Pochłonięta myślami zajęła miejsce obok fotelu kierowcy, niemalże rutynowo zapinając pas bezpieczeństwa. Ułożyła się wygodnie na siedzeniu i odchyliła głowę do tyłu, przymykając powieki. Zdezorientowany jej zachowaniem szatyn zmarszczył brwi i przekręcił kluczyki w statyce. Zawsze miała w zwyczaju przyglądanie się migoczącemu za oknem krajobrazowi, gdyż uwielbiała napawać się tym widokiem. Teraz jednak coś nie było jak zawsze. Omiótł spojrzeniem czekoladowych tęczówek parking i kiedy nie dostrzegł nigdzie wyłaniającego się samochodu chwycił za kierownicę i postanowił opuścić teren skoczni. Po dłuższej chwili włączył się do ruchu ulicznego i z ostrożnością prowadził auto, uważając na zakrętach, gdyż nawierzchnia była naprawdę śliska za sprawą mżawki, która pojawiła się zaraz po zakończeniu ceremonii dekoracji. Ona tymczasem rozważała stawienie się w lokalu podanym przez triumfatora turnieju. Obawiała się, że ponownie może dojść do nieoczekiwanego zbliżenia z brunetem. Czy tego chciała? Sama nie znała na to odpowiedzi. Peter w pewien sposób ją fascynował, a fakt, że kilka godzin temu miała okazję zasmakować jego aksamitnych warg to uczucie potęgował. Z drugiej jednak strony miała wrażenie, że to po prostu brak faceta daje jej się we znaki. W końcu uważała najstarszego z braci za skończonego dupka po tym jak rozpoczął ich znajomość w szpitalu czy też po bolesnej dla niej sytuacji z Klingenthal, kiedy to niesamowicie zirytował się na wiadomość o pochłonięciu przez Domena kufla piwa. Może i mu to wybaczyła, ale nie zapomniała. Letarg tak ją zajął, że nawet nie zauważyła, kiedy samochód przyjaciela zatrzymał się na podjeździe hotelu. Pośpiesznie opuściła jego wnętrze i szybkim krokiem skierowała się w kierunku windy. Chwilę później znalazła się już w pokoju. Dopiero teraz odczuła skutki zmęczenia. Polubiła przyglądać się rywalizacji na skoczni i odczuwać emocje na własnej skórze, ale wcześniej nie zdawała sobie sprawy jaki hałas panujący na obiekcie zmagań najlepszych skoczków świata jest męczący. Rozmasowała obolałe skronie i zrzuciła ze stóp buty, podążając w kierunku łazienki. Zaszyła się w niej na dłuższą chwilę, starając się zregenerować swoje zmęczone ciało za pomocą ciepłego natrysku. Odświeżona wskoczyła pod miękka w dotyku pieżynę i przymknęła powieki.
Cene tymczasem przesiadywał w pokoju brata, doradzając mu wybiór ubrań na dzisiejszy wieczór. Peter sprawnie przerzucał zawartość swojej szafy, poszukując zestawu na dzisiejsze wyjście. Uniósł zaskoczony brwi, kiedy na jednym z wieszaków odnalazł czarny sweter w żółte paski z napisem bzyk bzyk. Na pewno nie pakował tego badziewia do swojej walizki. Pokręcił z niedowierzaniem głową i zaśmiał się pod nosem. Zmieszany odwrócił się do szatyna oraz Domena, który wlasnie przystanął w progu jego pokoju, prezentując im ciuch.
-Czyja to sprawka?-wskazał gestem dłoni na wieszak ze swetrem.
Chłopaki wymienili że sobą porozumiewawcze spojrzenia i parsknęła niekontrolowanym śmiechem. Najstarszy Prevc spojrzał na nich zdegustowany i rzucił sweter na podłogę, powracając do dalszego buszowania.
-Mama.-stwierdził z subtelnym uśmiechem Cene.
-Ta kobieta zawsze miała gust.-skwitował to Domen.
-No chyba nie. Jedynie Ty jeden dawałeś się jej ubierać w tą bluzę wilka z jego ryjem na kapturze, który na dodatek zarzucała Ci jak było zimno. -zachichitał właściciel pokoju.
Przyjaciel lekarki zaśmiał się pod nosem na wspomnienie widoku szczerzącego się do każdej dziewczyny w szkole brata mówiącego"To która zaopiekuje się tym małym wilczkiem?". Pero jakby czytał mu w myślach i także roześmiał się w głos. Nastolatek zmierzył ich jedynie groźnym wzrokiem i oburzony splótł ramiona na piersiach.
-Nie wiem co wy macie do tej bluzy. Była naprawdę niesamowicie ciepła i mięciutka. -bronił się najmłodszy z klanu skoczków.
Pozostała dwójka Prevców spojrzała na siebie rozbawiona i ponownie fale ich śmiechu wypełniły wnętrze pokoju najstarszego podopiecznego Janusa. Nadąsany brunet obrócił się na pięcie i opuścił lokum brata. Cene wzruszył jedynie ramionami i uśmiechnął się delikatnie do 23-latka. W pewnym momencie jakby przypomniał sobie o nieobecnej myślami w jego samochodzie przyjaciółce i postanowił poruszyć ten temat. Był prawie pewny, że z jej zamyśleniem ma związek brunet.
-Peter.-20-latek przerwał panująca w pomieszczeniu ciszę.
-Hmmm?-mruknął triumfator TCS, przyglądając się jednej ze swoich koszul.
-Co się wydarzyło w tej windzie?-kontynuował młodszy Prevc.
-Nie rozumiem.-Peter przeniósł swój wzrok na twarz brata, marszcząc zdezorientowany brwi.
-No rano z Rozalką utknęliście w windzie. Co tam się stało?
-A co się miało stać? Nic się nie stało.-odparł z kamienną twarz brunet.
-Peter, nie rób ze mnie głupka.-warknął szatyn.-Wiem, że tam musiało się coś stać. Rozalia chodzi zamyślona i dziwnie się zachowuje.
-Do niczego pomiędzy nami nie doszło.
-To dlaczego ona była taka przestraszona? Skrzywdziłeś ją?
-Możesz przestać oskarżać mnie o coś co nie miało miejsca?-tym razem to 23-latkowi puszczały nerwy, gdyż syknął to zdanie przez zaciśnięte zęby.-Bała się, że możemy zostać tam już na zawsze, więc ją uspokajałem.-dodał już nieco spokojniej.
-Przepraszam, ale się o nią martwię.
-Nie masz o co. Rozi to silna babka.-nikły uśmiech rozjaśnił twarz bruneta.
-Ale wiedz, że jeśli ją skrzywdzisz to pożałujesz.-Cene zatopił ciemne tęczówki w szarych oczach Petera.
-A co? Zakochałaś się?-prychnął zwyciężca dzisiejszych zawodów.
-Widzę, że coś względem jej zamierzasz.
-Uspokój się! Snujesz jakieś chore domysły nie mając żadnych podstaw! Dzięki za spieprzenie mi tego wieczoru!-podniósł ton głosu Peter.
Młodszy Prevc rozchylił wargi, aby coś powiedzieć, jednak spotykał się z mrożącym krew w żyłach wzrokiem bruneta cmoknął ustami i zatrzasnął za sobą drzwi. Peter prychnął jedynie pod nosem i skupił swoją uwagę na koszulkach rozłożonych na jego łóżku.
-Wyspała się królewna?-przerwał panującą w pomieszczeniu ciszę, posyłając jej promienny uśmiech.
-Pewnie i to jak.-rozciągnęła się leniwie. -Oglądam właśnie zdjęcia ze skoczni. Może się przyłączysz?-puściła mu oczko.
-Nie, dzięki.-odparł natychmiast.-Na dziś mam dość skoczków, skoków i skoczni. -mruknął pod nosem, ale ona to usłyszała.
-Cene, co się dzieje?-uniosła wzrok na jego twarz, przyglądając mu się ze zmartwieniem.
-Czego nie możesz powiedzieć mi prawdy? Co się wydarzyło w tej windzie? -czekoladowe tęczówki natrafiły na lazurowe.
-Możesz przestać?! To ciągłe nawiązywanie do Twojego brata robi się nieznośne.-jej irytacja dała o sobie znać.
-Przepraszam. Ja się tylko o Ciebie martwię.-spóścił głowę.
-Wszystko jest w porządku. Peter mnie tylko uspokajał i nic więcej. Wierzysz mi?-nim spostrzegł znalazła się obok niego i uniosła jego podbródek, zmuszając go do kontaktu wzrokowego.
Skinął jedynie głową i zniknął za drzwiami łazienki. Ona tymczasem segregowała zdjęcia, mniej korzystne umieszczając w koszu, a lepsze nieco uatrakcyjniając efektami. Nagle po pomieszczeniu rozległo się pukanie. Pozwoliła gościowi zawitać do wnętrza lokum, nie spuszczając wzroku z fotek. Próg pomieszczenia tymczasem przekroczył 23-latek.
-Hej. Ty jeszcze nie gotowa?-brunet uniósł zdziwiony brwi.
Omótł wzrokiem pomieszczenie, a kiedy nie dostrzegł w nim szatyna odetchnął z ulgą. Natrafił na twarz blondynki i musiał przyznać, że uroczo prezentowała się w jasnych, rozczochranych włosach. Widać było, że niedawno opuściła krainę Morfeusza.
-Cześć.-odpowiedziała entuzjastycznie.-Przecież mam jeszcze sporo czasu.
-Tak? A ja sądziłem, że jest już 19:50.-oparł się nonszalancko o ścianę, oczekując odpowiedzi lekarki.
-O kurwa! Faktycznie!-wrzasnęła, spoglądając na zegar wyświetlacza komputera. -Tak się zasiedziałam przy tych zdjęciach, że nawet tego nie zauważyłam. Przepraszam.-zamknęła sprzęt i odłożyła go na szafkę.
-Nic nie szkodzi.-skinął głową.-Nie musimy być tam punktualnie.
-Cene, spierdalando z tej łazienki! No kurwa mać wyjdź stąd albo nauczę Cię latać wyżej niż na mamucie!-wydzierał się pediatra, bałamucąc pięściami drzwi łazienki.
Triumfator dzisiejszych zawodów pokręcił roześmiany głową i parsknął głośnym śmiechem. Po cichu opuścił pokój lekarki i młodszego brata.
Wraz z przyjaciółką Cene zadecydował udać się do klubu taksówką, gdyż oboje postanowili godnie świętować tytuł wywalczony przez Petera. Otworzył drzwi przed Rozalką i objął ją przyjacielsko ramieniem, prowadząc do wejścia. Pewnie przekroczyła próg lokalu, omiatajac wzrokiem otoczenie. Budynek wydawał się niezwykle przestrzenny i mogła by stwierdzić na podstawie oblegającyvh go ludzi, że był jednym z najlepszych w okolicy. Szatyn chwycił ją za nadgarstek i pociągnął za sobą, aby nie zawieruszyła się w tłumie imprezowiczów.
-Nie mogliście wybrać mniej tłoczonego miejsca?-rzuciła, zerkając na tańczące pary.
-Zażalenia do organizatora.-zaśmiał się skoczek.
Kąciki jej ust momentalnie wzbiły się na wyżyny, kiedy tylko do jej narządów słuchowych dotarł jego śmiech. Cieszyła się, że wrócił mu dobry humor. W końcu się zatrzymali, a jej oczom ukazał się team Słowenii. Przywitała chłopaków promiennym uśmiechem i zajęła miejsce przy lądzie baru, wskakując na wysokie krzesło. Pomachała do przystojnego mężczyzny, który pełnił rolę barmana i już miała składać swoje zamówienie, kiedy obok niej zameldował się zdobywca trofeum TCS.
-Hola, hola. To ja stawiam.-pogroził jej palcem.-Co sobie pani życzy?-obdarzył ją subtelnym uśmiechem.
-Wiesz szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia.-uśmiechnęła się zakłopotana.-Jestem tu pierwszy raz.
-No tak. Zapomniałem.-podrapał się po głowie.-W takim razie dwa razy specjalność baru.-Prevc zwrócił się do barmana, wręczając mu gotówkę.
Oczekując na otrzymanie zamówienia zdążył opaść na miejsce obok blondynki i zamienić z nią kilka zdań. Musiał przyznać, że w czarnej kreacji sięgająjcej nieco przed kolano z wstawką białego materiału podkreślającego jej ponętny biust prezentowała się niezwykle kusząco. Dodatkowym plusem sukienki był brak ramiączek. Na dłuższą chwilę zawiesił wzrok na dekolcie dziewczyny, jednak w porę uniósł go, dziękując barmanowi skinieniem głowy za dwie kolorowe szklanki. W jego głowie zrodził się nawet plan, aby upić blondynkę lub podrzucić jej coś do drinka, ale to było zdecydowanie zaniżenie jego możliwości. Rozalia pomieszała słomką ciecz znajdująca się w naczyniu, a chwilę później pociągnęła jej pierwszy łyk. Mlaskała pod nosem, próbując dostrzec najmniejszy detal smaku drinku. Ponownie chwyciła w zęby słomkę i opróżniła zawartość szklanki. Skrzywiła się nieco, kiedy poczuła smak alkohoku, ale już po chwili jej usta rozjaśnił nikły uśmiech, kiedy Peter wyciągnął w jej stronę smukłą dłoń. Przystała na jego propozycję i nim zauważyła, a znaleźli się pośród tłumu rozgrzanych ciał. Dopiero teraz poczuła dość wyraźne drżenie basów na swoim ciele. Nieśmiało wykonywała pierwsze ruchy do początkowych rytmów Party Shaker, jednak szeroki uśmiech skoczka dodał jej odwagi, a alhokol zaczął krążyć w jej krwiobiegu, dodając jej pewności. Jej laurowe tęczówki zmierzyły sylwetkę skoczka wzrokiem, a ona dopiero teraz zdała sobie sprawę jak pociągająco jest ubrany. Doskonale przylegająca do jego ciała koszula o fioletowej barwie uwydatniała jego umięśniony tors, a odpięte dwa pierwsze guziki przyprawiały ją o fale gorąca. Czarne rurki genialnie dopełniały strój skoczka, a pasek tego samego koloru ze złotą sprzączką podkreślał jego męskość. Wbiła zęby w płatek dolnej wargi, powstrzymując się przed rzuceniem na bruneta. Pośpiesznie by tego nie zauważył okręciła się wokół własnej osi i znalazła się plecami do ciała 23-latka. Jej usta wykrzywił cwany uśmiech, kiedy zaczęła ocierać seksownie biodrami o uda chłopaka. Peter nie ukrywał, że mu się to podoba i mruknął zadowolony. Przeniósł swoje dłonie na talię blondynki, sunąc nimi w górę i w dół po materiale sukienki. Ciepły oddech Prevca muskał jej szyję, łaskocząc ją przy tym łagodnie. Wzdrygnęła się delikatnie zauważając to i przymknęła powieki, poddając się chwili. Wkładała całą siłę w szaleństwa na parkiecie w towarzystwie bruneta i nawet nie zauważyła, kiedy minęła godzina od czasu ich pierwszego tańca. Zmęczona opuściła parkiet i opadła na sofę w kącie lokalu. Zajęła miejsce pomiędzy Laniskiem a Jaką i odchyliła głowę do tyłu, starając się unormować przyspieszony oddech. Dziwiła się jakim cudem jej nogi jeszcze nie mają dość. W końcu wybrała sobie naprawdę wysokie szpilki na taką imprezę.
-Proszę bardzo moi kompanii.-Peter z brzdękiem postawił na stole tackę z drinkami.-Kranjec z łaski swojej odjeb się od mojego orła. -rzucił roześmiany organizator wypadu.
Wieczorek momentalnie uniosła powieki i parsknęła głośnym śmiechem, obserwując jak Prevc próbuje wyrwać z objęć Roberta trofeum. Podopieczni Janusa także wydawali się być rozbawieni tą sytuacją.
-Kiedy on jest taki śliczny i taki błyszczący. -rozmarzył się weteran kadry słowiańskiej, gładząc opuszkiem palca dziób złotego ptaka.
-Kiedy on się zdążył tak najebać?-Prevc pokręcił z niedowierzaniem głową.
-Jak Ty zabawiałeś się z Rozi na parkiecie.-odparł Cene, gromiąc brata wzrokiem pełnym błyskawic.
-On należy do mnie.-Pero puścił mimo uszu słowa 20-latka i zwrócił się do wpół przytomnego przyjaciela. -Synku choć do tatusia. -orzeł został wyrwany z uścisku 34-latka i popieszczony rękami przez właściciela.
Chłopaki roześmiani przyglądali się pieszczotom Petera względem błyskotki, chwytając po kolorowe naczynia. Na jeden skusiła się nawet blondynka. Zatopiła spierzchnięte wargi w chłodnej cieczy i poczuła ulgę jaką wywołał płyn muskający jej gardło. Tym razem nutka alkoholu nie była tak wyczuwalna. Gdyby nie wiedziała, że jest to trunek w postaci drinku nawet by tego nie stwierdziła. Uniosła głowę, aby postawić pustą szklankę na stół, a wtedy brunet wsunął w jej dłoń kolejną porcję alkoholu. Popatrzyła na niego z niedowierzaniem, a on jedynie zaprezentował jej swoje śnieżnobiałe uzębienie, stukając szkłem o jej szkło.
-Za zwycięzcę.-rzucił zadowolony z siebie, opóźniając zawartość szklanki na jednym tchu.
-Za zwycięzcę.-powtórzyła i także pochłonęła napój.
-Musisz z nami częściej jeździć ns zawody. Jesteś moim talizmanem.-zaśmiał się perliście chłopak.
-Gadasz brednie. -machnęła na niego dłonią.-Musiałabym zrezygnować z pracy.
-Zawsze możesz zostać pediatrą Domena. -oświadczył że śmiechem Jurij.-Na pewno nie miałby nic przeciwko.-poklepał po plecach nastolatka.
-Zamilcz Tepes, zamilcz.-odezwał się Domen.
Rozalia zmierzyła ich wzrokiem rozbawiona i opuściła lożę, kierując się w stronę łazienki. Nacisnęła na klamkę i weszła do środka pomieszczenia. Zerknęła na swoje odbicie w lustrze i nieco przypudrowała nos. Na co dzień nie nakładała makijażu, może z wyjątkiem tuszu do rzęs, ale tym postawiła na nutkę szaleństwa. Przeczesała szczotką nieco rozczochrane włosy i już miała wychodzić, kiedy we wnętrzu pomieszczenia zjawił się Peter. Wrzuciła do torebki szczotkę i miała zamiar go wyminąć, kiedy ten pchnął ją lekko na ścianę i ułożył rękę po prawej stronie jej głowy. Jej serce zabiło mocniej, a ona z obawą podniosła wzrok na twarz skoczka. Jego stalowe tęczówki bacznie obserwowały jej każdy najmniejszy ruch.
-Boisz się mnie?-wypowiedział zdziwiony.
-Nie.-niemalże szepnęła.
-Przecież to widzę. Nie kłam.-rzucił ostrzej.
-Może odrobinkę. -przyznała w końcu.
-Czego? Przecież Cię nie skrzywdzę. -pogładził zewnętrzną częścią dłoni jej policzek.-Cene mi zabronił.
-Rozmawiałeś z nim o mnie?-była oszołomiona.
Zadarła głowę wyżej i spojrzała głęboko w jego ciemne tęczówki. Jego ciepły oddech muskał jej zaróżowione policzki, a w jego zapachu dało się wyczuć woń alkoholu. Ich twarze dzieliły milimetry. Jej wzrok mimowolnie padł tam gdzie przez cały czas patrzeć się powstrzymywała. Jego kuszące wargi były nieco spierzchnięte i aż prosiły się o jej dotyk. Chciała ich ponownie zasmakować, ale wiedziała, że jeśli to zrobi to przepadnie. Chciała sunąc po nich opuszkiem palca. Już nawet podnosiła dłoń ku górze, ale w ostatniej chwili się powstrzymywała. Co on w sobie miał? Dlaczego ją tak do siebie przyciągał?
-Nie ważne.-odrzekł skoczek nieco zachrypniętym głosem.-Wracajmy, bo te bałwany zaczną coś podejrzewać. -oplótł jej nadgarstek smukłymi palcami i pociągnął ją w kierunku wyjścia.
-Chwila.-przystanęła obok zlewu.-To dlatego Cene miał dość skoków i wszystkiego co z nimi związane. Pokłóciłeś się z nim?-bardziej stwierdziła niż spytała.
-Dobrze kombinujesz.-jego usta rozjaśnił łagodny uśmiech. -A teraz choć. Nie czas i miejsce na takie rozmowy.-ponownie pociągnął ją w stronę drzwi.
Skinęła jedynie głową i jak gdyby nigdy nic pewnym krokiem zmierzała w kierunku loży. Odłożyła na siedzenie torebkę i powędrowała że Słoweńcem ponownie na parkiet. Tym razem brunet zgrabnie okręcał blondynkę wokół własnej osi do taktów Cool Me Down. Po chwili ich ruchy stały się odważniejsze i Peter mógł spokojnie wodzić dłońmi po talli dziewczyny. Rozi tymczasem poddała się żywiołowi i zmysłowo kołysała biodrami na boki, przywołując na tą właśnie część ciała wzrok jej partnera. Domen tymczasem pozbawiony jakichkolwiek sił do życia tempo wpatrywał się w doskonale bawiącą się dwójkę. Zdążył się już przyzwyczaić, że jego brata posiada wszystko co chce. Jednak widok blondynki przy jego boku niesamowicie go ranił. 23-latek nieświadomie zadawał mu ból. Nastolatek naprawdę wpadł i zakochał się w młodej lekarce. Z chwilą, gdy ją pierwszy raz ujrzał poczuł nieznane mu dotąd uczucie. Przyjemne ciepło rozlało się we wnętrzu jego brzucha. A serce za każdym razem zwiększało swoją pracę na większe obroty, gdy w pobliżu była Wieczorek.
-Serio zamierzasz to tak zostawić i patrzeć jak sprząta Ci ją z przed nosa Peter? -obok 17-latka opadł Anze, przyglądając mu się uważnie.
-O czym Ty mówisz?-Domen oderwał wzrok od bruneta i dziewczyny, przenosząc go na 20-latka.
-Przecież widzę jak na nią patrzysz.-jęknął Lanisek.-Kochasz ją. To słodkie. -jego twarz rozjaśnił przeraźliwie szeroki uśmiech.-Nie poddawaj się tak łatwo. Walcz jak na skoczni.-klepał go pokrzepiająco po ramieniu.
-Przecież on jej nie kocha. Nie jest w jego guście. Po za tym ona nawet na mnie nie spojrzy. Mam 17 lat. Jestem główniarzem. Co ja jej mogę zaoferować?
-A Mina jaka była? Blondynka, niebieskie oczy, czarujący uśmiech. Ona wszystko to ma. Uczucie. Miłość. Szczęście. Nie jesteś na straconej pozycji.
Zarzucił na jej ramiona czarny płaszcz i sięgnął do kieszeni kurtki. Wyczuł pod palcami prostokątne opakowanie i wydobył je ze środka kurtki. Mimowolnie kąciki jego ust zastygły na wyżynach, gdy jego oczom ukazał się równiutko ułożony rząd wyrobów tytoniowych. Wsunął szluga pomiędzy palec wskazujący a środkowy i umieścił go między wargami. Chwilę później wyłowił w zagłębieniu kurtki zapalniczkę i odpalił papierosa. Przymknął powieki i zaciągnął się dymem tytoniowym. Blondynka zaskoczona przyglądała się jego stonowanej twarzy, delektując się ciszą, która pomiędzy nimi zapanowała. Brunet wypuścił kłębek dymu z ust, a w tym samym momencie spojrzenie jego stalowych tęczówek padło na przepełnioną niedowierzaniem twarz lekarki. Obdarzył ją łagodnym uśmiechem i podsunął w jej stronę paczkę z trucizną. 20-latka uniosła jedną brew, a Peter roześmiał się uroczo, kiwając głową zachęcająco.
-No chyba, że nie dasz rady spalić całego.-rzucił, wyciągając w jej stronę palce że swoim szlugiem.
Bez chwili zawachania przechwyciła papierosa i wsunęła pomiędzy spierzchnięte wargi. Zaciągnęła się dymem, wypełniając nim swoje płuca, by po chwili wypuścić go ze świstem. Cichy, a zarazem uroczy chichot bruneta otulił jej narządy słuchowe, wywołując na jej ustach nikły uśmiech. Uwielbiała ten odgłos. Koił jej ciało niczym najsilniejszy lęk na migrenę. Przystanął naprzeciw niej i chłodną dłonią odgarnął niesforne pasmo jasnych włosów opadające wprost na jej oczy. Jej lazurowe tęczówki śledziły każdy jego najmniejszy ruch, oczekując na kolejny. Założył kosmyk za jej ucho i musnął opuszkiem palca kość policzkową. Starał się nie tracić z nią kontaktu wzrokowego, który nie wiedzieć kiedy nawiązał. Ponownie rozchyliła wargi i pozwoliła dymowi opuścić wnętrze jej jamy ustnej. Kłębek uderzył w twarz Słoweńca, który nieco się skrzywił na spotkanie z nieprzyjemnym odurem i druga dłonią wyplótł używkę z palców blondynki.
-Nie masz nawet pojęcia jak pociągająco teraz wyglądasz.-wypowiedział seksownie niskim tonem.
Zmieszana starała się ukryć reakcje swojego ciała na słowa skoczka w postaci oblewających obficie jej policzki rumieńców, jednak włosy nie przysłoniły jej twarzy skutecznie. Zrezygnowana uniosła jedynie prawy kącik ust i spuściła wzrok. Prevc dumny z siebie uśmiechnął się cwanie i dokończył używkę. Po chwili popiół wylądował pod jego butami, a on zmiażdżył go stopą. Ujął twarz dziewczyny w przesiąknięte chłodem dłonie i spojrzał na nią ze szczerym uśmiechem. Jej łagodne rysy twarzy, blada cera idealnie komponowały z burzą jasnych włosów opadających falami na kaptur jej płaszcza. Była piękna. Błękitne oczy wyłoniły się z pod wachlarzu czarnych rzęs, patrząc na niego z niezrozumieniem.
-Peter, przestań.-szepnęła stanowczo.
Skoczek zgodnie z jej wolą odsunął się od niej i bez słowa podążał przed siebie, znikając po chwili z zasięgu jej wzroku. Opadła na pobliską ławkę i zaczerpnęła świeżego, austriackiego powietrza. Nie rozumiała postępowania Słoweńca. Do czego on dążył? Co chciał osiągnąć? Jakiś tydzień temu unikała go jak ognia, a teraz od kilku dni bez skrępowania przesiadywała godziny w jego towarzystwie. Nie wspominając już o tym jak świetnie bawiła się z nim na parkiecie.
Posłała promienny uśmiech Domenowi, który zjawił się obok niej momentalnie, kiedy tylko pojawiła się we wnętrzu budynku z powrotem. Chwyciła jego dłoń i dała się mu zaprowadzić do tłumu bawiących się ludzi. Chwilę później wirowała już w jego towarzystwie na parkiecie, z uśmiechem rozkoszując się jedną z ulubionych piosenek, która rozbrzmiewała po wnętrzu klubu. Jak się później okazało Sofia także należała do ulubionych utworów Domena. Podczas tańca udało im się trochę porozmawiać, ale przede wszystkim dobrze bawić. Tak im spodobało się swoje towarzystwo, że szaleli razem do kolejnych piosenek roznoszących się po lokalu. Rozalia zdążyła sie już w pełni rozluźnić przy nastolatku i pozwoliła sobie na ocieranie się o jego ciało. Młodszy Prevc był mile zaskoczony takim obrotem sprawy, ale jakże zadowolony. Uradowana zaczęła piszczeć z częścią tłumu, kiedy Toca toca wypełniło budynek. Brunet chichotał pod nosem rozbawiony sytuacją, ale po chwili także wykrzykiwał z blondynką słowa piosenki. Zdyszani opadli na miękką sofę i chwycili za szklanki z ciemną cieczą. Rozalia zgasiła pragnienie deoma porcjami Pepsi i przypadła jej kolej na akrobacje z Jurijem. Syn asystenta detektora PŚ nie szczędził sobie szaleństw i takim oto sposobem jej głośny śmiech niósł się falami po klubie. Później zdecydował się jej towarzyszyć Kranjec, który zdążył już nieco odżyć. Bujała się z nim w rytm S.O.S. Indili i wymieniła kilka zdań na temat tego co się tutaj działo podczas jej nieobecności. Po tańcu z Robim nie było jej dane odpocząć, gdyż dorwał się do niej nieco wstawiony Anze. Śmiechu było nie miara, kiedy wraz z młodym Słoweńcem zaliczyła dwie gleby.
-No to za nasz green team.-ogłosił Lanisek, rozlewając wszystkim szampana do kieliszków.
-Za żaby!-krzyknął pijany Cene.
-I za naszego Peterka.-dołączył się Hvala.
-Dorastasz synu. Jestem z Ciebie dumny. -ucałował go po policzkach Janus.
Nim się wszyscy zorientowali, a Goran przygniótł swoim ciężarem ciała podopiecznego. Peter próbował go z siebie zrzucić, ale co taki chuderlaczek mógł zrobić tak masywnemu obiekcie jak tkanka tłuszczowa Janusa. W końcu jednak z piekła wybawił go Domen, który ogłosił darmową kolejkę dla najlepszego trenera na świecie. Szkoleniowiec niczym strzała wystrzelił w kierunku baru, a Pero podniósł się do pozycji siedzącej i zaczerpnął oddechu. Kochał Gorana takim jakim jest, ale dla bezpieczeństwa zawodników powinien zrzucić kilka kilo. Brunet posłał nastolatkowi wdzięczny uśmiech i sięgnął po kieliszek. W tym samym momencie do wnętrza lokalu wpadł zasaoany Tepes.
-Będę ojcem!-wrzasnął na całe gardło, ale i tak nie był w stanie przekrzyceć głównej muzyki.
Oczy całej słoweńskiej ekipy zostały zwrócone na osobę Jurija, mierząc go zszokowanym spojrzeniem. Pomiędzy nimi zapanowała grobowa cisza, jakby każdy analizował w głowie czy Tepes dobrze spisze się w tej roli. Wieczorek poderwała się z siedzenia i zamknęła Słoweńca w swoich ramionach.
-Gratulacje.-wyszeptała, muskając jego policzek ciepłymi wargami.
-Cicho, wariatko.-rzucił rozbawiony, spoglądając na blondynkę roześmianymi oczami.
-To mnie ucisz.-zagryzła płatek dolnej wargi.-Tak jak wtedy w windzie.-dodała.
Peter nachylił się nad subtelną twarzą blondynki i musnął aksamitnymi wargami usta dziewczyny. Rozalia mocniej objęła go ramionami za szyję i rozchyliła usta. Brunet wsunął zwinnie język do jej jamy ustnej, pogłębiając pocałunek. Gładził nim podniebienie dziewczyny, wywołując u niej cichy pomrók zadowolenia. Po dłuższej chwili odsunął się od twarzy lekarki i nim się zorientował a jej czarne, lakierowane szpilki opadły na ziemię z hałasem. Westchnął zrezygnowany i schylił się po buty, a wtedy Wieczorek wyślizgnęła się z jego uścisku i runęła na ziemię z głośnym hukiem a on pociągnięty wraz z nią.
-Cholera.-zaklął pod nosem.
Rozalia parsknęła niepohamowanym śmiechem, a skoczek złapał się za głowę. Modlił się, aby nikt ich nie opieprzył. Kiedy miał się już podnosić drzwi jednego z pokoi skrzypnęły, raniąc jego uszy, a zza nich wyłonił się blondyn.
-Ja rozumiem imprezowanie i takie tam, ale do cholery jest środek nocy. Z łaski swojej zamknijcie japy i dajcie ludziom spać. -warknął wyrwany hałasem ze snu Freund. -Dziękuję za uwagę.-posłał im fałszywy uśmiechu i zamknął drzwi.
Wymienili ze sobą znaczące spojrzenia i dziewczyna już była bliska ataku śmiechu, kiedy triumfator TCS przyłożył palec do ust, przekazując jej tym samym, że ma być cicho. Z dwójki to on jednak zachowywał resztki zdrowego rozsądku. Pediatra odpowiedziała mu jedynie promiennym uśmiechem i ponownie wdrapała się na ramiona skoczka. Tym razem bez większych przeszkód dotarli do jej pokoju. Brunet subtelnie opuścił drobne ciało lekarki na miękki materac i okrył ją pierzyną.
-Zostań.-mruknęła sennie właścicielka pomieszczenia.
-Nie mogę. Cene mnie zabije.-odparł niemal natychmiast.- Dzięki za świetną zabawę. Śpij dobrze.-musnął ustami jej policzek.
Nie otrzymał jednak odzewu, gdyż dziewczyna odpłynęła do krisny Morfeusza. Mimowolnie kąciki jego ust powędrowały ku górze, kiedy zerkał na nią tuż przed opuszczeniem lokum. Na palcach pokonał próg i przymknął za sobą drzwi.
Wypoczęta i pełna energii wyrwała się z objęć ciepłej pierzyny i zameldowała w łazience. Wykonała porannaą rutynę i stawiła się w kuchni. Natalia powitała ją ciepłym uśmiechem i postawiła przed nią filiżankę pełną ciemnej cieczy. Rozalia musnęła ustami policzek rodzicielki w geście podziękowania i przyłożyła porcelanę do warg. Przymknęła powieki i upiła spory kyk gorącego napoju. Mruknęła zadowolona po raz etny, dochodząc do wniosku, że jej matka jest mistrzynią w patrzeniu kawy. Odstawiła naczynie na blat stołu i powędrowała do lodówki. Zmierzyła wzrokiem jej zawartość i zdecydowała się na przyrządzenie jajecznicy. Nucąc pod nosem piosenki przygotowywała dla siebie śniadanie, a już po chwili w pełni rozkoszować się posiłkiem. Chwyciła w dłonie filiżankę i dopiła kawę do końca. Pozmywała po sobie naczynia i okręcając kluczami na palcu opuściła dom. Nim się obejrzała a srebna Toyota zatrzymała się na parkingu pod ośrodkiem jej pracy. Westchnęła głośno, zdając sobie sprawę, że nie opuści tego miejsca aż do wieczora. Przerzuciła, więc torbę przez ramię i wysiadła z samochodu. Zamknęła go za sobą i spokojnym krokiem podążała w kierunku budynku. Przywitała się z pielęgniarkami serdecznym uśmiechem i powędrowała do swojego gabinetu. Narzuciła na siebie śnieżnobiały kilt i zasiadła za biurkiem, aby przejrzeć terminarz. Skinęła głową i korzystając z tego, że miała jeszcze chwilkę wolnego czasu udała się do pokoju lekarzy. Nika od razu zaproponowała jej herbatę, a blondynka bez sprzeciwu na nią przystała. Po chwili wdychała już woń malinowego roztworu, rozkoszując się jego smakiem. Kardiolog wdała się z nią w krótką konwersacje, opowiadając o szpitalnych plotkach. Wieczorek jednak po kilku minutach przeprosiła koleżankę i podziękowała za napój. Z kubkiem gorącej cieczy, ktory przygotowała sobie na zapas pojawiła się w gabinecie i gestem dłoni zachęciła do wejścia pierwszego pacjenta. Jak to miala w zwyczaju sprawdziła gardło, osłuchała płuca i wpisała receptę, umawiając się na kontrolną wizytę. Tak też postępowała z prawie każdym kolejnym pacjentem, aż nadszedł czas wypełniania papierów. Zmęczona poderwała się z fotela biurowego i z pustym naczyniem udała po kolejną porcję rozgrzewającego napoju. Opadła na wolne krzesło przy stole i zatopiła usta w naparze. Mimowolnie kąciki jej ust wzbiły się na wyżyny, gdy jej nozdrza zaatakowała woń cynamonu. Momentalnie otworzyła w głowie wspomnienie kosztowania tego specyfiku z Richardem. Musiała koniecznie spotkać się z nim w Zakopanem, gdzie miała rodzinę i zamierzała ją odwiedzić przy okazji zawodów Pucharu Świata. Tak świetnie im się ze sobą rozmawiało. Z rozmyśleń wyrwał ją głos prezentera telewizyjnego, który właśnie ogłaszał wiadomości.
-Katastrofa niemieckiego samolotu! Maszyna szybująca z Wilingen, gdzie rozgrywane w miniony weekend były zawody Pucharu Świata uległa rozbiciu. Samolot swój lot miał zakończyć na lotnisku w Kranju. Na jego pokładzie znajdowała się reprezentacja Słowenii w skokach narciarskich na czele z wczorajszym triumfatorem Peterem Prevcem.
Zdruzgotana wypuściła z rąk naczynie, które roztrzaskało się na miliony drobnych kawałeczków podobnie jak jej serce w tym momencie. Wzrok zebranych w pomieszczeniu lekarzy powędrował na jej sylwetę, ale ona nic sobie z tego nie robiła. Siedziała kompletnie sparaliżowana, nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu. Przymknęła powieki, czując jak zaczynają się pod nimi gromadzić łzy. Wiedziała, że powinna pościerać rozlaną na podłodze ciecz, a także pozamiatać roztrzaskaną porcelanę, ale nie była w stanie. Czuła jak jej ciało opanowuje drżenie. Bała się. Cholernie bała. Dziennikarz nie powiedział, że ofiary katastrofy zginęły, ale przypuszczała najgorsze. Przymknęła rozchylone wargi i już miała poderwać się z miejsca, kiedy ktoś ułożył dłoń na jej ramieniu. Uniosła wzrok i napotkała na swojej drodze twarz Niki.
-Idź. Ja to posprzątam. Nie dasz rady pracować w takich warunkach. -wypowiedział kardiolog spokojnym głosem.
-Dziękuję.-odparła niemalże bezgłośnie pediatra.
Momentalnie poderwała się z miejsca i sprintem pobiegła w stronę gabinetu. Staranowała po drodze kilku pacjentów, ale przeprosiła ich i pognała dalej. Zdyszana wpadła do pomieszczenia i zrzuciła z siebie kilt. Pośpiesznie narzuciła na siebie odzienie wierzchnie w postaci kurtki i wsunęła nogi w kozaki, po czym opuściła gabinet, a chwilę później budynek. Włączyła się do ruchu ulicznego swoją Toyotą i mnknęła słoweńskiej drogami najszybciej jak się da. Miała gdzieś radary i mandaty, które otrzyma. Najważniejsze dla niej było znaleźć się w domu przyjaciela. Zaparkował na podjeździe do jego rodzinnej chatki i wtargnęła do wnętrza budynku, nawet nie wysyłając się na pukanie. Cisza panująca w środku domu tylko umocniła ją w przekonaniu, że media się nie myliły. Nie kontrolowała już swoich emocji. Opadła na podłogę i zwyczajnie zaczęła łkać. Spazm wstrząsał jej drobnym ciałem, a słona ciecz spływała po policzkach, pociągając za sobą strugi tuszu do rzęs. Cene momentalnie zbiegł ze schodów, gdy tylko dostrzegł kleczacą w salonie sylwetkę przyjaciółki i pomógł jej wstać. Zamknął ją w swoich ramionach i starał się uspokoić, choć samemu nie było mu łatwo.
-Cene...-wychlipała w jego sweter blondynka.
-Wiem, wiem.-przerwał jej i pogładził po głowie.
Wziął ją na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Ułożył jej drobne ciało na materacu i opadł obok niej. Dziewczyna wtuliła się w niego szczelnie i płakała. On głaskał jej jasne włosy, próbując ją w ten sposób uspokoić. Ona jednak nie umiała przestać . Peter stał się dla niej niesamowicie ważną osobą. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak bardzo pozwoliła mu się do siebie zbliżyć w ostatnim czasie. Nie traktowała go jak przyjaciela. Dla niej był kimś zdecydowanie więcej. Karina także próbowała jej to uświadomić, ale blondynka za żadne skarby nie chciała jej wtedy słuchać i dopuszczać do siebie takich myśli. Teraz jednak tego żałowała. Już nigdy mu tego nie wyzba. Nigdy juz nie dotknie jego twarzy, nigdy nie zaskakuje smaku jego aksamitnych ust, nigdy nie poczuje woni jego perfum...
-Cene, przepraszam. -szepnęła, unosząc na niego wzrok.
-Za co? Przecież jestem Twoim przyjacielem i mam prawo wiedzieć Cię w takim stanie.-musnął ustami jej skroń.
-Okłamałam Cię. -rzuciła, spuszczając wzrok.-Ja... kocham Petera, ale już nigdy mu tego nie powiem.-wypowiedziała drżącym głosem.
Spazm płaczu ponownie wstrząsnął jej ciałem, ale tym razem zdecydowanie mocniej. Z jej gardła wydobył się potworny jęk, a jej płacz stał się znacznie głośniejszy. Jej serce obumierało, a dusza niemiłosiernie cierpiała.
-Cii.-Cene gładził jej policzek zewnętrzną częścią dłoni.-Nie rozmawiamy teraz o tym. Nie jest powiedziane, że Pero zginął.
❤CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ ❤
***
Cene tymczasem przesiadywał w pokoju brata, doradzając mu wybiór ubrań na dzisiejszy wieczór. Peter sprawnie przerzucał zawartość swojej szafy, poszukując zestawu na dzisiejsze wyjście. Uniósł zaskoczony brwi, kiedy na jednym z wieszaków odnalazł czarny sweter w żółte paski z napisem bzyk bzyk. Na pewno nie pakował tego badziewia do swojej walizki. Pokręcił z niedowierzaniem głową i zaśmiał się pod nosem. Zmieszany odwrócił się do szatyna oraz Domena, który wlasnie przystanął w progu jego pokoju, prezentując im ciuch.
-Czyja to sprawka?-wskazał gestem dłoni na wieszak ze swetrem.
Chłopaki wymienili że sobą porozumiewawcze spojrzenia i parsknęła niekontrolowanym śmiechem. Najstarszy Prevc spojrzał na nich zdegustowany i rzucił sweter na podłogę, powracając do dalszego buszowania.
-Mama.-stwierdził z subtelnym uśmiechem Cene.
-Ta kobieta zawsze miała gust.-skwitował to Domen.
-No chyba nie. Jedynie Ty jeden dawałeś się jej ubierać w tą bluzę wilka z jego ryjem na kapturze, który na dodatek zarzucała Ci jak było zimno. -zachichitał właściciel pokoju.
Przyjaciel lekarki zaśmiał się pod nosem na wspomnienie widoku szczerzącego się do każdej dziewczyny w szkole brata mówiącego"To która zaopiekuje się tym małym wilczkiem?". Pero jakby czytał mu w myślach i także roześmiał się w głos. Nastolatek zmierzył ich jedynie groźnym wzrokiem i oburzony splótł ramiona na piersiach.
-Nie wiem co wy macie do tej bluzy. Była naprawdę niesamowicie ciepła i mięciutka. -bronił się najmłodszy z klanu skoczków.
Pozostała dwójka Prevców spojrzała na siebie rozbawiona i ponownie fale ich śmiechu wypełniły wnętrze pokoju najstarszego podopiecznego Janusa. Nadąsany brunet obrócił się na pięcie i opuścił lokum brata. Cene wzruszył jedynie ramionami i uśmiechnął się delikatnie do 23-latka. W pewnym momencie jakby przypomniał sobie o nieobecnej myślami w jego samochodzie przyjaciółce i postanowił poruszyć ten temat. Był prawie pewny, że z jej zamyśleniem ma związek brunet.
-Peter.-20-latek przerwał panująca w pomieszczeniu ciszę.
-Hmmm?-mruknął triumfator TCS, przyglądając się jednej ze swoich koszul.
-Co się wydarzyło w tej windzie?-kontynuował młodszy Prevc.
-Nie rozumiem.-Peter przeniósł swój wzrok na twarz brata, marszcząc zdezorientowany brwi.
-No rano z Rozalką utknęliście w windzie. Co tam się stało?
-A co się miało stać? Nic się nie stało.-odparł z kamienną twarz brunet.
-Peter, nie rób ze mnie głupka.-warknął szatyn.-Wiem, że tam musiało się coś stać. Rozalia chodzi zamyślona i dziwnie się zachowuje.
-Do niczego pomiędzy nami nie doszło.
-To dlaczego ona była taka przestraszona? Skrzywdziłeś ją?
-Możesz przestać oskarżać mnie o coś co nie miało miejsca?-tym razem to 23-latkowi puszczały nerwy, gdyż syknął to zdanie przez zaciśnięte zęby.-Bała się, że możemy zostać tam już na zawsze, więc ją uspokajałem.-dodał już nieco spokojniej.
-Przepraszam, ale się o nią martwię.
-Nie masz o co. Rozi to silna babka.-nikły uśmiech rozjaśnił twarz bruneta.
-Ale wiedz, że jeśli ją skrzywdzisz to pożałujesz.-Cene zatopił ciemne tęczówki w szarych oczach Petera.
-A co? Zakochałaś się?-prychnął zwyciężca dzisiejszych zawodów.
-Widzę, że coś względem jej zamierzasz.
-Uspokój się! Snujesz jakieś chore domysły nie mając żadnych podstaw! Dzięki za spieprzenie mi tego wieczoru!-podniósł ton głosu Peter.
Młodszy Prevc rozchylił wargi, aby coś powiedzieć, jednak spotykał się z mrożącym krew w żyłach wzrokiem bruneta cmoknął ustami i zatrzasnął za sobą drzwi. Peter prychnął jedynie pod nosem i skupił swoją uwagę na koszulkach rozłożonych na jego łóżku.
***
Wypoczęta pozwoliła unieść się swoim powiekom. Przeniosła ciężar ciała na łokcie i powoli zmieniła pozycję na siedzącą. Sięgnęła po laptopa znajdującego się na szafce nocnej i otworzyła go, po czym nacisnęła przycisk. Chwilę później jej oczom ukazał się uśmiechnięty od ucha do ucha Cene obejmujący ją ramieniem. Jej roześmiana twarz doskonale uzupełniała to zdjęcie, dlatego też postanowiła je sobie ustawić na tapetę. Zerknęła z zaciekawieniem w prawy, dolny róg monitora i zaniepokoiła się nieco długą nieobecnością Cene. Już miała chwycić w dlonie telefon i się z nim skontaktować, kiedy drzwi pokoju otworzyły się, a do środka wtargnął szatyn. Odetchnęła z ulgą i najechała myszą na folder że zdjęciami ze szczytu skoczni. Oparła się wygodnie o poduszkę i ułożyła komputer na kolanach. Z nikłym uśmiechem na ustach przyglądała fotografię, a szatyn tymczasem wyłowił z walizki strój na dzisiejsze wyjście do klubu.-Wyspała się królewna?-przerwał panującą w pomieszczeniu ciszę, posyłając jej promienny uśmiech.
-Pewnie i to jak.-rozciągnęła się leniwie. -Oglądam właśnie zdjęcia ze skoczni. Może się przyłączysz?-puściła mu oczko.
-Nie, dzięki.-odparł natychmiast.-Na dziś mam dość skoczków, skoków i skoczni. -mruknął pod nosem, ale ona to usłyszała.
-Cene, co się dzieje?-uniosła wzrok na jego twarz, przyglądając mu się ze zmartwieniem.
-Czego nie możesz powiedzieć mi prawdy? Co się wydarzyło w tej windzie? -czekoladowe tęczówki natrafiły na lazurowe.
-Możesz przestać?! To ciągłe nawiązywanie do Twojego brata robi się nieznośne.-jej irytacja dała o sobie znać.
-Przepraszam. Ja się tylko o Ciebie martwię.-spóścił głowę.
-Wszystko jest w porządku. Peter mnie tylko uspokajał i nic więcej. Wierzysz mi?-nim spostrzegł znalazła się obok niego i uniosła jego podbródek, zmuszając go do kontaktu wzrokowego.
Skinął jedynie głową i zniknął za drzwiami łazienki. Ona tymczasem segregowała zdjęcia, mniej korzystne umieszczając w koszu, a lepsze nieco uatrakcyjniając efektami. Nagle po pomieszczeniu rozległo się pukanie. Pozwoliła gościowi zawitać do wnętrza lokum, nie spuszczając wzroku z fotek. Próg pomieszczenia tymczasem przekroczył 23-latek.
-Hej. Ty jeszcze nie gotowa?-brunet uniósł zdziwiony brwi.
Omótł wzrokiem pomieszczenie, a kiedy nie dostrzegł w nim szatyna odetchnął z ulgą. Natrafił na twarz blondynki i musiał przyznać, że uroczo prezentowała się w jasnych, rozczochranych włosach. Widać było, że niedawno opuściła krainę Morfeusza.
-Cześć.-odpowiedziała entuzjastycznie.-Przecież mam jeszcze sporo czasu.
-Tak? A ja sądziłem, że jest już 19:50.-oparł się nonszalancko o ścianę, oczekując odpowiedzi lekarki.
-O kurwa! Faktycznie!-wrzasnęła, spoglądając na zegar wyświetlacza komputera. -Tak się zasiedziałam przy tych zdjęciach, że nawet tego nie zauważyłam. Przepraszam.-zamknęła sprzęt i odłożyła go na szafkę.
-Nic nie szkodzi.-skinął głową.-Nie musimy być tam punktualnie.
-Cene, spierdalando z tej łazienki! No kurwa mać wyjdź stąd albo nauczę Cię latać wyżej niż na mamucie!-wydzierał się pediatra, bałamucąc pięściami drzwi łazienki.
Triumfator dzisiejszych zawodów pokręcił roześmiany głową i parsknął głośnym śmiechem. Po cichu opuścił pokój lekarki i młodszego brata.
Wraz z przyjaciółką Cene zadecydował udać się do klubu taksówką, gdyż oboje postanowili godnie świętować tytuł wywalczony przez Petera. Otworzył drzwi przed Rozalką i objął ją przyjacielsko ramieniem, prowadząc do wejścia. Pewnie przekroczyła próg lokalu, omiatajac wzrokiem otoczenie. Budynek wydawał się niezwykle przestrzenny i mogła by stwierdzić na podstawie oblegającyvh go ludzi, że był jednym z najlepszych w okolicy. Szatyn chwycił ją za nadgarstek i pociągnął za sobą, aby nie zawieruszyła się w tłumie imprezowiczów.
-Nie mogliście wybrać mniej tłoczonego miejsca?-rzuciła, zerkając na tańczące pary.
-Zażalenia do organizatora.-zaśmiał się skoczek.
Kąciki jej ust momentalnie wzbiły się na wyżyny, kiedy tylko do jej narządów słuchowych dotarł jego śmiech. Cieszyła się, że wrócił mu dobry humor. W końcu się zatrzymali, a jej oczom ukazał się team Słowenii. Przywitała chłopaków promiennym uśmiechem i zajęła miejsce przy lądzie baru, wskakując na wysokie krzesło. Pomachała do przystojnego mężczyzny, który pełnił rolę barmana i już miała składać swoje zamówienie, kiedy obok niej zameldował się zdobywca trofeum TCS.
-Hola, hola. To ja stawiam.-pogroził jej palcem.-Co sobie pani życzy?-obdarzył ją subtelnym uśmiechem.
-Wiesz szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia.-uśmiechnęła się zakłopotana.-Jestem tu pierwszy raz.
-No tak. Zapomniałem.-podrapał się po głowie.-W takim razie dwa razy specjalność baru.-Prevc zwrócił się do barmana, wręczając mu gotówkę.
Oczekując na otrzymanie zamówienia zdążył opaść na miejsce obok blondynki i zamienić z nią kilka zdań. Musiał przyznać, że w czarnej kreacji sięgająjcej nieco przed kolano z wstawką białego materiału podkreślającego jej ponętny biust prezentowała się niezwykle kusząco. Dodatkowym plusem sukienki był brak ramiączek. Na dłuższą chwilę zawiesił wzrok na dekolcie dziewczyny, jednak w porę uniósł go, dziękując barmanowi skinieniem głowy za dwie kolorowe szklanki. W jego głowie zrodził się nawet plan, aby upić blondynkę lub podrzucić jej coś do drinka, ale to było zdecydowanie zaniżenie jego możliwości. Rozalia pomieszała słomką ciecz znajdująca się w naczyniu, a chwilę później pociągnęła jej pierwszy łyk. Mlaskała pod nosem, próbując dostrzec najmniejszy detal smaku drinku. Ponownie chwyciła w zęby słomkę i opróżniła zawartość szklanki. Skrzywiła się nieco, kiedy poczuła smak alkohoku, ale już po chwili jej usta rozjaśnił nikły uśmiech, kiedy Peter wyciągnął w jej stronę smukłą dłoń. Przystała na jego propozycję i nim zauważyła, a znaleźli się pośród tłumu rozgrzanych ciał. Dopiero teraz poczuła dość wyraźne drżenie basów na swoim ciele. Nieśmiało wykonywała pierwsze ruchy do początkowych rytmów Party Shaker, jednak szeroki uśmiech skoczka dodał jej odwagi, a alhokol zaczął krążyć w jej krwiobiegu, dodając jej pewności. Jej laurowe tęczówki zmierzyły sylwetkę skoczka wzrokiem, a ona dopiero teraz zdała sobie sprawę jak pociągająco jest ubrany. Doskonale przylegająca do jego ciała koszula o fioletowej barwie uwydatniała jego umięśniony tors, a odpięte dwa pierwsze guziki przyprawiały ją o fale gorąca. Czarne rurki genialnie dopełniały strój skoczka, a pasek tego samego koloru ze złotą sprzączką podkreślał jego męskość. Wbiła zęby w płatek dolnej wargi, powstrzymując się przed rzuceniem na bruneta. Pośpiesznie by tego nie zauważył okręciła się wokół własnej osi i znalazła się plecami do ciała 23-latka. Jej usta wykrzywił cwany uśmiech, kiedy zaczęła ocierać seksownie biodrami o uda chłopaka. Peter nie ukrywał, że mu się to podoba i mruknął zadowolony. Przeniósł swoje dłonie na talię blondynki, sunąc nimi w górę i w dół po materiale sukienki. Ciepły oddech Prevca muskał jej szyję, łaskocząc ją przy tym łagodnie. Wzdrygnęła się delikatnie zauważając to i przymknęła powieki, poddając się chwili. Wkładała całą siłę w szaleństwa na parkiecie w towarzystwie bruneta i nawet nie zauważyła, kiedy minęła godzina od czasu ich pierwszego tańca. Zmęczona opuściła parkiet i opadła na sofę w kącie lokalu. Zajęła miejsce pomiędzy Laniskiem a Jaką i odchyliła głowę do tyłu, starając się unormować przyspieszony oddech. Dziwiła się jakim cudem jej nogi jeszcze nie mają dość. W końcu wybrała sobie naprawdę wysokie szpilki na taką imprezę.
-Proszę bardzo moi kompanii.-Peter z brzdękiem postawił na stole tackę z drinkami.-Kranjec z łaski swojej odjeb się od mojego orła. -rzucił roześmiany organizator wypadu.
Wieczorek momentalnie uniosła powieki i parsknęła głośnym śmiechem, obserwując jak Prevc próbuje wyrwać z objęć Roberta trofeum. Podopieczni Janusa także wydawali się być rozbawieni tą sytuacją.
-Kiedy on jest taki śliczny i taki błyszczący. -rozmarzył się weteran kadry słowiańskiej, gładząc opuszkiem palca dziób złotego ptaka.
-Kiedy on się zdążył tak najebać?-Prevc pokręcił z niedowierzaniem głową.
-Jak Ty zabawiałeś się z Rozi na parkiecie.-odparł Cene, gromiąc brata wzrokiem pełnym błyskawic.
-On należy do mnie.-Pero puścił mimo uszu słowa 20-latka i zwrócił się do wpół przytomnego przyjaciela. -Synku choć do tatusia. -orzeł został wyrwany z uścisku 34-latka i popieszczony rękami przez właściciela.
Chłopaki roześmiani przyglądali się pieszczotom Petera względem błyskotki, chwytając po kolorowe naczynia. Na jeden skusiła się nawet blondynka. Zatopiła spierzchnięte wargi w chłodnej cieczy i poczuła ulgę jaką wywołał płyn muskający jej gardło. Tym razem nutka alkoholu nie była tak wyczuwalna. Gdyby nie wiedziała, że jest to trunek w postaci drinku nawet by tego nie stwierdziła. Uniosła głowę, aby postawić pustą szklankę na stół, a wtedy brunet wsunął w jej dłoń kolejną porcję alkoholu. Popatrzyła na niego z niedowierzaniem, a on jedynie zaprezentował jej swoje śnieżnobiałe uzębienie, stukając szkłem o jej szkło.
-Za zwycięzcę.-rzucił zadowolony z siebie, opóźniając zawartość szklanki na jednym tchu.
-Za zwycięzcę.-powtórzyła i także pochłonęła napój.
-Musisz z nami częściej jeździć ns zawody. Jesteś moim talizmanem.-zaśmiał się perliście chłopak.
-Gadasz brednie. -machnęła na niego dłonią.-Musiałabym zrezygnować z pracy.
-Zawsze możesz zostać pediatrą Domena. -oświadczył że śmiechem Jurij.-Na pewno nie miałby nic przeciwko.-poklepał po plecach nastolatka.
-Zamilcz Tepes, zamilcz.-odezwał się Domen.
Rozalia zmierzyła ich wzrokiem rozbawiona i opuściła lożę, kierując się w stronę łazienki. Nacisnęła na klamkę i weszła do środka pomieszczenia. Zerknęła na swoje odbicie w lustrze i nieco przypudrowała nos. Na co dzień nie nakładała makijażu, może z wyjątkiem tuszu do rzęs, ale tym postawiła na nutkę szaleństwa. Przeczesała szczotką nieco rozczochrane włosy i już miała wychodzić, kiedy we wnętrzu pomieszczenia zjawił się Peter. Wrzuciła do torebki szczotkę i miała zamiar go wyminąć, kiedy ten pchnął ją lekko na ścianę i ułożył rękę po prawej stronie jej głowy. Jej serce zabiło mocniej, a ona z obawą podniosła wzrok na twarz skoczka. Jego stalowe tęczówki bacznie obserwowały jej każdy najmniejszy ruch.
-Boisz się mnie?-wypowiedział zdziwiony.
-Nie.-niemalże szepnęła.
-Przecież to widzę. Nie kłam.-rzucił ostrzej.
-Może odrobinkę. -przyznała w końcu.
-Czego? Przecież Cię nie skrzywdzę. -pogładził zewnętrzną częścią dłoni jej policzek.-Cene mi zabronił.
-Rozmawiałeś z nim o mnie?-była oszołomiona.
Zadarła głowę wyżej i spojrzała głęboko w jego ciemne tęczówki. Jego ciepły oddech muskał jej zaróżowione policzki, a w jego zapachu dało się wyczuć woń alkoholu. Ich twarze dzieliły milimetry. Jej wzrok mimowolnie padł tam gdzie przez cały czas patrzeć się powstrzymywała. Jego kuszące wargi były nieco spierzchnięte i aż prosiły się o jej dotyk. Chciała ich ponownie zasmakować, ale wiedziała, że jeśli to zrobi to przepadnie. Chciała sunąc po nich opuszkiem palca. Już nawet podnosiła dłoń ku górze, ale w ostatniej chwili się powstrzymywała. Co on w sobie miał? Dlaczego ją tak do siebie przyciągał?
-Nie ważne.-odrzekł skoczek nieco zachrypniętym głosem.-Wracajmy, bo te bałwany zaczną coś podejrzewać. -oplótł jej nadgarstek smukłymi palcami i pociągnął ją w kierunku wyjścia.
-Chwila.-przystanęła obok zlewu.-To dlatego Cene miał dość skoków i wszystkiego co z nimi związane. Pokłóciłeś się z nim?-bardziej stwierdziła niż spytała.
-Dobrze kombinujesz.-jego usta rozjaśnił łagodny uśmiech. -A teraz choć. Nie czas i miejsce na takie rozmowy.-ponownie pociągnął ją w stronę drzwi.
Skinęła jedynie głową i jak gdyby nigdy nic pewnym krokiem zmierzała w kierunku loży. Odłożyła na siedzenie torebkę i powędrowała że Słoweńcem ponownie na parkiet. Tym razem brunet zgrabnie okręcał blondynkę wokół własnej osi do taktów Cool Me Down. Po chwili ich ruchy stały się odważniejsze i Peter mógł spokojnie wodzić dłońmi po talli dziewczyny. Rozi tymczasem poddała się żywiołowi i zmysłowo kołysała biodrami na boki, przywołując na tą właśnie część ciała wzrok jej partnera. Domen tymczasem pozbawiony jakichkolwiek sił do życia tempo wpatrywał się w doskonale bawiącą się dwójkę. Zdążył się już przyzwyczaić, że jego brata posiada wszystko co chce. Jednak widok blondynki przy jego boku niesamowicie go ranił. 23-latek nieświadomie zadawał mu ból. Nastolatek naprawdę wpadł i zakochał się w młodej lekarce. Z chwilą, gdy ją pierwszy raz ujrzał poczuł nieznane mu dotąd uczucie. Przyjemne ciepło rozlało się we wnętrzu jego brzucha. A serce za każdym razem zwiększało swoją pracę na większe obroty, gdy w pobliżu była Wieczorek.
-Serio zamierzasz to tak zostawić i patrzeć jak sprząta Ci ją z przed nosa Peter? -obok 17-latka opadł Anze, przyglądając mu się uważnie.
-O czym Ty mówisz?-Domen oderwał wzrok od bruneta i dziewczyny, przenosząc go na 20-latka.
-Przecież widzę jak na nią patrzysz.-jęknął Lanisek.-Kochasz ją. To słodkie. -jego twarz rozjaśnił przeraźliwie szeroki uśmiech.-Nie poddawaj się tak łatwo. Walcz jak na skoczni.-klepał go pokrzepiająco po ramieniu.
-Przecież on jej nie kocha. Nie jest w jego guście. Po za tym ona nawet na mnie nie spojrzy. Mam 17 lat. Jestem główniarzem. Co ja jej mogę zaoferować?
-A Mina jaka była? Blondynka, niebieskie oczy, czarujący uśmiech. Ona wszystko to ma. Uczucie. Miłość. Szczęście. Nie jesteś na straconej pozycji.
***
Zarzucił na jej ramiona czarny płaszcz i sięgnął do kieszeni kurtki. Wyczuł pod palcami prostokątne opakowanie i wydobył je ze środka kurtki. Mimowolnie kąciki jego ust zastygły na wyżynach, gdy jego oczom ukazał się równiutko ułożony rząd wyrobów tytoniowych. Wsunął szluga pomiędzy palec wskazujący a środkowy i umieścił go między wargami. Chwilę później wyłowił w zagłębieniu kurtki zapalniczkę i odpalił papierosa. Przymknął powieki i zaciągnął się dymem tytoniowym. Blondynka zaskoczona przyglądała się jego stonowanej twarzy, delektując się ciszą, która pomiędzy nimi zapanowała. Brunet wypuścił kłębek dymu z ust, a w tym samym momencie spojrzenie jego stalowych tęczówek padło na przepełnioną niedowierzaniem twarz lekarki. Obdarzył ją łagodnym uśmiechem i podsunął w jej stronę paczkę z trucizną. 20-latka uniosła jedną brew, a Peter roześmiał się uroczo, kiwając głową zachęcająco.
-No chyba, że nie dasz rady spalić całego.-rzucił, wyciągając w jej stronę palce że swoim szlugiem.
Bez chwili zawachania przechwyciła papierosa i wsunęła pomiędzy spierzchnięte wargi. Zaciągnęła się dymem, wypełniając nim swoje płuca, by po chwili wypuścić go ze świstem. Cichy, a zarazem uroczy chichot bruneta otulił jej narządy słuchowe, wywołując na jej ustach nikły uśmiech. Uwielbiała ten odgłos. Koił jej ciało niczym najsilniejszy lęk na migrenę. Przystanął naprzeciw niej i chłodną dłonią odgarnął niesforne pasmo jasnych włosów opadające wprost na jej oczy. Jej lazurowe tęczówki śledziły każdy jego najmniejszy ruch, oczekując na kolejny. Założył kosmyk za jej ucho i musnął opuszkiem palca kość policzkową. Starał się nie tracić z nią kontaktu wzrokowego, który nie wiedzieć kiedy nawiązał. Ponownie rozchyliła wargi i pozwoliła dymowi opuścić wnętrze jej jamy ustnej. Kłębek uderzył w twarz Słoweńca, który nieco się skrzywił na spotkanie z nieprzyjemnym odurem i druga dłonią wyplótł używkę z palców blondynki.
-Nie masz nawet pojęcia jak pociągająco teraz wyglądasz.-wypowiedział seksownie niskim tonem.
Zmieszana starała się ukryć reakcje swojego ciała na słowa skoczka w postaci oblewających obficie jej policzki rumieńców, jednak włosy nie przysłoniły jej twarzy skutecznie. Zrezygnowana uniosła jedynie prawy kącik ust i spuściła wzrok. Prevc dumny z siebie uśmiechnął się cwanie i dokończył używkę. Po chwili popiół wylądował pod jego butami, a on zmiażdżył go stopą. Ujął twarz dziewczyny w przesiąknięte chłodem dłonie i spojrzał na nią ze szczerym uśmiechem. Jej łagodne rysy twarzy, blada cera idealnie komponowały z burzą jasnych włosów opadających falami na kaptur jej płaszcza. Była piękna. Błękitne oczy wyłoniły się z pod wachlarzu czarnych rzęs, patrząc na niego z niezrozumieniem.
-Peter, przestań.-szepnęła stanowczo.
Skoczek zgodnie z jej wolą odsunął się od niej i bez słowa podążał przed siebie, znikając po chwili z zasięgu jej wzroku. Opadła na pobliską ławkę i zaczerpnęła świeżego, austriackiego powietrza. Nie rozumiała postępowania Słoweńca. Do czego on dążył? Co chciał osiągnąć? Jakiś tydzień temu unikała go jak ognia, a teraz od kilku dni bez skrępowania przesiadywała godziny w jego towarzystwie. Nie wspominając już o tym jak świetnie bawiła się z nim na parkiecie.
Posłała promienny uśmiech Domenowi, który zjawił się obok niej momentalnie, kiedy tylko pojawiła się we wnętrzu budynku z powrotem. Chwyciła jego dłoń i dała się mu zaprowadzić do tłumu bawiących się ludzi. Chwilę później wirowała już w jego towarzystwie na parkiecie, z uśmiechem rozkoszując się jedną z ulubionych piosenek, która rozbrzmiewała po wnętrzu klubu. Jak się później okazało Sofia także należała do ulubionych utworów Domena. Podczas tańca udało im się trochę porozmawiać, ale przede wszystkim dobrze bawić. Tak im spodobało się swoje towarzystwo, że szaleli razem do kolejnych piosenek roznoszących się po lokalu. Rozalia zdążyła sie już w pełni rozluźnić przy nastolatku i pozwoliła sobie na ocieranie się o jego ciało. Młodszy Prevc był mile zaskoczony takim obrotem sprawy, ale jakże zadowolony. Uradowana zaczęła piszczeć z częścią tłumu, kiedy Toca toca wypełniło budynek. Brunet chichotał pod nosem rozbawiony sytuacją, ale po chwili także wykrzykiwał z blondynką słowa piosenki. Zdyszani opadli na miękką sofę i chwycili za szklanki z ciemną cieczą. Rozalia zgasiła pragnienie deoma porcjami Pepsi i przypadła jej kolej na akrobacje z Jurijem. Syn asystenta detektora PŚ nie szczędził sobie szaleństw i takim oto sposobem jej głośny śmiech niósł się falami po klubie. Później zdecydował się jej towarzyszyć Kranjec, który zdążył już nieco odżyć. Bujała się z nim w rytm S.O.S. Indili i wymieniła kilka zdań na temat tego co się tutaj działo podczas jej nieobecności. Po tańcu z Robim nie było jej dane odpocząć, gdyż dorwał się do niej nieco wstawiony Anze. Śmiechu było nie miara, kiedy wraz z młodym Słoweńcem zaliczyła dwie gleby.
-No to za nasz green team.-ogłosił Lanisek, rozlewając wszystkim szampana do kieliszków.
-Za żaby!-krzyknął pijany Cene.
-I za naszego Peterka.-dołączył się Hvala.
-Dorastasz synu. Jestem z Ciebie dumny. -ucałował go po policzkach Janus.
Nim się wszyscy zorientowali, a Goran przygniótł swoim ciężarem ciała podopiecznego. Peter próbował go z siebie zrzucić, ale co taki chuderlaczek mógł zrobić tak masywnemu obiekcie jak tkanka tłuszczowa Janusa. W końcu jednak z piekła wybawił go Domen, który ogłosił darmową kolejkę dla najlepszego trenera na świecie. Szkoleniowiec niczym strzała wystrzelił w kierunku baru, a Pero podniósł się do pozycji siedzącej i zaczerpnął oddechu. Kochał Gorana takim jakim jest, ale dla bezpieczeństwa zawodników powinien zrzucić kilka kilo. Brunet posłał nastolatkowi wdzięczny uśmiech i sięgnął po kieliszek. W tym samym momencie do wnętrza lokalu wpadł zasaoany Tepes.
-Będę ojcem!-wrzasnął na całe gardło, ale i tak nie był w stanie przekrzyceć głównej muzyki.
Oczy całej słoweńskiej ekipy zostały zwrócone na osobę Jurija, mierząc go zszokowanym spojrzeniem. Pomiędzy nimi zapanowała grobowa cisza, jakby każdy analizował w głowie czy Tepes dobrze spisze się w tej roli. Wieczorek poderwała się z siedzenia i zamknęła Słoweńca w swoich ramionach.
-Gratulacje.-wyszeptała, muskając jego policzek ciepłymi wargami.
***
W doskonałym humorze przemierzali pogrążony w ciemności hotelowy kotytarz. Peter po mimo stanu upojenia alkoholowego zadeklarował się dostarczyć Wieczorek do pokoju i nie było to zwykłe odprowadzanie, gdyż 23-latek niósł ją na rękach. Protestowała, jednak tak jak Słoweniec odmów nie lubił na trzeźwo tak po pijaku ich nie znosił. Dojściem w całości do lokum blondynki można było nazwać nie lada wyczynem, gdyż jego równowaga ciągle poddawana zostawała próbie zachwiania. Lekarka ciągle chichotała pod nosem, obserwując zmagania bruneta z siłą równowagi.-Cicho, wariatko.-rzucił rozbawiony, spoglądając na blondynkę roześmianymi oczami.
-To mnie ucisz.-zagryzła płatek dolnej wargi.-Tak jak wtedy w windzie.-dodała.
Peter nachylił się nad subtelną twarzą blondynki i musnął aksamitnymi wargami usta dziewczyny. Rozalia mocniej objęła go ramionami za szyję i rozchyliła usta. Brunet wsunął zwinnie język do jej jamy ustnej, pogłębiając pocałunek. Gładził nim podniebienie dziewczyny, wywołując u niej cichy pomrók zadowolenia. Po dłuższej chwili odsunął się od twarzy lekarki i nim się zorientował a jej czarne, lakierowane szpilki opadły na ziemię z hałasem. Westchnął zrezygnowany i schylił się po buty, a wtedy Wieczorek wyślizgnęła się z jego uścisku i runęła na ziemię z głośnym hukiem a on pociągnięty wraz z nią.
-Cholera.-zaklął pod nosem.
Rozalia parsknęła niepohamowanym śmiechem, a skoczek złapał się za głowę. Modlił się, aby nikt ich nie opieprzył. Kiedy miał się już podnosić drzwi jednego z pokoi skrzypnęły, raniąc jego uszy, a zza nich wyłonił się blondyn.
-Ja rozumiem imprezowanie i takie tam, ale do cholery jest środek nocy. Z łaski swojej zamknijcie japy i dajcie ludziom spać. -warknął wyrwany hałasem ze snu Freund. -Dziękuję za uwagę.-posłał im fałszywy uśmiechu i zamknął drzwi.
Wymienili ze sobą znaczące spojrzenia i dziewczyna już była bliska ataku śmiechu, kiedy triumfator TCS przyłożył palec do ust, przekazując jej tym samym, że ma być cicho. Z dwójki to on jednak zachowywał resztki zdrowego rozsądku. Pediatra odpowiedziała mu jedynie promiennym uśmiechem i ponownie wdrapała się na ramiona skoczka. Tym razem bez większych przeszkód dotarli do jej pokoju. Brunet subtelnie opuścił drobne ciało lekarki na miękki materac i okrył ją pierzyną.
-Zostań.-mruknęła sennie właścicielka pomieszczenia.
-Nie mogę. Cene mnie zabije.-odparł niemal natychmiast.- Dzięki za świetną zabawę. Śpij dobrze.-musnął ustami jej policzek.
Nie otrzymał jednak odzewu, gdyż dziewczyna odpłynęła do krisny Morfeusza. Mimowolnie kąciki jego ust powędrowały ku górze, kiedy zerkał na nią tuż przed opuszczeniem lokum. Na palcach pokonał próg i przymknął za sobą drzwi.
***
Od czasu Bischofshofen nie miała okazji zamienić choćby słowa z triumfatorem tamtejszych zawodów i w najbliższym czasie nie zapowiadało się na jaką kowkiek zmianę. Szpital pękał w szwach od chorych, a ona jak każdy pediatra w tym okresie roku obładowana została sporą ilością pacjentów codziennie odwiedzającą jej gabinet. Musiała zostawać po godzinach, aby pouzupełniać stosy papierów walających się po jej biurku. Miała serdecznie dość tak wysokich obrotów. Odłożyła długopis na bok i rozmasowała dłonią obolały kark. Zgasiła lampkę usytuowaną po jej lewej stronie i poderwała się z miejsca. Rzuciła okiem na terminarz i zrzuciła z siebie kitel, zastępując go ciepłą kurtką. W ekstremalnym tempie opuściła pomieszczenie i szybkim krokiem podążała w kierunku wyjścia. Opuściła budynek i chwilę później zameldowała się we wnętrzu srebnej Toyoty. Przekręciła kluczyki w statyce i włączyła się do ruchu drogowego. Wyczerpana zsunęła ze stóp kozaki i odwiesiła na chaczyk kurtkę. Podreptała do łazienki i zrzuciła z siebie zbędne ubrania, stając w kabinie prysznicowej. Strumień ciepłej wody rozluźnił jej ciało, a żel pobudził jej zmysły. Odziana w koszulę nocną stawiła się w sypialni i nie mając na nic innego siły opadła na przyjemni miękki materac.Wypoczęta i pełna energii wyrwała się z objęć ciepłej pierzyny i zameldowała w łazience. Wykonała porannaą rutynę i stawiła się w kuchni. Natalia powitała ją ciepłym uśmiechem i postawiła przed nią filiżankę pełną ciemnej cieczy. Rozalia musnęła ustami policzek rodzicielki w geście podziękowania i przyłożyła porcelanę do warg. Przymknęła powieki i upiła spory kyk gorącego napoju. Mruknęła zadowolona po raz etny, dochodząc do wniosku, że jej matka jest mistrzynią w patrzeniu kawy. Odstawiła naczynie na blat stołu i powędrowała do lodówki. Zmierzyła wzrokiem jej zawartość i zdecydowała się na przyrządzenie jajecznicy. Nucąc pod nosem piosenki przygotowywała dla siebie śniadanie, a już po chwili w pełni rozkoszować się posiłkiem. Chwyciła w dłonie filiżankę i dopiła kawę do końca. Pozmywała po sobie naczynia i okręcając kluczami na palcu opuściła dom. Nim się obejrzała a srebna Toyota zatrzymała się na parkingu pod ośrodkiem jej pracy. Westchnęła głośno, zdając sobie sprawę, że nie opuści tego miejsca aż do wieczora. Przerzuciła, więc torbę przez ramię i wysiadła z samochodu. Zamknęła go za sobą i spokojnym krokiem podążała w kierunku budynku. Przywitała się z pielęgniarkami serdecznym uśmiechem i powędrowała do swojego gabinetu. Narzuciła na siebie śnieżnobiały kilt i zasiadła za biurkiem, aby przejrzeć terminarz. Skinęła głową i korzystając z tego, że miała jeszcze chwilkę wolnego czasu udała się do pokoju lekarzy. Nika od razu zaproponowała jej herbatę, a blondynka bez sprzeciwu na nią przystała. Po chwili wdychała już woń malinowego roztworu, rozkoszując się jego smakiem. Kardiolog wdała się z nią w krótką konwersacje, opowiadając o szpitalnych plotkach. Wieczorek jednak po kilku minutach przeprosiła koleżankę i podziękowała za napój. Z kubkiem gorącej cieczy, ktory przygotowała sobie na zapas pojawiła się w gabinecie i gestem dłoni zachęciła do wejścia pierwszego pacjenta. Jak to miala w zwyczaju sprawdziła gardło, osłuchała płuca i wpisała receptę, umawiając się na kontrolną wizytę. Tak też postępowała z prawie każdym kolejnym pacjentem, aż nadszedł czas wypełniania papierów. Zmęczona poderwała się z fotela biurowego i z pustym naczyniem udała po kolejną porcję rozgrzewającego napoju. Opadła na wolne krzesło przy stole i zatopiła usta w naparze. Mimowolnie kąciki jej ust wzbiły się na wyżyny, gdy jej nozdrza zaatakowała woń cynamonu. Momentalnie otworzyła w głowie wspomnienie kosztowania tego specyfiku z Richardem. Musiała koniecznie spotkać się z nim w Zakopanem, gdzie miała rodzinę i zamierzała ją odwiedzić przy okazji zawodów Pucharu Świata. Tak świetnie im się ze sobą rozmawiało. Z rozmyśleń wyrwał ją głos prezentera telewizyjnego, który właśnie ogłaszał wiadomości.
-Katastrofa niemieckiego samolotu! Maszyna szybująca z Wilingen, gdzie rozgrywane w miniony weekend były zawody Pucharu Świata uległa rozbiciu. Samolot swój lot miał zakończyć na lotnisku w Kranju. Na jego pokładzie znajdowała się reprezentacja Słowenii w skokach narciarskich na czele z wczorajszym triumfatorem Peterem Prevcem.
Zdruzgotana wypuściła z rąk naczynie, które roztrzaskało się na miliony drobnych kawałeczków podobnie jak jej serce w tym momencie. Wzrok zebranych w pomieszczeniu lekarzy powędrował na jej sylwetę, ale ona nic sobie z tego nie robiła. Siedziała kompletnie sparaliżowana, nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu. Przymknęła powieki, czując jak zaczynają się pod nimi gromadzić łzy. Wiedziała, że powinna pościerać rozlaną na podłodze ciecz, a także pozamiatać roztrzaskaną porcelanę, ale nie była w stanie. Czuła jak jej ciało opanowuje drżenie. Bała się. Cholernie bała. Dziennikarz nie powiedział, że ofiary katastrofy zginęły, ale przypuszczała najgorsze. Przymknęła rozchylone wargi i już miała poderwać się z miejsca, kiedy ktoś ułożył dłoń na jej ramieniu. Uniosła wzrok i napotkała na swojej drodze twarz Niki.
-Idź. Ja to posprzątam. Nie dasz rady pracować w takich warunkach. -wypowiedział kardiolog spokojnym głosem.
-Dziękuję.-odparła niemalże bezgłośnie pediatra.
Momentalnie poderwała się z miejsca i sprintem pobiegła w stronę gabinetu. Staranowała po drodze kilku pacjentów, ale przeprosiła ich i pognała dalej. Zdyszana wpadła do pomieszczenia i zrzuciła z siebie kilt. Pośpiesznie narzuciła na siebie odzienie wierzchnie w postaci kurtki i wsunęła nogi w kozaki, po czym opuściła gabinet, a chwilę później budynek. Włączyła się do ruchu ulicznego swoją Toyotą i mnknęła słoweńskiej drogami najszybciej jak się da. Miała gdzieś radary i mandaty, które otrzyma. Najważniejsze dla niej było znaleźć się w domu przyjaciela. Zaparkował na podjeździe do jego rodzinnej chatki i wtargnęła do wnętrza budynku, nawet nie wysyłając się na pukanie. Cisza panująca w środku domu tylko umocniła ją w przekonaniu, że media się nie myliły. Nie kontrolowała już swoich emocji. Opadła na podłogę i zwyczajnie zaczęła łkać. Spazm wstrząsał jej drobnym ciałem, a słona ciecz spływała po policzkach, pociągając za sobą strugi tuszu do rzęs. Cene momentalnie zbiegł ze schodów, gdy tylko dostrzegł kleczacą w salonie sylwetkę przyjaciółki i pomógł jej wstać. Zamknął ją w swoich ramionach i starał się uspokoić, choć samemu nie było mu łatwo.
-Cene...-wychlipała w jego sweter blondynka.
-Wiem, wiem.-przerwał jej i pogładził po głowie.
Wziął ją na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Ułożył jej drobne ciało na materacu i opadł obok niej. Dziewczyna wtuliła się w niego szczelnie i płakała. On głaskał jej jasne włosy, próbując ją w ten sposób uspokoić. Ona jednak nie umiała przestać . Peter stał się dla niej niesamowicie ważną osobą. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak bardzo pozwoliła mu się do siebie zbliżyć w ostatnim czasie. Nie traktowała go jak przyjaciela. Dla niej był kimś zdecydowanie więcej. Karina także próbowała jej to uświadomić, ale blondynka za żadne skarby nie chciała jej wtedy słuchać i dopuszczać do siebie takich myśli. Teraz jednak tego żałowała. Już nigdy mu tego nie wyzba. Nigdy juz nie dotknie jego twarzy, nigdy nie zaskakuje smaku jego aksamitnych ust, nigdy nie poczuje woni jego perfum...
-Cene, przepraszam. -szepnęła, unosząc na niego wzrok.
-Za co? Przecież jestem Twoim przyjacielem i mam prawo wiedzieć Cię w takim stanie.-musnął ustami jej skroń.
-Okłamałam Cię. -rzuciła, spuszczając wzrok.-Ja... kocham Petera, ale już nigdy mu tego nie powiem.-wypowiedziała drżącym głosem.
Spazm płaczu ponownie wstrząsnął jej ciałem, ale tym razem zdecydowanie mocniej. Z jej gardła wydobył się potworny jęk, a jej płacz stał się znacznie głośniejszy. Jej serce obumierało, a dusza niemiłosiernie cierpiała.
-Cii.-Cene gładził jej policzek zewnętrzną częścią dłoni.-Nie rozmawiamy teraz o tym. Nie jest powiedziane, że Pero zginął.
~*~
Spokojnie, jestem tu i nigdzie nie zniknęłam ;) Przepraszam, że tyle musiałyście czekać na ten odcinek, ale chciałam by wszystko było w nim idealne i poświęciłam mu zdecydowanie więcej czasu niż innym ;3 Jeszcze jakieś dwa odcinki, w sumie jeden i epilog cz.1 ^^ Mam nadzieję, że to wyżej wam się podoba i proszę o opinię ;* Całuję i do zobaczenia;*❤CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ ❤
Jestem w szoku. Wow...
OdpowiedzUsuńWarto było czekać, bo rozdział jest idealny. Czytając fragment okatastrofe wbiłam się w szok, nadal w to nie wierzę. Smutno mi.
Jestem mega ciekawa co dalej.
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Gratuluję talentu 😉
Z całego serduszka dziękuję Ci za te wszystkie słowa😘
UsuńObiecałam napisać jakiś mądry komentarz, ale ja nie mam pojęcia co mam Ci napisać. Jest to jeden z tych twoich niesamowitych i cudownych rozdziałów. Kiedyś powiedziałaś, że mnie zaskoczysz jeszcze w tym opowiadaniu no i po raz kolejny zaskoczyłaś. Czekam z wielką niecierpliwością na kolejny genialny rozdział :) Buziaki 😙😘😚
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam 😘
UsuńWszystko było tak fajnie i przyjemnie, ale oczywiście musiałaś namieszać z końcówką bo nie byłabyś sobą. Prawda? Jejku już się wystraszylam, że Peter... Ale chyba na szczęście się pomyliłam. Co nie zmienia faktu, że ja zdecydowanie wolałabym, żeby była z drugim z braci bo mam przeczucie, że Peter nie będzie potrafił docenić takiej niesamowitej kobiety. Może się mylę, w sumie może nawet chciałabym się mylić :D swoją drogą jakim cudem koniec opowiadania nadszedł tak szybko? Pamiętam jak dopiero co je zaczynałaś. Szkoda bo bardzo je polubiłam. No nic pozostaje mi tylko wiernie czekać na nową część, a potem epilog. Pozdrawiam serdecznie :*
OdpowiedzUsuńYes, of corse😁 Coś się dziać musi 😉
UsuńPeter to dość trudna do zrozumienia postać ;) W sensie z Cene czy Domenem? ^^
To koniec 1 części a nie opowiadania:D Przed nami druga część, spokojnie ;)
Czy Peter przeżył czy nie się niebawem okaże.
Dziękuję i pozdrawiam😘