Ze snu wyrwał ją aromat kawy, który dotarł już do każdego zakątka domu Wieczorków. Kąciki jej ust momentalnie wzniosły się na wyżyny, a jej powieki powędrowały ku górze. Nieco jeszcze zaspana rozciągnęła się leniwie, po czym odłożyła na bok pierzynę i opuściła łózko. Jej nagie ramiona zaatakował podmuch zimnego powietrza. Jęknęła cicho na widok uchylonego okna i natychmiast je zatrzasnęła, pocierając odruchowo zmarzniętą część ciała. Chwilę później opatulona w milusi, miękki szlafrok pokonywała schody, aby w końcu przekroczyć próg kuchni. Przymknęła powieki i wciągnęła do nozdrzy woń świeżo parzonego napoju. Opadła na jedno z krzeseł przy kuchennym stole i spotkała się wzrokiem z paradującą po pomieszczeniu starszą kobietą.
-Mamo, błagam Cię. Nie otwieraj mi na noc okna. W sypialni jest istna Syberia.-jęknęła niezadowolona Rozalia.
-Przepraszam słońce. Już nie będę, obiecuję.- rodzicielka musnęła wargami jej czoło.-Na rozgrzanie proszę bardzo.-postawiła przed nią białe naczynie.
Lekarka ekspresowo ujęła filiżankę w dłonie i upiła spory łyk, mrucząc pod nosem zadowolona. Jednego była pewna. W robieniu kawy mistrzem była pani Natalia. Sięgnęła po cukierniczkę niedaleko oddaloną od jej sylwetki i wsypała małe białe kryształki do ciemnej, parującej cieczy jednocześnie, obserwując jak zagłębiają się one we wnętrzu roztworu. Chwyciła za łyżkę i zaczęła ją leniwie mieszać, wpatrując się w panoramę budzącego się do życia za oknem miasta. Nim zauważyła a porcelana błyszczała pustkami, a ona niechętnie podniosła tyłek i odstawiła naczynie do zlewu. Następnie podreptała do łazienki, a już po chwilo czuła ciepły strumień wody rozluźniający jej mięśnie przed pracowitym dniem. W samym szlafroku wpadła do sypialni i zatrzymała się przy szafie, zastanawiając się co na siebie narzucić. Po dłuższej chwili zdecydowała się na czarne leginsy i błękitną bluzkę sięgającą jej do połowy ud. Zadowolona z luźnego, wygodnego a zarazem kobiecego zestawu stawiła się przed lustrem w łazience. Pociągnęła rzęsy czarną maskarą seksownie je wydłużając po czym przypudrowała subtelnie twarz i musnęła usta jasną szminką w odcieniu różu. Włosy natomiast zaplotła w niesfornego kłosa. Kiedy miała już zbiegać na dół po wnętrzu jej pokoju rozbrzmiała ulubiona piosenka. Pośpiesznie udała się w tamtym kierunku i w ostatniej chwili zaakceptowała połączenie.
-Słucham.-wypowiedziała pewnie, oczekując reakcji po drugiej stronie.
-Dzień dobry. Z tej strony mama Petera. Przepraszam, że zawracam głowę, ale chciałam ustalić termin wizyty Domena.-ciepły głos pani Prevc wypełnił słuchawkę.
-Witam. Co powie Pani na 12 dzisiaj?-zaproponowała Wieczorek.
-Doskonale. Dziękuję bardzo.-kobieta ucieszyła się takim obrotem sprawy.-Do zobaczenia!
-Do widzenia!
Ukryła telefon we wnętrzu niewielkiej torebki i w ekstremalnym tempie zabrała się za pokonywanie schodów. Narzuciła na siebie miętową pikowaną kurtkę oraz owinęła szyję szalikiem, po czym chwyciła w dłoń kluczyki i zatrzasnęła za sobą drzwi. Nim zauważyła a wybiegła za nią starsza kobieta.
- A śniadanie? Lekarka, ale dbać o siebie nie umie.-zaśmiała się prawniczka.
-Zjem w bufecie.-puściła jej oczko blondynka, po czym cmoknęła ją w policzek i wsiadła do samochodu.
***
Z szerokim uśmiechem wymalowanym na ustach zawitała do bufetu, prosząc ekspedientkę o swoje ulubione danie. Szatynka kiwnęła jedynie głową i zniknęła we wnętrzu kuchni, a młoda lekarka opadła na krzesło przy jednym ze stołów. Chwilę później rozkoszowała się już w pełni słoweńską kuchnią. Zadowolona i najedzona wyruszyła w drogę do swojego gabinetu. Szybkim krokiem przemierzała korytarz, przywołując na swoją osobę ciekawskie spojrzenia młodzieńców, które w większości padały na jej pośladki ukryte pod materiałem obcisłych leginsów. Przed swoim królestwem dostrzegła czekającego w kolejce bruneta przy boku ciemnowłosej kobiety. Gestem dłoni zachęciła ich aby weszli do środka, uprzednio przekraczając próg pomieszczenia.
-Witajcie. -posłała im subtelny uśmiech.- Proszę bardzo usiądźcie tutaj.-wskazała gestem dłoni na krzesła znajdujące się na przeciw jej.- Najpierw formalności. Domen ma obecnie kartę u jakiegoś rodzinnego lekarza?
-Tak, ale rzadko go odwiedza. Jak widzi pani jest uparty.-zachichotała kobieta.
-Mamo, proszę Cię! Po prostu wcześniej nie miałem problemów ze zdrowiem.-odezwał się nastolatek.
-Proszę mi tutaj nie mówić na pani, mam tylko 20 lat. Rozalia, można mówić także Rozi.-wyciągnęła dłoń w kierunku Julijany, a następnie jego samego.
-Julijana.-przedstawiła się kobieta.
-Domen.-chłopak uścisnął dłoń lekarki i poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się po jego ciele.
-Miło mi was poznać.-posłała w ich kierunku ciepły uśmiech.-Proponuje przepisanie się do mnie lub po prostu przyjmę Cię bez karty pacjenta, a potem sobie uzupełnię. To jak?-spojrzała ze skupieniem na małolata.
-Z chęcią tutaj zostanę.-zaśmiał się.-Mamo, podaj Rozalii wszystko co potrzebne.
-Ty mi tutaj nie mów co mam robić.-pogroziła mu palcem kobieta, a Wieczorek zachichotała pod nosem.
Rodzicielka sportowca jednak posłusznie podawała niezbędne informacje do założenia karty młodej lekarce, obserwując jak ta żwawo je notuje, co jakiś czas, spoglądając na nią to na jej syna. Domen aby nie rozkojarzyć ani nie wprowadzić w błąd kobiety siedział w milczeniu, badając wzrokiem pomieszczenie. Musiał przyznać, że jest tu całkiem przytulnie jak na gabinet lekarski. Zaśmiał się pod nosem na widok słodkiego pluszaka znajdującego się na szafie z lekami, na którego brzuchu widniało imię lekarki starannie wyszyte różową nitką.
-To od Laury. Mała nie wiedzieć czemu mnie ubóstwia. Ma 2 latka i jest niesamowicie wygadana. Słodka z niej blondyneczka.-kąciki ust jasnowłosej mimowolnie wzbiły się na wyżyny, gdy zauważyła jak Domen przygląda się misiowi.
-Musisz być naprawdę świetną lekarką, skoro dzieci Cię tak uwielbiają.-puścił jej oczko.-Swoją drogą Ty też jesteś słodką blondyneczką.-zaśmiał się.
-Ach dziękuję za komplement.-zaśmiała się uroczo, wracając do wypełniania tabelek.
-Domiś, Ty się czasem nie zapominasz?! Rozalia tutaj uzupełnia ważne papiery, a po za tym jest zdecydowanie starsza od Ciebie. Pilnuj się człowieku!-Julijana ponownie powtórzyła gest z przed kilkunastu minut, czyli pogroziła palcem w kierunku syna.
-Aj tam mamo przesadzasz!-roześmiany skoczek pokręcił głową.
Po formalnej części wizyty blondynka opuściła krzesło i podeszła do bruneta, prosząc aby zdjął bluzę. Chłopak posłusznie zdjął ubranie i wziął głęboki oddech, po czym oddychał głęboko, czując zimny stetoskop wędrujący po jego plecach. Po chwili kobieta przeniosła się na jego klatkę piersiową. Wiedział, że jego serce wali teraz niczym szalone. Ta dziewczyna miała w sobie coś niesamowicie uroczego, co sprawiało, że jej bliskość własnie tak działała na jego tętno.
-Domen, zaraz Ci serce wyskoczy!-zaśmiała się po raz kolejny tego dnia.-Coś nie tak?-zmarszczyła brwi uporczywie, badając wzrokiem skoczka.
-Nie, nie tylko się stresuję. Wiesz moja pierwsza wizyta u Ciebie.-przeczesał nerwowo włosy.
-Okay, rozumiem.-prawy kącik jej ust drgnął.-Wychodzi na to, że Domen ma grypę. Zaraz przepiszę mu kilka leków, ale bez leżenia w łóżku się nie obejdzie.-zwróciła się do matki bruneta.-Masz jeszcze inne objawy?
-Bóle mięśni.
-Domen! Dlaczego nic nie mówiłeś?!-tupnęła nogą rozzłoszczona kobieta.
-Mamo no! Wiesz dobrze, że mam treningi i muszę trenować by być coraz lepszym!-usprawiedliwiał się skoczek.
-Ale nie kosztem zdrowia młody! Nieleczona grypa może skończyć się wieloma groźnymi powikłaniami, np. zapaleniem mięśnia sercowego. Następnym razem bierz pod uwagę takie rzeczy.-nieco zirytowana lekarka opadła na krzesło.
Pośpiesznie wypisała receptę pani Prevc i pożegnała się z nią oraz jej synem, odprowadzając ich do drzwi. Jakie było jej zdziwienie, gdy tuż przy nich oparty o ścianę oczekiwał Peter we własnej osobie. Brunet podpierał się na kulach, co świadczyło o tym, że był już po zabiegu i oczekiwał na rehabilitację. Słoweniec posłał lekarce delikatny uśmiech, po czym wypowiedział melodyjnym, spokojnym tonem:
-Dzięki za wszystko. Milo było Cię poznać.
-Mi Ciebie po mimo gorszych początków także.-zaśmiała się.-Przekaż bracie, że ma się do mnie stawić za tydzień.
-Cieszę się, że jednak mnie polubiłaś.-puścił jej oczko.-Może dasz się zaprosić na jakąś kawę?-uniósł na nią wzrok.
-Może kiedyś. Na razie w Twoim stanie obciążanie nogi nie jest wskazane. Zdrowiej!-obdarzyła go subtelnym uśmiechem i zniknęła za drzwiami gabinetu.
Brunet uśmiechnął się pod nosem i ruszył powoli w kierunku wyjścia ze budynku. Z pomocą młodszego brata wsiadł do samochodu i zatopił wzrok w rozmazujących się za oknem widokach. Musiał przyznać, że Rozi była niezłą laską. Jej ciało było spełnieniem marzeń każdego faceta. Szczupła, jednak posiadająca swoje atuty blondynka. Jej błękitne oczy, które śmiały się radośnie urzekły go. Była niesamowicie pozytywną osobą. Nieświadomie w jego głowie pojawił się cel. Zasmakować bliskości jej ciała. Tylko czy będzie ona tak łatwa jak większość dziewczyn zaliczonych na jego liście?
PS:Dziękuję za wszystkie komentarze i proszę o więcej ;3
-Mamo, błagam Cię. Nie otwieraj mi na noc okna. W sypialni jest istna Syberia.-jęknęła niezadowolona Rozalia.
-Przepraszam słońce. Już nie będę, obiecuję.- rodzicielka musnęła wargami jej czoło.-Na rozgrzanie proszę bardzo.-postawiła przed nią białe naczynie.
Lekarka ekspresowo ujęła filiżankę w dłonie i upiła spory łyk, mrucząc pod nosem zadowolona. Jednego była pewna. W robieniu kawy mistrzem była pani Natalia. Sięgnęła po cukierniczkę niedaleko oddaloną od jej sylwetki i wsypała małe białe kryształki do ciemnej, parującej cieczy jednocześnie, obserwując jak zagłębiają się one we wnętrzu roztworu. Chwyciła za łyżkę i zaczęła ją leniwie mieszać, wpatrując się w panoramę budzącego się do życia za oknem miasta. Nim zauważyła a porcelana błyszczała pustkami, a ona niechętnie podniosła tyłek i odstawiła naczynie do zlewu. Następnie podreptała do łazienki, a już po chwilo czuła ciepły strumień wody rozluźniający jej mięśnie przed pracowitym dniem. W samym szlafroku wpadła do sypialni i zatrzymała się przy szafie, zastanawiając się co na siebie narzucić. Po dłuższej chwili zdecydowała się na czarne leginsy i błękitną bluzkę sięgającą jej do połowy ud. Zadowolona z luźnego, wygodnego a zarazem kobiecego zestawu stawiła się przed lustrem w łazience. Pociągnęła rzęsy czarną maskarą seksownie je wydłużając po czym przypudrowała subtelnie twarz i musnęła usta jasną szminką w odcieniu różu. Włosy natomiast zaplotła w niesfornego kłosa. Kiedy miała już zbiegać na dół po wnętrzu jej pokoju rozbrzmiała ulubiona piosenka. Pośpiesznie udała się w tamtym kierunku i w ostatniej chwili zaakceptowała połączenie.
-Słucham.-wypowiedziała pewnie, oczekując reakcji po drugiej stronie.
-Dzień dobry. Z tej strony mama Petera. Przepraszam, że zawracam głowę, ale chciałam ustalić termin wizyty Domena.-ciepły głos pani Prevc wypełnił słuchawkę.
-Witam. Co powie Pani na 12 dzisiaj?-zaproponowała Wieczorek.
-Doskonale. Dziękuję bardzo.-kobieta ucieszyła się takim obrotem sprawy.-Do zobaczenia!
-Do widzenia!
Ukryła telefon we wnętrzu niewielkiej torebki i w ekstremalnym tempie zabrała się za pokonywanie schodów. Narzuciła na siebie miętową pikowaną kurtkę oraz owinęła szyję szalikiem, po czym chwyciła w dłoń kluczyki i zatrzasnęła za sobą drzwi. Nim zauważyła a wybiegła za nią starsza kobieta.
- A śniadanie? Lekarka, ale dbać o siebie nie umie.-zaśmiała się prawniczka.
-Zjem w bufecie.-puściła jej oczko blondynka, po czym cmoknęła ją w policzek i wsiadła do samochodu.
***
Z szerokim uśmiechem wymalowanym na ustach zawitała do bufetu, prosząc ekspedientkę o swoje ulubione danie. Szatynka kiwnęła jedynie głową i zniknęła we wnętrzu kuchni, a młoda lekarka opadła na krzesło przy jednym ze stołów. Chwilę później rozkoszowała się już w pełni słoweńską kuchnią. Zadowolona i najedzona wyruszyła w drogę do swojego gabinetu. Szybkim krokiem przemierzała korytarz, przywołując na swoją osobę ciekawskie spojrzenia młodzieńców, które w większości padały na jej pośladki ukryte pod materiałem obcisłych leginsów. Przed swoim królestwem dostrzegła czekającego w kolejce bruneta przy boku ciemnowłosej kobiety. Gestem dłoni zachęciła ich aby weszli do środka, uprzednio przekraczając próg pomieszczenia.
-Witajcie. -posłała im subtelny uśmiech.- Proszę bardzo usiądźcie tutaj.-wskazała gestem dłoni na krzesła znajdujące się na przeciw jej.- Najpierw formalności. Domen ma obecnie kartę u jakiegoś rodzinnego lekarza?
-Tak, ale rzadko go odwiedza. Jak widzi pani jest uparty.-zachichotała kobieta.
-Mamo, proszę Cię! Po prostu wcześniej nie miałem problemów ze zdrowiem.-odezwał się nastolatek.
-Proszę mi tutaj nie mówić na pani, mam tylko 20 lat. Rozalia, można mówić także Rozi.-wyciągnęła dłoń w kierunku Julijany, a następnie jego samego.
-Julijana.-przedstawiła się kobieta.
-Domen.-chłopak uścisnął dłoń lekarki i poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się po jego ciele.
-Miło mi was poznać.-posłała w ich kierunku ciepły uśmiech.-Proponuje przepisanie się do mnie lub po prostu przyjmę Cię bez karty pacjenta, a potem sobie uzupełnię. To jak?-spojrzała ze skupieniem na małolata.
-Z chęcią tutaj zostanę.-zaśmiał się.-Mamo, podaj Rozalii wszystko co potrzebne.
-Ty mi tutaj nie mów co mam robić.-pogroziła mu palcem kobieta, a Wieczorek zachichotała pod nosem.
Rodzicielka sportowca jednak posłusznie podawała niezbędne informacje do założenia karty młodej lekarce, obserwując jak ta żwawo je notuje, co jakiś czas, spoglądając na nią to na jej syna. Domen aby nie rozkojarzyć ani nie wprowadzić w błąd kobiety siedział w milczeniu, badając wzrokiem pomieszczenie. Musiał przyznać, że jest tu całkiem przytulnie jak na gabinet lekarski. Zaśmiał się pod nosem na widok słodkiego pluszaka znajdującego się na szafie z lekami, na którego brzuchu widniało imię lekarki starannie wyszyte różową nitką.
-To od Laury. Mała nie wiedzieć czemu mnie ubóstwia. Ma 2 latka i jest niesamowicie wygadana. Słodka z niej blondyneczka.-kąciki ust jasnowłosej mimowolnie wzbiły się na wyżyny, gdy zauważyła jak Domen przygląda się misiowi.
-Musisz być naprawdę świetną lekarką, skoro dzieci Cię tak uwielbiają.-puścił jej oczko.-Swoją drogą Ty też jesteś słodką blondyneczką.-zaśmiał się.
-Ach dziękuję za komplement.-zaśmiała się uroczo, wracając do wypełniania tabelek.
-Domiś, Ty się czasem nie zapominasz?! Rozalia tutaj uzupełnia ważne papiery, a po za tym jest zdecydowanie starsza od Ciebie. Pilnuj się człowieku!-Julijana ponownie powtórzyła gest z przed kilkunastu minut, czyli pogroziła palcem w kierunku syna.
-Aj tam mamo przesadzasz!-roześmiany skoczek pokręcił głową.
Po formalnej części wizyty blondynka opuściła krzesło i podeszła do bruneta, prosząc aby zdjął bluzę. Chłopak posłusznie zdjął ubranie i wziął głęboki oddech, po czym oddychał głęboko, czując zimny stetoskop wędrujący po jego plecach. Po chwili kobieta przeniosła się na jego klatkę piersiową. Wiedział, że jego serce wali teraz niczym szalone. Ta dziewczyna miała w sobie coś niesamowicie uroczego, co sprawiało, że jej bliskość własnie tak działała na jego tętno.
-Domen, zaraz Ci serce wyskoczy!-zaśmiała się po raz kolejny tego dnia.-Coś nie tak?-zmarszczyła brwi uporczywie, badając wzrokiem skoczka.
-Nie, nie tylko się stresuję. Wiesz moja pierwsza wizyta u Ciebie.-przeczesał nerwowo włosy.
-Okay, rozumiem.-prawy kącik jej ust drgnął.-Wychodzi na to, że Domen ma grypę. Zaraz przepiszę mu kilka leków, ale bez leżenia w łóżku się nie obejdzie.-zwróciła się do matki bruneta.-Masz jeszcze inne objawy?
-Bóle mięśni.
-Domen! Dlaczego nic nie mówiłeś?!-tupnęła nogą rozzłoszczona kobieta.
-Mamo no! Wiesz dobrze, że mam treningi i muszę trenować by być coraz lepszym!-usprawiedliwiał się skoczek.
-Ale nie kosztem zdrowia młody! Nieleczona grypa może skończyć się wieloma groźnymi powikłaniami, np. zapaleniem mięśnia sercowego. Następnym razem bierz pod uwagę takie rzeczy.-nieco zirytowana lekarka opadła na krzesło.
Pośpiesznie wypisała receptę pani Prevc i pożegnała się z nią oraz jej synem, odprowadzając ich do drzwi. Jakie było jej zdziwienie, gdy tuż przy nich oparty o ścianę oczekiwał Peter we własnej osobie. Brunet podpierał się na kulach, co świadczyło o tym, że był już po zabiegu i oczekiwał na rehabilitację. Słoweniec posłał lekarce delikatny uśmiech, po czym wypowiedział melodyjnym, spokojnym tonem:
-Dzięki za wszystko. Milo było Cię poznać.
-Mi Ciebie po mimo gorszych początków także.-zaśmiała się.-Przekaż bracie, że ma się do mnie stawić za tydzień.
-Cieszę się, że jednak mnie polubiłaś.-puścił jej oczko.-Może dasz się zaprosić na jakąś kawę?-uniósł na nią wzrok.
-Może kiedyś. Na razie w Twoim stanie obciążanie nogi nie jest wskazane. Zdrowiej!-obdarzyła go subtelnym uśmiechem i zniknęła za drzwiami gabinetu.
Brunet uśmiechnął się pod nosem i ruszył powoli w kierunku wyjścia ze budynku. Z pomocą młodszego brata wsiadł do samochodu i zatopił wzrok w rozmazujących się za oknem widokach. Musiał przyznać, że Rozi była niezłą laską. Jej ciało było spełnieniem marzeń każdego faceta. Szczupła, jednak posiadająca swoje atuty blondynka. Jej błękitne oczy, które śmiały się radośnie urzekły go. Była niesamowicie pozytywną osobą. Nieświadomie w jego głowie pojawił się cel. Zasmakować bliskości jej ciała. Tylko czy będzie ona tak łatwa jak większość dziewczyn zaliczonych na jego liście?
~*~Tak jak obiecałam wrzucam wam trzeci odcinek ;) Rozi dane było poznać najmłodszego z klanu Prevców i chyba przypadł jej do gustu ^^ Pozostaje tylko liczyć na spotkanie z Cene ;) W głowie Pero zrodził się pewien plan. Czy lekarka popadnie w sidła Słoweńca? ;) Cakuje i do zobaczenia w czwartek lub weekend :*
PS:Dziękuję za wszystkie komentarze i proszę o więcej ;3
Pomieszanie z poplątaniem. Jak nie jeden brat to drugi. Coś czuję, że oboje się w niej zakochają i będzie się działo. Do następnego. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPoczekaj sobie na trzeciego :D
UsuńZa proste i oczywiste by to było ;) Poczekaj na rozwój akcji ^^
Dziękuję i pozdrawiam :*
Mam nadzieję, że Rozalia nie da się zawieźć zalotom Petera. Swoją drogą to słodkie jak zachowuje się Domen w obecności Rozalki. Pozdrawiam i życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję ;) Choć która mądra kobieta nie uległaby komuś takiemu jak on *.*
UsuńRozkoszne, nieprawdaż? ^^
Dziękuję i także pozdrawiam :*