go za niesamowitego, pozytywnego chłopaka... Teraz stał się głównym bohaterem jej koszmarów...Rodzice lekarki już nie mogły znieść krzyków rozbrzmiewających po wnętrzu domu każdej nocy. Chcieli pomóc swojej córce, ale najzwyczajniej w świecie nie wiedzieli jak. Ona nie pisnęła ani słowem o tym co wydarzyło się tydzień temu. Żyła z tym wewnątrz siebie. Nikomu nie opowiedziała o krzywdzie jakiej doznała. Nie chciała aby ludzie patrzyli na nią przez pryzmat obrzydzenia czy współczucia. Pokręciła głową, aby odgonić te myśli i zadarła głowę, aby spojrzeć na twarz szatyna. Uśmiechnęła się łagodnie na widok ciemnych tęczówek skoczka iskrzących radośnie na jej widok i musnęła wargami jego policzek. Skoczek ukazał jej rządek śnieżnobiałych zębów, a następnie mocniej do siebie przytulił. Ona tymczasem zaciągnęła się zapachem jego intensywnych perfum i w końcu uwolniła z objęć 20-latka. 

-Co właściwie Cię tu sprowadza?-spojrzała na niego pytająco, splatając ramiona na klatce piersiowej. 

-Jeszcze się pytasz.-rzucił z niedowierzaniem Cene.-Martwię się o Ciebie, Rozi.-wypowiedział czule, gładząc zewnętrzną częścią dłoni jej policzek.-Od tygodnia nie pokazałaś się u nas w domu. Nie dzwonisz, nie piszesz. Co się dzieje?-spojrzał jej głęboko w oczy.

Nie umiała go okłamywać. Nie kiedy spoglądał w jej lazurowe tęczówki. Znał ją na tyle długo, aby doskonale umieć z nich wszystko wyczytać. A przede wszystkim był jej przyjacielem. Osobą, która powinna wiedzieć o niej wszystko. Przymknęła powieki i westchnęła głośno. Chyba nadszedł czas na szczerą rozmowę. Otworzyła oczy i splotła dłoń skoczka ze swoją, kierując się w stronę drzwi wyjściowych. Zdezorientowany szatyn podążał cierpliwie za blondynką, zdając sobie sprawę, że to coś poważnego. W końcu zatrzymała się w miejscu i opadła na ławkę usytuowaną przed potężnym, kilku piętrowym budynkiem. Inni spoglądając na to miejsce czuli przerażenie, strach. Jej cało w tym momencie wypełniało się niesamowitą euforią. Kochała to miejsce. Uwielbiała tą pracę. To ona była dla niej motywacją do codziennego podnoszenia się z łóżka. Tutaj mogła zapomnieć o przykrym incydencie z jej życia. Natomiast gdy wracała do miejsca zwanym jej domem wszystkie wspomnienia uderzały w nią ze zdwojoną siłą. 

-Cene, nie masz pojęcia jakie to dla mnie trudne.-wypowiedziała łamiącym się głosem, ocierając palcem wskazującym łzy zgromadzone w kącikach jej oczu.-W tamtym tygodniu wydarzyło się coś, co sprawia, że unikam waszego domu jak ognia.-mówiła, wpatrując się w szpital rozmieszczony przed nimi. 

-Peter znowu Cię skrzywdził?-szatyn uformował dłonie w pięści i zacisnął zęby.

-Pogięło Cię?!-uniosła się gwałtownie.-Nie!-poderwała się z ławki, ale dłoń skoczka na jej nadgarstu sprowadziła ją z powrotem na swoje miejsce.-Przepraszam.-szepnęła i wbiła wzrok w budynek.-Nie wiem jak Ci to powiedzieć.

-Jesteś lekarzem. Na pewno nie raz przekazywałaś okropne diagnozy rodzicom tych małych, rozkosznych istotek .Zrób to w ten sam sposób.

-Ale to dotyczy mnie i jest okropne. Cene, to naprawdę nie jest takie proste jak Ci się wydaje.-tłumaczyła mu, żywo gestykulując dłońmi. 

-Po prostu to z siebie wyduś.

Jej oczy momentalnie się zaszkliły, a jej ciało zaczęło drzeć i powodem tego nie było chłodne powietrze, gdyż dzisiejszy dzień był jednym z cieplejszych. Zadarła głowę i spojrzała na przyjaciela, bijąc się z myślami. Jak miała mu to powiedzieć? Wzięła głęboki oddech i rozchyliła wargi. Musiała to wreszcie z siebie wyrzucić. Dusiła to w sobie przez przeszło 7 dni.

-Zostałam ofiarą gwałtu.-rzuciła na jednym wydechu.

-Kto? Powiedz mi, kto.-wypowiedział stanowczo, a ona zauważyła jak jego mięśnie się napinają.

-Domen.-jej głos zadrżał.

Nie wytrzymała. Poderwała się z miejsca i pobiegła w kierunku wejścia do budynku. Przemierzała szpitalny korytarz, dając upust swoim emocjom. Słona ciecz skapywała po jej policzkach, opadając na kafelki. Zdyszana po sprincie wpadła do swojego gabinetu i opadła na fotel przy biurku. Łkała cicho, obejmując dłońmi podkurczone pod brodę kolana. Nienawidziła tego bólu kumulującego się w jej sercu. Moment słabości dopadł ją nawet tu, w pracy. Nie miała już miejsca, gdzie mogła być sobą, gdzie mogła być radosna. Skupiona na myślach wirujących w głowie nawet nie zauważyła pojawienia się szatyna. Cene uniósł ją delikatnie i opadł na fotel, układając na swoich kolanach drobne ciało blondynki. Bez słów wtuliła się w jego ramiona, a on subtelnie musnął ustami jej czoło.

-Spokojnie, jestem tu.-wyszeptał do jej ucha, gładząc dłonią jej jasne włosy.

                                                                       ***
Po długich namowach Cene stawiła się w domu rodzinnym przyjaciela jak i swojego partnera. Obecnie spoczywała na kanapie usytuowanej w salonie, napawając się widokiem bruneta. Peter nie miał o niczym pojęcia, gdyż najzwyczajniej w świecie bała się mu powiedzieć o bolesnym dla niej zdarzeniu, a przyjaciela poprosiła o milczenie. Potwornie bała się bliskości, dlatego siedziała na drugim końcu sofy, a jej łydki ułożone były na udach skoczka. 23-latek oderwał wzrok od plazmowego ekranu i zmierzył nim zaniepokojony twarz blondynki. Rozalia uniosła łagodnie kąciki ust, kiedy zauważyła, że przygląda jej się brunet, jednak momentalnie z jej twarzy zniknął uśmiech, gdy do kuchni ze schodów zbiegł Domen. Wstrzymała oddech i podążała wzrokiem za 17-latkiem, przyglądając się jego poczynaniom. Widziała w jego oczach te cholerne ogniki pożądania tak jak tego pamiętnego i jakże bolesnego dla niej wieczoru. Jej ciało przebiegł dreszcz. Bała się. Zamarła w bezruchu. Miała nawet wrażenie, że jakby na moment jej serce się zatrzymało. Nie chciała go nigdy więcej widzieć na oczy, a tym bardziej mieć z nim jakiekolwiek do czynienia. Starszy Prevc zauważył przerażenie malujące się na twarzy blondynki, które tak usilnie starała się ukryć i zaniepokoił się lekko. Odwrócił głowę w stronę brata, jednak niczego niepokojącego nie dostrzegł. Zdezorientowany zmarszczył brwi i wyciągnął smukłą dłoń w kierunku dziewczyny, jednak ona momentalnie odskoczyła od niego. Zaskoczony zmarszczył  brwi i ponowił swoją próbę, jednak reakcja lekarki była taka sama.

-Rozi, wszystko w porządku?-wypowiedział nieco zachrypniętym głosem.

-Tak.-wydukała i przełknęła głośno ślinę, kiedy Domen minął salon.

Prevc złapał w ręce łydki Wieczorek i zdecydowanym, silnym ruchem przyciągnął ją do siebie, tak, że jej uda stykały się z jego tą samą częścią ciała. Stalowe tęczówki głęboko spojrzały w błękitne oczy dziewczyny, a po ciele dziewczyny przebiegł dreszcz, kiedy dłonie Petera spoczęły na jej kolanach. Może i się panicznie bała bliskości, ale ta jego nadal działała na nią wyjątkowo i niezwykle przyjemnie.

-A teraz powiesz mi o co chodzi?-mruknął tuż przy jej uchu, trącając jego płatek koniuszkiem języka.

Doskonale wiedział jak na nią działa jego bliskość. Tak jej tego brakowało, ale lęk przed tym był dwukrotnie większy niż pożądanie. Jęknęła cicho i oparła głowę o ramię skoczka, zaczerpując głębokiego oddechu. Musiała mu w końcu powiedzieć. Był przecież najważniejszą osobą w jej życiu, z którą usilnie wiązała przyszłość. Nie wiedziała jeszcze czy wytrzyma z nim resztę swojego życia, ale na pewno wiedziała jedno. Kochała go. Kochała niesamowicie i cholernie mocno. To na niego przelała całe swoje uczucie zgromadzone w jej wnętrzu, gdy żaden facet nie odważył się z nią związać, ani nawet zbliżyć. To on nauczył ją kochać.

-Nic takiego się nie stało.-odparła wypranym z emocji głosem.

Postanowiła ciągnąć to najdłużej jak się dało. Peter prychnął pod nosem i ułożył swoją, wielką, smukłą dłoń na jej policzku. Poczuła przyjemne ciepło bijące od jego kończyny i mimowolnie się uśmiechnęła. On tymczasem odgarnął niesforny, jasny kosmyk opadający na jej twarz za ucho i musnął ciepłym oddechem jej policzki. Jego miętowa woń otuliła przyjemnie jej nozdrza, a ona chłonęła ją najdłużej jak mogła. Zdecydowanie uzależniony był od gum do życia.

-Nie takiego się nie wydarzyło?!-uniósł znacznie głos.-Nie pofatygowałaś się spotkać ze mną przez ubiegły tydzień, ani nie raczyłaś stawić się u nas w domu, kiedy ja i Cene za Tobą tęskniliśmy. Nie odbierałaś telefonów, nie dzwoniłaś, nie pisałaś...Nie dawałaś znaków życia. Ty wiesz jak ja się o Ciebie bałem?!-oparł czoło o jej skroń i westchnął głośno.-Dlaczego to robiłaś? Dlaczego milczałaś?

-Po prostu nie miałam czasu na nic po za pracą.

-Takie gadki możesz wciskać matce, ale nie mi.-odparł stanowczo.-A ten strach wymalowany na twarzy, gdy Domen wszedł do kuchni. O co chodzi? Powiedz mi, proszę.-wypowiedział błagalnie, spoglądając w jej oczy.

-Peter...On...mnie zgwałcił.-wydusiła to w końcu z siebie.

-Co zrobił?!-warknął Prevc.

Brunet zrzucił z siebie blondynkę i rozwścieczony pognał schodami na piętro. Bez problemu odnalazł drzwi prowadzące do pokoju nastolatka i wtargnął z hukiem do środka, gromiąc odrabiającego zadania Domena wzrokiem. Momentalnie znalazł się przy 17-latku i chwycił go za kołnierz bluzy, przygniatając do ściany. Znacznie uniósł jego ciało nad podłoże i mroził niebezpiecznym, pełnym gromów i błyskawic wzrokiem. Szczerze go teraz nienawidził.

-Kto Ci pozwolił ją tknąć?! Jak mogłeś ją skrzywdzić?! Moją, małą, bezbronną Rozi! Nienawidzę Cię, słyszysz ?! Nienawidzę! Jesteś potworem i skurwysynem bez uczuć! Powinieneś iść siedzieć za kratki! Wyrządzić taką bliznę na jej psychice! Bezbronnej dziewczynie! Po co to zrobiłeś?! Co Tobą kierowało?! Cholera, Ty masz tylko 17 lat!-cedził w stronę brata z jadem w głosie Peter.

Nienawiść malującą się w jego szarych tęczówkach przerażała Domena. Jeszcze nigdy nie widział go w takim stanie. Całkowicie stracił nad sobą kontrolę. Wypełniała go zawiść i wściekłość. On skrzywdził jego Rozalkę. Jego własny brat zadał jej ból nie do opisania. Wymierzył cios z pięści w jego nos. Nastolatek zawył głośno z bólu, a w progu jego pokoju pojawiła sie Julijana.

-Peter! Jezus! Maria! Co tu się dzieje?!-matka braci rozchyliła usta ze zdziwienia, przykładając dłonie do twarzy.-Zostaw brata!

-Mam go kurwa zostawić?! Niech poczuję namiastkę bólu, który zadał Rozalii! Zniszczył jej życie!-wydzierał się niemiłosiernie Peter, gromiąc brata wzrokiem i ściskając uścisk jego kołnierza.

-Ale o czym Ty mówisz, synku?-zmarszczyła brwi kobieta.

-Twój syn zgwałcił moją dziewczynę! Dobierał się do niej!-syknął przez zaciśnięte zęby 23-latek.

-Domen! Powiedz, że to nie prawda!-pani Prevc z przerażeniem wpatrywała się w twarz młodszego syna.

-Mamo...To nie tak...To Mina kazała mi to zrobić... Mówiła, że chce odzyskać Petera, że go kocha...Groziła, że jeśli tego nie zrobię to ona się zabije...Nie miałem wyboru.-wypowiedział 17-latek, próbując się usprawiedliwić.

-Boże!-tylko tyle wydusiła z siebie matka skoczków.

Starszy Prevc prychnął pod nosem i opuścił brata na podłogę. Zatroskana rodzicielka sportowców natychmiast się przy nim znalazła i opatrzyła nos, z którego zaczęła wydobywać się szkarłatna ciecz. Peter natomiast wybiegł z pomieszczenia i skierował się w stronę drzwi wyjściowych, po drodze zgarniając kurtkę.Opuścił dom, a zdruzgotana i zdezorientowana blondynka udała się za nim.

-Peter?! Gdzie Ty biegniesz?!-nawoływała za nim.-Do cholery! Odpowiedz mi! Peter!

On jednak całkowicie skupiony na celu swojej wędrówki lekceważył jej krzyki i wściekły sprintem przemierzał kolejne metry.

~*~
Może i nie za wiele dzieje się w tym odcinku, ale był on naprawdę konieczny do dodania ;) Jak widzicie za wszystkim stoi Mina. Ktoś się tego spodziewał? ^^ To jeszcze nie koniec niespodzianek w tym opowiadaniu ;) Czy Domen swoim uzasadnieniem nieco zyskał w waszych oczach? Nadal macie go za potwora? Koniecznie podzielcie się swoją opinią na temat tego rozdziału poniżej ;3 Już nie mogę doczekać się października, kiedy to wystartuje Plusliga jak i podziwiać podczas LGP w Klingenthal będę mogła naszych braci *.* Podobno cała trójka ma się tam zaprezentować <3 Kto się cieszy? ^^ Całuję i do zobaczenia ;*

niedziela, 11 września 2016

Część II. Two: Warto było Cię spotkać, aby dowiedzieć się, że istnieją takie oczy jak Twoje

Z nikłym uśmiechem na ustach wpatrywała się w krajobraz migoczący za oknem, delikatnie mrużąc oczy przed nachalnymi, oślepiającymi promykami majowego słońca. Kołysała się lekko do rytmów piosenki rozbrzmiewających po wnętrzu Porsche i zerknęła kątem oka na Petera. Na nosie bruneta spoczywały przeciwsłoneczne okulary, które niebywale dodawały mu uroku. Mimo to śmiało mogła stwierdzić, że uważnie mierzył wzrokiem rozciągającą się przed nim autostradę. Był naprawdę rozważnym i ostrożnym kierowcą. Nie raz zdarzało mu się rzucić słoweńskim przekleństwem, ale były to naprawdę nieliczne sytuację. W końcu nie każdy miał smykałkę do prowadzenia samochodu. Zwinnie okręcił kierownicą i skręcił w doskonale znaną mu ulicę. Rozalia zdezorientowana zmarszczyła brwi i omiotła spojrzeniem kompleks skoczni prezentujący się przed nimi. Prevc tymczasem zaparkował przed obiektem sportowym i odpiął pas, pozbywając się ze statyki kluczyków. Spojrzał na blondynkę z szerokim uśmiechem, ale gdy dostrzegł jej minę momentalnie zszedł mu on z ust. Delikatnie zsunął na nos okulary i uniósł pytająco brwi, niepewnie spoglądając na twarz lekarki. 

-Coś nie tak?-wypowiedział zachrypniętym głosem. 

-Nie, tylko mówiłeś mi, że zabierzesz mnie tam gdzie jeszcze okazji być nie miałam.-rzuciła, wzruszając ramionami.

Westchnął głośno i opuścił wnętrze samochodu. Zdziwiona jego reakcją dziewczyna także zatrzasnęła za sobą drzwi od strony pasażera i oparła się o karoserię środka ich transportu. Brunet przystanął obok niej i wyciągnął w jej stronę dłoń. Bez najmniejszego wahania chwyciła ją, a on splótł ich palce ze sobą, uśmiechając się nikle pod nosem. Uwielbiał to uczucie, kiedy jej drobna dłoń tonęła w jego wielkiej, smukłej. Jak miał to w zwyczaju pogładził jej bladą, subtelną skórę wnętrzem kciuka i wyruszył przed siebie, ciągnąc ją za sobą. Podążała cierpliwie za nim, nadal nic z tego nie rozumiejąc. Mimowolnie na jej usta wkradł się łagodny uśmiech, kiedy zbliżali się do mamuta. Wiązała z tym miejsce najcudowniejsze chwilę jej życia. Przymknęła powieki i powróciła wspomnieniami do tamtego dnia. Doskonale pamiętała walkę ze samą sobą, gdy usłyszała za sobą jego donośny głos. Chciała się zatrzymać, ale jednocześnie także chciała przed nim uciec. Nienawidziła go, a jednocześnie nadal kochała. Później pamiętała już tylko jego wzruszające słowa, które dogłębnie trafiły w sedno jej serca, krusząc lód jakim zdążyło się pokryć. Smak jego ust po tak długim czasie wydawał się największą rozkoszą świata. Kochała jego ciepłe wargi. Były takie idealne i od tamtego czasu należały tylko do niej. Na ziemię sprowadził ją Peter, który strzelił palcami tuż przed jej oczami. Wyrwana z letargu skierowała na niego spojrzenie błękitnych tęczówek, a on zaśmiał się cicho.

-Wspominałaś?-uniósł subtelnie prawy kącik ust, dostrzegając radosne iskierki w jej oczach.

-Dokładnie.-mocniej zacisnęła palce na kostkach jego dłoni.-O nie! Nie ma mowy! Ja tam nie wejdę!-spanikowana omiotła wzorkiem kompleks skoczni znajdujący się przed nimi.

-Jeszcze zobaczymy.-odparł Słoweniec z łobuzerskim uśmiechem.

Nim się zorientowała przerzucił ją sobie przez ramię i dreptał w kierunku wyciągu na skocznie. Blondynka tym bliżej tego urządzenia się znajdowała tym bardziej podejmowała próbę wyrwania się z uścisku Słoweńca. Uderzała w jego umięśnione plecami rękami, wierzgała nogami, krzyczała, piszczała, jednak nie na wiele się to zadało. Jedynym produktem takiego zachowania biło coraz większe rozbawienie Petera. Zadowolony z siebie zrzucił drobne ciało dziewczyny z pleców i ułożył je w krzesełku, jakim mieli udać się na szczyt Latalnicy. Następnie sam opadł na miejsce obok swojej partnerki i zapiął zabezpieczenia. Zaprezentował jej swoje uzębienie i musnął ustami jej wargi. Lekarka splotła ramiona na piersiach i zadarła delikatnie głowę, tym samym dając do zrozumienia 23-latkowi, że nadal jest na niego zirytowana. Doskonale przecież zdawał sobie sprawę jaki lęk ją ogarnia, gdy zmuszona jest korzystać z windy czy podobnych sposobów przemieszania. A już nie wspominając o jej podejściu do mamutów. Cholernie się bała, kiedy na szczycie takiej skoczni dostrzegała Petera, a co dopiero jak samej będzie jej dane się tam znaleźć... Wolała o tym na razie nie myśleć. Przymknęła powieki i zaczerpnęła świeżego powietrza, wypełniając nim płuca. Starała się uspokoić, ale fakt, że za chwilę znajdą się na najwyższej skoczni świata, która dzieli ten tytuł z Vikersund jej w tym nie pomagał. Peter omiatał wzrokiem panoramę jaka rozciągała się pod jego stopami, milcząc. W pewnym momencie uniósł wzrok na twarz dziewczyny i postanowił spróbować jeszcze raz się do niej zbliżyć. W końcu doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że miała słabość do jego uroku osobistego. Nachylił się nad nią, tym samym przysłaniając jej otulające jeszcze przed chwilą jej twarz promyki słońca, czym spowodował, że gwałtownie otworzyła oczy i zatopiła się w jego stalowych tęczówkach. Nie raz dochodziła do wniosku, że warto było wpaść wtedy na niego w szpitalu. Gdyby to nie miało miejsca nigdy nie poznałaby tak pięknych oczów. Nigdy w życiu nie widziała tak niesamowicie intensywnej barwy jak ta. Zdecydowanie ich odcień należał do wyjątkowych. Wyjątkowych, w które żadna inna kobieta wpatrywać się godzinami nie mogła. To była zdecydowanie jego zaleta. Jego aksamitne wargi spoczęły na jej słodkich ustach, muskając je powoli, jakby smakowały je pierwszy raz. Peter chciał nadać tej scenie nutki romantyczności, dlatego też robił to ślamazarnie, delektując się każdym detalem pieszczoty. W końcu jego język skorzystał z niewielkiego rozchylenia ust dziewczyny i znalazł się w jamie ustnej blondynki. Prevc ujął jej twarz w swe smukłe dłonie, pogłębiając pieszczotę i przyciągając ją jeszcze bliżej siebie. Na początku pediatra się sprzeciwiała, a bynajmniej próbowała, ale teraz nie było na to najmniejszych szans. Przepadła. Poddała się chwili i napawała bliskością ukochanego. Jego język przyjemnie drażnił jej podniebienie, a zęby skoczka delikatnie wbijały się w dolny płatek jej wargi. W pewnym momencie wydostała się z niego stróżka krwi. Skrzywiła się delikatnie na jej smak, ale nie przerwała pocałunku. Zdyszany skoczek odsunął się od twarzy Wieczorek i oparł plecami o krzesełko. Przymknął powieki i starał się wyrównać oddech, który był znacznie przyśpieszony. Władował w ten pocałunek całą swoją siłę. Blondynka także regenerowała siły po pieszczocie, z nikłym uśmiechem spoglądając na zasapanego Prevca. Oparła głowę na ramieniu skoczka i wpatrywała się w krajobraz usytuowany przed nimi. Powoli jej oddech wracał do normy. Peter zadowolony z siebie, że udało się mu udobruchać Rozalkę objął ją ramieniem i naznaczył jej skroń mokrym śladem.

-Teraz proszę uważaj na siebie i słuchaj się mnie.-wypowiedział stonowanym głosem.

Skinęła jedynie głową i powoli przygotowała się do opuszczenia wyciągu. Wyciągnęła dłoń w kierunku jego twarzy i wodziła opuszkami palców po jego policzku, spoglądając mu głęboko w oczy. Zadowolony przymknął do połowy powieki i mruknął zadowolony.

- Warto było Cię spotkać, aby dowiedzieć się, że istnieją takie oczy jak Twoje.*-wyszeptała czule, nie przerywając ich kontaktu wzrokowego.

Na usta skoczka momentalnie zawitał szeroki, ciepły uśmiech, którym obdarował blondynkę. Poczuła przyjemną falę ciepła rozlewającą się w jej żołądku. Jej organizm wciąż tak samo reagował na jego gesty. Ten uśmiech był tylko dla niej. Wyrażał więcej niż potok słów padający z jego ust. Nie musiał nic mówić. Doskonale wiedziała, że te słowa sprawiają mu niebywałą radość.

-A więc zabieram Cię tam gdzie jeszcze okazji być nie miałaś.-zacytował jej słowa z przed kilkunastu minut, uśmiechając się urzekająco.-Jesteśmy na szczycie Latalnicy i dziś pokaże Ci Zipline.**-oświadczył podekscytowany.

Wyciągnął w jej stronę dłoń, a ona pośpiesznie ją chwyciła, zeskakując z krzesełka. Zameldowała się obok niego i przerażona zmierzyła wzrokiem rozciągający się przed nią zeskok skoczni, a następnie jej otoczenie. Przeniosła na niego wzrok, a on jedynie objął ją w pasie i ułożył brodę na jej barku, muskając ustami jej policzek.

-Wszystko będzie dobrze. Nie denerwuj się. Jestem tu z Tobą.-wyszeptał wprost do jej ucha.

Wypełniona strachem pokiwała jedynie głową i obserwowała poczynania Petera, który zaczepił haczyk od linki do swojego pasa. Pociągnął go jeszcze dla bezpieczeństwa, sprawdzając jego wytrzymałość i zajął się zakładaniem uchwytu do linki u blondynki. Rozalia wbiła zęby w dolną wargę, starając się nie dawać ujścia strachu jaki ją otulał. Unikała także wzroku bruneta, który momentalnie dostrzegł zmianę w jej zachowaniu. Westchnął głośno i ponownie zamknął jej twarz w swoich dłoniach. Szare oczy spojrzały na nią z czułością i troską, a błękitne zabłyszczały niebezpiecznie pod promykiem słońca. Chwila, chwila... W kącikach jej oczu widniały łzy. Pośpiesznie otarł je kciukiem i potarł swoim nosem o jej zgrany, mały.

-Ej, mała zaufaj mi.-cmoknął ją w usta.-Chyba, że skoro aż tak się boisz to sobie odpuścimy i jakoś inaczej spędzimy ten dzień.-zaproponował po dłuższej chwili namyślenia.

Bardzo chciał  z nią ponownie zasmakować nutki adrenaliny, gdyż dotąd dane mu to było doświadczyć tylko z kolegami z kadry podczas treningów, ale skoro aż takie emocje to w niej wywoływało mógł sobie odpuścić i zrezygnować, choć nie krył swojego niezadowolenia. Starał się od dłuższego czasu zabiegać o termin atrakcji, gdyż to miejsce było naprawdę oblegane przez turystów a także tutejszych, ale przede wszystkim chciał dobra dla swojej partnerki. Dziewczyna momentalnie dostrzegła diametralną zmianę w mimice skoczka i aż się serce kroiło. Nie chciała go zawieść. Nie chciała spowodować tego, aby był smutny.

-Nie, nie chcę sprawić Ci przykrości.-pogładziła go dłonią po policzku.-Chodźmy.-pociągnęła go za rękę.

-Jesteś pewna?-uniósł niepewnie brew.

-Tak. Dla Ciebie zrobię wszystko.-posłała mu łagodny uśmiech.

-W takim razie chcesz jechać na początku czy na końcu?-momentalnie się rozchmurzył.

-Będzie lepiej jak będziesz mnie ubezpieczał.-odparła roześmiana.

Zaczerpnęła głęboki oddech i oplotła dłońmi metalowy pręt. Peter zaśmiał się mimowolnie na przejęcie wymalowane na twarzy blondynki i solidnym pchnięciem wprawił ją w ruch. Otworzyła przymknięte powieki i pisnęła głośno, dostrzegając rozciągający się pod jej stopami krajobraz. Powoli zaczęła odczuwać sporą prędkość z jaką przemierzała odcinek, a także wiatr, który targał jej blond kosmykami opadającymi jej na twarz. Nieco zirytowana tym faktem odrzuciła włosy na plecy i wydzierała się w niebo glosy, chłonąc widoki. Adrenalina wypełniająca ją znalazła sobie doskonałe ujście w postaci krzyku wydobywającego się z jej gardła:

-Prevc, debilu! Nie żyjesz!

Brunet podążający na lince tuż za blondynką roześmiał się głośno, a następnie na okrzyki wydawane przez dziewczynę, które z opóźnieniem dotarły do jego narządów słuchowych parsknął śmiechem. Kochał ją. Była jego słodką wariatką. Obawiała się wielu rzeczy, ale potem, kiedy ich smakowała po raz pierwszy starała się z nich czerpać jak najwięcej radości oraz korzyści. Urodzona optymistka. Jego radosna iskierka. Jego stóż stąpający obok. Uradowany i podekscytowany także wykrzykiwał coś niezrozumiałego pod nosem, odchylając się do tyłu. Wiatr bawił się jego gęstymi, ciemnymi włosami, sprawiając mu tym nie małą przyjemność. Podczas skoków nie mógł zaznać tego uczucia. Miał w końcu na głowie kask, a teraz był lekki, beztroski. Nie musiał mieć żadnego specjalnego odzienia. Chwilę później znajdowali się już na stabilnym gruncie. Gdy tylko w zasięgu jej wzroku pojawił się brunet wpadła w jego ramiona i bez słowa w nich utkwiła. On zamknął ją w silnym uścisku, układając brodę na czubku jej głowy. Chłonął woń jej truskawkowego szamponu, łaskocząc swoim oddechem jej włosy.

-Aż tak źle?-rzucił rozbawiony, kiedy po kilkunastu minutach nadal trwała w jego ramionach.

-Katastrofalnie wręcz.-odparła ze śmiechem.-A tak serio było wyjebiście! Kocham Cię!-pisnęła, uwieszając się na jego szyi.

Roześmiał się głośno i przyglądał się blondynce zadowolony. Ona tymczasem skradła z jego ust przelotny pocałunek i wplotła palce w jego włosy. Tak bardzo kusiły ją swoich blaskiem. Pod opuszkami poczuła ich miękkość i uśmiechnęła się pod nosem. Peter mruknął zadowolony i przyciągnął ją bliżej siebie, wyciskając na jej ustach soczystego całusa. Następnie splótł ich dłonie ze sobą i wymachując nimi wysoko, pociągnął ją w kierunku samochodu. Chwilę później spoczywali na drewnianej bandzie przy kompleksie skoczni podziwiając jej wywierającą wrażenie wysokość i pochłaniając kremówkę, którą Peter sam zdążył przygotować. Był naprawdę wyjątkowy. Wymyślił coś oryginalnego. Zwyczajnie ją zaskoczył. Wsunęła łyżeczkę z kremem do buzi Słoweńca, uroczo chichocząc pod nosem. Brunet także nie krył swojego rozbawienie i śmiał się głośno.

-Dziękuję.-wyszeptała, wycierając kącik jego ust serwetką.

-Ja zrobię to w inny sposób.-zlizał językiem pozostałości kremu z jej ust.

Oboje roześmiali się wesoło i złączyli usta w subtelnym, ale jakże czułym pocałunku.

                                                                    ***
Zdyszany oparł czoło o jej skroń, uśmiechając się nieznacznie pod nosem. Błękitne tęczówki połyskiwały w świetle ulicznej latarni, której światło przedostawało się do wnętrza salonu przez niezasłonięte rolety, nie kryjąc wypełniającego ich pożądania i uczucia. Spoglądała na niego z pod wachlarzu ciemnych rzęs, mrugając nimi zalotnie. Jej twarz oświetlona przez blask księżyca prezentowała się niezwykle okazale, ale także uroczo i subtelnie. Ujął ją w swe smukłe dłonie, kciukami sunąc po jej lekko zaróżowionych policzkach. Była taka piękna. Kochał jej delikatną urodę. Przypominała mu porcelanowe naczynie, z którym trzeba się było obchodzić naprawdę ostrożnie, aby nie wylądowało ono na podłodze roztrzaskane na miliony kawałeczków. Każdy jego nieprzemyślany ruch mógł ją spłoszyć. Odgarnął niesforny kosmyk opadający wprost na jej twarz, zawijając go za ucho. Sunął nosem wzdłuż jej kości policzkowej, obserwując jak przymyka powieki pod wpływem rozkoszy, a także proces, kiedy kąciki jej ust znacznie wzbiły się na wyżyny. Doskonale wiedział jak drobnym gestem sprawić jej przyjemność. Zadowolony z oczekiwanego efektu musnął ustami płatek jej ucha, trącając jego koniuszek językiem. Dziewczyna mruknęła zadowolona, unosząc wzrok na jego twarz. Wtem Słoweniec zadarł głowę i wpił się żarłocznie w jej kuszące wargi. Miażdżył je swoimi spragnionymi ustami, czując narastającą w nim chęć pożądania. Pragnął jej. Chciał ponownie od dłuższego czasu poczuć jej drobne, nagie, rozgrzane ciało pod swoim. Dziewczyna zarzuciła ręce na jego szyję, wplatając palce w kosmyki jego włosów. Z każdym coraz bardziej namiętnym pocałunkiem pociągała za nie mocno, wywołując wydobywający się z gardła bruneta jęk. Kochał ją taką zadziorną. Doskonale wiedziała jak go zadowolić. W pewnym momencie uwolnił jej twarz z dłoni i przeniósł je na jej zgrabne biodra. Przyciągnął ją bliżej siebie, a ona oplotła nogami jego pas, przylegając do niego jeszcze bardziej. Ich języki toczyły zaciętą walkę o dominację. Głębiej wplotła palce w jego gęste, ciemne włosy, oddając każdy pocałunek nie większym zaangażowaniem niż on. Przegryzła jego dolną wargę, czując metaliczny posmak jego krwi. Uśmiechnęła się zadziornie i zwycięsko, obserwując jak odrywa się od jej ust.

-Teraz to przesadziłaś.-mruknął naburmuszony, sunąc palcem po dolnym płatku ust.

Cmoknął zniesmaczony, czując nieprzyjemny smak szkarłatnej cieczy sączącej się w niewielkiej ilości z dolnej wargi. Blondynka zachichotała cicho i potarła nosem o tą samą część ciała u niego. Złożyła delikatny pocałunek na czubku jego nosa, uśmiechając się słodko, aby go udobruchać, jednak Peter nadal pozostawał nieugięty. Przyssała się więc do skóry jego szyi i klasnęła w dłonie zwycięsko, kiedy na karku skoczka pojawiło się fioletowe zabarwienie. Sportowiec syknął delikatnie, rozmasowując dłonią obolałe miejsce. Rozalia dość mocno wpiła się zębami w jego szyę, co było skutkiem niewielkiego bólu. Zmrużył kilkukrotnie oczy, badając czujnym wzrokiem część ciała.

-Czy Ty właśnie szatanico zrobiłaś mi malinkę?-parsknął z niedowierzaniem, obserwując ślad po ugryzieniu na skórze karku. 

Wieczorek wzruszyła jedynie ramionami i skradła z ust Prevca przelotny pocałunek. Brunet tymczasem popatrzył na nią z niedowierzaniem i obrał plan działania. Podrzucił sobie delikatnie ciało blondynki, a ona mocniej przywarła do niego nogami, omiatając wzrokiem jego twarz. Chwilę później jego usta rozjaśnił promienny, szeroki uśmiech. Dziewczyna zdezorientowana zmarszczyła brwi, a chłopak znacznie zbliżył się do jej szyi. Drażnił ciepłym oddechem jej zagłębienie, powodując dreszcz przemierzający jej subtelną skórę. 

-Tak się bawić nie będziemy.-mruknął seksownie niskim głosem. 

Przywarł wargami do jej szyi, wbijając solidnie zęby w jej bladą skórę. Jęknęła z bólu, próbując jakoś pozbyć się jego ust z karku. Był jednak znacznie silniejszy. Naznaczał tę część ciała mokrymi śladami, aby następnie przyssać ją do ust. 

-Peter.-jęknęła, krzywiąc się znacznie.-Pogięło Cię?! Jak ja się taka pokaże w pracy?!-uniosła się delikatnie. 

Brunet wzruszył jedynie ramionami i nie przerywał swoich poczynań. Wieczorek tymczasem westchnęła głośno, spostrzegając kilka sinych śladów na skórze w okolicach szyi czy dekoltu, który odsłaniała bluzka na cienkich szelkach. Prevc dostrzegając jej niezadowolenie oderwał się od niej i szturchnął ją swoim nosem po policzku. Ona jednak nadal lekko podirytowana nie reagowała na jego zaczepki, wpatrując się w bliżej nieznany punkt przed sobą. 23-latek westchnął głośno i musnął kącik jej ust językiem. Nadal pozostała niewzruszona, ale pieszczota skoczka sprawiła jej przyjemność. Wędrował wargami po zagłębieniu jej szyi, a także obsypywał czułymi pocałunkami jej obojczyki czy też dekolt. Jęknęła zadowolona, odchylając głowę do tyłu. Peter rozpoczął wędrówkę do sypialni, na co ona ochoczo przystała, wyciskając na jego spierzchniętych wargach namiętny pocałunek. Solidnym kopniakiem otworzył drzwi, a ona w takim sam sposób je za nim zatrzasnęła. Zachichotali głośno, ale nie przerywali igraszek jakie toczyły ich języki. Zrzucił ją na miękki materac, a ona jęknęła cicho, gdy poczuła sprężynę wbijającą się w jej plecy.Przywarł do niej swoim ciałem, zawisając twarzą nad jej twarzą. Jednym zgrabnym ruchem pozbył się jej bluzki, a następnie wodził ustami od dekoltu po sam jej płaski brzuch, naznaczając jej ciało mokrymi śladami. Zacisnęła ręce na białym prześcieradle, przymykając powieki. Jej oddech stawał się coraz płytszy. Wiła się pod językiem skoczka, a gdy do tego dołączyły jeszcze jego dłonie badające każdy centymetr jej drobnego ciała zaczęła wydawać z siebie ciche pojękiwania. To co on z nią robił nie mieściło jej się w głowie. Jeden człowiek a doprowadzał ją do niesamowitego uczucia. Powodował, że jej ciało w kilka minut całkowicie płonęło niczym żywy ogień, a oddech stawał się niebezpiecznie płytki, nie mówiąc już o nienaturalnie przyśpieszonym tempie jej pulsu. Sięgnęła dłońmi do granicy jego koszulki a spodenek i podwinęła zdecydowanie jej materiał, aby chwilę później zedrzeć go z ciała skoczka. Sunęła dłońmi po jego muskularnym torsie, kreśląc różnorakie kształty na jego płaskim, ale jakże świetnie zbudowanym brzuchu. On tymczasem zabrał się za zsuwanie z jej bioder spódnicy. Nim się zorientowali oboje nadzy spoglądali na siebie z pożądaniem i pragnieniem. Peter w końcu wykonał ten ostateczny krok i złączył ich ciała w jedność. Jej biodra starały się dorównać tempu skoczka, a sam sportowiec starał się zadać blondynce jak najwięcej przyjemności. Ich usta zespawane ze sobą, jej paznokcie zdobiące plecy Petera w coraz to bardziej czerwieńsze i wyraziste ślady, jęki wypełniające sypialnię 23-latka... Chcieli, aby ten moment trwał wiecznie. Jednak ich organizmy nie były w stanie wytrzymać przez kilka godzin tak ogromnego wysiłku. Kilkanaście minut później po ich ciałach przebiegł przyjemny dreszcz podniecenia, a z ich gardeł wydobył się krzyk. 

-Kocham Cię.-wyszeptał czule brunet, spoglądając głęboko w jej oczy.

Mimowolnie kąciki jej ust wzniosły się na wyżyny, a serce zabiło mocniej. Obserwowowała jak stara się zlikwidować płytki oddech, wyszeptując mu wprost w wargi te dwa jakże magiczne słowa. Spełniony, ale wycieńczony opadł obok niej, a ona zadowolona ułożyła głowę na jego lewej piersi, łaskocząc go kosmykami blond włosów. Przymknęła powieki i wsłuchiwała się w rytm bicia jego serca. On tymczasem gładził jej nagie ramię, rozmyślając o tym jak dalej wyglądać będzie ich przyszłość.  Na jego ustach zagościł błogi uśmiech, kiedy spoglądał na drobne ciało dziewczyny ułożone obok swojego. 


***

Zmęczona trudami dzisiejszego dnia postanowiła zawitać do domu rodzinnego Prevców, aby odebrać postawioną tam kilka godzin temu bluzę. Zaparkował srebrną Toyotę pod budynkiem i z subtelnym uśmiechem na twarzy zmierzała w kierunku drzwi.  O dziwo były one otwarte, dlatego zdecydowałam się nie zawracać głowy domownikom i zagłębiła się we wnętrzu domu. W salonie nie dostrzegła żywej duszy. Zdezorientowana zmarszczyła brwi i omiotła wzrokiem otoczenie, jednak po chwili zlekceważył dziwną sytuację i wtargnęła do pokoju bruneta. Nie wiedziała jeszcze, że będzie tego żałować do końca życia. Nachylił się nad materacem łóżka skoczka i sięgnęła po ubranie, ale wtem czyjeś dłonie znalazły się na jej pośladkach. 

-Peter.-roześmiała się radośnie, nie odwracając nawet głowy. 

Wtem poczuła oddech właściciela kończyn na szyi i nie rozpoznała w nim znajomej miętowej woni. Zaniepokojona odwróciła głowę i ujrzała przed sobą twarz Domena. Zmieszana chrząknęła głośno, dając mu tym do zrozumienia by zabrał ręce z jej bioder. Nastolatek jednak nadal stał w miejscu i wsunął dłonie pod materiał jej spódnicy. Zaskoczona jego zachowaniem chciała go odepchnąć, jednak on pchnął ją na ścianę i zablokował jej nogi swoimi, nie przestając ściskać jej bioder. Zszokowana zastygła w bezruchu i wpatrywała się w twarz 17-latka. Domen tymczasem zaczął dobierać się do jej bielizny, a ona zaczęła się szarpać powoli zdając sobie sprawę do czego może dojść za chwilę. Słoweniec jednak okazał się silniejszy i pchnął dziewczynę na łóżko. 

-Domen, przestań! -krzyczała, kłkając w pościel Petera.

Brat 23-latka jednak skutecznie starał się ją ignorować i z każdą chwilą stawał się coraz bardziej brutalny. Zawsze wydawał się jej taki nieśmiały, skryty, a teraz... Okazał się niezwykle silny i nieugięty. Słona ciecz spływała po jej policzkach, dając upust emocjom jakie nią wladały. Ryknęła z bólu, kiedy Domen zagłębił się w niej i wyładowywał swoje pożądanie. Poduszka skutecznie stłumiła jej krzyk. Niesamowity ból rozrywał ją od środka. Skoczek nie liczył się z tym czy ją to bolało czy nie. Korzystał ile mógł, aby zaspokoić swoje potrzeby. Nigdy w życiu by się czegoś takiego po nim nie spodziewała. Brzydzia się tego, że ją dotykał, że miała go w sobie wbrew swojej woli... Ukazał swoją prawdziwą twarz. Twarz, którą od dnia dzisiejszego nienawidziła.

~*~
Działo się w tym odcinku, działo. Wybaczcie, że tak późno do was przychodzę, ale wcześniej nie dało się tego skończyć :D W ogóle ciężko mi się zabierało do tego rozdziału, gdyż jak sami widzicie ostatnie wydarzenie bylo dość trudne do opisania i początkowo nie miałam na niego koncepcji :/ Początek i miłosne igraszki Petera z Rozi nie sprawiły mi większej trudności, ale akcja z Domenem już tak :D Spodziewałyście się czegoś takiego po nim? Po tej słodkiej mordce? ^^ Jeszcze odegra tu znaczącą rolę;3 Na pewno bedzie go tu więcej niż w 1  części ;) Mam nadzieję, że jakoś mi wyszedł ten rozdział i warto było na niego czekać ^^ Całuję i do zobaczenia;* 

*brawo, jeżeli ktoś kojarzy ten tekst, gdyż pochodzi on z zakładki bohaterów ^^ 

**sama nie wiem dokładnie co to jest, ale waszą ciekawość nieco rozwieje ten filmik >>klik<<

sobota, 3 września 2016

Część II. One: Nie zdążysz nawet zauważyć jak po naszym domu będzie biegać gromadka małych Prevców.

Zatrzasnęła za sobą drzwi od strony pasażera i spokojnym krokiem powędrowała w kierunku wejścia do budynku. Po chwili dołączył do niej Peter, który momentalnie splótł jej dłoń ze swoją, pocierając wewnętrzną częścią kciuka po jej subtelnej, porcelanowej skórze. Mimowolnie kąciki jej ust powędrowały ku górze, co nie umknęło uwadze skoczka. Wycisnął na jej słodkich ustach soczystego całusa i pociągnął masywne drzwi, osuwając się na bok, aby blondynka mogła przejść. Wieczorek podziękowała brunetowi skinieniem głowy i niepewnie zagłębiła się we wnętrzu lokalu. Błądziła wzrokiem po nieznanym jej dotąd wystroju studia, próbując odnaleźć prowadzącą. Prevc momentalnie spostrzegł jej zdenerwowanie i objął ją od tyłu, układając ręce na jej płaskim brzuchu.  Jego ciepły oddech przyjemnie owiewał jej szyję, łaskocząc ją delikatnie, a także powodując przy tym dreszczyk przebiegający wzdłuż jej pleców. Odwróciła głowę w jego stronę i zmarszczyła brwi. 23-latek roześmiał się głośno, dostrzegając urocze zmarszczki zdobiące jej nos i wyszeptał jej do ucha kilka pokrzepiających słów. Sam kiedyś obawiał się dziennikarzy, ale teraz jednak starał się ich traktować jak zwykłych, dobrych znajomych. Wystarczyło po prostu mieć na wodzy język i wywiady z tortur zmieniały się w przyjemny obowiązek. To zdecydowanie był jej debiut, jeśli chodzi o pojawienie się w platformie telewizyjnej. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie powinna aż tak przeżywać wizyty w studiu, ale to było silniejsze. W końcu mogła palnąć coś  nieprzemyślanego, czego mogła później żałować. Przed wizytą w telewizji postanowili sobie, że podzielą się historią usłaną różami, a nie jedynie jej urywkiem. Peter był przecież normalnym człowiekiem i miał prawo do błędów. Nim spostrzegli a obok nich pojawiła się drobna szatynka, która powitała ich ciepłym uśmiechem. Odwzajemnili gest i uścisnęli jej dłoń, wysłuchując ostatnich porad odnośnie zachowania na wizji. 

-Przygotowałam dla was naprawdę spory zestaw pytań, ale spokojnie nie musicie na wszystkie odpowiadać.-dodała drugą część zdania dostrzegając malujące się na twarzy Rozalii przerażenie.-Możecie już zająć miejsca.-puściła im oczko i powędrowała w kierunku stołu z przysmakami. 

-Rozi, dobrze wiesz, że nie możesz się denerwować.-opanowany głos skoczka otulił jej narządy słuchowe.-Nie chce być świadkiem jak karetka sprząta mi dziewczynę z przed studia telewizji.

-Wyluzuj, Pero.-pstryknęła go w nos.-Aż tak źle nie będzie.-zachichotała.

-Już ja sobie odpłacę za ten pstryczek.Tylko opuścimy ten budynek.-mruknął do jej ucha.

Blondynka pokręciła roześmiana głową i uwolniła się z uścisku chłopaka, a następnie powoli udała się w kierunku sofy rozmieszczonej na podwyższeniu. Przymknęła powieki i ze świstem wypuściła z płuc powietrze. Pogładziła dłońmi miętową, rozkloszowaną sukienkę i oparła się wygodnie o mebel. Brunet przyglądał jej się z wesołymi iskierkami szalejącymi w jego oczach i nie mógł uwierzyć, że w życiu spotkało go takie szczęście. Nadal nie potrafił sobie wybaczyć, że przez jego własną głupotę lekarka musiała spory okres czasu cierpieć. Teraz jednak obiecał sobie, że jej kruchutkie, porcelanowe serduszko nie ulegnie bólowi zadanemu przez niego. Poderwał się z miejsca i podszedł do stołu zastawionego różnego rodzaju smakołykami. Zmierzył je wzrokiem po czym zdecydował się na jedną z czekoladek i zwinął także butelkę wody dla Rozalii. Wręczył jej słodkość taką samą jaką pochłoną kilka sekund temu oraz plastikowe opakowanie wypełnione przeźroczystą cieczą. Wieczorek odwdzięczyła mu się promiennym uśmiechem i wsunęła przekąskę do ust, po czym zatopiła usta w zimnym napoju. Odstawiła butelkę na stolik i omiotła wzrokiem otoczenie, poszukując prowadzącej, gdyż godzina początku transmisji zbliżała się nieubłaganie.

-Hejka! Ja jestem Nina, a to jest kava z  Nino*!-oznajmiła energicznie kobieta, machając do kamery.-Dziś naszym gościem będzie nieposkromiony w tym sezonie sportowiec, triumfator Turnieju Czterech Skoczni, Mistrz Świata w Lotach, a także zdobywca Kryształowej Kuli za Puchar Świata 2016/17! Moi drodzy przed nami Peter Prevc!-w tym momencie z głośników popłynęły pierwsze rytmy "Hall of Fame". 

Skoczek odetchnął głęboko i ukazał uniesiony kciuk do blondynki, która jeszcze na swoje pojawienie musiała poczekać, po czym szybkim krokiem powędrował w kierunku rozmieszonej na środku studia kanapy. Przywitał się z prowadzącą skinieniem głowy i opadł na miękką sofę, rozkładając się wygodnie i zwracając do kamery z szczerym, szerokim uśmiechem :

-Dzień dobry! 

-Uwaga! To jeszcze nie koniec! Zapraszamy do siebie gorąco sympatyczną, pełną optymizmu, młodą lekarkę, pediatrę, która uwielbia małe pociechy, a przede wszystkim osobę, która zawładnęła sercem naszego Króla Skoczni! A mianowicie na scenie witamy Rozalię Wieczorek!-rozemocjonowany głos kobiety niósł się echem po pomieszczeniu

Tym razem szatynkę wraz z Peterem oraz podążającą w ich kierunku Rozalią otuliły takty "Just the way you are" w wykonaniu Bruno Mars. Blondynka nieco nieśmiało pomachała do kamery i uśmiechnęła się łagodnie, spoglądając na swojego partnera. Zajęła miejsce obok 23-latka i skierowała swój wzrok na prowadzącą, oczekując jej pytań. 

-Jak mówią gazety zyskałeś nie tylko Kryształową Kulę, ale i także serce tej oto blondynki.-zabrała głos kobieta, wskazując z nikłym uśmiechem na pediatrę. -Media już wcześniej przypuszczały, że pomiędzy wami może coś być. Niezwykle zaciekawiła je osoba Rozalii, która towarzyszyła Ci na balu otwarcia kolejnego cyklu Pucharu Świata, a potem dostrzec ją można było między kibicami zebranymi pod skocznią.-kontynuowała prowadząca, a na ekranie dostrzec można było zdjęcia lekarki w balowej kreacji, czy też intensywnie wpatrzonej w szczyt skoczni.-Aż wreszcie kamery uwieczniły Ciebie tonącego w jej ramionach. Czy przypuszczałeś wtedy, że ta kobieta może wnieść drastyczne zmiany w Twoje dotychczasowe życie?-kobieta posłała mu życzliwy uśmiech.

-Nie, zdecydowanie nie.-zaśmiał się brunet.-Rozalia w tamtym czasie była dla mnie dobrą znajomą. Nasze początki były niezwykle trudne, ale w końcu udało mi się nawiązać z nią dobre kontakty. Niezwykle wspierała mnie podczas zawodów, a za dobre występy nagradzała całusem w policzek bądź silnym uściskiem.

-Czym podpadł Ci przyszły triumfator niedawno zakończonego sezonu?-szatynka tym razem zwróciła się do milczącej blondynki, przysłuchującej się ich wymianie zdań. 

-Cóż...-lekarka spojrzała wymownie na 23-latka.-Pozwolisz mi nawiązać do naszego zapoznania? Tam będzie mi lepiej to wszystko opisać.-stwierdziła ze szczerym uśmiechem Wieczorek.

-Pewnie. Aż mnie ciekawość zżera jak się to wszystko zaczęło.-Nina ochoczo przystała na propozycję lekarki.-Za pewne i nie tylko mnie.-zachichotała. 

-Tak, więc jak już wiadomo jestem pediatrą w szpitalu w Kranju, gdzie mieści się także skocznia, na której często trenuje Peter z kolegami. Pewnego dnia wyrwano mnie ze swoich obowiązków i poproszono o udanie się na pogotowie, a mianowicie izbę przyjęć. Okazało się, że do naszego szpitala zawitał sam Peter Prevc. Byłam tym faktem niesamowicie zdziwiona, ale i w pewnym stopniu uradowana, że będzie mi dane pomóc komuś tak wielkiemu. Peter miał złamane otwarcie nogi, a ja próbowałam się dowiedzieć co takiego się stało. On jednak ignorował moje pytania i zwyczajnie w świecie obsypywał mnie żałosnymi tekścikami na podryw. -roześmiała się głośno na wspomnienie ich pierwszego spotkania, spoglądając z rozbawieniem na Petera. 

-Żartujesz?!-prowadzącą obdarowała ją zdziwionym spojrzeniem, chichocząc pod nosem.

-Nie, nie. Tak było.-Prevc skapitulował i podniósł ku górze dłoń.-Próbowałem wyrwać Rozalię i w tamtym czasie najmniej obchodziła mnie moja noga.-uśmiechnął się urzekająco.-Ona jednak skutecznie mnie spławiała.

-Nie wierzę. Czegoś takiego się po Tobie nie spodziewałam.-stwierdziła ze śmiechem Nina.

-Uwierz mi, ale sam się teraz wstydzę do tego przyznawać.-rzucił z niebywałą szczerością. 

-Kiedy spotkaliście się kolejny raz?

-Pod jej gabinetem kilka dni później. Moja mama zabrała wówczas brata do Rozalii, aby sprawdziła co mu dolega, gdyż nie czuł się najlepiej, a ja byłem już po zabiegu i mogłem wrócić z nimi do domu. Zamieniliśmy kilka słów i na tym się to skończyło.-opowiedział Peter. 

Na zmianę opowiadali historię swojej znajomości prowadzącej programu, a także udzielali odpowiedzi na jej pytania. Nim spostrzegła, a całe napięcie gdzieś  niej wyparowało i swobodnie wypowiadała się przed kamerą. Peter w międzyczasie splótł ze sobą ich dłonie i z łagodnym uśmiechem co jakiś czas spoglądał na swoją partnerkę. Był zadowolony faktem, że towarzyszy mu w studiu telewizyjnym. Po 30 minutach pogawędek Nina ogłosiła przerwę na reklamy podczas, której dwójka postanowiła się nieco posilić. Blondynka z szerokim uśmiechem opadła na kolana bruneta i zajadała się zapiekanką. Po pochłonięciu posiłku, który był jej drugim śniadaniem skupiła swoją uwagę wyłącznie na skoczku. Oparła głowę na jego klatce piersiowej i wsłuchiwała się w bicie jego serca. On tymczasem skradł przelotny pocałunek z jej ust i mocniej otulił ją swoimi ramionami, chłonąc jej słodką woń. Ona tymczasem napawała się jego intensywnymi perfumami, które powodowały u niej lekkie zawroty głowy. Najchętniej wpiła by się w jego wargi i nie odrywała od nich przez dłuższy czas, ale nie chciała robić tego w publicznym miejscu. Po krótkim odpoczynku powrócili na wizję, a Nina przeszła do drugiej części programu. 

-Podziwiasz Petera? Czymś Ci imponuje?-zapytała z ciekawością. 

-Zdecydowanie tak. Po mimo tak wielu osiągnięć w dość młodym wieku pozostaje niesamowicie skromnym. Jest mega sympatycznym człowiekiem, jeśli pozna się go bliżej i nawiąże z nim odpowiednie relacje. Imponuje mi tym, że w ostatnim czasie zdecydowanie częściej możemy dostrzec na jego ustach szczery, promienny uśmiech. Jak doskonale wiemy Peter miał kiedyś wadę zgryzu i to nie było dla niego czymś komfortowym i łatwym. Raczej w takiej sytuacji każdy na jego miejscu unikał by prezentowania swojego uzębienia do kamery, a on tymczasem posyłał w jej stronę nieśmiały uśmiech i to mnie w nim mega urzekało. Starał się walczyć ze swoimi słabościami. Przełamać i w końcu mu się to udało. Po za tym podziwiam go za ambicje i determinację. Chciał udowodnić rywalom, że stać go na coś więcej niż wiecznie drugie miejsce i mu się to udało. Zaparł się i pokazał wszystkim, że jest najlepszy. Najlepszy na całym globie. 

-Jejku, ale Ty go kochasz.-skwitowała z ciepłym uśmiechem Nina.-Jesteś z niego dumna? 

-Przepraszam za wyrażenie, ale jak cholera.-zaprezentowała swoje śnieżnobiałe uzębienie do kamery i objęła ramieniem Petera.

-A Ty Peter?-szatynka uniosła pytająco brew.-Czym urzekła się Rozalia?-dodała prowadząca.

-Rozalia jest niesamowicie ciepłą i wyrozumiałą osobą.-obdarzył blondynkę czułym spojrzeniem.-Podziwiam ją za to. Była wobec mnie niezwykle wyrozumiała. Po tym jak ją potraktowałem mogła mi zwyczajnie wygarnąć za kogo mnie ma i odesłać z kwitkiem, a ona najzwyczajniej w świecie mi wybaczyła i otworzyła przed mną swoje serce, wciągając mnie do niego. Obdarowała niesamowicie silnym uczuciem i sprawiła, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. A dzieci, które ją odwiedzają mają najlepszą opiekę i troskę pod słońcem. Dla mnie jest idealna.-wypowiedział z łzami w oczach. 

-Tworzycie razem naprawdę zgrany duet.-Nina skinęła głową z podziwem. 

-Dziękujemy.-rzucili jednocześnie i parsknęli głośnym śmiechem.

-Jak pokazuje to historia Rozalii i Petera nie musi być zawsze kolorowo od samego początku. Ważny jest koniec. Tylko od was zależy czy będzie on dla was zadowalający i szczęśliwy, czy może mizerny i bolesny. Jeśli kogoś kochacie czekajcie wytrwale. Bądźcie cierpliwi niczym nasza pani pediatra. Jak widzicie jej się to opłaciło, a Peter zyskał cudowną dziewczynę, która wytrwale stąpa obok niego.-podsumowała prowadząca programu.-Bardzo dziękuję wam za przybycie.-posłała wdzięczny uśmiech parze, a oni odpowiedzieli jej skinieniem głowy.- Wszystko co dobre szybko się kończy. Do zobaczenia!-pomachała wraz z gośćmi do kamery i zakończyła program. 

Blondynka odetchnęła z ulgą, a Peter zaśmiał się pod nosem, klepiąc ją po ramieniu. Był dumny z jej postawy, gdyż jak na pierwszy raz poszło jej rewelacyjnie. Trzymała język na wodzy i wyczerpująco odpowiadała na pytania prowadzącej. Przy tym była niesamowicie szczera i swobodna. Opuścili wyróżnienie sceny i skierowali się w kierunku wyjścia z budynku. W porę jednak dogoniła ich Nina. Szatynka zatrzymała ich przed samymi drzwiami. 

-Dziękuję wam jeszcze raz za przybycie, a także za możliwość poznania was. Jesteście naprawdę niesamowicie zgraną parą i prezentujecie się razem prześlicznie.-wypowiedziała rozmarzona.-Liczę na zaproszenie na ślub.-wyszczerzyła się.

-My także dziękujemy za Twoje słowa.-skwitował z łagodnym uśmiechem Peter. 

-Nie wiem czy aż tyle z nim wytrzymam, ale jeśli tak to masz to zapewnione.-puściła jej oczko lekarka.

-Ja Ci zaraz dam tutaj nie wiem!-pogroził partnerce brunet.-Nie zdążysz nawet zauważyć jak po naszym domu będzie biegać gromadka małych Prevców.

-Yhym. Tak. Chyba w Twoich chorych snach.-odparła blondynka, pukając się w czoło.-Wybacz, ale musimy się zbierać, bo Peter dostał gorączki.-przyłożyła dłoń do czoła skoczka.

Nina rozbawiona przyglądała się tej sytuacji, nie hamując głośnego śmiechu wydobywającego się z jej gardła.

-Mogę was przytulić?-zapytała niepewnie szatynka.

Chwilę później uścisnęła na pożegnanie parę i machała im przez okno, kiedy zameldowali się na parkingu przed potężnych rozmiarów budynkiem. Opadła na fotel obok kierowcy i spojrzała na Prevca z szerokim uśmiechem. Brunet zapiął pas i nachylił się nad twarzą blondynki, ujmując ją w swe smukłe dłonie. Jego stalowe tęczówki zabłysnęły radośnie, a wargi przylgnęły do jej słodkich ust. Muskał je delikatnie, drażniąc przyjemnie podniebienie dziewczyny swoim językiem. Z gardła Wieczorek wydobył się cichy jęk zadowolenia, a dłoń Petera powędrowała na jej udo. Sunął nią coraz wyżej, aż w końcu dotarł do koronki jej majtek. Zahaczył o nią dwoma palcami, delikatnie odwijając jej materiał. Rozalia wbiła zęby w jego dolną wargę.

-Peter...-jęknęła cicho, spoglądając w stalowe tęczówki skoczka.

-W nocy będziesz żałować, że się narodziłaś.-mruknął seksownie niskim tonem tuż przy jej uchu. 

-Mam się bać?-przełknęła głośno ślinę.

-Jęczeć z niezadowolenia na pewno będziesz.-koniuszkiem ust trącił płatek jej ucha. 

*nazwa wymyślona przez mnie, oznaczająca na polski : Kawa z Niną ^^


~*~
Może i nie wybitnie długi rozdział, bo ostatnio bywały na nim dłuższe, ale chyba wydarzeniami, a właściwie jednym wam to wynagrodziłam ^^ Peter niesamowicie tajemniczy w końcówce, a przy tym chyba niesamowicie seksowny i pociągający *.* Rozi chyba pożałuje swoich dzisiejszych słów przy pożegnaniu z Niną :D W kolejnym chyba do akcji wkroczy Domiś xD Ktoś za nim tęsknił? ^^ Pozdrawiam i do zobaczenia ;*