niedziela, 1 stycznia 2017

Część II. Seventeen: Jak się wam z Peterem układa pożycie małżeńskie?

Z łagodnym uśmiechem widniejącym na jej ustach skierowała się w kierunku szczupłej, sięgającej prawie metr siedemdziesiąt pięć sylwetki. Przepychała się uparcie pomiędzy tłumami przechodniów, ciągnąc za sobą bagaż. W końcu przystanęła na przeciwko bruneta i została zamknięta w jego niedźwiedzim uścisku. Nie spodziewała się tak miłego powitania z jego strony, jednak odwzajemniła uścisk, śmiejąc się pod nosem. Domen po dłużej chwili wypuścił ją ze swych ramion i obdarował ciepłym uśmiechem, przechwytując rączkę od jej walizki. Rozalia musnęła ustami jego policzek w ramach podziękowania, a następnie tuż przy jego boku podążała w stronę drzwi wyjściowych obiektu. Pod lotniskiem czekała już taksówka zamówiona przez nastolatka, który przepuścił w drzwiach blondynkę i zapakował jej bagaż do wnętrza bagażnika. Droga minęła im na opowieściach jak spędzili poprzedni dzień. Lekarka zaniepokoiła się, kiedy młodszy brat jej męża zdał jej relacje z wczorajszej sprzeczki z Peterem. Ułożyła dłoń na ramieniu brązowookiego, zapewniając go, że to spowodowane najprawdopodobniej jest rozłąką, gdyż przez ostatnie tygodnie rozkoszowali się swoją obecnością w pełni. Domen wzdrygnął się delikatnie na ten gest, gdyż całkowicie się go nie spodziewał i pokiwał jedynie głową z nikłym uśmiechem. Siedzieli tak blisko siebie, że odczuwał ciepły oddech blondynki na swojej szyi, co powodowało przyjemny dreszczyk przemierzający jego ciało. Gdy znajdowała się w pobliżu w jego brzuchu szalało stado motyli. Uwielbiał to uczucie, a jego humor momentalnie ulegał zmianie. Był wypełniony wtedy taką niesamowitą lekkością, beztroską i zapominał o bożym świecie. Wtedy liczyła się tylko jej obecność, jej bliskość. Niechcący musnął opuszkami palców jej drobną dłoń spoczywającą na jej kolanie, kiedy chciał wyciągnąć rękę, aby poprawić czapkę opadającą mu na czoło. 

-Przepraszam, nie chciałem.-rzucił nieśmiało.

Dziewczyna skinęła jedynie głową na jego słowa i wbiła swój wzrok w obraz migoczący za oknem. Odetchnął z ulgą, gdyż nie zauważyła jego zmieszania i wykorzystał chwilę nieuwagi blondynki, aby jej się uważnie przyjrzeć. Jej subtelna twarz była na zmianę oświetlana przez uliczne latarnie, a raz padał na nią cień. Na jej kuszących go ustach widniał nikły uśmiech, a z pod czapki na ramiona opadały długie, jasne kaskady. Ubrana była w miętową, puchatą kurtkę z kapturem, a wokół szyi obwinięty miała biały komin z drobnymi cyrkoniami. Nim spostrzegł, a taksówka zatrzymała się przed jej hotelem. Szybko wyskoczył z samochodu, aby otworzyć jej drzwi, a następnie wręczyć należną zapłatę kierowcy. Zaczekała na niego, aż wyciągnie jej walizkę i kiedy chciała ją od niego przejąć wystawił jej jedynie język, przyśpieszając kroku i wymijając ją.

-Domen!-jęknęła niezadowolona.

-Tak, ślicznotko?-wyszczerzył się głupio 17-latek.

-Już się tak nie wysilaj z tą walizką. Poradzę sobie sama.-oświadczyła pewnie.

Wyrwała bagaż z ręki Słoweńca i pognała w kierunku recepcji, aby nie miał szans jej dogonić. Brunet pokręcił jedynie rozbawiony głową i podążał tuż za Polką. Rozalia uderzała dłonią w dzwonek stojący na ladzie, tym samym przywołując do siebie niską miedzianowłosą kobietę. Recepcjonistka wręczyła jej kartę do pokoju po podaniu danych osobowych i z serdecznym uśmiechem życzyła udanego pobytu. Prevc odwróciła się w kierunku nastolatka i pomachała mu przed oczami kartą, tym samym dając mu do zrozumienia, aby się za nią udał. Skoczek posłusznie powędrował za nią do windy, a następnie przemierzał hotelowy korytarz, poszukując wraz z blondynką numeru jej pokoju umieszczonego na dębowych drzwiach. W końcu odetchnęła z ulgą i zatrzymała się przed wrotami, za którymi kryło się jej lokum i zbliżyła kartę do klamki. Kiedy do jej uszu dotarło ciche piknięcie pchnęła drzwi zdecydowanym ruchem i przekroczyła próg pomieszczenia, lustrując wzrokiem jego wnętrze. Na ścianach obecny był odcień kawy z mlekiem, a meble rozmieszczone w pokoju utrzymane były w ciemnej tonacji szarości, co idealnie ze sobą współgrało. Najbardziej zaimponowało jej jednak łóżko usytuowane na środku. Uradowana rzuciła się na nie, rozkoszując się grubością i miękkością materaca. Było gigantyczne, bo ją bardzo usatysfakcjonowało. Domen uśmiechnął się do niej słodko i wskoczył na jej posłanie.

-Hola, hola panie!-ostudziła jego zapał. -To łóżko przeznaczone jest tylko dla jednej osoby.

-No problem.-rzucił z uśmiechem.-Jestem tak chudy, że się oboje pomieścimy.

-A co ja będę z tego miała?-uniosła pytająco brew.-Zabrałeś mi pół łóżka.-wypowiedziała, wydymając dolną wargę.

-Masaż.-poruszył znacząco brwiami.-Na pewno Cię odpręży.-puścił jej oczko.

-Peter by Ci teraz dał.-zaśmiała się uroczo.

-Spokojnie szwagierko. Zaufaj mi. To Ci tylko pomoże.

Rozalia ułożyła się wygodnie, a Domen podwinął znacznie bluzkę dziewczyny, opadając na wolne miejsce obok niej. Subtelnymi ruchami starał się wyeliminować spięcie z jej ciała, szczerząc się sam do siebie jak głupi. Po jakiś 20 minutach, gdy uśpił czujność pediatry ostrożnie odpiął zapięcie od koronkowego, czarnego stanika. Blondynka momentalnie poczuła jak coś jej się poluzowało i podniosła się delikatnie na łokciach, a wtedy biustonosz stał się wyjątkowo nie opinający. Momentalnie skrzyżowała ramiona na piersiach, zasłaniając się tym przed skoczkiem i zirytowana podniosła na niego wzrok.

-Domen, debilu!-wrzasnęła.-Chyba jednak chcesz stracić możliwość spłodzenia takich małych diabełków jak Ty!-spojrzała na niego z mordem w oczach.

-A mogę ją uzyskać z Tobą?-poruszył znacząco brwiami.

Rozalia wywróciła jedynie oczami i przyłożyła sobie soczystego facepalma. Domen roześmiał się głośno i zaproponował naprawienie szkody, jednak blondynka zatrzasnęła za sobą drzwi łazienki i po chwili opuściła ją z szczotką klozetową w ręku. Prevc parsknął niekontrolowanym śmiechem, a ona posłał mu cwany uśmiech. Zdążył odczytać jej intencje i czym prędzej wybiegł z pokoju niczym torpeda, a ona tuż za nim. Wiedziała, że z Peterem nie miałaby szans, jednak z jego młodszym bratem, który był nieco mniej doświadczony mogła się pokusić o maraton.

***

Wypoczęta i odświeżona zameldowała się pod obiektem Rukatumturi, nie mogąc się już doczekać momentu, w którym dane jej będzie się przytulić do Petera. Nie chciała mu jednak zaprzątać głowy przed zawodami, aby go nie rozproszyć, dlatego też trwała na widowni wraz z pozostałymi pasjonatami tej dyscypliny. Z nikłym uśmiechem zdobiącym jej usta kołysała biodrami, podrygując do piosenek roznoszących się po terenie skoczni w Ruce. Musiała przyznać, że w Finlandii panowała już prawdziwa zima. Uwielbiała tą porę roku, ale fakt, że niemiłosiernie marzła coraz bardziej rodził w niej chęć zawitania do domku słoweńskiej ekipy. Wyciągnęła z kieszeni kurtki komórkę i wystukała szybko krótkiego SMS'a do Domena. Nastolatek momentalnie odesłał jej odpowiedz, a jej usta rozjaśnił łagodny uśmiech. Omiotła wzrokiem otoczenie i po chwili jej błękitne tęczówki natrafiły na jaskrawą, zieloną czapkę należącą do 17-latka. Przedarła się przez licznie zgromadzonych kibiców, aż w końcu stanęła obok Domena, posyłając mu wdzięczny uśmiech. Brązowooki uniósł w odpowiedzi kącik ust i poderwał się z miejsca, kierując w stronę ich chatki. Lekarka dotrzymywała mu towarzystwa, wypytując o samopoczucie męża. Prevc uspokoił ją, zapewniając, że już wszystko pomiędzy nimi jest w porządku oraz informując, że fizycznie czuje się on dobrze. Nastolatek ułożył swoją, smukłą dłoń na żelaznej klamce, pociągając ją zamaszystym ruchem do siebie. Przepuścił w wejściu blondynkę, która podziękowała mu skinieniem głowy i przekroczył próg budynku tuż za nią. Rozalia odetchnęła z ulgą, kiedy nie dostrzegała we wnętrzu domku sylwetki Petera i przywitała się szerokim uśmiechem z obecnymi w środku zawodnikami.

-Rozi, kupę lat!-głos Jurija zaatakował jej narządy słuchowe.-Jak się wam z Peterem układa pożycie małżeńskie?-poruszył znacząco brwiami.

-Witaj Jurij.-zaśmiała się blondynka, wymieniając ze Słoweńcem żółwika na powitanie.-Pozwól, że puszczę to pytanie mimo uszu.

-Aż tak źle?!-rozchylił usta zdziwiony Lanisek.-Ja wiedziałem, że Peter to ciota i kobiety zaspokoić nie umie, ale sądziłem, że w końcu się jednak podszkolił.

-Anze,ocenę umiejętności łóżkowych mojego męża pozostaw proszę mnie.-odparła ze śmiechem lekarka.

-A zabawiacie się tam kajdankami czy czymś w tym stylu?-kontynuował temat Hlava.

-Boże, chłopaki! Jak chcecie się dowiedzieć to sami go przetestujecie, proszę bardzo. Droga wolna.-rzuciła beznamiętnie pani Prevc.

-Dobra, to ja pierwszy!-poderwał się z miejsca Nejc.

-Żartowałam!-parsknęła śmiechem pediatra.-A waż się go tylko tknąć tym swoim Fredem a obiecuję Ci, że ten Twój skarbuś już w żadnej rozkoszy się nie zagłębi.-spojrzała groźnie na Dezmana.

-Ej, stary! Ja się jej boje!-pisnął 24-latek.

Rozalia pokręciła głową rozbawiona i odwróciła ją w kierunku drzwi, gdzie nadal spoczywał młodszy Prevc. Zmierzyła go zaniepokojonym spojrzeniem, dostrzegając, że jest jakby nieobecny, ale po chwili powróciła wzrokiem na twarze pozostałych kadrowiczów. Wdając się w konwersację ze skoczkami całkowicie zapomniała o celu swojego przybycia. Poderwała się z miejsca i zaczęła szperać po szafkach w poszukiwaniu opakowania herbaty. Domen powrócił do rzeczywistości i stanął tuż za nią, sprawiając, że ich ciała delikatnie się ze sobą stykały. Brunetowi nie przeszkadzał jednak ten fakt, a blondynka nawet tego nie zauważyła. Sięgnął do jednej z wyższych półek i wepchnął do drobnej dłoni dziewczyny prostokątny, papierowy pakunek. Spuściła wzrok na opakowanie, odczytując z niego zawartość składników. Następnie ponownie uniosła go na twarz 17-latka i obdarowała go subtelnym uśmiechem w podziękowaniu. Domen bez słowa obrócił się na pięcie i opuścił budynek.

-Ty sobie na niego uważaj. Zapatrzony w Ciebie jak obrazek.-wypowiedział śmiertelnie poważnie Jaka.

-O czym Ty mówisz?-zdezorientowana zmarszczyła brwi i utkwiła spojrzenie w 23-latku.

-Podobasz mu się.-wyjaśnił Słoweniec.-Nie widzisz tego jak na Ciebie patrzy?

-Hvala, czego Ty się naćpałeś?-zachichotała Prevc.

-Kiedy ja mówię poważnie jak nigdy.

-Uważaj, bo Ci uwierzę.

Z kubkiem parującego napoju w dłoniach przyglądała się rywalizacji toczącej się na Rukatunturi. Do końca inauguracyjnej serii zawodów pozostało trzech zawodników. Na belce startowej zasiadł właśnie Hayboeck. Austriak odepchnął się od niej solidnie i sunął w dół rozbiegu, aby następnie wybić się z progu i poddać przestworzom. Wylądował na 134 metrze, więc uzyskał naprawdę dobry wynik. Skrzywiła się delikatnie, gdy na telebimie pojawiła się twarz niemieckiego zawodnika. Freund poprawił gogle, sprawdził wiązania, a następnie równo z machnięciem chorągiewki przez Schustera rozpoczął swoją próbę. Wysoka trajektoria lotu zapowiadała, że skok lidera niemieckiej kadry będzie bardzo udany. Niemiec z zachwianym telemarkiem opadł na 140 metr. Niechętnie oddała mu szacunek,  bijąc brawo i wpatrując się w tablice z wynikami, choć doskonale zdawała sobie sprawę, że obejmie prowadzenie. Czekała jednak na oficjalne potwierdzenie tak jak i sam skoczek. Niemiecka część publiczności ożywiła się znacznie, wiwatując na cześć ich zawodnika. Przeniosła wzrok z sympatyków Freunda na szczyt skoczni. Wypuściła powietrze ze świstem i z niecierpliwością, ale też i lękiem oczekiwała próby swojego męża. Zasiadł na belce i zaczerpnął głębokiego oddechu, aby po chwili wypuścić powietrze z płuc. Zawsze zastanawiała się co jest jego pierwszą myślą, gdy zasiada tam na szczycie. Czy stwierdza, że widok ten naprawdę zamiera dech w piersiach? Czy może o tym, że musi być najlepszy? A może pierwszą myślą jest ona? Nie zastanawiała się jednak nad tym długo, gdyż Peter zdecydowanie odepchnął się od platformy startowej i już sunął po torach najazdowych, nabierając odpowiedniej prędkości. Następnie miękko przeszedł na narty i obrał wysoką trajektolię lotu. Jego nienaganna sylwetka płynęła w powietrzu odprowadza przez czujny wzrok pediatry, mijając kolejne granice. Uradowana blondynka zacisnęła mocniej kciuki, modląc się, aby nic mu się nie stało do samego końca lotu. Jego narty subtelnie zetknęły się z śnieżnobiałym śniegiem, a on zastygł w niemalże w profesjonalnym telemarku, by chwilę później dać się ponieś euforii. Zgiął ramiona w łokciach i potrząsł nimi mocno, wydając z siebie okrzyk radości. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo tęsknił za tymi emocjami, tym dreszczykiem podniecenia i euforią po udanym skoku jaka z niego wychodziła. Uwielbiał tą zimową, piękną aurę i zgiełk tysięcy ludzi zgromadzonych wokół areny, aby podziwiać piękno tego niebezpiecznego sportu.

-143 metry! Ależ pięknie to zrobił triumfator z zeszłego sezonu Peter Prevc!-niósł się echem po obiekcie zmagań skoczków głos spikera.

Z nutką niepewności czy obejmie prowadzenie wpatrywał się uparcie w tablice wynikową, jednak po chwili przy jego nazwisku pojawiła się ta wyczekiwana jedynka. Pomachał do kamery i zniknął za dmuchanymi bramkami. Rozi szczęśliwa z trudem przedarła się przez tłumy ludzi, ale w końcu dotarła do obszaru przeznaczonego tylko dla skoczków i przystanęła obok barierki, oczekując aż skoczek ją zauważy. Ten jednak pochłonięty pakowaniem sprzętu i rozmową z Jurijem nie oglądał się za siebie, więc ona postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Przystanęła tuż za nim i zakryła jego oczy dłońmi co było nie lada wyczynem przy jego ponad metr osiemdziesiąt wzrostu.

-Domen, nie rób sobie jaj.-rzucił roześmiany.

Zsunęła ręce z jego twarzy, a on obrócił się na pięcie i zdziwiony z rozwartymi ustami wpatrywał się z niedowierzaniem w promienną twarz blondynki. Nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Był w totalnym szoku. Przecież był pewien, że tutaj nie dotrze. Sama mu to powiedziała, tłumacząc się dużym obciążeniem w pracy, tymczasem teraz stała przed nim, uśmiechając się tak słodko i anielsko, że jego serce momentalnie przyśpieszało swoją pracę.

-Ale mówiłaś, że nie możesz....-wydusił z siebie w końcu po kilkunastu minutach milczenia.

-Chciałam Ci zrobić niespodziankę i uwierz mi dla tej miny było warto.-oświadczyła, chichocząc pod nosem.

Pokręcił z niedowierzaniem głową. Blondynka tymczasem niesiona euforią zawisła na szyi Słoweńca, piszcząc uradowana. Chwilę później owinęła jego pas swoimi nogami, przylegając do niego całkowicie i skradła z jego ust przelotny pocałunek. Podtrzymywał ją za biodra, spoglądając jej głęboko w oczy. Lazurowe tęczówki spoglądały na niego z niesamowitym blaskiem i radością, a także uczuciem. Kochała go. Naprawdę go kochała. Wystarczyło tylko spojrzeć w jej oczy. Wszystko dało odczytać się z jej wzroku. Słowa były tu zbędne. Cieszył się, że wreszcie odnalazł kobietę, która naprawdę obdarzyła go silnym uczuciem. Nie żałował, że jego znajomość z Miną tak się potoczyła. Gdyby nie bolesna rana jaką zadała mu Słowenka nie poznałby tej uroczej blondynki. Widocznie tak miało być. Ułożył dłonie na jej policzkach i gładził je subtelnie opuszkami palców, odczuwając pod nimi gładką, miękką w dotyku skórę dziewczyny. Chwilę później wpił się łapczywie w jej kuszące usta. Spragniony miażdżył je aksamitnymi wargami, drażniąc podniebienie blondynki językiem. Zdyszany oderwał się od Rozalii i sprawił, że ich czoła stykały się ze sobą. Otulił jej twarz swoim ciepłym oddechem, wywołując tym samym na jej twarzy nikły uśmiech. Zeskoczyła z niego i splotła ich dłonie ze sobą. Peter pociągnął ją w znanym jej już kierunku, a ona wtulona w jego bok opuściła teren przeznaczony dla zawodników.

-A więc mama też wiedziała o Twoich planach?-uniósł pytająco brew brunet.

Spoczywała na kolanach Słoweńca, popijając raz po raz łyk rozgrzewającego naparu, jaki przyrządził jej mąż. Wpatrywała się w niego z szerokim uśmiechem, napawając się jego przystojną twarzą. Uwielbiała rysy jego twarzy. Były takie smukłe, subtelne. Szare oczy skoczka badały ją czujnym wzrokiem, śledząc każdy jej ruch. Przez te dwa dni, przez które się nie widzieli zdążył się za nią porządnie stęsknić. Mocniej objął dziewczynę w pasie i przyciągnął bliżej siebie, po czym zaczął sunąć nosem po linii jej szyi. Była zdziwiona, że nie krepował się przy kolegach.

-To jak? Odpowiesz mi na moje pytanie?-wyszeptał wprost do jej ucha.

Wzdrygnęła się delikatnie na dreszczyk, który przebiegł jej drobne ciało. Spojrzała na Petera i skinęła głową. Skoczek oparł głowę o ramię dziewczyny, przymykając powieki. Wypuścił ze świstem powietrze, natychmiast otwierając oczy.

-Chcesz mi powiedzieć, że wiedzieli wszyscy po za mną? Jesteś okrutna!-rzucił oburzony.

-Nie prawda. Wiedziałem tylko ja.-wtrącił się do ich dialogu Domen.

-Mojemu bratu! Ty zdrajco!

-Ktoś mi musiał załatwić tą pieprzoną przepustkę.-puściła oczko 17-latkowi.

-Do usług, Madame.-ukłonił się teatralnie młodszy z Prevców.

Rozalia roześmiała się wesoło, a Peter wywrócił jedynie oczami. Musnął ustami czubek nosa blondynki i spojrzał na nią z uśmiechem.

Zniecierpliwiona wpatrywała się z wyczekiwaniem w szczyt skoczni, stojąc tuż obok znajdującego się obecnie na pozycji lidera Domena. Nastolatek znajdował się przed Severinem Freundem o trzy i pięć dziesiątych punktu. Trzeba mu było przyznać, że spisał się naprawdę rewelacyjnie, gdyż na swoim koncie miał już zapisany całkowity rozkład Niemca już w premierowym konkursie Pucharu Świata. Wreszcie na belce zameldował się długo wyczekiwany przez nich Słoweniec. Zacisnęła najmocniej jak się dało kciuki i z zapartym tchem wpatrywała się w jego skupioną twarz. Wypuścił powietrze z płuc i zdeterminowany zdecydowanie odepchnął się od platformy startowej. Jego sylwetka nabierała prędkości najazdowej, by po chwili móc ułożyć narty w kształcie litery V. Unosił się w przestworzach, mijając wszelkie granice na swojej drodze. Już opadał na śnieg, wykonując lądowanie, ale tuż po nim uciekła mu prawa narta, powodując niegroźny upadek. Przerażona wpatrywała się w Słoweńca, który na szczęście wiedział jak się zachować i opuścił dłonie na nawierzchnię, następnie opadając na brzuch, aby zamortyzować się.Oberwał w prawe biodro nartą, jednak nic poważniejszego się mu raczej nie stało. Ostatecznie wypięła mu się ta właśnie narta, ponieważ potrafił ciałem balansować i nadać odpowiedni kierunek upadku. Przerażony Domen skrzywił się znacznie na widok powtórki upadku brata, a jego oraz dziewczyny oczy zaszkliły się delikatnie. Stanął na zeskoku i ułożył dłonie na kolanach, powoli dochodząc do siebie. Zawładnął nim totalny szok. Pośpiesznie dołączył do niego członek słoweńskiej ekipy, upewniając się czy wszystko jest w porządku. Pero skinął niemal niezauważalnie głową, krzywiąc się delikatnie. Nie był zadowolony z tego faktu, że zwycięstwo odebrał mu upadek spowodowany jego nieostrożnością. Rozalia poderwała się z miejsca i zniknęła za dmuchaną bramką, wbiegając na zeskok. Rzuciła się na bruneta przerażona, przylegając do jego chudego ciała. Uniosła głowę i spojrzała na niego z troską. Peter przyciągnął ją bliżej siebie, zamykając szczelnie w swoich silnych ramionach. Zdawał sobie sprawę co teraz musi przeżywać. Naznaczył ustami jej czoło i pomachał do kibiców, zapewniając, że nic mu nie jest. Zacisnął gogle w geście radości, gdy przy jego nazwisku ukazała się trójka. Jednak znalazł się na podium. Na jednym ze swoim bratem. Jego odległość była fenomenalna. 140, 5 m. Dokładnie takim sam rezultat jak jego młodszego brata. Opuścił zeskok z blondynką tuż przy jego boku.

-Hej, spokojnie!-ujął jej twarz w swe smukłe dłonie.-Nic mi nie jest. Naprawdę.-spojrzał jej głęboko w oczy i uśmiechnął się, aby ją przekonać.

-Boże, tak się bałam.-wychlipała w jego kombinezon.-Nigdy więcej nie pozwolę Ci już tam wejść.-rzuciła, tuląc się do jego brzucha.

-Ej, mała nie płacz.-pogłaskał ją po włosach.-Ten sport jest niebezpieczny i nic już z tym nie zrobisz. My kochamy tą adrenalinę.

-A mnie ona psychicznie wykończy.

Pero zaśmiał się cicho, kręcąc roześmiany głową. Musnął ustami wargi żony i pożegnał się z nią, aby przygotować się do dekoracji. Uśmiechnęła się blado, odprowadzając jego sylwetkę wzrokiem dopóki nie zniknęła za rogiem. Ten sport ją wykończy. Przymknęła powieki i zaczerpnęła kilku głębszych oddechów, wpuszczając do płuc fińskie powietrze. Dostrzegła w zasięgu swojego wzroku 17-latka i pośpiesznie pognała w jego kierunku. Przybiła z nim piątkę i przytuliła mocno, gratulując pierwszego triumfu w karierze. Domen odpowiedział jej jedynie promiennym uśmiechem i niespodziewanie naznaczył jej policzek swoimi zimnymi wargami. Zdziwiona uniosła wysoko brwi, spoglądając na twarz nastolatka.

-Za co?-rzuciła zdezorientowana.

Triumfator dzisiejszych zawodów wzruszył jedynie ramionami, posyłając jej słodki, urzekający uśmiech.

-Za to, że tutaj jesteś.-odparł wesoło.-Bo wiem, że wpierasz nie tylko Petera, ale i mnie jak i cały team.

Nie odpowiedziała nic na jego słowa. Skinęła jedynie głową i obserwowała jak jego sylwetka się oddala. Zaczęła się zastanawiać nad sensem dzisiejszej rozmowy z Jaką. Zachowanie Domena momentami było dość dziwne.

~*~
Porzuciłam dla Was historię :D Chyba już nie ma szans, żeby ją poprawiła XD Czyżby Domen zaczął nam się dostawiać do pani Prevc? ^^ Jak oceniacie zachowanie młodego Prevca? :D Rozdział ten średnio mi się podoba, ale chyba katastrofy nie ma. Przepraszam, że  nie wrzuciłam Wam jego wczoraj, ale nie wyrobiłam w czasie :/ Macie za to miły prezent na początku Nowego Roku ;3 Pragnę Wam życzyć moje Kochane przede wszystkim zdrówka, szczęścia, wielu sportowych emocji, szczęścia z drugą połówką lub jej znalezienia ( jak w moim przypadku)  oraz spełnienia wszystkich marzeń ! ;* Mega mi się serce raduje, kiedy widzę takiego radosnego, cieszącego się po swoich skokach Petera *.*  Powoli się odbudowuje co mnie mega cieszy ;) Cene za to szaleje :D Domen tym razem bez błysku, ale może nas jeszcze zaskoczyć :D Uwielbiam też oglądać szczęśliwego i tryskającego humorem Kamila :3 Całuje i do zobaczenia najprędzej pewnie w weekend ;*

1 komentarz:

  1. Rozalia powinna uważać na Domena, coś czuję, że najmłodszy ze skaczących braci może sporo namieszać. Czekam na kolejny i życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku 😙

    OdpowiedzUsuń