Rozwścieczony uderzał pięściami o masywną fakturę drzwi, za którymi znajdowało się mieszkanie znienawidzonej przez niego osoby, lekceważąc fakt, że zakłóca ciszę nocną. Powoli jego niecierpliwość sięgała zenitu. Rozchylał już wargi, aby warknąć donośnym głosem, jednak w tym momencie jego stalowym tęczówkom pełnym teraz gromów zawiści i mordu ukazała się sylwetka właścicielki mieszkania. Zaspana blondynka zdezorientowana zmarszczyła brwi i ziewnęła przeciągle, przykładając dłoń do ust, aby zatamować wydobywające się z nich powietrze. Zamrugała kilkakrotnie oczami i z szokiem zarejestrowała fakt, że Peter nadal przed nią stoi.
-Peter?!-wytrzeszczyła oczy, wychylając się delikatnie za progu i spoglądając na twarz skoczka.-Cześć!-uśmiechnęła się zakłopotana.
-Daruj sobie.-zmroził ją groźnym spojrzeniem.-Myślałaś, że się nie dowiem?!-warknął w jej kierunku.
Momentalnie znieruchomiała, wpatrując się w jego twarz z przerażeniem. On tymczasem wtargnął do środka mieszkania, spostrzegając wolną przestrzeń pomiędzy ciałem byłej partnerki a framugą drzwi. Mina przełknęła głośno ślinę, chcąc pozbyć się ogromnej guli, która nagle powstała w jej przełyku. Jakimś cudem udało jej się zatrzasnąć drzwi i odwrócić w stronę bruneta. Jej ciałem zawładnął strach, kiedy z hukiem na podłodze zaczęły lądować szklanki czy talerze spoczywające jeszcze chwilę temu na stoliku w salonie. Peter wpadł w jakąś furię. Nie poznawała go. Trwała z nim w związku dobre 3 lata i jeszcze nigdy nie było jej dane oglądać go w takim stanie. Przerażała ją taka odsłona skoczka.
-Peter, uspokój się!-podniosła głos i pobiegła do pomieszczenia, w którym Prevc się znajdował.
Oszołomiona odnotowała fakt, iż Peter zdążył zdemolować większą część jej salonu. Po podłodze walały się kawałki po rozbitych naczyniach. Znalazła się na niej nawet popękana fotografia, która przedstawiała uśmiechającego się szeroko Słoweńca, obejmującego blondynkę od tyłu. Tulił się do jej pleców, a za nim rozciągały się potężne szczyty gór.
-Po co trzymasz?!-prychnął pod nosem, miażdżąc podeszwą buta zniszczoną ramkę zdjęcia.
-Peter, ja nadal Cię kocham.-szepnęła prawie niesłyszalnie, zarywając głowę.
Stalowe tęczówki spotkały się ze spojrzeniem błękitnych oczu przesiąkniętych bólem i cierpieniem. Skoczek pokręcił z niedowierzaniem głową i zaśmiał się cierpko. Nie wierzył w głupotę blondynki widniejącej przed nim.
-Wiem i nie dość, że byłaś zdolna spieprzyć nasz związek to jeszcze posunęłaś się do czegoś czego się po Tobie nie spodziewałem.-stwierdził beznamiętnie.-Sądziłem, że Cię znam. Jednak teraz doszedłem do wniosku, że jesteś nieobliczalna.
-To nie tak...
-A kurwa jak?! Wykorzystałaś mojego brata, aby wyrządzić krzywdę mojej dziewczynie! A wszystko po to, abyś zyskała mnie! Abym do Ciebie wrócił! Nie przewidziałaś tylko jednego! Ja nie brzydzę się Rozalią, a wręcz przeciwnie! Tobą! Jesteś wyrachowaną, zimną suką! Nie chce Cię znać! Nie chce mieć z Tobą nic wspólnego!-wysyczał wprost w jej twarz.-A i dobrze Ci radzę. Trzymaj się z daleka od mojej rodziny!-wycedził z nienawiścią wymalowaną w oczach.
-Nie rozumiesz, że ja nie potrafię zapomnieć?!-wykrzyczała w jego twarz.-Żałuję tego co zrobiłam! Chce Ciebie i tylko Ciebie. Peter, ja Cię kocham!-wydzierała się rozpaczliwie, a po jej policzkach spływały łzy.
-A to już nie mój problem.-rzucił ze słodkim uśmiechem.-Żegnam.
-Nie odchodź.-chwyciła się jego nadgarstka.-Już raz pozwoliłam Ci odejść. Teraz już tego błędu nie popełnię.
-Już popełniłaś jeden błąd i to wystarczyło.-wypowiedział wypranym z emocji głosem.- Ty jesteś chora.-stwierdził z przerażeniem, kiedy zabarykadowała mu drogę do wyjścia.
***
Przerażona oczekiwała w salonie domu Prevców powrotu bruneta. Nie mogła zmrużyć oka. Mocniej objęła ramionami podkurczone kolana, na których ułożoną miała brodę i westchnęła głośno, rejestrując iż jest już pierwsza w nocy. Cholernie bała się o Petera. Nie było go już ponad dwie godziny. Na dodatek jego telefon nie odpowiadał. W ostatnim czasie miała nadmiar nerwów. Takiej ilości nie było jej zasmakować przez cały staż w słoweńskim szpitalu jak w czasie ostatnich, kilku dni. Do kącików jej oczu zaczęły napływać łzy, a ciało powoli zaczynało lekko drżeć. Chwilę później słona ciecz spływała po jej policzkach, pociągając za sobą strugi tuszu do rzęs. Roztrzęsiona wzdrygnęła się delikatnie, kiedy poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciła głowę i uniosła wzrok na twarz właściciela kończyny. Okazał się nim Domen. Momentalnie odskoczyła na bok i poczuła jak paniczny strach wypełnia jej ciało. Nadal nie znała powodów krzywdy jaką wyrządził jej młodszy brat jej chłopaka. Julijana zdążyła jej tylko powiedzieć, że Domen nie chciał tego zrobić i został do tego przymuszony. Zostawiła ją samą w salonie, aby nie płakać wraz z dziewczyną syna.Ona także bała się o Petera. W końcu była jego matką.
-Rozi, ja przepraszam.-wyszeptał skruszony 17-latek.-Nie musisz się mnie bać. Już więcej tego nie zrobię, obiecuję Ci to.-jego szept dotarł do jej uszu.
-Nie potrafię Ci już zaufać, Domen.-wypowiedziała cicho.-Miałam Cię za fajnego, uśmiechniętego nastolatka, a tymczasem okazałeś się...
-Wiem, że Cię zawiodłem, ale musiałem to zrobić.-rzucił chłopak, spoglądając głęboko w jej oczy.-Nie wiem czy Peter Ci zdążył powiedzieć, ale za tym wszystkim stoi Mina. To ona kazała mi Cię zgwałcić, aby Peter poczuł do Ciebie obrzydzenie i wrócił do niej. Groziła, że się zabije, jeśli tego nie zrobię. Nie zniósłbym tego, gdybym miał ją na sumieniu, co nie oznacza, że jest mi łatwo z tą sytuacją.
-Boże.-blondynka przyłożyła sobie dłonie do rozwartych warg.
-Zrozumiem, jeśli mi nie wybaczysz. To ogromna trauma.
-Z jednej strony czuję do Ciebie wstręt, ale z drugiej nieco Cię rozumiem. Mina narzuciła Ci presję, a Ty chciałeś dobrze... Wiem, że masz dobre serce i sam z siebie byś pewnie tego nie zrobił, prawda?
-Nigdy w życiu.-odparł niemal natychmiast.-Przepraszam.
-W porządku. Wybaczam Ci.-mimowolnie kąciki jej ust powędrowały ku górze.
-Naprawdę?!-źrenice bruneta przypominały wielkością Kryształową Kulę.-Dziękuję.-wyszeptał i zamknął ją w swoich ramionach.
Nieco zdziwiona jego reakcją blondynka odskoczyła, jednak po chwili pozwoliła mu się przytulić. Znała go spory kawał czasu i miała za jednego z lepszych chłopaków w jego wieku. Na swój sposób był nawet słodki z tą radością. Po kilku sekundach uwolniła się z jego uścisku i posłała mu łagodny uśmiech. Wzdrygnęła się delikatnie, kiedy drzwi zamknęły się z trzaskiem. Natychmiast odwróciła głowę w tamtym kierunku i poderwała się z sofy, kiedy jej błękitne tęczówki spostrzegły znajome zarysy sylwetki. Peter zrzucił z siebie kurtkę i dostrzegł podążającą w jego kierunku blondynkę. Mimowolnie kąciki jego ust wspięły się na wyżyny, a jego szyja została opleciona przez ramiona dziewczyny. Chwycił ją za biodra i przycisnął bliżej siebie, zamykając w silnym uścisku.
-Boże, Peter! Tak się bałam!-wychlipała w jego bark.
-Przepraszam, kochanie.-wyszeptał wprost do jej ucha.-Musiałem wyrównać porachunki.
-Byłeś u Miny?-o swojej obecności przypomniał Domen.
-Tak, a Ciebie proszę, abyś się do niej nie zbliżał.-ułożył brodę na czubku głowy Rozalii, mrożąc brata groźnym wzrokiem.
-Spokojnie. Już sobie wszystko wyjaśniliśmy.-sprostowała sytuację Wieczorek.
-Skoro tak...-skinął głową 23-latek.-Ale jeśli jeszcze raz ją skrzywdzisz to...-wysyczał w kierunku nastolatka.
-Hola, hola. Opanuj ten zapęd i lepiej wykorzystaj go w łóżku.-wyszczerzył się głupio młodszy Prevc.
Peter zmierzył go groźnym spojrzeniem, a następnie omiótł wzrokiem otoczenie, aby znaleźć obiekt, którym mógł wymierzyć w kierunku Domena. Rozalia jedynie zachichotała cicho i przyjrzała się twarzom braci. Pero splótł swoje smukłe palce z jej dłonią i pociągnął ją w kierunku schodów. Nastolatek parsknął głośnym śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową.
-Ale że tak od razu?!-wytrzeszczył oczy zdziwiony.
Peter zaprezentował mu jedynie serdeczny palec lewej ręki i zniknął za ścianą wraz z dziewczyną. Młodszy Prevc uśmiechnął się pod nosem i zmęczony powędrował do swojego pokoju, który także znajdował się na piętrze. Nie mógł zapanować nad swoją ciekawością i po drodze zatrzymał się pod drzwiami lokum starszego brata i sprawdził, czy aby na pewno Peter wziął się do roboty. Zawiedziony brakiem jakich kolwiek odgłosów wydobywających się z pomieszczenia powlókł się do sypialni i opadł na swoje łóżko.
Blondynka z błogim uśmiechem wymalowanym na ustach spoczywała na klatce piersiowej bruneta, wsłuchując się z przyjemnością w rytm serca bicia skoczka. Peter tymczasem wpatrywał się w ciemne niebo rozciągające się za oknem, na którym to migotały miliony malutkich, święcących punkcików, zwanych gwiazdami. Doszedł do pewnej sugestii i zadowolony uśmiechnął się pod nosem ze swojej pomysłowości.
-Wiesz co?-przerwał panującą w pomieszczeniu ciszę.
-Hmm?-wymruczała blondynka, która powoli stawała się senna.
-Gdy zerkniemy na niebo nocą, widzimy miliony miliony malutkich, świecących punkcików. Dopiero po jakimś czasie dostrzegamy, że jedna z nich świeci najjaśniej. Tylko dla nas. Staje się tą najważniejszą.-wypowiadał łagodnie, spoglądając głęboko w oczy lekarki.
-Och, Peter.-westchnęła Rozalia.
Wyciągnęła dłoń w kierunku twarzy skoczka i z promiennym uśmiechem pogładziła zewnętrzną jej częścią jego policzek. Przymknęła powieki i pociągnęła nosem. Peter uniósł się na łokciach i z zaskoczeniem odnotował fakt, iż jego partnerka się wzruszyła. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, którą on starł opuszkiem palca. Sunął nim po linii ust dziewczyny, aż w końcu nachylił się nad jej twarzą i otulił ją swoim ciepłym oddechem. Jego stalowe tęczówki zabłysnęły iskierkami euforii, a także czymś jeszcze. A mianowicie pożądaniem. Wiedział jednak, że Rozi potrzebuje czasu, aby zespoić i zakleić rany po krzywdzie wyrządzonej przez Domena. Jej błękitne oczy przypatrywały się poczynaniom Petera, oczekując tego jedynego momentu. W końcu skoczek niepewnie musnął usta blondynki, a ona odwzajemniła gest. Spragniony pogłębił pocałunek, a ona mruknęła, czując na swoich ustach jego aksamitne wargi. Tak bardzo jej tego brakowało.Wpił się żarłocznie w jej kuszące wargi i smakował ich. Słodkie, truskawkowe usta przyciągały go niczym magnez. Jego dłoń sunęła po nagim udzie dziewczyny, a dreszcz podniecenia przebiegł jej ciało. Nie obawiała się już bliskości. Wiedziała, że Peter nie zrobi jej krzywdy. Nie był zdolny do zadania jej bólu. Za mocno ją kochał. Jego język drażnił przyjemnie jej podniebienie, a jej palce rozkoszowały się niesamowitą miękkością jego kasztanowych włosów. Ich języki toczyły walkę o dominację. Wyrównaną walkę. Nie mogła opanować swojego pożądania. Tak bardzo go pragnęła. Przeniosła dłonie na jego nagi tors. Badała nimi każdy jego centymetr, czując wyrzeźbione pod nimi mięśnie. Peter jęknął, kiedy palec dziewczyny zahaczył o gumkę jego bokserek.
-Jesteś tego pewna?-wyszeptał niepewnie, spoglądając głęboko w jej niebieskie oczy.
-Chce się z Tobą kochać.-wypowiedziała zmysłowo, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Peter uśmiechnął się jedynie urzekająco i kontynuował pieszczotę w postaci pocałunku. Tym razem dominację przejęła Rozalia, która znakomicie sobie poradziła z zaspokajaniem potrzeb bruneta. Chwilę później po sypialni skoczka rozbrzmiewały jęki i pomruki zadowolenia, a dwa ciała złączyły się w jedność.
-Cholera!-rzuciła wściekła i odłożyła test na pralkę.
Słona ciecz kreśliła różnorakie szlaki na jej policzkach, pociągając za sobą strugi tuszu do rzęs. Zatrzasnęła za sobą drzwi od łazienki i ujrzała przed sobą zatroskaną twarz przyjaciela. Cene bez jakiekolwiek słowa zniwelował dzielący ich dystans i zamknął ją w swoich silnych ramionach.
-Pozytywny.-wypowiedziała, spoglądając w ciemne tęczówki skoczka.
-Ale przecież Peter będzie szczęśliwy. Nie masz się czym martwić. On naprawdę przy Tobie dojrzał.-potarł jej ramiona pokrzepiająco, przekonując ją.
-Ale nie jest powiedziane, że ojcem jest Peter.-spojrzała na niego z obawą.
Szatyn westchnął głośno i mocniej przytulił do siebie blondynkę. Rozalia chlipała w jego koszulę, drżąc delikatnie pod wpływem emocji. Zostanie matką. Zasmakuje rodzicielstwa. To jedno z jej marzeń, ale nie teraz.
***
Westchnęła głośno, odchylając głowę do tyłu. Obracała w dłoni kawałek plastiku, niecierpliwie oczekując wybicia upragnionej godziny. Od samego poranka męczyły ją okropne bóle brzucha i już ledwo po 10 wylądowała w łazience, której nie opuszczała przez najbliższe dziesięć minut. Później było lepiej, ale gdy tylko coś zjadła ponownie ją mdliło i kończyło się tą kolejną wizytą w tym pomieszczeniu. Gdy wyświetlacz telefonu wybił 5 minut otworzyła dłoń i spojrzała na kawałek plastiku. Zamarła. Dwie kreski. Obydwie czerwone. W kącikach jej oczu zaszkliły się łzy. Nie mogła w to uwierzyć. Chciała mieć dzieci, ale nie teraz. Miała dopiero 20 lat! A największym problemem było to, że nie wiedziała czyje jest to dziecko. Równie dobrze ojcem mógł być Domen. -Cholera!-rzuciła wściekła i odłożyła test na pralkę.
Słona ciecz kreśliła różnorakie szlaki na jej policzkach, pociągając za sobą strugi tuszu do rzęs. Zatrzasnęła za sobą drzwi od łazienki i ujrzała przed sobą zatroskaną twarz przyjaciela. Cene bez jakiekolwiek słowa zniwelował dzielący ich dystans i zamknął ją w swoich silnych ramionach.
-Pozytywny.-wypowiedziała, spoglądając w ciemne tęczówki skoczka.
-Ale przecież Peter będzie szczęśliwy. Nie masz się czym martwić. On naprawdę przy Tobie dojrzał.-potarł jej ramiona pokrzepiająco, przekonując ją.
-Ale nie jest powiedziane, że ojcem jest Peter.-spojrzała na niego z obawą.
Szatyn westchnął głośno i mocniej przytulił do siebie blondynkę. Rozalia chlipała w jego koszulę, drżąc delikatnie pod wpływem emocji. Zostanie matką. Zasmakuje rodzicielstwa. To jedno z jej marzeń, ale nie teraz.
~*~
Cytat o gwieździe wykorzystany z tego obrazka w nieco przerobionej wersji ;) Jest niesamowity *.*
Przepraszam, że rozdział tak późno a także za brak go na Matthew, ale druga liceum daje mi w kość :/ Już niebawem skoki i czego na nie z upragnieniem ;3 Sezon zimowy startuje za 55 dni <3 Bracia Prevc zimą ;3 Kto tak jak się tego nie może doczekać? ^^ W sumie nie wiem za bardzo co tutaj pisać :D Jeśli myślałyście, że już wszystko będzie w porządku to byłyście w błędzie ^^ Rozi w ciąży ;3 Kto ojcem? :D Są dwie wersje : a)Peter lub b)Domen :D Komplikuje im życie, nie? :D Całuję i do zobaczenia ;*
PS:Postaram się w tym tyg wrzucić ostatnią część na Matta ^^