niedziela, 11 września 2016

Część II. Two: Warto było Cię spotkać, aby dowiedzieć się, że istnieją takie oczy jak Twoje

Z nikłym uśmiechem na ustach wpatrywała się w krajobraz migoczący za oknem, delikatnie mrużąc oczy przed nachalnymi, oślepiającymi promykami majowego słońca. Kołysała się lekko do rytmów piosenki rozbrzmiewających po wnętrzu Porsche i zerknęła kątem oka na Petera. Na nosie bruneta spoczywały przeciwsłoneczne okulary, które niebywale dodawały mu uroku. Mimo to śmiało mogła stwierdzić, że uważnie mierzył wzrokiem rozciągającą się przed nim autostradę. Był naprawdę rozważnym i ostrożnym kierowcą. Nie raz zdarzało mu się rzucić słoweńskim przekleństwem, ale były to naprawdę nieliczne sytuację. W końcu nie każdy miał smykałkę do prowadzenia samochodu. Zwinnie okręcił kierownicą i skręcił w doskonale znaną mu ulicę. Rozalia zdezorientowana zmarszczyła brwi i omiotła spojrzeniem kompleks skoczni prezentujący się przed nimi. Prevc tymczasem zaparkował przed obiektem sportowym i odpiął pas, pozbywając się ze statyki kluczyków. Spojrzał na blondynkę z szerokim uśmiechem, ale gdy dostrzegł jej minę momentalnie zszedł mu on z ust. Delikatnie zsunął na nos okulary i uniósł pytająco brwi, niepewnie spoglądając na twarz lekarki. 

-Coś nie tak?-wypowiedział zachrypniętym głosem. 

-Nie, tylko mówiłeś mi, że zabierzesz mnie tam gdzie jeszcze okazji być nie miałam.-rzuciła, wzruszając ramionami.

Westchnął głośno i opuścił wnętrze samochodu. Zdziwiona jego reakcją dziewczyna także zatrzasnęła za sobą drzwi od strony pasażera i oparła się o karoserię środka ich transportu. Brunet przystanął obok niej i wyciągnął w jej stronę dłoń. Bez najmniejszego wahania chwyciła ją, a on splótł ich palce ze sobą, uśmiechając się nikle pod nosem. Uwielbiał to uczucie, kiedy jej drobna dłoń tonęła w jego wielkiej, smukłej. Jak miał to w zwyczaju pogładził jej bladą, subtelną skórę wnętrzem kciuka i wyruszył przed siebie, ciągnąc ją za sobą. Podążała cierpliwie za nim, nadal nic z tego nie rozumiejąc. Mimowolnie na jej usta wkradł się łagodny uśmiech, kiedy zbliżali się do mamuta. Wiązała z tym miejsce najcudowniejsze chwilę jej życia. Przymknęła powieki i powróciła wspomnieniami do tamtego dnia. Doskonale pamiętała walkę ze samą sobą, gdy usłyszała za sobą jego donośny głos. Chciała się zatrzymać, ale jednocześnie także chciała przed nim uciec. Nienawidziła go, a jednocześnie nadal kochała. Później pamiętała już tylko jego wzruszające słowa, które dogłębnie trafiły w sedno jej serca, krusząc lód jakim zdążyło się pokryć. Smak jego ust po tak długim czasie wydawał się największą rozkoszą świata. Kochała jego ciepłe wargi. Były takie idealne i od tamtego czasu należały tylko do niej. Na ziemię sprowadził ją Peter, który strzelił palcami tuż przed jej oczami. Wyrwana z letargu skierowała na niego spojrzenie błękitnych tęczówek, a on zaśmiał się cicho.

-Wspominałaś?-uniósł subtelnie prawy kącik ust, dostrzegając radosne iskierki w jej oczach.

-Dokładnie.-mocniej zacisnęła palce na kostkach jego dłoni.-O nie! Nie ma mowy! Ja tam nie wejdę!-spanikowana omiotła wzorkiem kompleks skoczni znajdujący się przed nimi.

-Jeszcze zobaczymy.-odparł Słoweniec z łobuzerskim uśmiechem.

Nim się zorientowała przerzucił ją sobie przez ramię i dreptał w kierunku wyciągu na skocznie. Blondynka tym bliżej tego urządzenia się znajdowała tym bardziej podejmowała próbę wyrwania się z uścisku Słoweńca. Uderzała w jego umięśnione plecami rękami, wierzgała nogami, krzyczała, piszczała, jednak nie na wiele się to zadało. Jedynym produktem takiego zachowania biło coraz większe rozbawienie Petera. Zadowolony z siebie zrzucił drobne ciało dziewczyny z pleców i ułożył je w krzesełku, jakim mieli udać się na szczyt Latalnicy. Następnie sam opadł na miejsce obok swojej partnerki i zapiął zabezpieczenia. Zaprezentował jej swoje uzębienie i musnął ustami jej wargi. Lekarka splotła ramiona na piersiach i zadarła delikatnie głowę, tym samym dając do zrozumienia 23-latkowi, że nadal jest na niego zirytowana. Doskonale przecież zdawał sobie sprawę jaki lęk ją ogarnia, gdy zmuszona jest korzystać z windy czy podobnych sposobów przemieszania. A już nie wspominając o jej podejściu do mamutów. Cholernie się bała, kiedy na szczycie takiej skoczni dostrzegała Petera, a co dopiero jak samej będzie jej dane się tam znaleźć... Wolała o tym na razie nie myśleć. Przymknęła powieki i zaczerpnęła świeżego powietrza, wypełniając nim płuca. Starała się uspokoić, ale fakt, że za chwilę znajdą się na najwyższej skoczni świata, która dzieli ten tytuł z Vikersund jej w tym nie pomagał. Peter omiatał wzrokiem panoramę jaka rozciągała się pod jego stopami, milcząc. W pewnym momencie uniósł wzrok na twarz dziewczyny i postanowił spróbować jeszcze raz się do niej zbliżyć. W końcu doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że miała słabość do jego uroku osobistego. Nachylił się nad nią, tym samym przysłaniając jej otulające jeszcze przed chwilą jej twarz promyki słońca, czym spowodował, że gwałtownie otworzyła oczy i zatopiła się w jego stalowych tęczówkach. Nie raz dochodziła do wniosku, że warto było wpaść wtedy na niego w szpitalu. Gdyby to nie miało miejsca nigdy nie poznałaby tak pięknych oczów. Nigdy w życiu nie widziała tak niesamowicie intensywnej barwy jak ta. Zdecydowanie ich odcień należał do wyjątkowych. Wyjątkowych, w które żadna inna kobieta wpatrywać się godzinami nie mogła. To była zdecydowanie jego zaleta. Jego aksamitne wargi spoczęły na jej słodkich ustach, muskając je powoli, jakby smakowały je pierwszy raz. Peter chciał nadać tej scenie nutki romantyczności, dlatego też robił to ślamazarnie, delektując się każdym detalem pieszczoty. W końcu jego język skorzystał z niewielkiego rozchylenia ust dziewczyny i znalazł się w jamie ustnej blondynki. Prevc ujął jej twarz w swe smukłe dłonie, pogłębiając pieszczotę i przyciągając ją jeszcze bliżej siebie. Na początku pediatra się sprzeciwiała, a bynajmniej próbowała, ale teraz nie było na to najmniejszych szans. Przepadła. Poddała się chwili i napawała bliskością ukochanego. Jego język przyjemnie drażnił jej podniebienie, a zęby skoczka delikatnie wbijały się w dolny płatek jej wargi. W pewnym momencie wydostała się z niego stróżka krwi. Skrzywiła się delikatnie na jej smak, ale nie przerwała pocałunku. Zdyszany skoczek odsunął się od twarzy Wieczorek i oparł plecami o krzesełko. Przymknął powieki i starał się wyrównać oddech, który był znacznie przyśpieszony. Władował w ten pocałunek całą swoją siłę. Blondynka także regenerowała siły po pieszczocie, z nikłym uśmiechem spoglądając na zasapanego Prevca. Oparła głowę na ramieniu skoczka i wpatrywała się w krajobraz usytuowany przed nimi. Powoli jej oddech wracał do normy. Peter zadowolony z siebie, że udało się mu udobruchać Rozalkę objął ją ramieniem i naznaczył jej skroń mokrym śladem.

-Teraz proszę uważaj na siebie i słuchaj się mnie.-wypowiedział stonowanym głosem.

Skinęła jedynie głową i powoli przygotowała się do opuszczenia wyciągu. Wyciągnęła dłoń w kierunku jego twarzy i wodziła opuszkami palców po jego policzku, spoglądając mu głęboko w oczy. Zadowolony przymknął do połowy powieki i mruknął zadowolony.

- Warto było Cię spotkać, aby dowiedzieć się, że istnieją takie oczy jak Twoje.*-wyszeptała czule, nie przerywając ich kontaktu wzrokowego.

Na usta skoczka momentalnie zawitał szeroki, ciepły uśmiech, którym obdarował blondynkę. Poczuła przyjemną falę ciepła rozlewającą się w jej żołądku. Jej organizm wciąż tak samo reagował na jego gesty. Ten uśmiech był tylko dla niej. Wyrażał więcej niż potok słów padający z jego ust. Nie musiał nic mówić. Doskonale wiedziała, że te słowa sprawiają mu niebywałą radość.

-A więc zabieram Cię tam gdzie jeszcze okazji być nie miałaś.-zacytował jej słowa z przed kilkunastu minut, uśmiechając się urzekająco.-Jesteśmy na szczycie Latalnicy i dziś pokaże Ci Zipline.**-oświadczył podekscytowany.

Wyciągnął w jej stronę dłoń, a ona pośpiesznie ją chwyciła, zeskakując z krzesełka. Zameldowała się obok niego i przerażona zmierzyła wzrokiem rozciągający się przed nią zeskok skoczni, a następnie jej otoczenie. Przeniosła na niego wzrok, a on jedynie objął ją w pasie i ułożył brodę na jej barku, muskając ustami jej policzek.

-Wszystko będzie dobrze. Nie denerwuj się. Jestem tu z Tobą.-wyszeptał wprost do jej ucha.

Wypełniona strachem pokiwała jedynie głową i obserwowała poczynania Petera, który zaczepił haczyk od linki do swojego pasa. Pociągnął go jeszcze dla bezpieczeństwa, sprawdzając jego wytrzymałość i zajął się zakładaniem uchwytu do linki u blondynki. Rozalia wbiła zęby w dolną wargę, starając się nie dawać ujścia strachu jaki ją otulał. Unikała także wzroku bruneta, który momentalnie dostrzegł zmianę w jej zachowaniu. Westchnął głośno i ponownie zamknął jej twarz w swoich dłoniach. Szare oczy spojrzały na nią z czułością i troską, a błękitne zabłyszczały niebezpiecznie pod promykiem słońca. Chwila, chwila... W kącikach jej oczu widniały łzy. Pośpiesznie otarł je kciukiem i potarł swoim nosem o jej zgrany, mały.

-Ej, mała zaufaj mi.-cmoknął ją w usta.-Chyba, że skoro aż tak się boisz to sobie odpuścimy i jakoś inaczej spędzimy ten dzień.-zaproponował po dłuższej chwili namyślenia.

Bardzo chciał  z nią ponownie zasmakować nutki adrenaliny, gdyż dotąd dane mu to było doświadczyć tylko z kolegami z kadry podczas treningów, ale skoro aż takie emocje to w niej wywoływało mógł sobie odpuścić i zrezygnować, choć nie krył swojego niezadowolenia. Starał się od dłuższego czasu zabiegać o termin atrakcji, gdyż to miejsce było naprawdę oblegane przez turystów a także tutejszych, ale przede wszystkim chciał dobra dla swojej partnerki. Dziewczyna momentalnie dostrzegła diametralną zmianę w mimice skoczka i aż się serce kroiło. Nie chciała go zawieść. Nie chciała spowodować tego, aby był smutny.

-Nie, nie chcę sprawić Ci przykrości.-pogładziła go dłonią po policzku.-Chodźmy.-pociągnęła go za rękę.

-Jesteś pewna?-uniósł niepewnie brew.

-Tak. Dla Ciebie zrobię wszystko.-posłała mu łagodny uśmiech.

-W takim razie chcesz jechać na początku czy na końcu?-momentalnie się rozchmurzył.

-Będzie lepiej jak będziesz mnie ubezpieczał.-odparła roześmiana.

Zaczerpnęła głęboki oddech i oplotła dłońmi metalowy pręt. Peter zaśmiał się mimowolnie na przejęcie wymalowane na twarzy blondynki i solidnym pchnięciem wprawił ją w ruch. Otworzyła przymknięte powieki i pisnęła głośno, dostrzegając rozciągający się pod jej stopami krajobraz. Powoli zaczęła odczuwać sporą prędkość z jaką przemierzała odcinek, a także wiatr, który targał jej blond kosmykami opadającymi jej na twarz. Nieco zirytowana tym faktem odrzuciła włosy na plecy i wydzierała się w niebo glosy, chłonąc widoki. Adrenalina wypełniająca ją znalazła sobie doskonałe ujście w postaci krzyku wydobywającego się z jej gardła:

-Prevc, debilu! Nie żyjesz!

Brunet podążający na lince tuż za blondynką roześmiał się głośno, a następnie na okrzyki wydawane przez dziewczynę, które z opóźnieniem dotarły do jego narządów słuchowych parsknął śmiechem. Kochał ją. Była jego słodką wariatką. Obawiała się wielu rzeczy, ale potem, kiedy ich smakowała po raz pierwszy starała się z nich czerpać jak najwięcej radości oraz korzyści. Urodzona optymistka. Jego radosna iskierka. Jego stóż stąpający obok. Uradowany i podekscytowany także wykrzykiwał coś niezrozumiałego pod nosem, odchylając się do tyłu. Wiatr bawił się jego gęstymi, ciemnymi włosami, sprawiając mu tym nie małą przyjemność. Podczas skoków nie mógł zaznać tego uczucia. Miał w końcu na głowie kask, a teraz był lekki, beztroski. Nie musiał mieć żadnego specjalnego odzienia. Chwilę później znajdowali się już na stabilnym gruncie. Gdy tylko w zasięgu jej wzroku pojawił się brunet wpadła w jego ramiona i bez słowa w nich utkwiła. On zamknął ją w silnym uścisku, układając brodę na czubku jej głowy. Chłonął woń jej truskawkowego szamponu, łaskocząc swoim oddechem jej włosy.

-Aż tak źle?-rzucił rozbawiony, kiedy po kilkunastu minutach nadal trwała w jego ramionach.

-Katastrofalnie wręcz.-odparła ze śmiechem.-A tak serio było wyjebiście! Kocham Cię!-pisnęła, uwieszając się na jego szyi.

Roześmiał się głośno i przyglądał się blondynce zadowolony. Ona tymczasem skradła z jego ust przelotny pocałunek i wplotła palce w jego włosy. Tak bardzo kusiły ją swoich blaskiem. Pod opuszkami poczuła ich miękkość i uśmiechnęła się pod nosem. Peter mruknął zadowolony i przyciągnął ją bliżej siebie, wyciskając na jej ustach soczystego całusa. Następnie splótł ich dłonie ze sobą i wymachując nimi wysoko, pociągnął ją w kierunku samochodu. Chwilę później spoczywali na drewnianej bandzie przy kompleksie skoczni podziwiając jej wywierającą wrażenie wysokość i pochłaniając kremówkę, którą Peter sam zdążył przygotować. Był naprawdę wyjątkowy. Wymyślił coś oryginalnego. Zwyczajnie ją zaskoczył. Wsunęła łyżeczkę z kremem do buzi Słoweńca, uroczo chichocząc pod nosem. Brunet także nie krył swojego rozbawienie i śmiał się głośno.

-Dziękuję.-wyszeptała, wycierając kącik jego ust serwetką.

-Ja zrobię to w inny sposób.-zlizał językiem pozostałości kremu z jej ust.

Oboje roześmiali się wesoło i złączyli usta w subtelnym, ale jakże czułym pocałunku.

                                                                    ***
Zdyszany oparł czoło o jej skroń, uśmiechając się nieznacznie pod nosem. Błękitne tęczówki połyskiwały w świetle ulicznej latarni, której światło przedostawało się do wnętrza salonu przez niezasłonięte rolety, nie kryjąc wypełniającego ich pożądania i uczucia. Spoglądała na niego z pod wachlarzu ciemnych rzęs, mrugając nimi zalotnie. Jej twarz oświetlona przez blask księżyca prezentowała się niezwykle okazale, ale także uroczo i subtelnie. Ujął ją w swe smukłe dłonie, kciukami sunąc po jej lekko zaróżowionych policzkach. Była taka piękna. Kochał jej delikatną urodę. Przypominała mu porcelanowe naczynie, z którym trzeba się było obchodzić naprawdę ostrożnie, aby nie wylądowało ono na podłodze roztrzaskane na miliony kawałeczków. Każdy jego nieprzemyślany ruch mógł ją spłoszyć. Odgarnął niesforny kosmyk opadający wprost na jej twarz, zawijając go za ucho. Sunął nosem wzdłuż jej kości policzkowej, obserwując jak przymyka powieki pod wpływem rozkoszy, a także proces, kiedy kąciki jej ust znacznie wzbiły się na wyżyny. Doskonale wiedział jak drobnym gestem sprawić jej przyjemność. Zadowolony z oczekiwanego efektu musnął ustami płatek jej ucha, trącając jego koniuszek językiem. Dziewczyna mruknęła zadowolona, unosząc wzrok na jego twarz. Wtem Słoweniec zadarł głowę i wpił się żarłocznie w jej kuszące wargi. Miażdżył je swoimi spragnionymi ustami, czując narastającą w nim chęć pożądania. Pragnął jej. Chciał ponownie od dłuższego czasu poczuć jej drobne, nagie, rozgrzane ciało pod swoim. Dziewczyna zarzuciła ręce na jego szyję, wplatając palce w kosmyki jego włosów. Z każdym coraz bardziej namiętnym pocałunkiem pociągała za nie mocno, wywołując wydobywający się z gardła bruneta jęk. Kochał ją taką zadziorną. Doskonale wiedziała jak go zadowolić. W pewnym momencie uwolnił jej twarz z dłoni i przeniósł je na jej zgrabne biodra. Przyciągnął ją bliżej siebie, a ona oplotła nogami jego pas, przylegając do niego jeszcze bardziej. Ich języki toczyły zaciętą walkę o dominację. Głębiej wplotła palce w jego gęste, ciemne włosy, oddając każdy pocałunek nie większym zaangażowaniem niż on. Przegryzła jego dolną wargę, czując metaliczny posmak jego krwi. Uśmiechnęła się zadziornie i zwycięsko, obserwując jak odrywa się od jej ust.

-Teraz to przesadziłaś.-mruknął naburmuszony, sunąc palcem po dolnym płatku ust.

Cmoknął zniesmaczony, czując nieprzyjemny smak szkarłatnej cieczy sączącej się w niewielkiej ilości z dolnej wargi. Blondynka zachichotała cicho i potarła nosem o tą samą część ciała u niego. Złożyła delikatny pocałunek na czubku jego nosa, uśmiechając się słodko, aby go udobruchać, jednak Peter nadal pozostawał nieugięty. Przyssała się więc do skóry jego szyi i klasnęła w dłonie zwycięsko, kiedy na karku skoczka pojawiło się fioletowe zabarwienie. Sportowiec syknął delikatnie, rozmasowując dłonią obolałe miejsce. Rozalia dość mocno wpiła się zębami w jego szyę, co było skutkiem niewielkiego bólu. Zmrużył kilkukrotnie oczy, badając czujnym wzrokiem część ciała.

-Czy Ty właśnie szatanico zrobiłaś mi malinkę?-parsknął z niedowierzaniem, obserwując ślad po ugryzieniu na skórze karku. 

Wieczorek wzruszyła jedynie ramionami i skradła z ust Prevca przelotny pocałunek. Brunet tymczasem popatrzył na nią z niedowierzaniem i obrał plan działania. Podrzucił sobie delikatnie ciało blondynki, a ona mocniej przywarła do niego nogami, omiatając wzrokiem jego twarz. Chwilę później jego usta rozjaśnił promienny, szeroki uśmiech. Dziewczyna zdezorientowana zmarszczyła brwi, a chłopak znacznie zbliżył się do jej szyi. Drażnił ciepłym oddechem jej zagłębienie, powodując dreszcz przemierzający jej subtelną skórę. 

-Tak się bawić nie będziemy.-mruknął seksownie niskim głosem. 

Przywarł wargami do jej szyi, wbijając solidnie zęby w jej bladą skórę. Jęknęła z bólu, próbując jakoś pozbyć się jego ust z karku. Był jednak znacznie silniejszy. Naznaczał tę część ciała mokrymi śladami, aby następnie przyssać ją do ust. 

-Peter.-jęknęła, krzywiąc się znacznie.-Pogięło Cię?! Jak ja się taka pokaże w pracy?!-uniosła się delikatnie. 

Brunet wzruszył jedynie ramionami i nie przerywał swoich poczynań. Wieczorek tymczasem westchnęła głośno, spostrzegając kilka sinych śladów na skórze w okolicach szyi czy dekoltu, który odsłaniała bluzka na cienkich szelkach. Prevc dostrzegając jej niezadowolenie oderwał się od niej i szturchnął ją swoim nosem po policzku. Ona jednak nadal lekko podirytowana nie reagowała na jego zaczepki, wpatrując się w bliżej nieznany punkt przed sobą. 23-latek westchnął głośno i musnął kącik jej ust językiem. Nadal pozostała niewzruszona, ale pieszczota skoczka sprawiła jej przyjemność. Wędrował wargami po zagłębieniu jej szyi, a także obsypywał czułymi pocałunkami jej obojczyki czy też dekolt. Jęknęła zadowolona, odchylając głowę do tyłu. Peter rozpoczął wędrówkę do sypialni, na co ona ochoczo przystała, wyciskając na jego spierzchniętych wargach namiętny pocałunek. Solidnym kopniakiem otworzył drzwi, a ona w takim sam sposób je za nim zatrzasnęła. Zachichotali głośno, ale nie przerywali igraszek jakie toczyły ich języki. Zrzucił ją na miękki materac, a ona jęknęła cicho, gdy poczuła sprężynę wbijającą się w jej plecy.Przywarł do niej swoim ciałem, zawisając twarzą nad jej twarzą. Jednym zgrabnym ruchem pozbył się jej bluzki, a następnie wodził ustami od dekoltu po sam jej płaski brzuch, naznaczając jej ciało mokrymi śladami. Zacisnęła ręce na białym prześcieradle, przymykając powieki. Jej oddech stawał się coraz płytszy. Wiła się pod językiem skoczka, a gdy do tego dołączyły jeszcze jego dłonie badające każdy centymetr jej drobnego ciała zaczęła wydawać z siebie ciche pojękiwania. To co on z nią robił nie mieściło jej się w głowie. Jeden człowiek a doprowadzał ją do niesamowitego uczucia. Powodował, że jej ciało w kilka minut całkowicie płonęło niczym żywy ogień, a oddech stawał się niebezpiecznie płytki, nie mówiąc już o nienaturalnie przyśpieszonym tempie jej pulsu. Sięgnęła dłońmi do granicy jego koszulki a spodenek i podwinęła zdecydowanie jej materiał, aby chwilę później zedrzeć go z ciała skoczka. Sunęła dłońmi po jego muskularnym torsie, kreśląc różnorakie kształty na jego płaskim, ale jakże świetnie zbudowanym brzuchu. On tymczasem zabrał się za zsuwanie z jej bioder spódnicy. Nim się zorientowali oboje nadzy spoglądali na siebie z pożądaniem i pragnieniem. Peter w końcu wykonał ten ostateczny krok i złączył ich ciała w jedność. Jej biodra starały się dorównać tempu skoczka, a sam sportowiec starał się zadać blondynce jak najwięcej przyjemności. Ich usta zespawane ze sobą, jej paznokcie zdobiące plecy Petera w coraz to bardziej czerwieńsze i wyraziste ślady, jęki wypełniające sypialnię 23-latka... Chcieli, aby ten moment trwał wiecznie. Jednak ich organizmy nie były w stanie wytrzymać przez kilka godzin tak ogromnego wysiłku. Kilkanaście minut później po ich ciałach przebiegł przyjemny dreszcz podniecenia, a z ich gardeł wydobył się krzyk. 

-Kocham Cię.-wyszeptał czule brunet, spoglądając głęboko w jej oczy.

Mimowolnie kąciki jej ust wzniosły się na wyżyny, a serce zabiło mocniej. Obserwowowała jak stara się zlikwidować płytki oddech, wyszeptując mu wprost w wargi te dwa jakże magiczne słowa. Spełniony, ale wycieńczony opadł obok niej, a ona zadowolona ułożyła głowę na jego lewej piersi, łaskocząc go kosmykami blond włosów. Przymknęła powieki i wsłuchiwała się w rytm bicia jego serca. On tymczasem gładził jej nagie ramię, rozmyślając o tym jak dalej wyglądać będzie ich przyszłość.  Na jego ustach zagościł błogi uśmiech, kiedy spoglądał na drobne ciało dziewczyny ułożone obok swojego. 


***

Zmęczona trudami dzisiejszego dnia postanowiła zawitać do domu rodzinnego Prevców, aby odebrać postawioną tam kilka godzin temu bluzę. Zaparkował srebrną Toyotę pod budynkiem i z subtelnym uśmiechem na twarzy zmierzała w kierunku drzwi.  O dziwo były one otwarte, dlatego zdecydowałam się nie zawracać głowy domownikom i zagłębiła się we wnętrzu domu. W salonie nie dostrzegła żywej duszy. Zdezorientowana zmarszczyła brwi i omiotła wzrokiem otoczenie, jednak po chwili zlekceważył dziwną sytuację i wtargnęła do pokoju bruneta. Nie wiedziała jeszcze, że będzie tego żałować do końca życia. Nachylił się nad materacem łóżka skoczka i sięgnęła po ubranie, ale wtem czyjeś dłonie znalazły się na jej pośladkach. 

-Peter.-roześmiała się radośnie, nie odwracając nawet głowy. 

Wtem poczuła oddech właściciela kończyn na szyi i nie rozpoznała w nim znajomej miętowej woni. Zaniepokojona odwróciła głowę i ujrzała przed sobą twarz Domena. Zmieszana chrząknęła głośno, dając mu tym do zrozumienia by zabrał ręce z jej bioder. Nastolatek jednak nadal stał w miejscu i wsunął dłonie pod materiał jej spódnicy. Zaskoczona jego zachowaniem chciała go odepchnąć, jednak on pchnął ją na ścianę i zablokował jej nogi swoimi, nie przestając ściskać jej bioder. Zszokowana zastygła w bezruchu i wpatrywała się w twarz 17-latka. Domen tymczasem zaczął dobierać się do jej bielizny, a ona zaczęła się szarpać powoli zdając sobie sprawę do czego może dojść za chwilę. Słoweniec jednak okazał się silniejszy i pchnął dziewczynę na łóżko. 

-Domen, przestań! -krzyczała, kłkając w pościel Petera.

Brat 23-latka jednak skutecznie starał się ją ignorować i z każdą chwilą stawał się coraz bardziej brutalny. Zawsze wydawał się jej taki nieśmiały, skryty, a teraz... Okazał się niezwykle silny i nieugięty. Słona ciecz spływała po jej policzkach, dając upust emocjom jakie nią wladały. Ryknęła z bólu, kiedy Domen zagłębił się w niej i wyładowywał swoje pożądanie. Poduszka skutecznie stłumiła jej krzyk. Niesamowity ból rozrywał ją od środka. Skoczek nie liczył się z tym czy ją to bolało czy nie. Korzystał ile mógł, aby zaspokoić swoje potrzeby. Nigdy w życiu by się czegoś takiego po nim nie spodziewała. Brzydzia się tego, że ją dotykał, że miała go w sobie wbrew swojej woli... Ukazał swoją prawdziwą twarz. Twarz, którą od dnia dzisiejszego nienawidziła.

~*~
Działo się w tym odcinku, działo. Wybaczcie, że tak późno do was przychodzę, ale wcześniej nie dało się tego skończyć :D W ogóle ciężko mi się zabierało do tego rozdziału, gdyż jak sami widzicie ostatnie wydarzenie bylo dość trudne do opisania i początkowo nie miałam na niego koncepcji :/ Początek i miłosne igraszki Petera z Rozi nie sprawiły mi większej trudności, ale akcja z Domenem już tak :D Spodziewałyście się czegoś takiego po nim? Po tej słodkiej mordce? ^^ Jeszcze odegra tu znaczącą rolę;3 Na pewno bedzie go tu więcej niż w 1  części ;) Mam nadzieję, że jakoś mi wyszedł ten rozdział i warto było na niego czekać ^^ Całuję i do zobaczenia;* 

*brawo, jeżeli ktoś kojarzy ten tekst, gdyż pochodzi on z zakładki bohaterów ^^ 

**sama nie wiem dokładnie co to jest, ale waszą ciekawość nieco rozwieje ten filmik >>klik<<

6 komentarzy:

  1. Nie wierzę w to co się stało. Kochana powiedz, że to żart, a ja wcale nie przeczytałam tego co przeczytałam. Jak Domen mógł zrobić coś tak okropnego. Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, wszystko co przeczytałaś miało miejsce ;)
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Mam szczękę na podłodze, chyba to mówi wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, co ty tutaj zrobiłaś? Ja nie mogłam w to uwierzyć i czytałam końcową akcję chyba z dwa lub trzy razy. Ludzie! Zaskoczyłaś i to bardzo! Tak samo, jak ret mam szczękę na podłodze. Od razu Domen stał się dla mnie potworem, inaczej tego ująć nie potrafię. Weny! Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiłam to co miałam dawno zaplanowane ^^
      Lubię to robić ;3
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń