piątek, 20 maja 2016

Two: Nie zawracaj głowy pani doktor!

Tuż przed zakończeniem dyżuru zerknęła do sali Słoweńca. Oparła się nonszalancko o balustradę drzwi z uniesionymi kącikami ust obserwowała jak Peter otoczony jest przez dwóch chłopców oraz starszą kobietę wraz z mężczyzną. Sam skoczek miał usta wykrzywione w nikły uśmiech, próbując stanowczo zaprzeczyć jedynej przedstawicielce płci pięknej w tym gronie, że nie potrzeba mu gorącej zupy. Rozalia zachichotała pod nosem i w taki to sposób została zauważona, czego oznaką były 4 pary oczu wlepione wprost w jej sylwetkę. Nieco zniesmaczona tą sytuacją  już miała odwrócić się na piecie, aby opuścić to miejsce, kiedy poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Zainteresowana odwróciła głowę i ujrzała przed sobą ciemnowłosą kobietę. 

-Dzień dobry. To pani zajmuje się Peterem?-zwróciła się łagodnym głosem do lekarki.

-Witam.Tak, owszem. Pani musi być mamą Petera. Miło mi poznać, jestem Rozalia Wieczorek.-obdarzyła rodzicielkę skoczka serdecznym uśmiechem.

-Mi także niezmiernie miło.Jak z nim dalej będzie?

-Musi przejść operację, a potem najprawdopodobniej udać się na rehabilitację, ale niestety więcej pani nie powiem bo to nie moja dziedzina.-puściła kobiecie "perskie" oczko.

-Rozumiem. A można wiedzieć kim pani jest? -kobieta uśmiechnęła się subtelnie.

-Pediatrą.-odparła Wieczorek.-Przepraszam ja już muszę uciekać. Do zobaczenia!

-O widzisz Domen! Los Ci sprzyja!-zaśmiała się kobieta.-Bo wie Pani mój tutaj od pewnego czasu ma niepokojący kaszel i wieczorem on się nasila, a dodatkowo ma on stan podgorączkowy, katar, bóle głowy no i mam takie pytanie. Czy mogłaby go Pani oglądnąć? -tym razem pani Prevc zwróciła się do blondynki.

-Mamo!-jęknął najmłodszy z braci.-To nic takiego! Daj spokój! Nie zawracaj głowy pani doktor!

-Hmm...to dla mnie żaden problem, więc chętnie. Oto moja wizytówka. Proszę zadzwonić i umówimy się na wizytę. A teraz pędzę. Do widzenia! -blondyna opuściła pomieszczenie.

Szybkim krokiem podążała w kierunku wyjścia ze szpitala, chcąc jak najszybciej po ciężkim dniu znaleźć się w domu i zatopić w gorącej kąpieli. Zatrzasnęła za sobą drzwi i podeszła do niedaleko zaparkowanego samochodu. Za pomocą pilota otworzyła drzwi i wskoczyła do środka Skody. Na sąsiednim siedzeniu ułożyła torbę i odpaliła silnik, przekręcając kluczyki w statyce. Po chwili włączyła się do ruchu drogowego i przemierzała ulice Kranja, podśpiewując pod nosem wypełniające wnętrze auta hity radiowe. Po 15 minutach drogi zajechała do garażu i kręcąc plikiem kluczy na palcu przekroczyła próg domu, czując emanujące w nim ciepło na swojej skórze. Zsunęła z ramion czarny płacz i zawiesiła go na odpowiednim miejscu, po czym zrzuciła z nóg szpilki i powędrowała do kuchni. Przywitała rodzicielkę muśnięciem policzka i zabrała się za przygotowanie gorącej, malinowej herbaty. Chwilę później zasiadła na parapecie okna w salonie z parującym kubkiem i obserwowała jak zmrok otula miasto. W okolicy coraz bardziej gasły światła, a ulice powoli pustoszały od pędzących samochodów. Zatopiła usta w parującej cieczy i mruknęła zadowolona, czując jak po jej drobnym ciele rozprzestrzenia się przyjemne ciepło. Wciąż popijając napój otworzyła laptopa i wpisała hasło, po czym najechała myszką na ikonkę internetu i wstukała w wyszukiwarkę imię oraz nazwisko swojego dzisiejszego pacjenta. Z zainteresowaniem przeglądała pełną jego zdjęć grafikę i stwierdziła, że niektóre zdjęcia są naprawdę perfekcyjnymi ujęciami. Następnie skupiona czytała linijkę po linijce jeden z wywiadów, uśmiechając się pod nosem. Peter wydawał się sympatycznym, poukładanym chłopakiem. No właśnie... Wydawał się... W rzeczywistości był zupełnie inny. Prychnęła pod nosem, dochodząc do myśli, że skoczek chce zaruchać i porzucić. 

-O czym tak czytasz złotko?-ciepły głos matki wyrwał ją z lektury.

-O swoim pacjencie. Wyobraź sobie, że w moim szpitalu zjawił się dziś Peter Prevc.-wypowiedziała roześmiana.

-Żartujesz?!-zaśmiała się pani Natalia.-I jaki on jest? Opowiadaj!-opadła obok niej, gdy córka usunęła się, robiąc jej trochę miejsca.

-Zwyczajnie inny niż opisują go media.-burknęła.

-A może jakieś szczegóły? 

-To zwykły dupek!-wypaliła lekarka.

-Rozalia!-starsza Wieczorek nie kryła swoje oburzenia słowami blondynki.

-No co? Taka jest prawda.Co widzi do zaruchania atakuje.-wypowiedziała zgodnie z tym co myślała, ignorując groźne spojrzenie matki.-Zarywał dziś do mnie. I jeszcze jakimi tekstami.

Jeszcze chwilę podyskutowały na temat Słoweńca po czym rozeszły się w swoje strony. Blondynka pognała w kierunku łazienki z koszulą nocną oraz kosmetyczką, a jej rodzicielka powędrowała do sypialni, gdzie obecny był już jej mąż. Rodzice lekarki byli sławnymi prawnikami, co wiązało się z rzadką obecnością w domu, ale jednak zawsze starali się znaleźć czas, aby choć chwilę spędzić w towarzystwie jedynej córki. Sama Rozi nie odczuwała braku ich obecności w domu tak bardzo, gdyż ją samą pochłaniała praca w szpitalu. Mimo iż była początkującym pediatrą miała sporo papierkowej roboty a także kilku zaufanych pacjentów. Dziewczyna zmęczona wydarzeniami dnia dzisiejszego pozbyła się zbędnych ubrań i wskoczyła do wypełnionej po brzegi pianą wanny, zanosząc się zapachem konwalii. Przymknęła powieki i zaczęła snuć domysły na temat klanu Prevców. Jego matka jak na pierwszy rzut oka to miła i sympatyczna kobieta, która troskę ma wymalowaną na twarzy. Kocha swoich synów i to naprawdę widać po przez gesty, a już właściwie tą sytuację z Domenem.Swoją drogą chłopak wydawał jej się bardzo ciekawy. Był zupełnym przeciwieństwem starszego brata. Zmieszany był całą tą sytuacją z wizytą u blondynki. Biła od niego nieśmiałość, tajemniczość.Trzeciego z klanu Prevców chłopaka niestety nie udało jej się poznać. Zrelaksowana po dłuższej chwili owinęła się w pudrowy ręcznik i wyskoczyła z wanny. Odziana w czarną, sięgającą jej do połowy ud koszulę nocna stanęła przed lustrem i pozbyła się makijażu, po czym wsmarowała w swoje ciało arbuzowy balsam i opuściła pomieszczenie. Padnięta opadła na łóżko i nakryła się pierzyną, po czym poprawiła jeszcze poduszkę, ułożyła na niej głowę i oddała się do krainy Morfeusza. 

                                                    ~*~
Dzisiaj nieco monotonnie, ale początki zawsze są trudne :D Jak widzicie Rozalce nie przypadł do gustu Peter :P Być może już niedługo się to zmieni ;) Widzę wasze zainteresowanie tą historią, więc rozdziały postaram się jak na razie publikować 2 razy w tygodniu ^^ Kolejny mogę wrzucić w poniedziałek, odpowiada wam to? :D Czy może potrzebujecie więcej czasu? ;) Koniecznie podzielcie się niżej opinią na ten temat oraz ocencie ten rozdział ;) Jak dla mnie jest on po prostu taki zwyczajni :D Całuję i do zobaczenia :* 






6 komentarzy:

  1. Jak obiecałam tak sie pojawiam :) Chyba odnalazłam moją bratnią duszę w postaci Rozalii. Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się z tego powodu ^^
      Dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Jestem i tutaj. Nie wiem dlaczego wcześniej nie wiedziałam, że piszesz coś o klanie Prevców. Zostaje i już się mnie nie pozbędziesz xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja nie wiem jak mogłaś takiego newsa przegapić ^^
      Jakoś będę musiała znieść Twoją obecność :D
      Dzięki i pozdrawiam ;*

      Usuń