poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Twenty two: Po prostu o tym zapomnij.

Przymknęła powieki i z błogim spokojem wsłuchiwała się w szelest liści, które były deptane przez przechodniów przemierzających park. Ostatnie krople deszczu opadały na jej twarz, wywołując na jej ciele lekkie drżenie. Jesień tego roku była dość chłodna i deszczowa, lecz tym razem po dłużej chwili z za ciemnych chmur zwiastujących ulewę niepewnie wyłoniło się słońce. Jego jasne promyki muskały jej subtelną twarz, a wiatr targał blond kosmykami opadającymi na ramiona lekarki. Odgarnęła zasłaniające jej oczy włosy i pozwoliła się unieść swoim powiekom.  Momentalnie jej lazurowe tęczówki zostały zaatakowane przez złośliwe promyki słońca, więc pośpiesznie zasłoniła je ramieniem przez co prawie straciła równowagę. Brunet zachichotał cicho, przyglądając się wygibasom blondynki, a Wieczorek zmarszczyła groźnie brwi i nagrodziła skoczka kupką liści wycelowaną prosto w jego twarz. Prevc nie zdążył uczynić uniku i takim oto cudem zostal przystrojony żywiołem jesieni. Teraz to jej blogi śmiech roznosił się echem po okolicy. Peter otarł twarz dłońmi i  ukazał jej swoje śnieżnobiałe uzębienie. Wiedziała już, że na coś się zanosi. Nie miała jednak szans zaskoczyć z chuśtawki, kiedy obok niej pojawił się 23-latek. Przerzucił ją sobie przez ramię i zmierzał w kierunku kupy świeżo zgrabionych liści. Rozalia wydzierała się ile mogła, raniąc przy tym narządy słuchowe Pero, ale on nic sobie z tego nie robił. Nim spostrzegła a jej sylwetka wylądowała w morzu złocistych, brązowych filotaksji. Zirytowana pociągnęła rozbawionego skoczka za łydkę. Brunet stracił równowagę i także opadł na kupę liści. Po chwili fale ich śmiechu przywoływały spojrzenia ciekawskich ludzi, a oni bez jakiego kolwiek skrępowania tarzali się po trawie usłanej liściami, nacierając nawzajem. Zmęczeni opadli obok siebie i spojrzeli na siebie znacząco, parskając niepohamowanym śmiechem. Blondynka na dłuższą chwilę zatonęła w stalowych tęczówkach  skoczka, on nie odwracał głowy. Miał naprawdę piękna i niespotykaną barwę oczu. A gdy emanowały w nich wesołe iskierki były jeszcze cudowniejsze. W końcu jednak Słoweniec przerwał ten moment i poderwał się do pozycji stojącej. Wyciągnął dłoń w kierunku pediatry, a ona chwyciła ją i posłała mu nikłym uśmiech. W ciszy przemierzali odległość dzielącą ich od chuśtawek, aż zdecydował się na jej przerwanie Peter. 

-Zupełnie jak z Cene i Domenem.-kącik ust Prevca drgnął.

-Hmmm?-blondynka uniosła głowę i zmierzyła wzrokiem chłopaka.

Brunet z zanurzonymi dłońmi w kieszeniach jeansów wpatrywał się przed siebie i powolnym krokiem pokonywał kokejne metry.

-Chodzi mi o to, że zachowujemy się jak ja i moi bracia.-kontynuował.-Choć dziećmi już nie jesteśmy.-nikly uśmiech rozjaśnił jego twarz.-O czym tak myślałaś?-uniósł pytająco brew.

-Nic takiego.- machnęła dłonią.-Czasami chwila beztroski jest wskazana, choć nie ukrywam, że pupa mnie boli po spotkaniu z ziemią.-na potwierdzenie tych słów pomasowała prawy pośladek.

Skoczek roześmiany pokręcił głową i obserwował jak blondynka sprintem zmierza w kierunku huśtawek. Sam postanowił się nie ociągać  i także poderwał się do biegu.  Rozalia zarzuciła na plecy kaskady blond włosów i z błogim uśmiechem wymalowanym na ustach odepchnęła się palcami od podłoża i wprawiła w ruch wachadło. Kochała to miejsce. Zadzwiał ją jednak fakt, że spotkanie tu zaproponował jej Prevc. Być może Cene wspomniał mu kiedyś coś o tym parku, stąd Peter zdecydował się ją tu zaprosić. Myślała jednak, że najstarszy z klamu skoczków za nią nie przepada. Tymczasem świetnie spędzało jej się czas w jego towarzystwie.  Kiedy mieli już wracać wpadł jej do głowy pewien pomysł.

-Na belce zasiada Peter Prevc. Otrzymał pozwolenie od Gorana Janusa i mknie niesamowicie szybko po torach najazdoeych. Wzbija się powietrze i teraz tylko nasuwa się pytanie :"gdzie on wyląduje?". Uwaga. Słoweniec zbliża się do lądowania i ... cóż za piękny telemark!!-wykrzykuje Rozalia.

Blondynka spowalnia huśtawkę i zaskakuje z niej prawa nogę wysuwając delikatnie do produ, a lewą zginą w pół. Peter oparty o barierkę dźwigi przygląda się temu z urzekającym uśmiechem, uderzając o siebie dłońmi.

-Brawo, brawo!- rzuca rozpromieniony. -Moje uszanowanie panno Wieczorek. -kłania się wpół, wykonując ukłon.

Tym razem to lekarka rozbawiona kręci głową i ciągnie za dłoń Słoweńca w kierunku drogi powtotnej.

Wyrwana ze snu z powodu pragnienia pozwala się unieść swoim powiekom i zaspana przeciera dłońmi oczy. Spojrzenie lazurowych tęczówek pada na twarz szatyna, który nadal pogrążony jest w krainie Morfeusza. Zapewne czuwał nad nią i znacznie później zasnął. Delikatnie uwolniła się z silnego uścisku przyjaciela i by go nie obudzić na palcach podreptała do drzwi, które następnie za sobą przymknęła. Pokonała schody i zameldowała się w kuchni nawet nie siląc się na zaświecenie światła. Już miała sięgać po szklankę znajdującą się w szafce, kiedy jej uszy zaniepokoił pewien dźwięk. Udała się w stronę jego źródła i przyłożyła uszy do drzwi łazienki. Zdziwiona odkryła fakt, że matka braci Prevc łkała pod prysznicem. Zamarła. Pani Julijana zgrywała przed nią silną kobietę, a tymczasem, gdy nikt jej nie widział i była sama pozwoliła sobie na upust emocji. Serce się jej krajało, kiedy oczami wyobraźni zdawała sobie jaki ból musi czuć rodzicielka braci. Jej samej było katastrofalne źle, a co dopiero matce tych chłopaków... Ostatkiem sił poderwała się z miejsca i wróciła do kuchni. Znowu w jej oczach zaszkliły się łzy, ale wbiła zęby w dolną wargę i starała się je powstrzymać. Napełniła szklankę sokiem pomarańczowym i przyłożyła ją do ust. Upiła niewielki łyk płynu i zmarszczyła brwi, kiedy do jej narządów słuchowych dotarł szczęk zamka. Przecież wszyscy domownicy byli w domu. Czyżby złodziej? Przerażona przełknęła głośno ślinę i chwyciła za patelnie. Drzwi otworzyły się, a w ich progu stanął Peter. Naczynie wyślizgnęło się z jej rąk opadając z hałasem na podłogę. Oniemiała wpatrywała się w twarz skoczka ciągnącego za sobą bagaże.  Nie mogła uwierzyć własnym oczom.

-Co Ty tutaj robisz? -zmierzył ją wzrokiem brunet. -Co się stało?-rzucił, zauważając na jej policzkach zaschnięte strugi tuszu.

W jej sercu ponownie zapłonął ogień. Nie panowała nad sobą. Poderwała się z miejsca i rzuciła na Prevca. Oplotła nogami jego pas, a na szyję zarzuciła dłonie. Przymknęła powieki, aby powstrzymać gromadzące się pod nimi łzy i najzwyczajniej przylgnęła do ciała Petera, chłonąc jego bliskość. Zaskoczony Słoweniec ułożył ręce na jej plecach i także ją do siebie przytulił.

-Takiego powitania to ja się nie spodziewałem.-zaśmiał się uroczo.

-Boże, jak ja się cieszę! Myślałam, że już nigdy Cię nie zobaczę. -drżącym głosem wypowiedziała te słowa, a po jej policzku spłynęły słone łzy.

-Ale dlaczego? O co chodzi?-zdezorientowany zmarszczył brwi.

-W telewizji ogłosili, że samolot lecący z Wilingen do Kranju się rozbił. Powiedzieli także, że wasza kadra znajdowała się na pokładzie. Nawet nie wiesz co my tutaj przeżywaliśmy. A do tego z Domenem nie odbieraliście telefonu.

-Spokojnie, jesteśmy cali i zdrowi. Telefony nam po prostu padły, a tym samolotem mieliśmy lecieć, ale Lanisek zaspał i się spóźniliśmy.

-Domen, dziecko drogie! Ty żyjesz!-do salonu wtargnęła Julijana.

Rodzicielka nastolatka zamknęła bruneta w swoich matczynych ramionach, a zdziwiony chłopak posłał Peterowi pytające spojrzenie. 23-latek uśmiechnął się do niego jedynie i wzruszył ramionami. Rozalia tymczasem zdążyła zeskoczyć ze Słoweńca i zawstydzona swoim zachowaniem zniknęła we wnętrzu kuchni. Chwyciła w dłoń naczynie i pochłonęła jego zawartość. Mimowolnie kąciki jej ust wzniosły się na wyżyny, a po policzkach spłynęły słone łzy. Pośpiesznie otarła je kciukiem i doszła do wniosku, że przyszedł odpowiedni moment na szczerą rozmowę z najstarszym z Prevców.

-Peter.-uniósł wzrok na twarz bruneta.

-Hmmm?-mruknął skoczek tulony przez bibliotekarkę.

-Możemy porozmawiać?-wypowiedziała niepewnie.

-Jasne, tylko zaniosę bagaże do pokoju. -brunet musnął policzek rodzicielki i chwycił w dłoń walizki.

Wieczorek tymczasem podeszła do 16-latka i zamknęła go w przyjacielskim uścisku. Jego serce biło w nienaturalnie szybkim tempie. Zmieszany obdarował blondynkę szerokim, urzekającym uśmiechem i napawał się jej bliskością. Jej słodka woń otuliła jego nozdrza, a jasne włosy łaskotały jego szyję. Tonąć w jej ramionach było dla niego czymś niesamowitym. Musiał zacząć działać. Kochał ją.

-Naprawdę cieszę się, że Cię widzę.-wyszeptała do jego ucha.

Jej ciepły oddech musnął jego szyję, a jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Boże. Jak jej bliskość na niego działała. Przymknął powieki i odetchnął głęboko. Musiał się uspokoić.  Rozalia wypuściła go ze swoich objęć i powędrowała schodami na górę. Zdenerwowana zaczerpnęła głęboki oddech i ostatni raz przeanalizowała w głowie swoją mowę. Ułożyła dłoń na żelaznej, chłodnej klamce  i naciśnęła ją niepewnie.

-Mogę?-dla pewności zapytała.

Słoweniec skinął głową i gestem dłoni wskazał na przyścielone kocem z wzorem samochodu łóżko. Zasiadł naprzeciw niej i uniósł wzrok na jej twarz. Nie mógł z niej zbyt wiele wyczytać dlatego z ciekawości zerknął na wyświetlacz telefonu. Odczytał z niego godzinę i westchnął głośno. Powrót naprawdę sporo czasu mu zajął. Zmęczony przeciągnął się i spojrzał z oczekiwaniem na wciąż milczącą lekarkę.

-Nie chcę być niemiły, ale jestem trochę zmęczony i chciałbym się jak najszybciej położyć dlatego proszę Rozi mów jeśli to coś ważnego a jeśli nie to możemy porozmawiać rano. -wypowiedział spokojnie.

-Przepraszam, to dla mnie to ciężkie.-założyła kosmyk włosów za ucho. -Posłuchaj Peter. Bałam się, że już nie będzie mi dane tego powiedzieć, ale na szczęście żyjesz. Dzięki tej sytuacji zdałam sobie sprawę jak ważną osobą dla mnie jesteś.   Broniłam się przed tym uczuciem jak tylko mogłam, odrzucałam wszystkie  spekulacje innych...Peter najzwyczajniej w świecie... Się w Tobie zakochałam. -zakończyła swój monolog.

Znacznie zbliżyła się do skoczka i nachyliła nad jego twarzą.  Już miała musnąć ustami wargi skoczka jednak on ułożył dłonie na jej żebrach i odepchnął ją od siebie. Zdziwiona przyglądała się jego twarzy, która przybrała wyraz kamiennej.

-Hola, hola.  Źle mnie zrozumiałaś. -ustopował jej zapędy 23-latek.-Mała, ja nic do Ciebie nie czuję. Jeśli zrobiłem Ci jakąś nadzieję tymi pocałunkami to przepraszam. To nie powinno mieć miejsca. -mówił że stoickim spokojnem.

-Po prostu o tym zapomnij. Cześć. -rzuciła beznamiętnie.

Nim zdążyła opuścić jego pokój zauważył jej błękitne zaszkolne oczy. Nie chciał jej w sobie rozkochać, chciał jedynie przyjemności. Jednej spędzonej nocy przy jej nagim, drobym ciele. Dążył do tego bez przeszkód, nie zauważając, że w niej rodzi się uczucie. Powstaje nadzieja na coś więcej. Uważał, że wtedy na korytarzu zwyczajnie podziałał na nią alkohol. A on dodał jej tylko pewności siebie, której w stosunku do Prevca jej brakowało.  Nie zważał na konsekwencje, nie liczył się z tym, że blondynka może się w nim zakochać. Nie wyśilił się nawet, aby za nią pobiec i zwyczajnie przeprosić. Był zwykłym, zimnym draniem. Pozbawionym emocji względem kobiet dupkiem. Skrzywdził ją. Dał nadzieję na coś, co narodzić się pomiędzy nim a Wieczorek nie mogło. Musiał od siebie odpędzić te niepotrzebne myśli. Zmęczony opadł na miękki materac i odpłynął.

Zirytowana na samą siebie przemierzała kranajskie ulice, mknąć po nich srebrną Toyotą. Po co ona to zrobiła? Po co mu powiedziała? Mogła zwyczajnie cieszyć się z jego pojawienia w rodzinnym domu, ale nie ona musiała dać upust swoim emocjom i odkryć je przed Słoweńcem. I co z tego teraz miała? Gorzkie poczucie wypełniające ją od środka i złamane serce. Pociągnęła nosem i starła zewnętrzną częścią dłoni słoną ciecz zdobiącą jej policzki. Jaka ona była naiwna. Wierzyła, że te dwa pocałunki były oznakami uczucia, że Peter może ją kochać. Myślała, że sprawa z Miną go przed tym blokuje. Jednak on okazał się zwykłym dupkiem. Bolało ją jak chłodno ją potraktował. Bez jakichkolwiek emocji powiedział, że to nie powinno się stać i po raz pierwszy od dłuższego czasu nazwał ją małą. Po dłużej drodze zaparkowała przed znajomą kamienicą i opuściła samochód. Naciśnęła odpowiedni guzik i po chwili już przedstawiała się przyjaciółce.

-Jezu! Rozi, co się stało?-przywitała ją w progu zaniepokojona jej stanem Wójcik.

Bez wahania zamknęła blondynkę w swoich ramionach i pogładziła dłonią po plecach. Nie miała żadnego wyrzutu, że Wieczorek stawiła się u niej o 3 w nocy. Była jej przyjaciółką a jej nikt nie mógł krzywdzić.

-Powiedziałam mu, Karo...-wychlipała w jej koszulę nocną lekarka.

-Co ten Prevc Ci zrobił?-warknęła wściekła na Słoweńca, że doprowadził ją do takiego stanu.

-Potraktował jak dupek. Powiedział, że to nie powinno się wydarzyć i nic do mnie nie czuje.

-Co za sukinsyn. A całować to mu się chciało. Ja się z nim kuźwa rozprawię.-Karina uformowała dłonie w pięści.

***
Musnęła ustami policzek Cene i pomachała mu przez okno, kiedy wsiadł do samochodu rodziców. Pośpiesznie przekręciła zamek w drzwiach i westchnęła głośno. Została sama w wilii skoczków, gdyż jej przyjaciel wraz z państwem Prevc udał się do ciotki na drugim końcu Słowenii, gdzie miał spędzić noc z okazji jej urodzin. Domen także po przylocie do ojczyzny miał się tam stawić. Była przekonana, że najstarzyz braci nie zdecyduje się na samotny wieczór w rodzinnym domu i również wybierze się do siostry rodzicielki.  Jak na zawołanie do jej uszu dobiegł brzdęk kluczy, a chwilę później masywne drzwi otworzyły się, po czym z hukiem zatrzasnęły. Brunet przekroczył próg domu i pociągnął za sobą walizkę, która nagle wylądowała na podłodze.

-Pierdolona walizka.-zklął pod nosem.

Wkroczył do salonu i zamarł. Na sofie jak gdyby nigdy nic leżała blondynka, która przeniosła wzrok z plazmowego ekranu na twarz skoczka. Zdezorientowany zmarszczył znacznie brwi, omiatając spojrzeniem otoczenie. Coś mu tu nie pasowało.

-Cześć.-mruknął zdziwiony wciąż jej obecnością.-Gdzie są wszyscy? A tak w ogóle co Ty tutaj robisz?-splótł ramiona na klatce piersiowej, mierząc ją podejrzliwym spojrzeniem.

-Hej.-rzuciła obojętnie.-Pojechali na urodziny do Twojej ciotki. Mógłbyś grzeczniej?-warknęła zirytowana jego pytaniem.-Nie wiem czy wiesz, ale przyjaźnie się z Twoim bratem.

-Przepraszam. A tak serio?

-Miałam pilnować domu do Twojego powrotu, więc na mnie już czas. -poderwała się z miejsca i ruszyła w kierunku drzwi.

-Zostań.

-Po co?

-Wiem, że nie fair Cię wtedy potraktowałem, ale nie chcę by nasze stosunki tak teraz wyglądały. -wypowiedział z bólem wymalowanym w oczach.

-Zapomnij o tym. Nie wracamy do tego.-powiedziała stanowczo, unikając jego wzroku.- To co wino? -kąciki jej ust znacznie drgnęły.

-Jasne. -skinął głową, posyłając jej nieśmiały uśmiech.

Blondynka powędrowała w kierunku baru, a brunet chwycił bagaże i udał się na starcie z schodami. Z dość sporej kolekcji alkoholi wyłowiła jedno ze starszych win i ujęła butelkę w drobne dłonie, przeglądając jej etykietę.  Wróciła z flaszką do salonu po drodze, zachaczając o kuchnie skąd zgarnęła kieliszki. Rozlała szkarłatny płyn do naczyń i jedno z nich wręczyła w smukłą dłoń skoczka, który właśnie opadł na wolną obok niej przestrzeń.  Stuknęli o swoje kieliszki wzajemnie i upili łyk ciemnej cieczy. Musiała przyznać, że alkohol był naprawdę wyśmienity, dlatego też na jednym kieliszku się nie skończyło. Toczyli we dwoje dość ożywioną rozmowę na błahe tematy, w tym zachaczając o skoki. Znowu poczuła się w jego towarzystwie niesamowicie błogo i swobodnie. Co jakiś czas parskali głośnym  śmiechem, opóźniając kolejne mililitry butelki. W końcu stała się ona pusta i znalazła się pod kanapą.

-Gratulacje zdobycia tytułu. Byłeś fenomenalny.- musnęła ustami jego policzki.

-Oglądałaś? -zdziwienie wymalowane na jego twarzy ją rozbawiło. -Widzę, że narodziła się w Tobie miłość do tego sportu. -obdarzył ją cudownym, anielskim uśmiechem.

-Owszem. Ciebie zawsze oglądam.-radosne iskierki wypełniły jej lazurowe tęczówki.

Na usta sportowa mimowolnie wpłynął promienny uśmiech. Brunet odstawił kieliszek na stolik, a także przejął puste naczynie od dziewczyny i położył go obok drugiego. W niezauważalnym dla niej tempie zniwelował dzielący ich twarze dystans i musnął niepewnie ciepłymi wargami usta blondynki. Blondynka doskonale wiedziała, że nie powinna mu na to pozwolić, że powinna posłuchać rozsądku i go od siebie odepchnąć, ale jej ciało cholernie pragnęło jego bliskości. Wiedziała jednak, że Mistrz Świata w Lotach nic do niej nie czuje , jednak alkohol krążący w jej żyłach całkowicie pozbawiał ją zdrowego myślenia. Otumanił jej szare komórki, pozwalając na nutkę szaleństwa. Słoweniec po chwili odsunął się od buzi lekarki i oczekiwał reakcji z jej strony. Przygotowany był nawet na siarczysty policzek, ale nic takiego nie nastąpiło. Nabrał więc pewności i ujął twarz Rozalii w swe smukłe dłonie, ponownie napierając wargami na jej usta. Mruknęła zadowolona, kiedy po raz kolejny dane jej było zasmakować aksamitnej miękkości warg bruneta. Wplotła palce w ciemne, kasztanowe włosy Prevca i przyciągnęła go jeszcze bliżej siebie. Spragniona jego bliskości poddawała się pieszczocie bez jakiego kolwiek sprzeciwu. Odchyliła głowę do tyłu i ułożyła ją na oparciu kanapy. Peter przeniósł twarz na szyję blondynki, sunąc nosem po jej szyi. Jej oddech momentalnie stał się płytki, natomiast serce biło w nienaturalnie szybkim rytmie. Wzdłuż jej pleców przebiegł dreszcz podniecenia. Jeszcze nigdy nie miała go na taką wyłączność.  Oplotła nogami jego pas i wpiła się żarłocznie w jego wargi. Pero zdziwiony jej brakiem skrępowania chwycił ją za pupę i wstał, nie przerywając namiętnych pocałunków.  Powoli zamierzali w kierunku sypialni. Szarooki otworzył drzwi solidnym kopniakiem i wtargnął do wnętrza swojego lokum. Zatrzasnął je z powrotem za pomocą kończyny i zrzucił Wieczorek na miękki materac łóżka. Odnalazł w pobliżu swoją koszulę i posłał dziewczynie cwany uśmieszek. Wsunął dłonie pod materiał  jej swetra i delikatnie odwinął go do góry. Z jego gardła wydobył się jęk niezadowolenia, kiedy stalowym tęczówkom ukazała się czarna bokserka spoczywająca pod bluzką. Chwilę później jednak zdarł z niej sweter i uniósł materiał koszulki. Jego wargi naznaczały płaski brzuch 20-latki, a ona próbowała nie parsknąć śmiechem, gdyż zwyczajnie łaskotał ją jego język.  Chwilę potem jednak Peter pozbawił ją bokserki  i wodził wargami po jej szyi. Przymknęła powieki i poddawała się temu momentowi. W nieoczekiwanym dla niej czasie złączył je dłonie i przywiązał je koszulą do barierki łóżka.

-Żebyś mi nie uciekła. -szepnął seksownie niskim tonem muskając płatek jej ucha wargami.

Tym razem pozostawiał mokre ślady na jej pokaźnych rozmiarów biuście, doprowadzając ją tym samym do cichych jęków. Jej piersi wciąż były jednak uwięzione pod materiałem obcisłego stanika. Jego smukłe dłonie wędrowały po jej rozpalonym do granic możliwości ciele, badając każdy jego skrawek. Oparł czoło o jej czoło i cmoknął jej nos. Jego stalowe tęczówki płonęły niemal pożądaniem i emanowały niesamowicie pięknymi iskierkami. Chwycił w zęby szelkę od stanika i zsunął ją powoli, obsypując pocałunkami obojczyk dziewczyny. Tak samo postąpił z drugą i zabrał się za majsterkowanie przy zapięciu biustonosza. Po chwili wylądował on na podłodze, on sunął językiem po brodawkach jej piersi. Dziewczyna przymknęła powieki i zagryzła płatek dolnej wargi, aby stłumić jęk. Ułożyła ręce na jego  brzuchu i jednym zgrabnym ruchem pozbawiła go bluzy. Sunęła dłońmi po jego nagim, umięśniony, ale także przerażająco  chudym torsie, zachaczając o gumkę od jego dresów. Peter uniósł na nią wzrok i wbił zęby w dolną wargę. Musiała przyznać, że w takiem wydaniu prezentował się niezwykłe kusząco. Dwa palce zagłębiła pod ubraniem i zsunęła z niego spodnie.  Peter uśmiechnął się łobuzersko i także pozbawił ją kolejnej części garderoby.  Przymknęła powieki, kiedy poczuła jak zabiera się za usuwanie ostatniej ich dzielącej bariery. Uniosła wyżej biodra i czekała na ten jedyny moment.  Chciała tego jak niczego innego w tym momencie.  Nie zważała na konsekwencje.  Teraz jedynie liczył się on, jego rozpalone ciało i  ona.  Jęknęła głośno, kiedy stali się jednością. Wbiła swoje długie paznokcie w skórę jego pleców i z każdym jego ruchem wiła się pod nim niczym wąż, urozmajcając jego plecy w coraz to świeższe i głębsze zadrapania. Nie miała pojęcia, że to może być tak cudowne. Nigdy w życiu nie uprawiała seksu. To był jej pierwszy raz. Pierwszy przy tak ważnej dla niej osobie. Miażdżył jej spierzchnięte wargi swoimi, starając się stłumić jej jęki rozkoszy. Nie chciał rano wysłuchiwać narzekań sąsiadów.
Zdyszany i wyczerpany opadł obok jej drobnego ciała, chłonąc stalowymi tęczówkami obraz jej nagości. Przymknął powieki i starał się unormować przyśpieszony, płytki oddech. Blondynka tymczasem ułożyła głowę na jego lewej piersi i spoglądała na niego ukradkiem. Był taki piękny.  Stonowana twarz oświetlona przez uliczną latarnię zdecydowanie zyskiwała uroku, a włosy potargane przez jej palce prezentowały się naprawdę seksownie. Objął ją ramieniem i musnął wargami kącik jej ust. Ona tymczasem określiła różnorakie kształty na jego płaskim, aczkolwiek muskularnym brzuchu.  Widać było, że starał się regularnie odwiedzać siłownię. Wymęczona odpłynęła do krisny Morfeusza, a on dumny że swojego wyczynu przyglądał się swojej kolejnej zdobyczy.

~*~
Trochę się działo w tym odcinku. Zapomniałam wspomnieć, że ten sen Rozi to prawdziwe jej wspomnienie z października :D  Bracia Prevc nieśmiertelni ^^ Jak myślicie jak dalej będzie wyglądać relacja pomiędzy Rozi a Pero? ;) Domen wreszcie zawalczy? Peter osiągnął swój cel i zdobył Wieczorek. Lekarka nie umiała się oprzeć jego urokowi i cóż stało się :D Z resztą która z was tu zebranychby mu się oparła? ^^ Z pewnością nie byłabym to ja haha :D  Czy Cene ich przyłapie na gorącym uczynku?  XD Zapraszam na epilog części pierwszej podkreślam, bo co niektóre myślą, że ro już koniec a ja sie dopiero rozkręcam :D (polecam zajrzeć do zakładki spis treści to zatrybicie)  Całuję i do zobaczenia ;*


10 komentarzy:

  1. O matko ile się działo w tej części. Powiem Ci kochana, że chyba masz rację. Prawie żadna z nas nie mogłaby oprzeć się Peterowi :D szkoda mi tylko, że on tylko ją wykorzystał a nic do niej nie czuje. On będzie cierpieć Rozalka niestety :( czekam na epilog z niecierpliwością :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma się ten instynkt ^^
      Peter nie zachował się wobec Różo fair, ale może da się to jakoś naprawić. Wszystko zależy od tego czy bd tego chciał ;)
      Biedna Wieczorek :/
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Bracia Prevc nieśmiertelni.Oj działo się działo. Co będzie dalej, trudno określić. Bo zapewne nie raz nas zaskoczyć. Cóż się nie mogę doczekać co wykombinowałaś na dalszą część opowiadania :) Jak on mógł się tak zachować? No jak? Wykorzystał perfidnie to co, Rozalka mu wyznała po czym w 100% wykonał swój plan. Pozdrawiam i dodawaj szybko epilog 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mają siłę mają moc:D 💪💪
      Obiecuję, że nudą nie zawieje ;)
      To prawda, a ona nie umiała go odrzucić :/
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Rozdział pełen akcji i napięcia. Nie przypuszczalam że będzie się dziać aż tyle :) Ja stanę trochę w obronie Petera i powiem że to Rozalia zachowała się naiwnie. Przecież dobrze wiedziała jaki jest jego stosunek do niej. A że jest dorosła to powinna myśleć. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak w pewnym stopniu Cię zaskoczyłam ^^
      Wiedziała, że on nic względem jej nie czuję, ale o tym, że zamierza ją zaliczyć już nie :D
      Jednak masz trochę racji ;)
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  4. Nieśmiertelni.
    Boże ile się działo. Ja myślałam, że będzie pogrzeb, a tu proszę. Bracia Prevc cali i zdrowi. To opowiadania przynosi mi więcej emocji niż wszystko inne. Wow to jest genialne, brawo Ty!
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na epilog 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mile zaskoczona, prawda? :D
      Cieszę się, że Ci się podoba i dostarcza Ci emocji na poziomie filmu ;3
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. Ja w to nie mogę uwierzyć. Przeczytałam prawie wszystkie Twoje blogi i myślałam, że uśmiercisz ich. Pomyliłam się. Końcówka, jak zawsze nieźle napisana, ale jeżeli to ma być jedna noc to ja dziękuję. Coś nie liczę tutaj na miłość ze strony najstarszego brata. Czuję, że wykorzystał Rozalię. Jeżeli tak to ja go z chęcią odwiedzę i przemówię mu do rozsądku, że tak nie wolno! Weny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla nich mam inne plany ^^
      Wszystko zależy od Petera. Pozostaje czekać ^^
      Dziękuję i także pozdrawiam ;*

      Usuń