piątek, 27 maja 2016

Four: Tańczysz gorzej niż moja osiemdziesięcioletnia babcia.

Z szerokim uśmiechem na ustach stanęła przed lustrem, przyglądając się swojemu odbiciu. Czerwona kreacja sięgającą jej do połowy ud doskonale podkreślała jej szczupłą sylwetkę, ukazując także jej kobiece atuty. Wsunęła na nogi szpilki w tym samym kolorze oraz poprawiła usta czerwono-krwistą szminką.W ekspresowym tempie pokonała schody, po czym narzuciła na siebie skórzaną czarną kurtkę, która doskonale dopełniała jej stylizację i oczekiwała przybycia przyjaciółki. Kilkanaście minut później po jej mieszkaniu rozległa się doskonale znana jej melodyjka. Pośpiesznie zerwała się z sofy i podreptała w kierunku drzwi. Zamaszystym ruchem pociągnęła za klamkę i ujrzała przed sobą roześmianą twarz brunetki. Kąciki jej ust momentalnie wzbiły się na wyżyny, a jej wzrok momentalnie wylądował na jej dłoni, na której to widniał mieniący się w świetle księżyca pierścionek. 

-Jaja sobie robisz!? Zaręczyłaś się z Konradem i nic mi nie powiedziałaś?!-wykrzyknęła rozemocjonowana lekarka.

-Też mi Cię miło widzieć.-zaśmiała się Karina.-Nie było kiedy. Zbieraj się mała, bo czeka nas szalona noc!

-Zabiję Cię kiedyś!-odparła jej roześmiana blondynka.

Rozalia chwyciła w dłoń czerwoną kopertówkę i opuściła dom. W towarzystwie Wójcik wsiadła do taksówki i umiejscowiła swój wzrok w rozciągającymi się za oknem widokami. Nim zauważyła a jej towarzyszka wręczyła kierowcy należną kwotę i pociągnęła ją w kierunku wejścia do lokalu. Przy boku brunetki przekroczyła próg budynku, krzywiąc się delikatnie na zapach dymu papierosowego. Nie cierpiała papierosów i nie rozumiała ludzi, którzy świadomie próbowali tego świństwa, by potem się od tego uzależnić. To tylko szkodziło ich zdrowiu. Przedzierała się przez tłum ludzi, próbując dopchać się do baru. Po dłuższej chwili w końcu tam dotarła i opadła na jedno z wysokich krzeseł, przyglądając się z szerokim uśmiechem młodemu, atrakcyjnemu barmanowi. 

-Coś podać? -zwrócił się do niej wysoki blondyn.

-Hmm.. Może mi Pan coś poleci, bo wcześniej tutaj niestety nie bywałam i nie znam się na waszych specyfikach.-zachichotała. 

-Nebeški zemljišča* warta uwagi.-puścił jej oczko.

-W takim razie poproszę dwa razy.-posłała mu subtelny uśmiech.

Chwilę później sączyła już drinka, miażdżąc zębami słomkę. Nie miała pojęcia, że jej poczynania śledzi jeden z mężczyzn. Brunet ze skupieniem wpatrywał się w jej szczupłą sylwetkę i był pewien, że gdzieś już ją widział. Zrezygnowany wzruszył jednak ramionami i sięgnął po szklankę wypełnioną sokiem pomarańczowym, po czym upił spory łyk. W tym momencie dziewczyna odwróciła twarz w jego stronę, a on momentalnie rozpoznał jej osobę. Przecież to lekarka, która zajęła się nogą jego brata. Cene przyłożył sobie dość solidnego face palma i zaśmiał się pod nosem. 

-Skoro Domen i Peter chodzą tacy uhasani jej osobą, to może ja też spróbuję ją poznać? Hmmm...Czemu nie? - zastanawiał się głośno, mamrocząc pod nosem. 

W końcu poderwał się z miejsca i szybkim krokiem ruszył w jej kierunku. Przysiadł się na miejsce obok i oparł głowę na ręce, szczerząc się niczym potencjalny gwałciciel. Wieczorek odwróciła się w jego stronę i uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Dlaczego lgną do niej tacy popaprańcy jak raz na jakiś czas znajdzie chwilę by wypaść do klubu? 

-A Ty co się tak szczerzysz co? Milion dolców zobaczyłeś? -rzuciła w jego stronę. 

-To Ty zajmowałaś się Peterem w szpitalu? -odpowiedział pytaniem na pytanie.

-Zależy o jakiego Petera pytasz, bo sporo takich zarejestrowanych w naszym szpitalu.-wystawiła mu język.

-Prevca. Jestem jego bratem. Cene.-wyciągnął dłoń w jej stronę.

-Rozalia.-uścisnęła ją.-No to znam już cały trójkącik.-zachichotała.-Jakim cudem mnie rozpoznałeś? 

-Nie rozpoznałem.-zaśmiał się.-Dopiero jak odwróciłaś głowę w moim kierunku skojarzyłem, że gdzieś Cię już widziałem i przypomniałem sobie, że byłaś wtedy w sali Petera. 

Dziewczyna skinęła głową i podsunęła pod nos skoczka kolorowe naczynie, puszczając mu oczko. Prevc uniósł pytająco jedną z brwi, a blondynka wyjaśniła mu, że ów napój przeznaczony był dla jej przyjaciółki, ale kiedy ta się do tego czasu nie zjawiła postanowiła przekazać specyfik baru w jego ręce. Sportowiec przez chwilę zastanawiał się, czy aby na pewno może skusić się na odrobinę alkoholu, ale po chwili stwierdził, że raz się żyję i wzniósł toast za zdrowie brata wraz z lekarką. Chwilę później zawartość szklanki została przez niego całkowicie pochłonięta. Skrzywił się delikatnie na posmak wódki. Nim się zorientował a Wieczorek pociągnęła go w stronę parkietu. Nie protestował, gdyż ciekawy był jej umiejętności tanecznych. Blondynka zaczęła poruszać się delikatnie do pierwszych rytmów "On The Floor", a on po dłuższej chwili także poddał się mocy muzyki.

-Cene serio? Tańczysz gorzej niż moja osiemdziesięcioletnia babcia.-zachichotała wprost do jego ucha.-Wyluzuj!

Brunet spojrzał na nią z oburzeniem i prychnął pod nosem. Ujął jej drobną dłoń w swoją smukłą i zaczął okręcać wokół własnej osi. Jej jasne kosmyki wirowały wraz z każdym jej ruchem, aby po chwili opaść na nagie plecy. A do jego nozdrzy przedostał się jej słodki zapach. Na jego usta wpłynął subtelny uśmiech. Rozalia wydawała się być pełną optymizmu i humoru kobietą. Z czasem ich ruchy stały się bardziej pewniejsze. Jego ręce sunęły po jej talii w górę i dół, a ona ocierałam się biodrami zmysłowo o jego uda, posyłając mu przy tym zadziorny uśmiech. Musiała przyznać, że ze wszystkich braci Cene najbardziej przypadł jej do gustu. Miał w sobie coś, co pozwalało jej na świetne dogadywanie z nim. Podczas sporej ilości tańców dużo rozmawiali, chcąc dowiedzieć się czegoś o sobie. Spragniona chwyciła młodego Prevca za nadgarstek i pociągnęła w kierunku baru. On jednak wyrwał się z jej uścisku i zaproponował, aby usiadła w jego loży, a on załatwi napoje. Rozi energicznie przystanęła na propozycję chłopaka i już po chwili opadła na miękką sofę, przymykając powieki. Te szaleństwa ze średnim z braci Prevc naprawdę ją wymęczyły.Jakie było jej zdziwienie, kiedy poczuła jak mebel ugina się pod czymś ciężarem, a gdy otworzyła oczy nie ujrzała przed sobą twarzy Cene. 

-Domen?! Co Ty tutaj robisz?! Nie miałeś przypadkiem leżeć w łóżku?!-naskoczyła na niego lekarka, przyglądając mu się uważnie.

-Rozalia?!-odwrócił głowę w jej stronę.-Cześć!-posłał jej uroczy uśmiech.-A bo wiesz poczułem się lepiej, a właściwie jestem już zdrowy i wypadłem z Cene na imprezę.-podrapał się nerwowo po głowie, co też zauważyła Wieczorek.

-Powiedz mi jeszcze, że wypiłeś coś to Cię zamorduję!-zirytowała się blondynka.

-Tak z dwa drinki.Tylko błagam Cię. Nie bij!-uniósł ręce w geście obrony.

-Cholera! Domen! Przecież przepisałam Ci antybiotyk! Nie można spożywać alkoholu, gdy zażywa się leki!-kobieta dała upust swoim emocjom. 

Co za nieodpowiedzialny dupek! Jej krwiobieg zdecydowanie zwiększył intensywność. Poczuła jak jej ciało wypełnia nieprzyjemne ciepło. Zlekceważyła ciekawskie spojrzenia utkwione w jej sylwetce. Prawdopodobnie jej wrzaski słychać było do sąsiedniej kamienicy, ale miała to gdzieś. Była zbyt zdenerwowana, aby się teraz tym przejmować. Przecież jakby temu palantowi się coś stało to matka braci obarczyła by winą ją i wpadła do jej domu, urządzając jej piekielną awanturę. Jej rozmyślenia przerwało pojawienie się Kariny. Brunetka zmartwiona opadła obok przyjaciółki, szepcząc jej na ucho, aby ta wzięła kilka głębokich oddechów. Lekarka posłusznie to uczyniła, ale nie za wiele jej pomogło jej to w poprawie samopoczucia.Chwilę później uradowany Cene postawił na stole napoje, a kiedy chciał wręczyć jeden z nich Wieczorek zauważył jej twarz, która znacznie zbledła. 

-Co jej jest? Może przejdziemy się przewietrzyć. Tutaj jest zbyt parno.-zauważył starszy z Prevców. 

-Rozalia, ja przepraszam. Nie chciałem Cię zdenerwować.-wypowiedział skruszony Domen. 

-Ty się już lepiej przymknij.-warknęła.-Karina idź po moją kurtkę, a Ty Cene chodź ze mną na dwór.

Z pomocą skoczka wstała z kanapy i przełożyła dłoń na jego kark, starając się powoli iść w kierunku wyjścia. Po krótkiej chwili opuściła lokal i powędrowała wraz z brunetem w kierunku niedaleko znajdującej się ławki. Opadła na nią i pochyliła się lekko do przodu, zaczerpując sporą ilość powietrza do swoich płuc. Nagle poczuła jak otula ją ciepło. Wójcik właśnie narzuciła na jej ramiona skórzaną kurtkę. Rozalia posłała jej wdzięczny uśmiech i wypuściła powietrze ze świstem. Czuła się już o wiele lepiej. 

-Mogę wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi?-odezwał się niepewnie chłopak, przyglądający się tej sytuacji.

-Ja mam mu powiedzieć czy Ty to zrobisz?-zwróciła się do blondynki Karina, a kiedy ta kiwnęła głową dziewczyna kontynuowała.-Otóż Rozalia od małego ma drobne problemy z sercem. Nie może się za bardzo denerwować, bo takie są tego skutki jak widzisz. Twój brat musiał ją nieźle wkurwić, że tak powiem.

-Wiedzą o tym nieliczne osoby, Ci, którym naprawdę ufam.-spojrzała na niego Wieczorek.-Proszę Cię, więc abyś zachował to dla siebie. Jesteś naprawdę fajnym chłopakiem i pewnie uznasz mnie za wariatkę, ale chce abyś został moim przyjacielem.-wykrzywiła usta w subtelnym uśmiechu.

-Mówisz poważnie?!-zdziwił się, a Rozi zaśmiała się pod nosem.-To co? Przyjaciele na zawsze? -wyciągnął w jej kierunku pięść.

-Przyjaciele na zawsze.-wyszeptała i przybiła mu żółwika.-Wracajmy. Już mi lepiej.-poderwała się z  miejsca, ale odbyło się to zbyt gwałtownie i chwilę później tonęła w ramionach Cene.-Nic mi nie jest, naprawdę. To tylko zbyt gwałtowne było.-uśmiechnęła się słodko. 

*ziemski raj, nazwa drinka wymyślona przez mnie ^^

                                                  ~*~
Takim oto cudem nasza Wieczorek wpadła na trzeciego z świętej trójcy, Cene ^^ Na światło dzienne wyszyły jej drobne, a może wcale nie tak drobne problemy ze zdrowiem. Co sądzicie o zachowaniu Domena? Przesadził czy może to Rozalka za bardzo się uniosła? ;) Koniecznie czekam na wasze opinie w komentarzach i proszę w nich o stałą aktywność :3 Tym więcej komentarzy tym szybciej rozdział ^^ Całuję i do zobaczenia! :* 
PS: Zajrzyj także na Jak Wenus i Mars. Jesteśmy z innych gwiazd. 



poniedziałek, 23 maja 2016

Three: Domiś, Ty się czasem nie zapominasz?!

Ze snu wyrwał ją aromat kawy, który dotarł już do każdego zakątka domu Wieczorków. Kąciki jej ust momentalnie wzniosły się na wyżyny, a jej powieki powędrowały ku górze. Nieco jeszcze zaspana rozciągnęła się leniwie, po czym odłożyła na bok pierzynę i opuściła łózko. Jej nagie ramiona zaatakował podmuch zimnego powietrza. Jęknęła cicho na widok uchylonego okna i natychmiast je zatrzasnęła, pocierając odruchowo zmarzniętą część ciała. Chwilę później opatulona w milusi, miękki szlafrok pokonywała schody, aby w końcu przekroczyć próg kuchni. Przymknęła powieki i wciągnęła do nozdrzy woń świeżo parzonego napoju. Opadła na jedno z krzeseł przy kuchennym stole i spotkała się wzrokiem z paradującą po pomieszczeniu starszą kobietą. 

-Mamo, błagam Cię. Nie otwieraj mi na noc okna. W sypialni jest istna Syberia.-jęknęła niezadowolona Rozalia.


-Przepraszam słońce. Już nie będę, obiecuję.- rodzicielka musnęła wargami jej czoło.-Na rozgrzanie proszę bardzo.-postawiła przed nią białe naczynie.


Lekarka ekspresowo ujęła filiżankę w dłonie i upiła spory łyk, mrucząc pod nosem zadowolona. Jednego była pewna. W robieniu kawy mistrzem była pani Natalia. Sięgnęła po cukierniczkę niedaleko oddaloną od jej sylwetki i wsypała małe białe kryształki do ciemnej, parującej cieczy jednocześnie, obserwując jak zagłębiają się one we wnętrzu roztworu. Chwyciła za łyżkę i zaczęła ją leniwie mieszać, wpatrując się w panoramę budzącego się do życia za oknem miasta. Nim zauważyła a porcelana błyszczała pustkami, a ona niechętnie podniosła tyłek i odstawiła naczynie do zlewu. Następnie podreptała do łazienki, a już po chwilo czuła ciepły strumień wody rozluźniający jej mięśnie przed pracowitym dniem. W samym szlafroku wpadła do sypialni i zatrzymała się przy szafie, zastanawiając się co na siebie narzucić. Po dłuższej chwili zdecydowała się na czarne leginsy i błękitną bluzkę sięgającą jej do połowy ud. Zadowolona z luźnego, wygodnego a zarazem kobiecego zestawu stawiła się przed lustrem w łazience. Pociągnęła rzęsy czarną maskarą seksownie je wydłużając po czym przypudrowała subtelnie twarz i musnęła usta jasną szminką w odcieniu różu. Włosy natomiast zaplotła w niesfornego kłosa. Kiedy miała już zbiegać na dół po wnętrzu jej pokoju rozbrzmiała ulubiona piosenka. Pośpiesznie udała się w tamtym kierunku i w ostatniej chwili zaakceptowała połączenie.


-Słucham.-wypowiedziała pewnie, oczekując reakcji po drugiej stronie.


-Dzień dobry. Z tej strony mama Petera. Przepraszam, że zawracam głowę, ale chciałam ustalić termin wizyty Domena.-ciepły głos pani Prevc wypełnił słuchawkę.


-Witam. Co powie Pani na 12 dzisiaj?-zaproponowała Wieczorek.


-Doskonale. Dziękuję bardzo.-kobieta ucieszyła się takim obrotem sprawy.-Do zobaczenia!


-Do widzenia!


Ukryła telefon we wnętrzu niewielkiej torebki i w ekstremalnym tempie zabrała się za pokonywanie schodów. Narzuciła na siebie miętową pikowaną kurtkę oraz owinęła szyję szalikiem, po czym chwyciła w dłoń kluczyki i zatrzasnęła za sobą drzwi. Nim zauważyła a wybiegła za nią starsza kobieta.


- A śniadanie? Lekarka, ale dbać o siebie nie umie.-zaśmiała się prawniczka.


-Zjem w bufecie.-puściła jej oczko blondynka, po czym cmoknęła ją w policzek i wsiadła do samochodu.


                                                                              ***


Z szerokim uśmiechem wymalowanym na ustach zawitała do bufetu, prosząc ekspedientkę o swoje ulubione danie. Szatynka kiwnęła jedynie głową i zniknęła we wnętrzu kuchni, a młoda lekarka opadła na krzesło przy jednym ze stołów. Chwilę później rozkoszowała się już w pełni słoweńską kuchnią. Zadowolona i najedzona wyruszyła w drogę do swojego gabinetu. Szybkim krokiem przemierzała korytarz, przywołując na swoją osobę ciekawskie spojrzenia młodzieńców, które w większości padały na jej pośladki ukryte pod materiałem obcisłych leginsów. Przed swoim królestwem dostrzegła czekającego w kolejce bruneta przy boku ciemnowłosej kobiety. Gestem dłoni zachęciła ich aby weszli do środka, uprzednio przekraczając próg pomieszczenia.


-Witajcie. -posłała im subtelny uśmiech.- Proszę bardzo usiądźcie tutaj.-wskazała gestem dłoni na krzesła znajdujące się na przeciw jej.- Najpierw formalności. Domen ma obecnie kartę u jakiegoś rodzinnego lekarza?


-Tak, ale rzadko go odwiedza. Jak widzi pani jest uparty.-zachichotała kobieta.


-Mamo, proszę Cię! Po prostu wcześniej nie miałem problemów ze zdrowiem.-odezwał się nastolatek.


-Proszę mi tutaj nie mówić na pani, mam tylko 20 lat. Rozalia, można mówić także Rozi.-wyciągnęła dłoń w kierunku Julijany, a następnie jego samego.


-Julijana.-przedstawiła się kobieta.


-Domen.-chłopak uścisnął dłoń lekarki i poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się po jego ciele.


-Miło mi was poznać.-posłała w ich kierunku ciepły uśmiech.-Proponuje przepisanie się do mnie lub po prostu przyjmę Cię bez karty pacjenta, a potem sobie uzupełnię. To jak?-spojrzała ze skupieniem na małolata.


-Z chęcią tutaj zostanę.-zaśmiał się.-Mamo, podaj Rozalii wszystko co potrzebne.


-Ty mi tutaj nie mów co mam robić.-pogroziła mu palcem kobieta, a Wieczorek zachichotała pod nosem.


Rodzicielka sportowca jednak posłusznie podawała niezbędne informacje do założenia karty młodej lekarce, obserwując jak ta żwawo je notuje, co jakiś czas, spoglądając na nią to na jej syna. Domen aby nie rozkojarzyć ani nie wprowadzić w błąd kobiety siedział w milczeniu, badając wzrokiem pomieszczenie. Musiał przyznać, że jest tu całkiem przytulnie jak na gabinet lekarski. Zaśmiał się pod nosem na widok słodkiego pluszaka znajdującego się na szafie z lekami, na którego brzuchu widniało imię lekarki starannie wyszyte różową nitką. 


-To od Laury. Mała nie wiedzieć czemu mnie ubóstwia. Ma 2 latka i jest niesamowicie wygadana. Słodka z niej blondyneczka.-kąciki ust jasnowłosej mimowolnie wzbiły się na wyżyny, gdy zauważyła jak Domen przygląda się misiowi. 


-Musisz być naprawdę świetną lekarką, skoro dzieci Cię tak uwielbiają.-puścił jej oczko.-Swoją drogą Ty też jesteś słodką blondyneczką.-zaśmiał się.


-Ach dziękuję za komplement.-zaśmiała się uroczo, wracając do wypełniania tabelek. 


-Domiś, Ty się czasem nie zapominasz?! Rozalia tutaj uzupełnia ważne papiery, a po za tym jest zdecydowanie starsza od Ciebie. Pilnuj się człowieku!-Julijana ponownie powtórzyła gest z przed kilkunastu minut, czyli pogroziła palcem w kierunku syna.


-Aj tam mamo przesadzasz!-roześmiany skoczek pokręcił głową.


Po formalnej części wizyty blondynka opuściła krzesło i podeszła do bruneta, prosząc aby zdjął bluzę. Chłopak posłusznie zdjął ubranie i wziął głęboki oddech, po czym oddychał głęboko, czując zimny stetoskop wędrujący po jego plecach. Po chwili kobieta przeniosła się na jego klatkę piersiową. Wiedział, że jego serce wali teraz niczym szalone. Ta dziewczyna miała w sobie coś niesamowicie uroczego, co sprawiało, że jej bliskość własnie tak działała na jego tętno. 


-Domen,  zaraz Ci serce wyskoczy!-zaśmiała się po raz kolejny tego dnia.-Coś nie tak?-zmarszczyła brwi uporczywie, badając wzrokiem skoczka.


-Nie, nie tylko się stresuję. Wiesz moja pierwsza wizyta u Ciebie.-przeczesał nerwowo włosy.


-Okay, rozumiem.-prawy kącik jej ust drgnął.-Wychodzi na to, że Domen ma grypę. Zaraz przepiszę mu kilka leków, ale bez leżenia w łóżku się nie obejdzie.-zwróciła się do matki bruneta.-Masz jeszcze inne objawy?


-Bóle mięśni.


-Domen! Dlaczego nic nie mówiłeś?!-tupnęła nogą rozzłoszczona kobieta.


-Mamo no! Wiesz dobrze, że mam treningi i muszę trenować by być coraz lepszym!-usprawiedliwiał się skoczek.


-Ale nie kosztem zdrowia młody! Nieleczona grypa może skończyć się wieloma groźnymi powikłaniami, np. zapaleniem mięśnia sercowego. Następnym razem bierz pod uwagę takie rzeczy.-nieco zirytowana lekarka opadła na krzesło.


Pośpiesznie wypisała receptę pani Prevc i pożegnała się z nią oraz jej synem, odprowadzając ich do drzwi. Jakie było jej zdziwienie, gdy tuż przy nich oparty o ścianę oczekiwał Peter we własnej osobie. Brunet podpierał się na kulach, co świadczyło o tym, że był już po zabiegu i oczekiwał na rehabilitację. Słoweniec posłał lekarce delikatny uśmiech, po czym wypowiedział melodyjnym, spokojnym tonem:


-Dzięki za wszystko. Milo było Cię poznać.


-Mi Ciebie po mimo gorszych początków także.-zaśmiała się.-Przekaż bracie, że ma się do mnie stawić za tydzień.


-Cieszę się, że jednak mnie polubiłaś.-puścił jej oczko.-Może dasz się zaprosić na jakąś kawę?-uniósł na nią wzrok.


-Może kiedyś. Na razie w Twoim stanie obciążanie nogi nie jest wskazane. Zdrowiej!-obdarzyła go subtelnym uśmiechem i zniknęła za drzwiami gabinetu.


Brunet uśmiechnął się pod nosem i ruszył powoli w kierunku wyjścia ze budynku. Z pomocą młodszego brata wsiadł do samochodu i zatopił wzrok w rozmazujących się za oknem widokach. Musiał przyznać, że Rozi była niezłą laską. Jej ciało było spełnieniem marzeń każdego faceta. Szczupła, jednak posiadająca swoje atuty blondynka. Jej błękitne oczy, które śmiały się radośnie urzekły go. Była niesamowicie pozytywną osobą. Nieświadomie w jego głowie pojawił się cel. Zasmakować bliskości jej ciała. Tylko czy będzie ona tak łatwa jak większość dziewczyn zaliczonych na jego liście? 




                           ~*~
Tak jak obiecałam wrzucam wam trzeci odcinek ;) Rozi dane było poznać najmłodszego z klanu Prevców i chyba przypadł jej do gustu ^^ Pozostaje tylko liczyć na spotkanie z Cene ;) W głowie Pero zrodził się pewien plan. Czy lekarka popadnie w sidła Słoweńca? ;) Cakuje i do zobaczenia w czwartek lub weekend :* 
PS:Dziękuję za wszystkie komentarze i proszę o więcej ;3 


piątek, 20 maja 2016

Two: Nie zawracaj głowy pani doktor!

Tuż przed zakończeniem dyżuru zerknęła do sali Słoweńca. Oparła się nonszalancko o balustradę drzwi z uniesionymi kącikami ust obserwowała jak Peter otoczony jest przez dwóch chłopców oraz starszą kobietę wraz z mężczyzną. Sam skoczek miał usta wykrzywione w nikły uśmiech, próbując stanowczo zaprzeczyć jedynej przedstawicielce płci pięknej w tym gronie, że nie potrzeba mu gorącej zupy. Rozalia zachichotała pod nosem i w taki to sposób została zauważona, czego oznaką były 4 pary oczu wlepione wprost w jej sylwetkę. Nieco zniesmaczona tą sytuacją  już miała odwrócić się na piecie, aby opuścić to miejsce, kiedy poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Zainteresowana odwróciła głowę i ujrzała przed sobą ciemnowłosą kobietę. 

-Dzień dobry. To pani zajmuje się Peterem?-zwróciła się łagodnym głosem do lekarki.

-Witam.Tak, owszem. Pani musi być mamą Petera. Miło mi poznać, jestem Rozalia Wieczorek.-obdarzyła rodzicielkę skoczka serdecznym uśmiechem.

-Mi także niezmiernie miło.Jak z nim dalej będzie?

-Musi przejść operację, a potem najprawdopodobniej udać się na rehabilitację, ale niestety więcej pani nie powiem bo to nie moja dziedzina.-puściła kobiecie "perskie" oczko.

-Rozumiem. A można wiedzieć kim pani jest? -kobieta uśmiechnęła się subtelnie.

-Pediatrą.-odparła Wieczorek.-Przepraszam ja już muszę uciekać. Do zobaczenia!

-O widzisz Domen! Los Ci sprzyja!-zaśmiała się kobieta.-Bo wie Pani mój tutaj od pewnego czasu ma niepokojący kaszel i wieczorem on się nasila, a dodatkowo ma on stan podgorączkowy, katar, bóle głowy no i mam takie pytanie. Czy mogłaby go Pani oglądnąć? -tym razem pani Prevc zwróciła się do blondynki.

-Mamo!-jęknął najmłodszy z braci.-To nic takiego! Daj spokój! Nie zawracaj głowy pani doktor!

-Hmm...to dla mnie żaden problem, więc chętnie. Oto moja wizytówka. Proszę zadzwonić i umówimy się na wizytę. A teraz pędzę. Do widzenia! -blondyna opuściła pomieszczenie.

Szybkim krokiem podążała w kierunku wyjścia ze szpitala, chcąc jak najszybciej po ciężkim dniu znaleźć się w domu i zatopić w gorącej kąpieli. Zatrzasnęła za sobą drzwi i podeszła do niedaleko zaparkowanego samochodu. Za pomocą pilota otworzyła drzwi i wskoczyła do środka Skody. Na sąsiednim siedzeniu ułożyła torbę i odpaliła silnik, przekręcając kluczyki w statyce. Po chwili włączyła się do ruchu drogowego i przemierzała ulice Kranja, podśpiewując pod nosem wypełniające wnętrze auta hity radiowe. Po 15 minutach drogi zajechała do garażu i kręcąc plikiem kluczy na palcu przekroczyła próg domu, czując emanujące w nim ciepło na swojej skórze. Zsunęła z ramion czarny płacz i zawiesiła go na odpowiednim miejscu, po czym zrzuciła z nóg szpilki i powędrowała do kuchni. Przywitała rodzicielkę muśnięciem policzka i zabrała się za przygotowanie gorącej, malinowej herbaty. Chwilę później zasiadła na parapecie okna w salonie z parującym kubkiem i obserwowała jak zmrok otula miasto. W okolicy coraz bardziej gasły światła, a ulice powoli pustoszały od pędzących samochodów. Zatopiła usta w parującej cieczy i mruknęła zadowolona, czując jak po jej drobnym ciele rozprzestrzenia się przyjemne ciepło. Wciąż popijając napój otworzyła laptopa i wpisała hasło, po czym najechała myszką na ikonkę internetu i wstukała w wyszukiwarkę imię oraz nazwisko swojego dzisiejszego pacjenta. Z zainteresowaniem przeglądała pełną jego zdjęć grafikę i stwierdziła, że niektóre zdjęcia są naprawdę perfekcyjnymi ujęciami. Następnie skupiona czytała linijkę po linijce jeden z wywiadów, uśmiechając się pod nosem. Peter wydawał się sympatycznym, poukładanym chłopakiem. No właśnie... Wydawał się... W rzeczywistości był zupełnie inny. Prychnęła pod nosem, dochodząc do myśli, że skoczek chce zaruchać i porzucić. 

-O czym tak czytasz złotko?-ciepły głos matki wyrwał ją z lektury.

-O swoim pacjencie. Wyobraź sobie, że w moim szpitalu zjawił się dziś Peter Prevc.-wypowiedziała roześmiana.

-Żartujesz?!-zaśmiała się pani Natalia.-I jaki on jest? Opowiadaj!-opadła obok niej, gdy córka usunęła się, robiąc jej trochę miejsca.

-Zwyczajnie inny niż opisują go media.-burknęła.

-A może jakieś szczegóły? 

-To zwykły dupek!-wypaliła lekarka.

-Rozalia!-starsza Wieczorek nie kryła swoje oburzenia słowami blondynki.

-No co? Taka jest prawda.Co widzi do zaruchania atakuje.-wypowiedziała zgodnie z tym co myślała, ignorując groźne spojrzenie matki.-Zarywał dziś do mnie. I jeszcze jakimi tekstami.

Jeszcze chwilę podyskutowały na temat Słoweńca po czym rozeszły się w swoje strony. Blondynka pognała w kierunku łazienki z koszulą nocną oraz kosmetyczką, a jej rodzicielka powędrowała do sypialni, gdzie obecny był już jej mąż. Rodzice lekarki byli sławnymi prawnikami, co wiązało się z rzadką obecnością w domu, ale jednak zawsze starali się znaleźć czas, aby choć chwilę spędzić w towarzystwie jedynej córki. Sama Rozi nie odczuwała braku ich obecności w domu tak bardzo, gdyż ją samą pochłaniała praca w szpitalu. Mimo iż była początkującym pediatrą miała sporo papierkowej roboty a także kilku zaufanych pacjentów. Dziewczyna zmęczona wydarzeniami dnia dzisiejszego pozbyła się zbędnych ubrań i wskoczyła do wypełnionej po brzegi pianą wanny, zanosząc się zapachem konwalii. Przymknęła powieki i zaczęła snuć domysły na temat klanu Prevców. Jego matka jak na pierwszy rzut oka to miła i sympatyczna kobieta, która troskę ma wymalowaną na twarzy. Kocha swoich synów i to naprawdę widać po przez gesty, a już właściwie tą sytuację z Domenem.Swoją drogą chłopak wydawał jej się bardzo ciekawy. Był zupełnym przeciwieństwem starszego brata. Zmieszany był całą tą sytuacją z wizytą u blondynki. Biła od niego nieśmiałość, tajemniczość.Trzeciego z klanu Prevców chłopaka niestety nie udało jej się poznać. Zrelaksowana po dłuższej chwili owinęła się w pudrowy ręcznik i wyskoczyła z wanny. Odziana w czarną, sięgającą jej do połowy ud koszulę nocna stanęła przed lustrem i pozbyła się makijażu, po czym wsmarowała w swoje ciało arbuzowy balsam i opuściła pomieszczenie. Padnięta opadła na łóżko i nakryła się pierzyną, po czym poprawiła jeszcze poduszkę, ułożyła na niej głowę i oddała się do krainy Morfeusza. 

                                                    ~*~
Dzisiaj nieco monotonnie, ale początki zawsze są trudne :D Jak widzicie Rozalce nie przypadł do gustu Peter :P Być może już niedługo się to zmieni ;) Widzę wasze zainteresowanie tą historią, więc rozdziały postaram się jak na razie publikować 2 razy w tygodniu ^^ Kolejny mogę wrzucić w poniedziałek, odpowiada wam to? :D Czy może potrzebujecie więcej czasu? ;) Koniecznie podzielcie się niżej opinią na ten temat oraz ocencie ten rozdział ;) Jak dla mnie jest on po prostu taki zwyczajni :D Całuję i do zobaczenia :* 






sobota, 14 maja 2016

One: Zasmucę Cię, nie poruchasz.

Październik 2015 r.

Skupiona przemierzała ulice słoweńskiego miasta, modląc się, aby na czas zaparkować Skodę pod budynkiem. Gdy tylko jej oczom ukazało się zielone światło nacisnęła pedał gazu i momentalnie przyśpieszyła. Pięć minut później wyjmowała kluczyki ze statyki i zatrzaskiwała za sobą drzwi, po czym pędem ruszyła w kierunku drzwi wejściowych, co w przypadku dość sporych szpilek łatwe nie było. Przekroczyła próg szpitala i przywitała się ciepłym uśmiechem z dyspozytorką pogotowia, a następnie powędrowała w kierunku swojego gabinetu. Na ciepły, bawełniany sweter w odcieniu jej tęczówek zarzuciła biały kilt i zasiadła za biurkiem. Omiotła wzrokiem kupkę dokumentów zdobiącą mebel i westchnęła cicho, sięgając po jeden ze szczytu. Z zainteresowaniem czytała każde słowo, wypełniając obowiązkowe rubryki. Jej poczynania przerwało skrzypnięcie dębowych, ciemnych drzwi. Uniosła wzrok z nad kartki papieru, zatrzymując go na sylwetce niskiej brunetki.

-Pani Rozalio, jest pani potrzebna na pogotowiu.-cichy głos pielęgniarki przerwał ciszę wypełniającą pomieszczenie.

Wieczorek odłożyła na bok długopis i poderwała się z krzesła. Przymknęła za sobą drzwi gabinetu, przekręciła kluczyk w zamku i uprzednio upewniając się, czy aby na pewno zamknęła pomieszczenie wyruszyła za panią Anią. Chwilę później jej oczom ukazał się rozłożony na kozetce brunet z wymalowanym na twarzy cierpieniem i bólem. Zaniepokojona zerknęła kątem oka na jego prawą nogę, z której sączyła się szkarłatna ciecz. Wyglądało jej to na złamanie otwarte. Skrzywiła się delikatnie na to stwierdzenie i podeszła bliżej mężczyzny. Jakie było jej zdziwienie, kiedy rozpoznała w nim jednego z najwybitniejszych skoczków narciarskich. Przed nią leżał sam Peter Prevc. Prawy kąciki jej ust wzniósł się na wyżyny.

-Dzień dobry! Jestem Rozalia Wieczorek i zajmę się pańską nogą. Co takiego się wydarzyło? -uniosła lewą brew ku górze, spoglądając z ciekawością na Prevca.

-Hej mała! Masz w sobie coś słoweńskiego?  Nie?! A chcesz mieć? -brunet przymknął oko i wysunął delikatnie język z za ust.

-Nie jesteśmy na Ty to po pierwsze! A po drugie jestem rodowitą Polką. Zasmucę Cię, nie poruchasz.-puściła mu oczko.

-Widać od razu. Słowianki nie są takie piękne. Nie umywają się do Ciebie urodą.-wyszczerzył się skoczek.

-Za to Twoja to chyba ruska. Do rzeczy! Co takiego się wydarzyło? 

-I tak wiem, że mnie pragniesz kotku.-wykrzywił usta w dzióbek.

Otwartą dłonią przyłożyła sobie w czoło, spoglądając z rozpaczą na sportowca. Nie wiedziała czy wybuchnąć płaczem nad jego żałosną próbą poderwania jej czy może parsknąć śmiechem prosto w jego twarz. Postanowiła zostawić to bez komentarza. Z szerokim uśmiechem podeszła nieco bliżej uszkodzonej kończyny i delikatnie trzepnęła go w nią. Z gardła Petera wydobył się przeciągły jęk bólu. Zebrani na izbie przyjęć ludzie momentalnie zwrócili wzrok w ich kierunku.

-Więc jak to było?-ponowiła pytanie, opierając się o wspomnianą część ciała mężczyzny. 

-Już dobrze! Będę grzeczny, tylko błagam Cię przestań!-wykrzywił twarz w grymasie bólu.

Na twarz dziewczyny wkradł się zwycięski uśmiech. Kiwnęła głową i oddaliła się od ciała skoczka, po czym przystanęła obok jego głowy. Po chwili jednak sięgnęła po krzesło stojące w kącie pomieszczenia i opadła na nie, będąc na równym poziomie z twarzą pacjenta. 

-To wszystko wydarzyło się na treningu. Jak pewnie wiesz jestem skoczkiem narciarskim.Zrobiłem wszystko co zawsze. Odepchnąłem się od belki, wybiłem doskonale, złapałem wysoką trajektorię lotu, wylądowałem z perfekcyjnym telemarkiem, aż nagle lewa narta mi odjechała i uderzyła w prawą, a chwilę później leżałem już na śniegu, próbując się podnieść.-wytłumaczył jej sytuację Prevc.

-Nie chce Cię martwić, ale nie wiadomo czy nie zbędna nie będzie operacja.-wypowiedziała spokojnym tonem.

-Jeśli mają mnie dotykać tak zgrabne rączki to jestem na tak.-zaśmiał się.

-Błagam Cię, przestań już.-jęknęła.- Ania! Zabieramy go na Rentgen!-zwróciła się do siedzącej niedaleko kobiety.

W towarzystwie pielęgniarki przemierzała korytarz, co jakiś czas spoglądając na o dziwo spokojnego Słoweńca. Gdy nie raz udało jej się obserwować go w telewizji wydawało jej się, że jest zupełnie inny. Wydawał się taki poważny, dojrzały, nieco gburowaty...Czasami kamerze udało się uchwycić jakiś subtelny uśmiech zdobiący jego twarz, a wtedy cały świat przechodziło oszołomienie. A naprawdę okazał się zwykłym dupkiem, który miał zawyżoną samoocenę. Uważał, że jeśli posiada spory dorobek medalowy to może sobie bez niczego przewracać w kobietach. Do tego te jego żałosne teksty na podryw...Z rozmyśleń wyrwał ją głos kobiety, która oświadczyła, że są na miejscu. Wieczorek pomogła Kamińskiej przenieść skoczka z wózka na odpowiednie miejsce i po chwili zameldowała się w odpowiednim pomieszczeniu.

-Niestety, ale trzeba będzie operować.-westchnęła głośno na słowa specjalisty.

-Dziękuję bardzo.-uścisnęła dłoń lekarza i spojrzała znacząco na kobietę.-Zabieramy go na salę. A później sprawdź proszę czy blok operacyjny jest wolny.

-Gratuluję. Będziesz musiał przejść operację.-dziewczyna przekazała informację Peterowi.

-Tylko nie to! Ile będę musiał pauzować? -uniósł wzrok na blondynkę.

-To wszystko zależy od tego jak długo potrwa rehabilitacja i jakie będą jej efekty.-rzuciła w jego stronę. 

Polka wraz z koleżanką tej samej narodowości opuściła pomieszczenie i wdała się w dłuższą konwersację z brunetką. Słoweniec tymczasem badał wzrokiem wyposażenie szpitala, krzywiąc się co rusz na specyficzny zapach, który przedostawał się do jego nozdrzy. Nie cierpiał szpitali, ale fakt, że zajmować się nim będą dwie Polki wywoływał delikatny uśmiech na jego twarzy.  


                                                      ~*~
Bam! Ruszamy z nową historią! ;3 Tym razem pogrążymy się w jak mówi link świecie Prevców ^^ Jak potoczą się losy młodej lekarki i trzech świetnie zapowiadających się słoweńskich skoczków? ;) Jeśli jesteście tego ciekawe zostańcie ze mną i chłopakami ^^ Zapowiada się masę śmiechu, emocji, może odrobinkę łez jak i zaskoczenia ;) Kolejną część wrzucę, gdy zauważę wasze zainteresowanie tą historią, na które liczę po mimo tego, że do zimy nam jeszcze daleko :D Napisane mam już 14 odcinków, więc częstotliwością dodawania tych części dostosowuje się do was ;) Jak proponujecie? ;) Moim zdaniem rozdziały mogły by być publikowane pon i piątek :3 Czekam na wasze opinie w komentarzach i całuję! :* Do zobaczenia ;)