Niezauważalnie dla jej oka kiwnął głową w pewnym stopniu, zgadzając się z jej słowami. Nie mógł jednak zwariować. W przeciwieństwie do niego lekarka była na najlepszej do tego drodze. Z jej ust wypłynął potężny słowotok. Wystrzeliwała słowami niczym amunicją z armaty. Umysłem Wieczorek zawładnął strach, powoli przechodząc na jej drżące wcale nie z zimna ciało. Prevc miał już tego serdecznie dość. Zamknął usta lekarki swoimi ciepłymi wargami, tym samym na chwilę ją uciszając. Zaskoczona odwzajemniła pieszczotę skoczka, pozwalając mu wpęznąć językiem do jej jamy ustnej. Peter pieścił nim jej podniebienie, muskając aksamitnym wargami jej spierzchnięte usta. W pewnym momencie brunet odsunął się od dziewczyny, spuszczając zmieszany wzrok. Zdawał sobie sprawę, że nie powinien tego robić, ale nie mógł już znieść paplaniny 20-latki. Rozalia tymczasem bacznie badała lazurowumi tęczówkami twarz Słoweńca, próbując z niej co kolwiek odczytać. Niestety brunet należał do grupy osób, z których czytać nie można było jak z otwartej księgi. Nadal nie docierało do niej zdarzenie z przed kilku sekund. Dyskretnie musnęła opuszkiem palca dolną wargę, gdzie jeszcze czuła przyjemne ciepło po spotkaniu z ustami bruneta.
-Wybacz, ale tylko w taki sposób udało się Ciebie uciszyć.-łobuzerski uśmiech nawiedził jego usta.
Zmieszany wplótł smukłe palce w ciemne, kasztanowe włosy. Westchnął głośno i zaczesał je do tyłu. Udało mu się w końcu wykonał pierwszy krok jego misternego planu. Wieczorek dopiero dzięki jego słowom i posunięciu zdała sobie sprawę jak kretyńsko się zachowywała. Miała dwadzieścia lat, a bała się przebywać w windzie podczas awarii niczym małe dziecko pozostawione bez opieki matki w szpitalu. Oparła się o chłodną ścianę dźwigni i przymknęła powieki. Musiała ochłonąć. Mimo krotkiej pieszczoty jej oddech stał się znacznie płytszy, a serce waliło jej jak oszalałe. Co ten chłopak z nią robił? Dlaczego tak na nią działał? Nie rozumiała reakcji swojego organizmu na jego bliskość.
-Nie mogłeś mi tego po prostu powiedzieć?-lazurowe tęczówki zatrzymały się na jego stonowanej twarzy.
-Wolałem Ci to przekazać w bardziej przyjemniejszy sposób. -kąciki jego ust znacznie się wzniesły.
Jego urzekający uśmiech spowodował, że jej kręgosłup zaatakował przyjemny dreszczyk. Wzdrygnęła się delikatnie na to uczucie i odwróciła głowę w drugą stronę. Nie widziała jak się zachować. Na jej policzki wystąpiły pokaźnego rozmiaru zaczerwienienia. Peter zachichotał uroczo, dostrzegając ślady zawastydzenia na buzi dziewczyny. Jeszcze trochę i zapadła by się pod ziemię, ale na szczęście zza windy rozległ się znajomy głos.
-Ej Rozi żyjesz tam?!-wydzierał się Domen.
Już miała odpowiedzieć, kiedy zauważyła minę Pero. Parsknęła niepohamowanym śmiech, spoglądając na twarz skoczka mówiąca"serio?!".
-Tak, żyję. Dzięki, że pytasz. -odparł z przekąsem 23-latek.
Gromada zawodników zgromadzonych na hotelowym korytarzu wypełniła jego wnętrze falami śmiechu, a kąciki ust lekarki subtelnie drgnęły. Poderwała się ona do pozycji stojącej z drobną pomocą Słoweńca i podeszła bliżej drzwi. Brunet poszedł w jej ślady i także zatrzymał się obok wyjścia.
-Słuchajcie dzieci. Postaramy się was zaraz stamtąd wyciągnąć. Nie wykonujcie żadnych gwałtownych ruchów. Anze pognał już po woźnego. -przemówił Janus.
- Z tymi gwałtownymi ruchami to może być trudno. Peter za pewne wziął się już do roboty.-rzucił ze śmiechem Jaka.
Pozostali skwitowali to śmiechem, ale mina Rozalia wcale nie wyrażała rozbawienia. Prevc zirytowany zacisnął zęby i ułożył dłoń na barku blondynki, zapewniając ją, że to tylko brednie.
-Hvala a chcesz zasmakować austriackiego śniegu?-odparł Peter.
Po drugiej stronie zapanowała cisza. Skoczek uśmiechnął się usatysfakcjonowany i wsunął dłonie w kieszenie jeansów. Wpatrywał się z obojętnością w bordową ścianę znajdująca się przed nim, starając odnaleźć w niej coś wartego uwagi. Blondynka tymczasem przeglądała zawartość tablicy głównej serwisów społecznościowych. Nim spostrzegli a drzwi windy rozwarły się przed nimi. Wieczorek momentalnie z niej wybiegła i rzuciła się w ramiona Cene. Szatyn zaskoczony objął ją mocno i potarł jej plecy, starając się ją uspokoić. Po dłużej chwili oderwała się od niego i posłała mu przepraszający uśmiech.
-Tak się bałam. -wyszeptała niemal niesłyszalnie.
Chłopak skinął jedynie głową na znak zrozumienia i pociągnął ją w kierunku restauracji. Kątem oka zauważyła Petera, który dobitnie tłumaczył coś Domenowi. Roześmiała się na wspomnienie pytania nastolatka i przekroczyła próg lokalu. Przy stolikach znajdowały się wszystkie ekipy startujące w dzisiejszych zawodach i tylko Słoweńcy byli tymi nieobecnym wśród skoczków. Złożyła swoje zamówienie i oczekiwała jego pojawienia. Oparła głowę na splecionych dłoniach, omiatając wzrokiem pomieszczenie. Pomachała energicznie Andersowi, który posłał jej promienny uśmiech i wróciła do dalszej obserwacji. Lokal był niezwykle elegancko urządzony i przestrzenny. Kątem oka zerknęła na niedaleko spoczywającego od niej Petera. Gromił spojrzeniem Jakę, który sprzątnął mu z przed nosa filiżankę kawy. Mimowolnie na jej usta wpęzł uśmiech, a w tym samym czasie kelner ułożył na stoliku talerz z jej śniadaniem. Podziękowała mu skinieniem głowy i zabrała się spożywanie posiłku. Chwilę później przy boku Prevca przemierzała ulice austriackiego miasteczka. W końcu zatrzymała się przed upragnionym celem ich wędrówki. Skocznia narciarska doskonale prezentowała się usłana śnieżnobiałym śniegiem mieniącym się w promykach słońca. Szatyn gestem dłoni wskazł windę, która miała ich zawieźć na sam szczyt obiektu, lecz blondynka momentalnie pokręciła przecząco głową. Skoczek zaśmiał się pod nosem na wspomnienie sytuacji z rana i ruszył schodami w górę. Wytrwale pokonywała kolejne stopnie, obserwując jak wysokość dzielącą ich od lądu się zmienia. W czasie drogi pomiędzy nimi panowała cisza. Nie należała ona jednak do rodzaju tych ciążących. W końcu dotarli na szczyt kompleksu i ostrożnie wdrapali się na belkę startową. Najpierw zasiadł na niej Prevc, który podał jej dłoń i ostrożnie do siebie przyciągnął. Zafascynowana omiotła wzrokiem rozciągająca się przed nimi panoramę austriackiego miasteczka i mimowolnie kąciki jej ust zagościły na wyżynach. Odnalazła w kieszeni białych rurek telefon i chwyciła go w dłonie. Złapała odpowiednią ostrość w aparacie i wykonała fotografie. Starała się nie patrzeć w dół, ale ciekawość wygrała. Tory najazdowe lśniły w blasku promyków słońca, imponując swoją długością. Bała się, że poczuje niepokój, strach, ale nic takiego nie nastąpiło. Może dlatego, że obok jej spoczywał skoczek narciarski? Czuła jedynie niesamowitą ekscytację i zapieralo jej dech w piersiach na ten majestatyczny widok. Nie chciała sobie nawet wyobrazić jak to wszystko prezentuje się zmrokiem. Ułożyła głowę na ramieniu szatyna i uśmiechnęła się nikłe.
-Jak to jest? Jak to jest tak płynąć w powietrzu? Unosić się? -kątem oka zerknęła na jego twarz.
Wyrwała go z letargu. Przekręcił głowę w jej stronę i uśmiechnął się szczerze. Czuł, że kiedyś go o to zapyta.
-Ciężko jest to opisać. Znasz to uczucie kiedy lecisz samolotem?-skinęła głową. - To jest milion razy lepsze.-roześmiał się wesoło a ona wraz z nim.- Z jednej strony boisz się wdrapać na ten szczyt. Obawiasz się, że być może właśnie dziś nadejdzie ten dzien, kiedy nie będzie Ci dane zetknąć się nartami z podłożem, że już nie zobaczysz swoich bliskich...Jednak podejmujesz ryzko dla tego jedynego w swym rodzaju uczucia. Błogości. Chwili beztroski. Kocham ten stan. Kocham, bo czuję się niczym liść wirujący na wietrze. -ponownie jego usta wykrzywił uśmiech, als tym razem promienny.- Nie umiem Ci tego lepiej wytłumaczyć.
-Dziękuję, że mimo tego się w ogóle tego podjałeś i mnie tutaj zabrałeś.-musnęła ustami jego policzek.- To wszystko jest takie cudowne.
Utkwiła wzrok w telebimie, pocierając zziebnięte dłonie. Obserwowała jak Słoweniec wypuszcza z ust powietrze w postaci kłębki dyku, próbując pozbyć się napięcia. Stres jaki przeżywał był ogromny i szczerze mu tego współczuła. Zacisnęła kciuki i wzrokiem odprowadzała sylwetkę Petera sunącą po rozbiegu. Chwilę później rozłożył on narty w powietrzu, układając je w literę V i poddał się siłom natury. Modliła się w duchu, aby nie otrzymał jakiegoś groźnego podmuchu wiatru. Z podziwem śledziła jego ciało unoszące się kilka metrów nad ziemią, mijające kolejne linie. W końcu jego narty zetknęły się z podłożem, a jego nogi zastygły w niemalże perfekcyjnym telemark. Tuż po wylądowaniu dał pokaż swojej euforii i wyładowywał się na swoich dłoniach, potrząsając nimi energicznie. Niczym zaczarowana zatopiła wzrok w jego stronę osobie, czując przyjemne ciepło rozlewające się we wnętrzu brzucha. Nigdy w życiu czegoś takiego nie czuła, ale musiał przyznać, że było to naprawdę miłe uczucie. Nawet nie zauważyła, kiedy jej usta ułożyły się w szeroki, promienny uśmiech. Była z niego dumna. Podjechał do kolegów i dał poklepać się Domenowi po plecach. Pospiesznie odpiął wiązania od nart i chwycił za końcówki flagi słoweńskiej. Chwilę później gościł już na barkach Jurija i Anze, oczekując na oficjalne potwierdzenie. Uradowany zarzucił flagę za plecy i pozwolił się dźwigać chłopakom. Zwiedzał zeskok na ich ramionach, machając co jakiś czas do rozanielonej publiczności. W kącikach jej ust zaszły się łzy. Poleciła z niedowierzaniem głową, śmiejąc się z samej siebie. Strasznie emocjonalnie do tego podeszła. Mimo to co innego mogła zrobić jak się temu nie poddać. Taka już była i koniec.
-Co Ty ryczysz?!-rzucił zdziwiny Cene.-A mówiłem, że zakochana to nie.
-Nie jestem zakochana, okej?!-warknęła w jego stronę. -Nieco się wzruszyłam. To nic wielkiego. -wypowiedziała zgodnie z prawdą.
Prevc przestraszony uniósł dłonie w geście obrony i zamknął blondynkę w swoich ramionach. Nie hamowała się już. Kilka łez naznaczyło jej lekko różowe policzki, a na ustach wciąż widniał błogi uśmiech.
Szczęśliwa z weekendu w Bischofshofen wpatrywała się w spełnionego podopiecznego Gorana, który właśnie chwycił w swe smukłe dłonie trofeum. Sunął opuszkiem palca po głowie Złotego Orła z lekko rozchylonymi wargami z zainteresowaniem się w niego wpatrując by po chwili wznieść go nad siebie. Tłumy kibiców zawiwatowały głośno, a Wieczorek uśmiechnęła się łagodnie. Podziwiała go. Spełnił swoje marzenie. Zdobył tak wartościowe trofeum w tak młodym wieku, czego nie udało się nawet osiągnąć niektórym weteranom tej dyscypliny sportowej. Turniej Czterech Skoczni był niezwykle wyczerpujący i wymagający stabilnej formy przez cztery pod rząd konkursie z przerwami na kwalifikacje. A jemu się to udało. Udało mu się wygrać ten prestiżowy turniej za sprawą podtrzymania wysokiej dyspozycji. Kręciła z niedowierzaniem głową. Znała tak wielkiego triufatora osobiście. Z letargu wyrywaly ją pierwsze takty orkiestry. Peter zsunął z głowy neonową, zieloną czapkę, wplatając w gęste, kasztanowe włosy długie palce. Ułożył je w artystycznym nieładzie i wsłuchał się w hymn narodowy. Szeptał doskonale przysfojone słowa, omiatając wzrokiem otoczenie. Po chwili wsunął na głowę czapkę i opuścił najwyższy stopień podium. Jak gdyby nigdy nic przystanął na przeciw blondynki, posyłając jej urzekający uśmiech. Zmarszczki na gromadzone wokół jego oczodołów dodawały mu uroku, a przekrzywiona czapka nutki szaleństwa. Nim zdążyła rozchylić wargi by mu pogratulować on przyciągnął ją do siebie i zmierzył jej włosy, zamykając w silnym usciksu. Naburmuszona wydęła dolną wargę, fukając coś w jego stronę, a on zachichotał pod nosem.
-Gratulacje.-uniosła znacznie kąciki ust, wykonując krok w tył.
-Dziękuję. -odparł, odwzajemniając jej gest.-Mam nadzieję, że ta akcja w windzie nic pomiędzy nami nie zmienia?-spojrzał na nią niepewnie.
-Jasne, jasne.
-Klub Pamela. Dwudziesta. Widzę Cię tam. -rzucił stanowczo i pognał w kierunku domku reprentacji.
PS:Wystarczy jedno, jedyne słówko w komentarzu ;* CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
-Nie mogłeś mi tego po prostu powiedzieć?-lazurowe tęczówki zatrzymały się na jego stonowanej twarzy.
-Wolałem Ci to przekazać w bardziej przyjemniejszy sposób. -kąciki jego ust znacznie się wzniesły.
Jego urzekający uśmiech spowodował, że jej kręgosłup zaatakował przyjemny dreszczyk. Wzdrygnęła się delikatnie na to uczucie i odwróciła głowę w drugą stronę. Nie widziała jak się zachować. Na jej policzki wystąpiły pokaźnego rozmiaru zaczerwienienia. Peter zachichotał uroczo, dostrzegając ślady zawastydzenia na buzi dziewczyny. Jeszcze trochę i zapadła by się pod ziemię, ale na szczęście zza windy rozległ się znajomy głos.
-Ej Rozi żyjesz tam?!-wydzierał się Domen.
Już miała odpowiedzieć, kiedy zauważyła minę Pero. Parsknęła niepohamowanym śmiech, spoglądając na twarz skoczka mówiąca"serio?!".
-Tak, żyję. Dzięki, że pytasz. -odparł z przekąsem 23-latek.
Gromada zawodników zgromadzonych na hotelowym korytarzu wypełniła jego wnętrze falami śmiechu, a kąciki ust lekarki subtelnie drgnęły. Poderwała się ona do pozycji stojącej z drobną pomocą Słoweńca i podeszła bliżej drzwi. Brunet poszedł w jej ślady i także zatrzymał się obok wyjścia.
-Słuchajcie dzieci. Postaramy się was zaraz stamtąd wyciągnąć. Nie wykonujcie żadnych gwałtownych ruchów. Anze pognał już po woźnego. -przemówił Janus.
- Z tymi gwałtownymi ruchami to może być trudno. Peter za pewne wziął się już do roboty.-rzucił ze śmiechem Jaka.
Pozostali skwitowali to śmiechem, ale mina Rozalia wcale nie wyrażała rozbawienia. Prevc zirytowany zacisnął zęby i ułożył dłoń na barku blondynki, zapewniając ją, że to tylko brednie.
-Hvala a chcesz zasmakować austriackiego śniegu?-odparł Peter.
Po drugiej stronie zapanowała cisza. Skoczek uśmiechnął się usatysfakcjonowany i wsunął dłonie w kieszenie jeansów. Wpatrywał się z obojętnością w bordową ścianę znajdująca się przed nim, starając odnaleźć w niej coś wartego uwagi. Blondynka tymczasem przeglądała zawartość tablicy głównej serwisów społecznościowych. Nim spostrzegli a drzwi windy rozwarły się przed nimi. Wieczorek momentalnie z niej wybiegła i rzuciła się w ramiona Cene. Szatyn zaskoczony objął ją mocno i potarł jej plecy, starając się ją uspokoić. Po dłużej chwili oderwała się od niego i posłała mu przepraszający uśmiech.
-Tak się bałam. -wyszeptała niemal niesłyszalnie.
Chłopak skinął jedynie głową na znak zrozumienia i pociągnął ją w kierunku restauracji. Kątem oka zauważyła Petera, który dobitnie tłumaczył coś Domenowi. Roześmiała się na wspomnienie pytania nastolatka i przekroczyła próg lokalu. Przy stolikach znajdowały się wszystkie ekipy startujące w dzisiejszych zawodach i tylko Słoweńcy byli tymi nieobecnym wśród skoczków. Złożyła swoje zamówienie i oczekiwała jego pojawienia. Oparła głowę na splecionych dłoniach, omiatając wzrokiem pomieszczenie. Pomachała energicznie Andersowi, który posłał jej promienny uśmiech i wróciła do dalszej obserwacji. Lokal był niezwykle elegancko urządzony i przestrzenny. Kątem oka zerknęła na niedaleko spoczywającego od niej Petera. Gromił spojrzeniem Jakę, który sprzątnął mu z przed nosa filiżankę kawy. Mimowolnie na jej usta wpęzł uśmiech, a w tym samym czasie kelner ułożył na stoliku talerz z jej śniadaniem. Podziękowała mu skinieniem głowy i zabrała się spożywanie posiłku. Chwilę później przy boku Prevca przemierzała ulice austriackiego miasteczka. W końcu zatrzymała się przed upragnionym celem ich wędrówki. Skocznia narciarska doskonale prezentowała się usłana śnieżnobiałym śniegiem mieniącym się w promykach słońca. Szatyn gestem dłoni wskazł windę, która miała ich zawieźć na sam szczyt obiektu, lecz blondynka momentalnie pokręciła przecząco głową. Skoczek zaśmiał się pod nosem na wspomnienie sytuacji z rana i ruszył schodami w górę. Wytrwale pokonywała kolejne stopnie, obserwując jak wysokość dzielącą ich od lądu się zmienia. W czasie drogi pomiędzy nimi panowała cisza. Nie należała ona jednak do rodzaju tych ciążących. W końcu dotarli na szczyt kompleksu i ostrożnie wdrapali się na belkę startową. Najpierw zasiadł na niej Prevc, który podał jej dłoń i ostrożnie do siebie przyciągnął. Zafascynowana omiotła wzrokiem rozciągająca się przed nimi panoramę austriackiego miasteczka i mimowolnie kąciki jej ust zagościły na wyżynach. Odnalazła w kieszeni białych rurek telefon i chwyciła go w dłonie. Złapała odpowiednią ostrość w aparacie i wykonała fotografie. Starała się nie patrzeć w dół, ale ciekawość wygrała. Tory najazdowe lśniły w blasku promyków słońca, imponując swoją długością. Bała się, że poczuje niepokój, strach, ale nic takiego nie nastąpiło. Może dlatego, że obok jej spoczywał skoczek narciarski? Czuła jedynie niesamowitą ekscytację i zapieralo jej dech w piersiach na ten majestatyczny widok. Nie chciała sobie nawet wyobrazić jak to wszystko prezentuje się zmrokiem. Ułożyła głowę na ramieniu szatyna i uśmiechnęła się nikłe.
-Jak to jest? Jak to jest tak płynąć w powietrzu? Unosić się? -kątem oka zerknęła na jego twarz.
Wyrwała go z letargu. Przekręcił głowę w jej stronę i uśmiechnął się szczerze. Czuł, że kiedyś go o to zapyta.
-Ciężko jest to opisać. Znasz to uczucie kiedy lecisz samolotem?-skinęła głową. - To jest milion razy lepsze.-roześmiał się wesoło a ona wraz z nim.- Z jednej strony boisz się wdrapać na ten szczyt. Obawiasz się, że być może właśnie dziś nadejdzie ten dzien, kiedy nie będzie Ci dane zetknąć się nartami z podłożem, że już nie zobaczysz swoich bliskich...Jednak podejmujesz ryzko dla tego jedynego w swym rodzaju uczucia. Błogości. Chwili beztroski. Kocham ten stan. Kocham, bo czuję się niczym liść wirujący na wietrze. -ponownie jego usta wykrzywił uśmiech, als tym razem promienny.- Nie umiem Ci tego lepiej wytłumaczyć.
-Dziękuję, że mimo tego się w ogóle tego podjałeś i mnie tutaj zabrałeś.-musnęła ustami jego policzek.- To wszystko jest takie cudowne.
***
Utkwiła wzrok w telebimie, pocierając zziebnięte dłonie. Obserwowała jak Słoweniec wypuszcza z ust powietrze w postaci kłębki dyku, próbując pozbyć się napięcia. Stres jaki przeżywał był ogromny i szczerze mu tego współczuła. Zacisnęła kciuki i wzrokiem odprowadzała sylwetkę Petera sunącą po rozbiegu. Chwilę później rozłożył on narty w powietrzu, układając je w literę V i poddał się siłom natury. Modliła się w duchu, aby nie otrzymał jakiegoś groźnego podmuchu wiatru. Z podziwem śledziła jego ciało unoszące się kilka metrów nad ziemią, mijające kolejne linie. W końcu jego narty zetknęły się z podłożem, a jego nogi zastygły w niemalże perfekcyjnym telemark. Tuż po wylądowaniu dał pokaż swojej euforii i wyładowywał się na swoich dłoniach, potrząsając nimi energicznie. Niczym zaczarowana zatopiła wzrok w jego stronę osobie, czując przyjemne ciepło rozlewające się we wnętrzu brzucha. Nigdy w życiu czegoś takiego nie czuła, ale musiał przyznać, że było to naprawdę miłe uczucie. Nawet nie zauważyła, kiedy jej usta ułożyły się w szeroki, promienny uśmiech. Była z niego dumna. Podjechał do kolegów i dał poklepać się Domenowi po plecach. Pospiesznie odpiął wiązania od nart i chwycił za końcówki flagi słoweńskiej. Chwilę później gościł już na barkach Jurija i Anze, oczekując na oficjalne potwierdzenie. Uradowany zarzucił flagę za plecy i pozwolił się dźwigać chłopakom. Zwiedzał zeskok na ich ramionach, machając co jakiś czas do rozanielonej publiczności. W kącikach jej ust zaszły się łzy. Poleciła z niedowierzaniem głową, śmiejąc się z samej siebie. Strasznie emocjonalnie do tego podeszła. Mimo to co innego mogła zrobić jak się temu nie poddać. Taka już była i koniec.
-Co Ty ryczysz?!-rzucił zdziwiny Cene.-A mówiłem, że zakochana to nie.
-Nie jestem zakochana, okej?!-warknęła w jego stronę. -Nieco się wzruszyłam. To nic wielkiego. -wypowiedziała zgodnie z prawdą.
Prevc przestraszony uniósł dłonie w geście obrony i zamknął blondynkę w swoich ramionach. Nie hamowała się już. Kilka łez naznaczyło jej lekko różowe policzki, a na ustach wciąż widniał błogi uśmiech.
Szczęśliwa z weekendu w Bischofshofen wpatrywała się w spełnionego podopiecznego Gorana, który właśnie chwycił w swe smukłe dłonie trofeum. Sunął opuszkiem palca po głowie Złotego Orła z lekko rozchylonymi wargami z zainteresowaniem się w niego wpatrując by po chwili wznieść go nad siebie. Tłumy kibiców zawiwatowały głośno, a Wieczorek uśmiechnęła się łagodnie. Podziwiała go. Spełnił swoje marzenie. Zdobył tak wartościowe trofeum w tak młodym wieku, czego nie udało się nawet osiągnąć niektórym weteranom tej dyscypliny sportowej. Turniej Czterech Skoczni był niezwykle wyczerpujący i wymagający stabilnej formy przez cztery pod rząd konkursie z przerwami na kwalifikacje. A jemu się to udało. Udało mu się wygrać ten prestiżowy turniej za sprawą podtrzymania wysokiej dyspozycji. Kręciła z niedowierzaniem głową. Znała tak wielkiego triufatora osobiście. Z letargu wyrywaly ją pierwsze takty orkiestry. Peter zsunął z głowy neonową, zieloną czapkę, wplatając w gęste, kasztanowe włosy długie palce. Ułożył je w artystycznym nieładzie i wsłuchał się w hymn narodowy. Szeptał doskonale przysfojone słowa, omiatając wzrokiem otoczenie. Po chwili wsunął na głowę czapkę i opuścił najwyższy stopień podium. Jak gdyby nigdy nic przystanął na przeciw blondynki, posyłając jej urzekający uśmiech. Zmarszczki na gromadzone wokół jego oczodołów dodawały mu uroku, a przekrzywiona czapka nutki szaleństwa. Nim zdążyła rozchylić wargi by mu pogratulować on przyciągnął ją do siebie i zmierzył jej włosy, zamykając w silnym usciksu. Naburmuszona wydęła dolną wargę, fukając coś w jego stronę, a on zachichotał pod nosem.
-Gratulacje.-uniosła znacznie kąciki ust, wykonując krok w tył.
-Dziękuję. -odparł, odwzajemniając jej gest.-Mam nadzieję, że ta akcja w windzie nic pomiędzy nami nie zmienia?-spojrzał na nią niepewnie.
-Jasne, jasne.
-Klub Pamela. Dwudziesta. Widzę Cię tam. -rzucił stanowczo i pognał w kierunku domku reprentacji.
~*~
Dzień dobry ;* Na razie tworzyć będę tylko i wyłącznie historię Petera ;3 Wybaczcie mi nieobecność na blogu z jednopartami, ale tam trzeba wrzuć bohaterów nowej historii a zdjęcia mam na komputerze, gdzie obecnie zepsuty jest monitor :/ Jak tylko uzyskam nowy to siadam i piszę część pierwszą ^^ Tutaj natomiast zostały jakieś 2 rozdziały do końca pierwszej części ;) Później część number two, która będzie chyba dla was zdecydowanie przyjemniejsza, a ja już się nie mogę doczekać jej pisania :3 Jeśli checie ciąg dalszy tej historii pokażcie, że tu jesteście <3 statystyki są niskie, ale ja widzę waszą obecność;) Teraz tylko pokażcie zaangażowanie za pomocą opiń w komentarzach :D Dziękuję za opinię pod poprzednik odcinkiem ;* Całuje i do zobaczenia ;* PS:Wystarczy jedno, jedyne słówko w komentarzu ;* CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
Dla mnie i tak winda najlepsza!
OdpowiedzUsuńNie ma to jak wmawiac sobie nawzajem, że nic się nie zmienia..
Twój styl, jest dobrze!
Czekam na dalsze części, pozdrawiam °Natalia ;***
Się wie:D
UsuńByć może niedługo się coś zmieni ^^
Dziękuję i pozdrawiam;*
Akcja z windy. Awww. To jest coś :D czekam na kolejny i życzę dużo weny :*
OdpowiedzUsuńOj tak to jest coś zasmakować jego warg ;3
UsuńDziękuję i pozdrawiam ;*
Cóż za piękny rozdział w jakże cudowny i wyjątkowy dzień. Wiesz, że ja uwielbiam wszystko co wychodzi spod twojej ręki. Buziaki. I przepraszam jeszcze raz za brak komentarzy pod ostatnimi rozdziałami :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że się wreszcie pojawiłaś i pozdrawiam ;*
Usuń