Westchnęła głośno i podniosła wzrok na twarz skoczka otuloną przez mrok. Peter ułożył dłonie po obu stronach jej głowy i nachylił się nad jej twarzą, wpatrując się w nią przez dłuższą chwilę. Jego stalowe tęczówki mieniły się niezwykle i niemalże płonęły pożądaniem niczym ogień. Oparł swoje czoło o jej, spoglądając głęboko w jej błękitne oczy. Nie wytrzymał i w końcu zasmakował ust swojej żony. Całował ją subtelnie, powoli, niemalże ślamazarnie, kosztując dogłębnie jej kuszących warg. Rozalia wplotła palce w jego gęste, kasztanowe włosy i podtrzymała rytm Petera. Jednak z każdą sekundą pocałunek przybierał na sile, a pragnienie siebie nawzajem rosło z każdą chwilą. W zapomnienie poszło już zmęczenie czy znużenie blondynki. Brunet powoli zabrał się za majstrowanie przy zamku sukienki lekarki, nie przerywając jednak pieszczoty. W końcu zsunął z pediatry kreację ślubną i delektował się jej nieskazitelnym, pięknym ciałem, napawając jego widokiem swoje oczy. Chwilę później jego dłonie wędrowały po nim niecierpliwie, a usta schodziły coraz niżej, naznaczając szlak do tego jedynego miejsca, punktu, w którym mieli się stać jednością. Jego wargi błądziły po jej nagich ramionach, a z jej ust wydobywał się cichy jęk. Sportowiec jednak tym razem starał się odwlekać ten oczekiwany przez nich dwoje moment. Dziś jednak postępował całkowicie inaczej niż zawsze. Starał się ukazać jej z całkowicie odmiennej strony niż zazwyczaj. Każdy jego gest, pieszczota była przesiąknięta subtelnością. Do tego czasu zawsze poddawał się żądzy pragnienia i pożądania, a tym razem pragnął rozkoszować się swoją piękną, niezwykłą żoną w każdym najdrobniejszym detalu, szczególe. Choć raz nie musiał się nigdzie śpieszyć, pędzić. Ta noc była tylko ich. Ona była tylko jego, a on był tylko jej. Tym razem pozostawiał mokre ślady na jej płaskim brzuchu, a następnie jego język zajął się jej pełnymi piersiami. Obsypał je milionem pocałunków, a następnie przeszedł na jej szyję. Uśpił jej czujność i zagryzł kawałek jej skóry w zębach. Zawyła głośno i natychmiast uniosła przymknięte powieki, mierząc groźnym wzrokiem jego tonącą w mroku twarz. Zachichotał cicho, dostrzegając mord w jej oczach i cmoknął ją w czubek nosa.
-Kochanie, nie denerwuj się.-wymruczał do jej ucha seksownie niskim tonem głosu.
Wzdłuż jej drobnego ciała przebiegł dreszcz podniecenia, a on uśmiechnął się tryumfalnie, odczuwając go także na sobie. Pieścił jej kark swoimi ustami, a następnie powędrował na jej podbrzusze. Nieco łaskotał ją tam jego język, ale starała się to przed nim ukryć. Ponownie nachylił się nad jej twarzą i muskał ciepłym oddechem jej policzki oblane sporych rozmiarów rumieńcami. Jego aksamitne wargi ponownie złączyły się z jej ustami, tym razem wpijając się w nie żarłocznie. Jego język pieścił jej podniebienie, wywołując u niej ciche pomruki. Kochał słodki posmak jej ust. W końcu jednak się od nich oderwał i jego głowa znalazła się przy tym najczulszym miejscu jej ciała. Wbił zęby w gumkę białych, koronkowych majtek i zsunął je powoli, delikatnie. Zadarł głowę ku górze i spojrzał na twarz blondynki jakby, oczekując zezwolenia na ten jeden, jedyny krok, który dzielił ich od niesamowitej rozkoszy. Rozalia znacznie wzniosła kąciki ust, a jemu już nic więcej nie było potrzebne. Chwilę później wnętrze sypialni wypełnił głośny jęk lekarki, a ich ciała stały się jednością. Jej długie, beżowe paznokcie zdobiły umięśnione plecy skoczka w coraz to czerwieńsze ślady, a on starał się stłumić jej krzyki swoimi ustami. Ich ciała przeszedł doskonale im znany przyjemny dreszcz, a na ich ustach zagościły szerokie uśmiechy. Brunet zadawał blondynce niewyobrażalną przyjemność, a ona starała mu się tym odwdzięczyć w postaci namiętnych pocałunków. Jej drobne dłonie badały centymetr po centymetrze jego umięśniony tors. Uniosła biodra zachęcająco nieco wyżej niż zazwyczaj co jeszcze bardziej pogłębiło rozkosz, którą sobie nawzajem zadawali. Prevc jednak wciąż pozostawał niezwykle delikatny, ale spełniający jej oczekiwania. W końcu zmęczony opadł na miejsce obok swojej żony i objął ją ramieniem, tuląc ją do siebie. Ułożyła głowę na jego klatce piersiowej, a jej jasne kosmyki opadające na jego tors łaskotały go subtelnie, wywołując nikły uśmiech na jego ustach. Musnął wargami jej czoło i spojrzał na nią szczęśliwy. Błękitne tęczówki połyskiwały radośnie, a usta wykrzywione były w delikatnym uśmiechu.
-Kocham Cię, Rozi.-wyszeptał, przerywając panującą w pomieszczeniu ciszę.
Przymknęła powieki, aby ukryć moment słabości, jednak słona ciecz wydostała się na jej policzki. Łza musnęła palec dłoni Petera. Skoczek zdezorientowany zmierzył wzrokiem małżonkę i pośpiesznie otarł kciukiem pozostałości po momencie wzruszenia.
-Rozalia. Wszystko w porządku? Coś się stało?-zapytał zaniepokojony, przyglądając jej się uważnie.
-Tak, oczywiście. Wzruszyłam się. Po raz pierwszy wypowiedziałeś te słowa jako mój mąż.-uśmiechnęła się rozkosznie w jego stronę.
Brunet posłał jej ciepły uśmiech i mocniej przycisnął do siebie. Ułożył brodę na czubku jej głowy i westchnął głośno. Była taka drobniutka, taka kruchutka, a zarazem taka słodziutka. Była przede wszystkim jego i nikogo innego. Nigdy w życiu nie poznał bardziej wrażliwej osóbki niż ona. Pokochał ją właśnie za to jaka dobra była dla świata, dla każdego człowieka. Przykładem tego był choćby Domen, który wyrządził jej naprawdę wielką krzywdę, a ona mimo to obdarzyła go ciepłem jakie nosiła w swoim małym serduszku i wybaczyła jego karygodne zachowanie. Była jego aniołem.
-W takim razie ty wypowiedz je pierwszy raz jako moja żona.-szepnął po dłuższej chwili milczenia.
-Kocham Cię, Peter.-wypowiedziała melodyjnym głosem, spoglądając mu głęboko w oczy.
I w jego oczach zaszkliły się łzy, kiedy odczytywał każde słowo z ruchu jej ust, jakby nie docierało to do niego, że to zrobiła. Powiedziała to. Pośpiesznie zamknął oczy, aby nie dostrzegła tego i ułożył głowę na miękkiej poduszce. To wszystko było niczym piękny sen.
-Kotku, chodźmy już spać. To był bardzo długi, ale cudowny dzień.-rzucił znużony.
Nie usłyszał odpowiedzi, ale za to blondynka mocniej wtuliła się w jego bok i okryła kołdrą nagie ramiona. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem i przytulił ją do siebie szczelnie, a następnie odpłynął do krainy Morfeusza.
-Która godzina, skarbie?-rzucił brunet, przerywając panującą w pomieszczeniu ciszę.
-Dziewiąta.-odparła niemal natychmiast.
-W takim razie co moja żona życzy sobie na śniadanie?-wypowiedział z anielskim uśmiechem.
-Myślę, że naleśniki z bitą śmietaną i owocami będą okay.
Zasiadła na nim okrakiem i posłała mu szeroki uśmiech. Nachyliła się nad jego przystojną twarzą i skradła z jego ust przelotny pocałunek, a następnie zaczęła kreślić opuszkiem palca rozmaite kształty na jego nagim, aczkolwiek umięśnionym torsie. Wzrok Petera spoczął na palcu małżonki, któremu przyglądał się z wielkim zainteresowaniem. W końcu blondynka zeskoczyła z ciała skoczka i zatrzasnęła za sobą drzwi łazienki. Prevc tymczasem postanowił zamówić śniadanie do pokoju. Przeniósł ciężar ciała na łokcie i oparł się nagimi plecami o chłodna fakturę ściany, powracając wspomnieniami do obrazków z najcudowniejszego i najpiękniejszego dnia jego życia.
Wyczerpani przekroczyli próg domu rodzinnego lekarki i zagłębili się w jego wnętrzu. Peter z zaciekawieniem spojrzał na zegarek spoczywający na jego smukłej ręce i sporo się zdziwił, kiedy odczytał z niego, że właśnie wybiła dziesiąta wieczorem. Poinformował o tym Rozi i zamknął ją w swoich ramionach, szepcząc do ucha, aby się pośpieszyła. Blondynka skinęła jedynie głową i wdrapała się schodami do swojego lokum. Z dna szafy wyciągnęła walizkę, a następnie zaczęła do niej pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Po kolei opróżniała kolejne półki z ubraniami, a później zabrała się za uzupełnianie niewielkiej kosmetyczki. Po 15 minutach stawiła się na parterze i posłała mężowi nikły uśmiech, oświadczając iż mogą wyruszyć w dalszą drogę. Peter zadowolony z tego faktu pośpiesznie powędrował w kierunku drzwi, a następnie oparł się nonszalancko o swoje nowe cudeńko, oczekując pojawienia się kobiety. Lekarka z walizką przy boku stanęła przed furtką i zamarła. Jej oczom ukazał się przepiękny, błękitny Ford z przyciemnionymi szybami. Może i nie przywiązywała zbytniej uwagi do samochodu Petera, ale na pewno wcześniej był on srebrny. Skoczek lustrując wzrokiem twarz ukochanej roześmiał się głośno i podszedł do niej. Przystanął tuż za jej plecami i objął ją czule, muskając ustami jej policzek.
-Kochanie, oto przedstawiam Ci nasz nowy samochód.-oświadczył jej z promiennym uśmiechem.-Jeśli nie będziemy się nim w stanie podzielić powędruje do Ciebie taki drugi.-puścił jej oczko.
-Nic nie wspominałeś o zmianie auta.-splotła ramiona na piersiach, patrząc na niego podejrzanie.
-A to dlatego, że to prezent od rodziców.-dodał na swoje usprawiedliwienie.-Nie podoba Ci się?-uniósł pytająco jedną brew.
-Jest cudowny, ale musiało kosztować fortunę.
Brunet pokręcił roześmiany głową i cmoknął lekarkę w czubek nosa. Przejął od niej bagaż i ułożył w sporych rozmiarów bagażniku. Chciał jej także wręczyć kluczyki do ich nowego nabytku, ale widząc zmęczenie malujące się wyraźnie na jej twarzy postanowił iż sam poprowadzi. Blondynka opadła na fotel obok kierowcy i zlustrowała wzrokiem wnętrze samochodu. Musiała przyznać iż był on bardzo elegancko, ale zarazem przytulnie urządzony. Niemal rozpływała się pod miękkością materiału z jakiego wykonanego było siedzenie. Peter pokręcił z niedowierzaniem głową i ułożył dłonie na kierowcy. Wziął głęboki oddech, wdychając do swych płuc sporą ilość powietrza, a następnie pozwolił wznieść się kącikom ust ku górze:
-No to jedziemy maleńki.
Włączył się do ruchu ulicznego i uważnie prowadził, starając się jednak jak najszybciej dotrzeć do miejsca docelowego. Był jednak zachwycony jakością wygody podczas jazdy i umiejętnościami nowego sprzętu. Kątem oka zerknął na spoczywającą na fotelu obok małżonkę i mimowolnie się uśmiechnął, dostrzegając że jej na pewno do gustu przypadły fotele, gdyż spała smacznie z głową ułożoną na oparciu. W końcu zatrzymał się przed doskonale znanym mu obiektem i opuścił wnętrze samochodu, by następnie wyciągnąć z niego delikatnie pogrążoną we śnie dziewczynę. Wziął ją na ręce i podziękował skinieniem głowy Cene, który przytrzymał mu drzwi. Ostrożnie stawiał kroki na schodach, a następnie z drobną pomocą Domena otworzył drzwi do jego lokum i z zadowoleniem spostrzegł iż znajduje się w nim wielkie, małżeńskie łoże. Ułożył na nim delikatnie drobne ciało żony i okrył po same ramiona ciepłą, szatynową pościelą. Z uśmiechem odnotował fakt, że blondynka pogrążona w czerwieni wygląda niezwykle uroczo i opuścił pomieszczenie, aby udać się po walizkę.
-Dzięki, Cene.-rzucił w kierunku brata, gdy dostrzegł go wchodzącego do salonu z bagażem Rozi.
-Nie ma sprawy, bracie.-puścił mu oczko szatyn.-Nieźle dałeś jej w kość.-zaśmiał się.
-Raczej podróż, nie ja.-poprawił go brunet.
-Jasne, jasne. Ty ze mnie głupka nie rób. Noc poślubna musiała być niegrzeczna.-poruszył znacząco brwiami przyjaciel blondynki.
-A tego to Ty się drogi chłopcze już nie dowiesz.-uśmiechnął się cwanie Peter.-Dobranoc.
-Ale ja nie skończyłem...-zajęczał Cene.
Peter zachichotał pod nosem i zgarnął walizkę, po czym powędrował z nią na górę. Po szybkim prysznicu zameldował się obok żony i ułożył dłoń na płaskim brzuchu blondynki, tuląc się do jej pleców. Tak bardzo nie mógł doczekać się momentu, kiedy Rozalia podaruje mu jego małą kopię. To byłoby spełnienie jego najskrytszych marzeń.
PS: Cenuś na razie bez błysku, ale pierwsze punkty ( a właściwie punkt) w Pucharze Świata wywalczone ^^
Łapcie na przeprosiny tak słodki gif *.*
-Kochanie, nie denerwuj się.-wymruczał do jej ucha seksownie niskim tonem głosu.
Wzdłuż jej drobnego ciała przebiegł dreszcz podniecenia, a on uśmiechnął się tryumfalnie, odczuwając go także na sobie. Pieścił jej kark swoimi ustami, a następnie powędrował na jej podbrzusze. Nieco łaskotał ją tam jego język, ale starała się to przed nim ukryć. Ponownie nachylił się nad jej twarzą i muskał ciepłym oddechem jej policzki oblane sporych rozmiarów rumieńcami. Jego aksamitne wargi ponownie złączyły się z jej ustami, tym razem wpijając się w nie żarłocznie. Jego język pieścił jej podniebienie, wywołując u niej ciche pomruki. Kochał słodki posmak jej ust. W końcu jednak się od nich oderwał i jego głowa znalazła się przy tym najczulszym miejscu jej ciała. Wbił zęby w gumkę białych, koronkowych majtek i zsunął je powoli, delikatnie. Zadarł głowę ku górze i spojrzał na twarz blondynki jakby, oczekując zezwolenia na ten jeden, jedyny krok, który dzielił ich od niesamowitej rozkoszy. Rozalia znacznie wzniosła kąciki ust, a jemu już nic więcej nie było potrzebne. Chwilę później wnętrze sypialni wypełnił głośny jęk lekarki, a ich ciała stały się jednością. Jej długie, beżowe paznokcie zdobiły umięśnione plecy skoczka w coraz to czerwieńsze ślady, a on starał się stłumić jej krzyki swoimi ustami. Ich ciała przeszedł doskonale im znany przyjemny dreszcz, a na ich ustach zagościły szerokie uśmiechy. Brunet zadawał blondynce niewyobrażalną przyjemność, a ona starała mu się tym odwdzięczyć w postaci namiętnych pocałunków. Jej drobne dłonie badały centymetr po centymetrze jego umięśniony tors. Uniosła biodra zachęcająco nieco wyżej niż zazwyczaj co jeszcze bardziej pogłębiło rozkosz, którą sobie nawzajem zadawali. Prevc jednak wciąż pozostawał niezwykle delikatny, ale spełniający jej oczekiwania. W końcu zmęczony opadł na miejsce obok swojej żony i objął ją ramieniem, tuląc ją do siebie. Ułożyła głowę na jego klatce piersiowej, a jej jasne kosmyki opadające na jego tors łaskotały go subtelnie, wywołując nikły uśmiech na jego ustach. Musnął wargami jej czoło i spojrzał na nią szczęśliwy. Błękitne tęczówki połyskiwały radośnie, a usta wykrzywione były w delikatnym uśmiechu.
-Kocham Cię, Rozi.-wyszeptał, przerywając panującą w pomieszczeniu ciszę.
Przymknęła powieki, aby ukryć moment słabości, jednak słona ciecz wydostała się na jej policzki. Łza musnęła palec dłoni Petera. Skoczek zdezorientowany zmierzył wzrokiem małżonkę i pośpiesznie otarł kciukiem pozostałości po momencie wzruszenia.
-Rozalia. Wszystko w porządku? Coś się stało?-zapytał zaniepokojony, przyglądając jej się uważnie.
-Tak, oczywiście. Wzruszyłam się. Po raz pierwszy wypowiedziałeś te słowa jako mój mąż.-uśmiechnęła się rozkosznie w jego stronę.
Brunet posłał jej ciepły uśmiech i mocniej przycisnął do siebie. Ułożył brodę na czubku jej głowy i westchnął głośno. Była taka drobniutka, taka kruchutka, a zarazem taka słodziutka. Była przede wszystkim jego i nikogo innego. Nigdy w życiu nie poznał bardziej wrażliwej osóbki niż ona. Pokochał ją właśnie za to jaka dobra była dla świata, dla każdego człowieka. Przykładem tego był choćby Domen, który wyrządził jej naprawdę wielką krzywdę, a ona mimo to obdarzyła go ciepłem jakie nosiła w swoim małym serduszku i wybaczyła jego karygodne zachowanie. Była jego aniołem.
-W takim razie ty wypowiedz je pierwszy raz jako moja żona.-szepnął po dłuższej chwili milczenia.
-Kocham Cię, Peter.-wypowiedziała melodyjnym głosem, spoglądając mu głęboko w oczy.
I w jego oczach zaszkliły się łzy, kiedy odczytywał każde słowo z ruchu jej ust, jakby nie docierało to do niego, że to zrobiła. Powiedziała to. Pośpiesznie zamknął oczy, aby nie dostrzegła tego i ułożył głowę na miękkiej poduszce. To wszystko było niczym piękny sen.
-Kotku, chodźmy już spać. To był bardzo długi, ale cudowny dzień.-rzucił znużony.
Nie usłyszał odpowiedzi, ale za to blondynka mocniej wtuliła się w jego bok i okryła kołdrą nagie ramiona. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem i przytulił ją do siebie szczelnie, a następnie odpłynął do krainy Morfeusza.
***
Szczęśliwa przyglądała się kawałku metalu widniejącemu na jej serdecznym palcu. Musnęła go opuszkiem palca, wyczuwając na fakturze obrączki wygrawerowane pierwsze litery ich imion. Mimowolnie kąciki jej ust wzniosły się na wyżyny, a serce zabiło mocniej. Przymknęła powieki, a jej głowę wypełniły urywki obrazków z wczorajszego dnia jak i nocy. Ich piękne, szczere uśmiechy, tłum gości wiwatujący na ich widok, gdy stanęli pod drzwiami świątyni, pierwszy weselny taniec, miliony śmiesznych, rozbrajających sytuacji, oczepiny...Jego aksamitne wargi muskające każdy centymetr jej drobnego, rozgrzanego ciała, niecierpliwe dłonie badające każdą partię jej ciała, przyśpieszone oddechy mieszające się z sobą, rozpalone do granic możliwości ciała...Z lertagu wyrwały ją smukłe dłonie Petera, które oplotły ją w pasie i przyciągnęły do siebie. Natychmiast pozwoliła się unieść swoim powiekom i odnalazła twarz Petera, na której spoczął jej wzrok. Wokół jego oczu gromadziły się sporych rozmiarów zmarszczki wywołane siłą szerokiego uśmiechu widniejącego na jego ustach. Jego stalowe tęczówki śmiały się do niej radośnie. Chwilę później jego aksamitne wargi spoczęły na jej szyi. Obsypał ją czułymi pocałunkami, a następnie musnął ustami jej czoło. Blondynka tymczasem uśmiechnęła się błogo i ujęła jego twarz w swe dłonie. Jej usta zasmakowały jego warg, jednak pocałunek ten był niezwykle subtelny. Po krótkiej chwili odszukała jego dłoń spoczywającą na materiale pościeli i splotła ją ze swoją, unosząc ku górze. Obracała ją w różne strony, obserwując połyskujące obrączki, na które przez nie zasłonięte żaluzje padały promienie słońca. Zafascynowana przyglądała się temu zjawisku, aż w końcu opuściła ich dłonie na kołdrę i przytuliła się do skoczka.-Która godzina, skarbie?-rzucił brunet, przerywając panującą w pomieszczeniu ciszę.
-Dziewiąta.-odparła niemal natychmiast.
-W takim razie co moja żona życzy sobie na śniadanie?-wypowiedział z anielskim uśmiechem.
-Myślę, że naleśniki z bitą śmietaną i owocami będą okay.
Zasiadła na nim okrakiem i posłała mu szeroki uśmiech. Nachyliła się nad jego przystojną twarzą i skradła z jego ust przelotny pocałunek, a następnie zaczęła kreślić opuszkiem palca rozmaite kształty na jego nagim, aczkolwiek umięśnionym torsie. Wzrok Petera spoczął na palcu małżonki, któremu przyglądał się z wielkim zainteresowaniem. W końcu blondynka zeskoczyła z ciała skoczka i zatrzasnęła za sobą drzwi łazienki. Prevc tymczasem postanowił zamówić śniadanie do pokoju. Przeniósł ciężar ciała na łokcie i oparł się nagimi plecami o chłodna fakturę ściany, powracając wspomnieniami do obrazków z najcudowniejszego i najpiękniejszego dnia jego życia.
Wyczerpani przekroczyli próg domu rodzinnego lekarki i zagłębili się w jego wnętrzu. Peter z zaciekawieniem spojrzał na zegarek spoczywający na jego smukłej ręce i sporo się zdziwił, kiedy odczytał z niego, że właśnie wybiła dziesiąta wieczorem. Poinformował o tym Rozi i zamknął ją w swoich ramionach, szepcząc do ucha, aby się pośpieszyła. Blondynka skinęła jedynie głową i wdrapała się schodami do swojego lokum. Z dna szafy wyciągnęła walizkę, a następnie zaczęła do niej pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Po kolei opróżniała kolejne półki z ubraniami, a później zabrała się za uzupełnianie niewielkiej kosmetyczki. Po 15 minutach stawiła się na parterze i posłała mężowi nikły uśmiech, oświadczając iż mogą wyruszyć w dalszą drogę. Peter zadowolony z tego faktu pośpiesznie powędrował w kierunku drzwi, a następnie oparł się nonszalancko o swoje nowe cudeńko, oczekując pojawienia się kobiety. Lekarka z walizką przy boku stanęła przed furtką i zamarła. Jej oczom ukazał się przepiękny, błękitny Ford z przyciemnionymi szybami. Może i nie przywiązywała zbytniej uwagi do samochodu Petera, ale na pewno wcześniej był on srebrny. Skoczek lustrując wzrokiem twarz ukochanej roześmiał się głośno i podszedł do niej. Przystanął tuż za jej plecami i objął ją czule, muskając ustami jej policzek.
-Kochanie, oto przedstawiam Ci nasz nowy samochód.-oświadczył jej z promiennym uśmiechem.-Jeśli nie będziemy się nim w stanie podzielić powędruje do Ciebie taki drugi.-puścił jej oczko.
-Nic nie wspominałeś o zmianie auta.-splotła ramiona na piersiach, patrząc na niego podejrzanie.
-A to dlatego, że to prezent od rodziców.-dodał na swoje usprawiedliwienie.-Nie podoba Ci się?-uniósł pytająco jedną brew.
-Jest cudowny, ale musiało kosztować fortunę.
Brunet pokręcił roześmiany głową i cmoknął lekarkę w czubek nosa. Przejął od niej bagaż i ułożył w sporych rozmiarów bagażniku. Chciał jej także wręczyć kluczyki do ich nowego nabytku, ale widząc zmęczenie malujące się wyraźnie na jej twarzy postanowił iż sam poprowadzi. Blondynka opadła na fotel obok kierowcy i zlustrowała wzrokiem wnętrze samochodu. Musiała przyznać iż był on bardzo elegancko, ale zarazem przytulnie urządzony. Niemal rozpływała się pod miękkością materiału z jakiego wykonanego było siedzenie. Peter pokręcił z niedowierzaniem głową i ułożył dłonie na kierowcy. Wziął głęboki oddech, wdychając do swych płuc sporą ilość powietrza, a następnie pozwolił wznieść się kącikom ust ku górze:
-No to jedziemy maleńki.
Włączył się do ruchu ulicznego i uważnie prowadził, starając się jednak jak najszybciej dotrzeć do miejsca docelowego. Był jednak zachwycony jakością wygody podczas jazdy i umiejętnościami nowego sprzętu. Kątem oka zerknął na spoczywającą na fotelu obok małżonkę i mimowolnie się uśmiechnął, dostrzegając że jej na pewno do gustu przypadły fotele, gdyż spała smacznie z głową ułożoną na oparciu. W końcu zatrzymał się przed doskonale znanym mu obiektem i opuścił wnętrze samochodu, by następnie wyciągnąć z niego delikatnie pogrążoną we śnie dziewczynę. Wziął ją na ręce i podziękował skinieniem głowy Cene, który przytrzymał mu drzwi. Ostrożnie stawiał kroki na schodach, a następnie z drobną pomocą Domena otworzył drzwi do jego lokum i z zadowoleniem spostrzegł iż znajduje się w nim wielkie, małżeńskie łoże. Ułożył na nim delikatnie drobne ciało żony i okrył po same ramiona ciepłą, szatynową pościelą. Z uśmiechem odnotował fakt, że blondynka pogrążona w czerwieni wygląda niezwykle uroczo i opuścił pomieszczenie, aby udać się po walizkę.
-Dzięki, Cene.-rzucił w kierunku brata, gdy dostrzegł go wchodzącego do salonu z bagażem Rozi.
-Nie ma sprawy, bracie.-puścił mu oczko szatyn.-Nieźle dałeś jej w kość.-zaśmiał się.
-Raczej podróż, nie ja.-poprawił go brunet.
-Jasne, jasne. Ty ze mnie głupka nie rób. Noc poślubna musiała być niegrzeczna.-poruszył znacząco brwiami przyjaciel blondynki.
-A tego to Ty się drogi chłopcze już nie dowiesz.-uśmiechnął się cwanie Peter.-Dobranoc.
-Ale ja nie skończyłem...-zajęczał Cene.
Peter zachichotał pod nosem i zgarnął walizkę, po czym powędrował z nią na górę. Po szybkim prysznicu zameldował się obok żony i ułożył dłoń na płaskim brzuchu blondynki, tuląc się do jej pleców. Tak bardzo nie mógł doczekać się momentu, kiedy Rozalia podaruje mu jego małą kopię. To byłoby spełnienie jego najskrytszych marzeń.
~*~
Przepraszam za opóźnienia, ale coś ostatnio nie wyrabiam... Mam nadzieję, że warto było tyle czekać, choć zdaję sobie sprawę, że ten rozdział wcale nie jest rewelacyjny. Może do połowy był całkiem niezły, ale po połowie eh... Tak się zastanawiam czy podarować państwu Prevc jakiś miesiąc miodowy czy może przejść już do ich życia typowego małżeństwa :D Nie mam za bardzo pomysłu na miejsce, gdzie mogli by spędzić ten czas ^^ Puchar Świata w pełni i to on jest moim motorem napędowym do pisania tutaj rozdziałów ;3 Już niebawem i tutaj pojawią się zawody ;) Całuję i do zobaczenia! ;*PS: Cenuś na razie bez błysku, ale pierwsze punkty ( a właściwie punkt) w Pucharze Świata wywalczone ^^
Łapcie na przeprosiny tak słodki gif *.*
Jak to nie jest rewelacyjny? Każdy rozdział tego opowiadania taki właśnie jest. Musisz utworzyć w siebie kochana i w swoją twórczość bo jest naprawdę genialna 😙
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za takie miłe słowa 😘 Aż mi się ciepło na sercu robi 😉
UsuńPozdrawiam 😘
jestem złą osobą, ale to już przecież wiesz. nadrobiłam wszystko, co miałam nadrobić! Cene jest życiem, uwielbiam go 😏 zrobiłaś mi ochotę na pójście na jakieś wesele. a oczami wyobraźni widzę gromadkę małych Prevców xdddd
OdpowiedzUsuńkc max, ret.
Haha czyżby nowy ulubieniec?😁
UsuńJuż się tak nie zapędzaj 😂
Dziękuję i pozdrawiam😘
Oczywiście, że warto czekać. Tak masz rację on nie jest rewelacyjny, on jest genialny😊 Uwierz w siebie, jak widzisz nie tylko ja Ci to mówię. Buziaki i do następnego😙
OdpowiedzUsuńP.s. Znowu się trochę naraziłam, czytając twoje opowiadanie.
Jejku dziękuję😘
UsuńWolałabym ich codzienne życie. Cudowni są :3
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam😘
Usuń