Po kompleksie skoczni roznosiła się melodia słoweńskiego hymnu. Tysiące ludzi zebranych wokół areny zmagań skoczków podziwiało dekoracje najlepszej trójki konkursu. Dumna blondynka wpatrywała się z iskierkami radości w lazurowych tęczówkach w skupioną, przystojną twarz bruneta. Cieszyła się niezmiernie, gdy po mimo upadku okazało się, że znajdzie się on na podium. Może i na jego najniższym stopniu, ale był to naprawdę dobry rezultat tej inauguracji zawodów Pucharu Świata. Obok niego, nieco wyżej spoczywał jego młodszy brat. Domen dokonał czegoś niesamowitego, czegoś niemożliwego, w co naprawdę ciężko było uwierzyć. Mając niespełna 17 lat zwyciężył w zawodach światowej rangi. Pokonał w nich m.in. starszego, utytułowanego brata czy podwójnego Mistrza Olimpijskiego, Kamila Stocha. Chyba jeszcze to do niego nie docierało. Wargi 24-latka drżały delikatnie z każdym wypowiedzianym słowem doskonale przyswojonego mu hymnu. Wplótł smukłe palce w ciemne, czekoladowe włosy i przeczesał je delikatnie, uśmiechając się łagodnie pod nosem. Zeskoczył z pudła i powędrował w kierunku małżonki. Wręczył jej bukiet kwiatów, jakie otrzymał na dekoracji i musnął zimnymi wargami jej także oziębły policzek. Objął ją ramieniem i skierował się w stronę domku reprezentacji, aby zapakować sprzęt do samochodu, jakim dotarli na skocznie.
Spoczywała na wielkim, miękkim materacu i obserwowała umięśnione plecy Petera, który zrzucał z siebie koszulkę na skutek zbyt wysokiej temperatury, jaka panowała w jej pokoju. Po chwili opadł tuż obok niej i musnął ustami jej czoło. Przymknęła powieki i zaciągnęła się zapachem jego intensywnych perfum. Tak bardzo jej tego brakowało przez tych kilka dni. Tymczasem on objął ją szczelnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Wtuliła się posłusznie w jego lewy bok i zadarła delikatnie głowę, spoglądając z łagodnym uśmiechem na jego twarz. Stalowe tęczówki wbiły w nią intensywne, przeszywające spojrzenie, przed którym nic się nie mogło ukryć. Badał swym czujnym wzrokiem jej subtelną urodę, zagarniając niesforny, jasny kosmyk opadający jej na czoło tuż za ucho. Posłał jej subtelny uśmiech i musnął ustami jej popękane nieco wargi. Dziewczyna mruknęła zadowolona i pogłębiła pocałunek, rozkoszując się aksamitnością jego warg nieco dłużej. Po chwili jednak oderwała się od bruneta i ułożyła głowę na jego klatce piersiowej, przyglądając się jak uruchamia laptopa. W końcu otworzył zawartość jednego z folderów i ukazał małżonce jeden z obrazów znajdujących się w nim. Momentalnie oboje roześmiali się głośno, dostrzegając na zdjęciu uwiecznionych w dość dziwnym tańcu Maćka i Piotrka. Ci to dopiero prawdziwi przyjaciele. Razem piją, razem szaleją, razem tańczą. Nic tylko brać przykład. Kolejna fotka przedstawiała Petera, który czule obejmował swoją żonę od tyłu, układając brodę na jej ramieniu i uśmiechał się szeroko. Delikatnie odchyliła głowę do tyłu, aby na niego spojrzeć, a on skradł z jej ust przelotnego całusa. W skupieniu, ale także rozbawieniu przeglądali dalszą galerię zdjęć ślubnych, co chwila parskając śmiechem na widok zabawnych min gości czy ich samych. W końcu natrafili na pliki z ich prywatnej sesji zdjęciowej. Jedno ze zdjęć szczególnie przypadło im do gustu. Peter zarzucał na swoje plecy czarną marynarkę, stojąc przed panną młodą w samej śnieżnobiałej koszuli i wpatrywał się przeszywającym wzrokiem w opierającą się o bandę znajdująca się pod skocznią blondynkę, która skupiona spoglądała na jego twarz. Kolejna fotografia przedstawiała Rozalię znajdującą się na plecach skoczka z rozłożonymi na boki ramionami, który uwieczniony był w momencie telemarku. Mieli także zdjęcie, które wisi nad ich łóżkiem w domku rodzinnym Petera jako fotografia ślubna, a mianowicie Rozalia zarzucającą ręce na szyję skoczka i wpatrzona w niego niczym zaczarowana oraz on spoczywający na belce startowej Wielkiej Krokwi w Zakopanem, obejmujący ją w pasie i także ukazany jako wpatrujący się w jej twarz.
-Ewka odwaliła kawał dobrej roboty.-spostrzegł trafnie Pero, zamykając komputer i spoglądając na blondynkę.
-No widzisz, a tak się broniłeś przed moim pomysłem, aby ją zatrudnić.-rzuciła ze śmiechem Rozalia.
-To nie tak skarbie.-cmoknął ją w nos.-Po prostu chciałem by mogła w spokoju szaleć z Kamilem na parkiecie.-zaśmiał się.
-No i poszalała i zdjęcia zrobiła.
-Prawie skręciła nogę na tych gigantycznych potworach, które wy zwiezie szpilkami.-roześmiał się głośno.
-Zauważ, że skutecznie pobudzają one facetów i przywołują ich wzrok. W nich wyglądamy zdecydowanie seksowniej.
-Hmm....faktycznie.-Peter ułożył dłonie na brodzie i zamyślił się na chwilę.-Masz w nich zarąbiście długie i seksowne nogi.-wymruczał wprost do jej ucha.-Wiesz co? Poszedłbym na jakieś wesele albo bal.
-Oj Peter, Peter.-pokręciła z niedowierzaniem głową.-Zostań na noc.-spojrzała na niego błagalnie.
-Wiesz dobrze, że nie mogę.-jęknął, wydymając dolną wargę.
-A Nejc nie może Cię kryć przed trenerem?
-Jak go o to poproszę od razu będzie wiadomo co my tu wyprawiamy.-zachichotał. -Chłopaki nie dadzą mi żyć. Doskonale ich znasz.
-Wolno nam. Jesteśmy małżeństwem.-posłała mu cwany uśmieszek.-A Ty zasługujesz na nagrodę.-trąciła koniuszkiem języka płatek jego ucha.
Jej drobna dłoń momentalnie wylądowała na jego kości biodrowej. Wsunęła dwa palce za materiał jego dresów i odwinęła je delikatnie. Wbił zęby w dolną wargę i uniósł spojrzenie na jej subtelną twarz. Doskonale wiedziała jak trafić w jego czuły punkt. Kusiła go. Była cholernie pociągająca w takim wydaniu. Zdecydowana, pewna siebie, stanowcza. Najchętniej poddałby się jej tu i teraz, ale musiał wracać do swojego hotelu. Już jutro miały odbyć się kolejne zawody. Jej lazurowe tęczówki zapłonęły niebezpiecznie, a rzęsy zatrzepotały zalotnie. Musiał się bronić. Musiał uciekać. Miał silną wolę, ale nie jeśli chodziło o jej urok osobisty. Ta broń była zdecydowanie zbyt silna. Nachylił się nad nią i skradł z jej ust przelotny pocałunek. Następnie poniósł z podłogi szary T-shirt i naciągnął go na siebie. Podszedł do okna i trafnie spostrzegł, że Finlandię otulił już zmrok. Odwrócił się w kierunku blondynki i odszukał wzrokiem kadrową kurtkę. Narzucił ją na siebie i posłał żonie blady uśmiech. Nie miał najmniejszej ochoty jej opuszczać, ale musiał jeszcze porozmawiać z Janusem i przeanalizować co poszło nie tak podczas finałowej próby dzisiejszego konkursu. Zasunął zamek po samą szyję, a na głowę wsunął czapkę z logiem gorenje. Podszedł do dziewczyny i zamknął ją w szczelnym uścisku. Jej drobna sylwetka utonęła w jego silnych ramionach, a nozdrza chłonęły intensywną woń jego perfum. Uśmiechnęła się łagodnie i spojrzała na skoczka. Peter musnął wargami jej czoło i obdarował ją nikłym uśmiechem, obiecując, że jutro znajdzie dla niej zdecydowanie więcej czasu.
-Odprowadzę Cię.-rzuciła, ubierając na siebie kurtkę.
-Nie ma mowy.-odparł twardo.-Nie będziesz wracać sama po nocach.
-To pozwól mi choć do drzwi hotelowych.-spojrzała na niego błagalnie.
Skinął głowę i wyciągnął dłoń w kierunku jej ręki. Rozalia uniosła znacznie kąciki ust ku górze, odczytując intencje bruneta i splotła ich palce ze sobą. Opuściła pokój w towarzystwie męża i udała się w kierunku schodów. Drogę do holu przemierzali w ciszy, co jakiś czas spoglądając na siebie ukradkiem. Nie była to jednak ciążąca cisza, lecz ta z rodzaju przyjemnych. Lubiła z nim milczeć. Nie były potrzebne im słowa, by pokazać ile dla siebie znaczą nawzajem. Przylgnęła mocno do jego boku tuż przed tym jak opuścić miał jej hotel, a on pogładził ją dłonią po plecach, patrząc na nią z łagodnym uśmiechem. Ujął jej twarz w swe dłonie i skradł z jej ust długi, namiętny pocałunek. Całował ją powoli, aczkolwiek łapczywie. Po czym bez słowa odszedł. Odprowadziła go wzrokiem dopóki nie zniknął za zakrętem, wtedy dopiero udała się z powrotem do swojego lokum.
***
Po obejrzeniu ujęcia wypadku i jego analizie pożegnał się ze szkoleniowcem słoweńskiej drużyny i stawił w swoich czterech ścianach. Zmęczony dzisiejszym dniem opadł bezwładnie na miękki materac i przymknął powieki, oddychając z ulgą. Gdy odczuwał już jak zbliża się do momentu zaśnięcia do pokoju, który dzielił z Dezmanem wpadł nagle Lanisek. Zatrzasnął drzwi z głośnym hukiem, a zirytowany do granic możliwości Prevc poderwał się z łóżka i zgromił go groźnym spojrzeniem. Miał nadzieję, że to coś pilnego, bo jeśli nie to Anze zasmakuje za chwilę finlandzkiego śniegu.
-Boys moi kochani!-rozpoczął z szerokim uśmiechem 20-latek.-Demon organizuje imprezę z okazji dzisiejszego zwycięstwa. Za 5 min widzimy się w holu. Obecność obowiązkowa.-podkreślił wyraźnie ostatnie zdanie.-Ale będzie melo!-krzyknął podekscytowany, zatrzaskując za sobą drzwi.
-Teraz melo a rano 40 karnych kółeczek.-rzucił zirytowany Pero.
-Peter, nie bądź sztywniakiem.-szturchnął go w ramie Nejc.
-Ja po prostu myślę racjonalnie.-usprawiedliwił się dwukrotny medalista z Soczi.-Jestem wypompowany.-jęknął.
-Trzeba było tak nie szaleć z żonką w łóżku.-wyszczerzył się głupio Dezman, poruszając znacząco brwiami.
Peter spojrzał na niego z politowaniem i przyłożył sobie z otwartej dłoni prosto w czoło. Nie krył swojego załamania poziomem intelektu kolegi. Doskonale wiedział, że tak będzie. Zdawał sobie sprawę z tego, że chłopaki zaczną mu dogadywać na ten temat. Ich sugestie mogą być całkiem ciekawe. Westchnął głośno i poderwał się z łóżka, po czym podszedł do szafy i przystanął naprzeciwko niej. Po kilku minutach zarzucił na siebie koszulę w czarno-białą kratkę oraz czarne rurki. Nie mógł przecież zostawić Domena samego z tymi wariatami. To mogło zakończyć się katastrofą. Po za tym był on jego młodszym braciszkiem, o którego po mimo wszystko się troszczył. Pośpiesznie wystukał do Rozi krótkiego SMS'a, mając nadzieję, że jeszcze nie śpi i udał się w kierunku schodów, po drodze zgarniając kadrową kurtkę.
Zmierzył czujnym wzrokiem Domena, który siedział na drugim końcu loży i zbadał nim także zwartość jego szklanki. Zadowolony postawą młodszego brata ukazał mu kciuk uniesiony ku górze i odwrócił głowę w kierunku parkietu. Nadal usilnie próbował odnaleźć na nim znajomą, drobną, ale jakże zgrabną sylwetkę. Wyglądało na to, że jednak w końcu jego litania zostały wysłuchane, gdyż z tłumu imprezowiczów wyłoniła się promienna blondynka. Uradowany poderwał się z miejsca i podbiegł do niej, zamykając ją w szczelnym uścisku. Rozalia zachichotała cicho i cmoknęła go w policzek, splatając ich dłonie ze sobą. Peter ani raczył powrócić do loży. Porwał swoją partnerkę na parkiet, a torebkę, którą zamierzała odłożyć posłał w kierunku nastolatka, wcześniej go przed tym ostrzegając. Brązowooki bez problemu złapał ją w swoją dłoń i położył obok, posyłając małżeństwu cwany uśmieszek. Brunet tymczasem ułożył dłonie na biodrach pediatry i spojrzał na nią z radosnymi ognikami wypełniającymi jego stalowe tęczówki. Blondynka poczuła jak jej ciało nawiedza dreszcz pod ciężarem intensywności jego spojrzenia. Peter uśmiechnął się szeroko i okręcił dziewczynę wokół własnej osi, powoli włączając się do pozostałych tańczących par. Dopiero teraz dostrzegł, że Rozi miała na sobie opinającą, krótką, czarną sukienkę, a na jej stopach spoczywały tego samego koloru szpilki na pokaźnym obcasie.
-Miałaś rację. Kręcisz mnie jak nigdy w tych potworach.-wymruczał do jej ucha.
Roześmiała się głośno i spojrzała rozbawiona na twarz bruneta. Musnęła wargami jego usta i zaczęła ocierać się zmysłowo biodrami o uda skoczka. Prevc zadowolony takim obrotem sprawy także starał się coraz pewniejszy siebie i dał ponieść się klubowym rytmom. Nie mieli pojęcia, że ich poczynaniom przygląda się 17-latek. Brunet upił łyk soku pomarańczowego ze swojej szklanki i westchnął głośno. Wyglądała tak pięknie, a on nie mógł jej nawet dotknąć. Pośpiesznie odgonił te myśli i opuścił loże. Włączył się w tłum ludzi i samotnie podrygiwał do piosenki, aż w końcu dołączyła się do niego jakaś brunetka. Starał się dobrze bawić i zapomnieć o przykrej dla niego sytuacji. Chciał świętować swoją pierwszą wygraną odniesioną w Pucharze Świata. Nim spostrzegł, a minęła 2 w nocy.
-Domen!-wydzierał się Peter wprost do jego ucha, próbując przekrzyczeć głośną muzykę.-Musimy już wracać!
-Jeszcze chwilę.-jęczał nastolatek, spoglądając wzrokiem zbitego szczeniaka na brata.
-Nie ma mowy. Jest 2 w nocy. Jutro zawody. Musisz się wyspać.-starszy Prevc pozostawał nieugięty.
Domen pożegnał się ze swoją partnerką całusem w policzek i pomachał jej ze słodkim uśmiechem, oddalając się przy boku Petera. Dołączyli do pozostałych zawodników i zwarci ruszyli w drogę powrotną. Po kilku minutach znajdowali się już w swoich pokojach i nasłuchiwali kroków Gorana, dla którego Morfeusz nie był dziś niezwykle łaskawy. Zdziwiony całkowitą ciszą panującą na piętrze szkoleniowiec otworzył pierwsze drzwi i wtargnął do środka, nie wysilając się nawet na pukanie. Uśmiechnął się łagodnie, dostrzegając Domena słodko śpiącego w swoim łóżku, a skrzywił znacznie, gdy do jego uszu dobiegło głośne chrapanie Laniska.
-Jak on z nim wytrzymuje?-zdziwił się Janus.
-Rozi, słońce. Ucieknij ze mną na koniec świata. Zostaw Petera i chodź ze mną.-mruczał przez sen 17-latek.
Zaskoczony jego słowami trener rozwarł usta i wpatrywał się w twarz najmłodszego podopiecznego. Czyżby Domen potajemnie podkochiwał się w partnerce życiowej swojego brata? Wszystko na to wskazywało.
***
Z promiennym uśmiechem widniejącym na jej ustach zawitała do hali sportowej, w jakiej rozgrzewkę i lekki trening odbywali Słoweńcy. Starała się pozostać nie zauważona i po cichu opadła na jedno z krzesełek znajdujących się na trybunach. Wzrokiem wędrowała po sylwetce każdego z zawodników, na dłuższą chwilę zatrzymując się na tej należącej do jej męża. Skupiony wykonywał polecenia trenera, wykonując imitacje odbicia. Następnie został złapany w pasie przez członka sztabu szkoleniowego i z przymkniętymi oczami wyobrażał sobie lot. Po chwili opadł na podłoże, wykonując telemark bez większych zarzuceń. Przybił sobie piątkę ze szkoleniowcem, a także jego asystentem i sięgnął po małą, plastikową butelkę. Przyssał się do jej gwinta, pochłaniając kilka niewielkich łyków zimnej cieczy, zaspokajając tym samym swoje pragnienie. Omiótł wzrokiem salę, aby sprawdzić jakie ćwiczenia wykonują jego koledzy, a wtedy dostrzegł na trybunach jej drobną sylwetkę. Momentalnie kąciki jego ust zastygły na wyżynach, a jego ręką podniosła się ku górze, aby jej pomachać. Rozalia zaklęła cicho pod nosem, gdyż nie chciała zostać zauważona i rozpraszać męża, ale odmachała mu energicznie. Peter skinął głową na prośbę Gorana i powędrował tuż za nim do pozostałych zawodników. Na klaśnięcie głowy słoweńskich skoków wszyscy skoczkowie poderwali się z miejsc i na maksymalnej prędkości pokonywali kolejne metry niewielkich rozmiarów boiska. Na czele stawki stał Domen, który szczerzył się jak głupi do sera, chcąc zaimponować wybrance życiowej swojego brata. Starszy Prevc jednak zaczerpnął głębokiego oddechu i zaczął wyprzedzać kolegów, aby dogonić swoje rodzeństwo. Chwilę później ze śmiechem minął 17-latka, zostawiając za sobą sporego rozmiaru dystans. Uradowany, że jego kondycja jest na odpowiednim poziomie zameldował się na mecie, momentalnie opadając na parkiet zdyszany. Rozłożył się na nim wygodnie i wpatrywał w konstrukcje sufitu obiektu sportowego, starając się unormować płytki oddech. Janus pokręcił z niedowierzaniem głową i wymierzył w niego butelkę z wodą. Peter posłał mu wdzięczny uśmiech i zatopił usta w chłodnym napoju. Pochłonął większą połowę butelki na jednym wdechu, po czym ponownie opadł na podłogę. Chłopaki kolejno do niego podchodzili, klepiąc go po ramieniu czy głowie.
-Brawo panowie. Jest lepiej niż ostatnio.-pochwalił ich szkoleniowiec.-Nikt nie zaliczył stanu przed zawałowego.-tutaj spojrzał znacząco na Laniska.-Ani nie padł w odurzę skarpet Nejca.-tego zawodnika także uraczył krótkim spojrzeniem.
Kadra parsknęła głośnym śmiechem, a Anze skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, spoglądając z wyrzutem na trenera.
-Po prostu za dużo zjadłem na śniadanie i złapała mnie kolka.-usprawiedliwiał się 20-latek.
-Chyba wpierdoliłeś.-poprawił go Tepes, rechocząc głośno.
-Który to powiedział?-uniósł pytająco brew Janus.-Widzę, że ktoś tu ma ochotę na 20 kółeczek w gratisie.
Syn byłego asystenta dyrektora Pucharu Świata natychmiast zamilkł, a Peter pokręcił rozbawiony głową, powoli podnosząc się z parkietu.
-Anze, wyglądałeś jakbyś miał za chwilę zejść z tego świata.-wtrącił się do rozmowy Jaka.
-A moje skarpetki zawsze ładnie pachną, trenerze. Tylko Hlavi dorzucił mi do nich wtedy kiszonego ogórka.-rzekł Nejc.
-Wcale nie!-bronił się Hlava.
-Dezman, miałbyś honor i się przyznał.-stwierdził ze śmiechem Goran.-Dobra chłopaki. Tyle na dziś. Widzimy się na skoczni.
Wtulona w ramie Petera przemierzała fińskie uliczki wraz z gromadą skoczków. Śmiechom i dzikim rechotom nie było końca, ale zdążyła się do tego przyzwyczaić. Nawet to polubiła. Słowenia team była swojego rodzaju nie powtarzalna i za to ich uwielbiała. Może i nawet pokochała. Za ich plecami toczyła się bitwa na śnieżki. W końcu musiało się skończyć na tym, że i im się oberwie. Rozalia jęknęła cicho, odczuwając uderzenie śnieżki na głowie, która dziś wyjątkowo osłonięta przez czapkę nie była. Momentalnie się zatrzymała i puściła Prevca, odwracając się na pięcie w kierunku zawodników. Wszyscy momentalnie zastygli w bezruchu, a ona zmroziła ich groźnym , morderczym spojrzeniem. Gdyby tylko mogła nim zamrażać... Anze! Doskonale dało wyczytać się z jego twarzy lęk. Schyliła się do czubków stóp i uformowała z białego puchu niewielkich rozmiarów kulkę, która wycelowana została w twarz skoczka. Lanisek nie zdążył wykonać uniku i oberwał ją centralnie w nos, Skrzywił się znacznie, ale postanowił nie poddawać się bez walki. Rozalia domyślając się na co się zanosi pisnęła i pognała przed siebie, a tuż za nią 20-latek. Peter przyglądał się temu z szerokim uśmiechem, chichocząc pod nosem. Chwilę później pozostali Słoweńcy także dołączyli się do zabawy i toczyli wielką bitwę na śnieżki, atakując Rozalię. Blondynka piszczała w niebo głosy, wpadając w kolejne zaspy. Czuła, że jest niemal przemoczona do suchej nitki. Nie przejmowała się tym jednak, gdyż zwyczajnie przypadła jej do gustu frajda jaką zadawała jej walka z słoweńskimi skoczkami. W pewnym momencie została opleciona ramieniem Petera w pasie. Zadarła głowę i to był jej błąd. Brunet z cwanym uśmieszkiem natarł jej twarz zimnym śniegiem, a ona wydzierała się najgłośniej jak mogła. Próbowała się wyrwać, ale silny chwyt męża jej to uniemożliwiał. Po chwili przestał i spojrzał na nią czule, sprawdzając czy nic jej się nie stało. Jego stalowe tęczówki patrzyły głęboko w jej lazurowe oczy. Ich twarze zaczęły się do siebie niebezpiecznie zbliżać, a chwilę później ich usta zetknęły się ze sobą. Peter całował ją delikatnie, aczkolwiek długo, rozkoszując się jej słodkimi wargami. Skoczkowie przyglądali się tej scenie z szerokimi uśmiechami, klaszcząc w dłonie. Wyjątkiem był tylko Domen, który zdenerwowany odwrócił głowę i potruchtał w kierunku wejścia do ich hotelu. Małżeństwo w końcu oderwało się do siebie i wymieniło się znaczącymi spojrzeniami.
-Bo to miłość oo...-zanucił Anze, skacząc i sypiąc śniegiem.
Rozalia wraz z Peterem roześmiali się głośno i złączyli swoje dłonie. Lekarka skorzystała z chwili uśpienia czujności męża i wepchnęła go w jedną z największych zasp. Zawodnicy parsknęli głośnym śmiechem, przybijając sobie piątki z Rozi i wpatrywali się w niemalże purpurową twarz 24-latka.
-Upsss...Pokonała Cię dziewczyna, skarbie.-posłała mu lotnego całusa w powietrzu i biegiem ruszyła w kierunku wejścia do hotelu.
Prevc opuścił zaspę i otrzepał się pośpiesznie, po czym ruszył tuż za nią, Zdyszana wpadła do jego pokoju, a następnie schowała się w łazience. Chwilę później dotarł tam także Peter i zamiarem osuszenia przemoczonych do ostatniej nitki ubrań zawitał do łazienki. Momentalnie dostrzegł w niej Rozalkę i oplótł jej nadgarstki swoimi smukłymi palcami, uniemożliwiając jej tym samym ucieczkę. Spojrzała na niego zdezorientowana, a on pchnął ją do wanny i odkręcił korek z lodowatą wodą. Pisnęła głośno, prosząc go, aby przestał. On jedynie zanosił się głośnym śmiechem, spoglądając na nią roześmiany. Gdy jej błagania nie zostały wysłuchane jakimś cudem uwolniła jedną rękę z jego uścisku i wciągnęła go do wanny, sprawiając tym samym, że wylądował tuż za niej. Parsknął głośnym śmiechem i próbował się wydostać, jednak bezskutecznie. Wrzasnął głośno, kiedy do jego bokserek przedostała się lodowata ciecz. Rozalia zaniosła się głośnym śmiechem.
-Puścisz mnie w końcu?-zapytała z nadzieją.
-Nie ma mowy, kochanie.-wyszczerzył się.-Musisz zapłacić za swoje skandaliczne zachowanie.
-Oboje się pochorujemy, Peter.
-Trudno.-potrząsł ramionami skoczek niewzruszony tym faktem.
-Chciałeś wspólnej kąpieli to będziesz ją miał.
Wolną ręką sięgnęła po żel spoczywający na półce tuż nad kranem. Wytrysnęła nim prostu w bluzkę skoczka, a brunet roześmiał się jedynie wesoło. Zajęci sobą nie zauważyli nawet, że woda zaczęła uciekać z wanny i znajdowała się na posadzce łazienki. Rozalia delikatnie wyślizgnęła się z pod ciała skoczka i chciała już uciec, kiedy on zdecydowanym ruchem przyciągnął ją z powrotem do siebie. Wylądowała na jego ciele.
-Bardzo mi się podoba ta pozycja.-poklepał ją po biodrach, które znajdowały się na jego przyrodzeniu.
-Zboczeniec!
***
Z słoweńską drużyną oczekiwała finałowego skoku starszego z braci Prevc. Po chwili tak długo wyczekiwany przez nią moment nastąpił. Na belkę startową wsunął się Peter. Po zaczerpnięciu głębokiego oddechu i wypuszczeniu powietrza z płuc solidnie odepchnął się od belki. Mknął w szybkim tempie po rozbiegu, nabierając prędkości. Uformował narty w kształt litery V i płynął w przestworzach. Z zapartym tchem obserwowała unoszącą się, pokonującą kolejne granice, linie oznaczone na zeskoku sylwetkę skoczka, który opadł na śnieg leciutko niczym piórko, zaznaczając przy tym nienaganny, aczkolwiek wyraźny telemark. Przeleciał zieloną, laserową linię, co oznaczało, że najprawdopodobniej obejmie prowadzenie. Tak też się stało. 135. 5 m wystarczyły aby zagościć na pozycji lidera toczącej się wciąż rywalizacji. Gdy obok nazwiska pojawiła się upragniona jedynka uniósł zadowolony kciuku ku górze, a następnie wymierzył żółwika wprost w obiektyw kamery. Uwiesiła się na jego szyi, kiedy tylko oparł narty o bandy reklamowe i musnęła ustami jego policzek, obdarowując go łagodnym uśmiechem. Peter uraczył ją także uśmiechem i zamknął szczelnie w swoich ramionach. Po chwili jednak udał się w kierunku boksu dla lidera. Zauważyła jednak, że nie cieszy się w pełni po swojej finałowej próbie. Jak się później okazało miał ku temu powody, gdyż zwycięstwo w drugim konkursie indywidualnym tego sezonu odniósł Severin, a prócz niego na podium uplasowali się Daniel Andre Tande oraz Manuel Fettner. Mimo to szczęśliwa z rezultatu jaki osiągnął podczas dzisiejszych zawodów wtuliła się w jego bok i przyglądała dekoracji. Ujęła jego twarz w dłonie i skradła z jego ust przelotny pocałunek.
-No rozchmurz się.-poprosiła, obdarowując go łagodnym uśmiechem.-Peter.
Brunet mimo jej starań pozostawał nieugięty. Wyraz jego twarzy nie uległ żadnej zmianie, ani tym bardziej poprawie. Blondynka uśmiechnęła się słodko i zadarła głowę, aby spojrzeć na jego twarz.
-Mogę Ci jakoś pomóc?-zapytała cicho.
Prevc nachylił się nad nią i wziął ją na ręce. Zaskoczona nagłą zmianą jego zachowania zmarszczyła brwi, a on roześmiał się głośno.
-Ty, ja i Twój hotelowy pokój.-wymruczał do jej ucha,-Będziemy się kochać. Długo i namiętnie.
Rozalia zarzuciła ręce na jego kark i musnęła ustami jego aksamitne wargi.
~*~
To by było na tyle. Nic specjalnego, ale mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu ;) Mega się cieszę i jestem ogromnie wdzięczna Kamilowi oraz całej naszej ekipie za emocje jakie mogłam przeżywać wraz z nimi podczas trwania tego szczęśliwego dla nas Turnieju Czterech Skoczni <3 Szkoda mi tylko Petera, który zdecydował się na krótką przerwę od skoków :( Mam jednak nadzieję, że wszystko będzie dobrze i powróci w wielkim stylu ;) Zapomniałam wam podziękować pod ostatnim rozdziałem za waszą obecność podczas minionego roku, bo gdyby nie Wy, nie byłoby tej historii <3 DZIĘKUJĘ! ;* I proszę o komentarze, bo wiem, że tu jesteście, a ja potrzebuje motywacji ;)