poniedziałek, 27 czerwca 2016

Ten: Myślałem, że koty się marcują!

Kartka z kalendarza w wytłuszczoną na niej datą 19 listopada właśnie została zerwana przez bruneta i wyrzucona do kosza. Mimowolnie kąciki ust chłopaka wygięły się znacznie, a jego ciało zalało przyjemne uczucie ciepła. Właśnie dziś słoweńscy skoczkowie mieli za cel pokonać drogę dzielącą ich od niemieckiego Klingenthal. Podekscytowany już od wczorajszego wieczora nie mógł usiedzieć na miejscu, choć tak wiele razy brał udział w inauguracji sezonu. Za każdym razem przeżywał to jednak jak swój własny debiut w tej rangi zawodach. To było coś niesamowitego, niebywałego i unikalnego, coś co miało miejsce tylko raz w roku. Wplótł smukłe palce w ciemne włosy, przeczesując je zamaszystym ruchem i wypuścił powietrze ze świstem. Pora się zbierać, jeżeli chciał w ogóle zdążyć na autokar. Podreptał w kierunku łazienki, ale gdy tylko nacisnął klamkę zaklął pod nosem. Zamknięte! Cudownie! Nie ma to jak wysłuchiwać czegoś podobnego jak obdzierania kota ze skóry w wykonaniu Domena Prevca uznawanego za śpiew. 

-Serio,kretynie?!-przewrócił oczami Peter.-Myślałem, że koty się marcują!-jęknął. 

Szesnastolatek parsknął niekontrolowanym śmiechem prawie, upuszczając z dłoni szampon, który właśnie miał nałożyć na swoją ciemną czuprynę. Pokręcił rozbawiony głową i kontynuował czynność. 

Brunet tymczasem pokonał schody i zameldował się pod drzwiami drugiej łazienki, tym razem znajdującej się na piętrze. Ułożył dłoń na klamce i odetchnął z ulgą, gdy ta drgnęła delikatnie pod naciśnięciem jego ręki. Przymknął za sobą  drzwi, przekręcił kluczyk, po czym zaczął nucić pod nosem jedną ze swoich ulubionych piosenek i wskoczył do kabiny, uprzednio pozbywając się zbędnych bokserek. Strumień ciepłej wody wydobywającej się pod natrysku rozluźnił jego mięśnie, ogrzewając przy tym przyjemnie jego szczupłe ciało. On sam natomiast wmasował w nie swój ulubiony żel, śpiewając pod nosem. Nie miał nawet pojęcia, kiedy udzielił mu się tak świetny humor. Być może był on spowodowany ciekawie zapowiadającym się wieczorem spędzonym w niemieckim miasteczku. Po kilku minutach wyskoczył z pod prysznica i z przywiązanym na biodrach ręcznikiem opuścił pomieszczenie, przeczesując palcami włosy. Stanął przed szafą i wyłowił z niej czarne rurki oraz szarą bluzę z Adidas z napisem Ski jumping. Przyodziany stawił się w kuchni, gdzie o dziwo czekało na niego śniadanie. Zmarszczył brwi, zastanawiając się nad jego wykonawcą, ale zagadka sama się rozwiązała, gdy w kuchni pojawił się szatyn. Cene obdarzył brata szerokim uśmiechem i opadł na jedno z krzeseł przy stole, otwierając książkę i zatapiając w niej swój wzrok. 

-Młody, wykończysz się.-stwierdził Pero, kręcąc z dezaprobatą głową. 

-Mam ważne kolokwium. Muszę to zdać.-odpowiedział 19-latek, nie unosząc nawet wzroku na Petera. 

-Z pewnością umiesz. Kułeś pół nocy.-starszy ze skoczków chwycił za podręcznik i zamknął go, odsuwając go na bok.-O której masz zajęcia?-uniósł pytająco brwi. 

-Ale skąd Ty...? Zaczynam o 10.

-Widziałem lampkę.-wzruszył ramionami Pero.-Czy Ty ocipiałeś?! Jest dopiero 4 rano! Marsz do łóżka w tej chwili!-warknął. 

-Ciszej bo obudzisz rodziców.-zwrócił mu uwagę szatyn.-Nie zachowuj się jak matka.

-Idź! 

Dziewiętnastolatek nie chcąc kłócić się z brunetem poderwał się z miejsca i chwycił podręcznik w dłonie, jednak Pero wyrwał mu go jednym zamaszystym ruchem, wyrzucając go za plecy. Młodszy sportowiec westchnął, a Peter posłał mu szeroki uśmiech, klepiąc go po ramieniu. Posłusznie jednak podreptał w kierunku schodów. 

                                                          *** 
Niechętnie zwlokła się z łóżka, nakrywając go kocem z motywem ciemnego drewna. Potarła dłońmi nagie ramiona i pośpiesznie otuliła się mięciutkim w dotyku szlafrokiem o jasnej brawie. Odgarnęła z twarzy niesforne kosmyki opadające jej na oczy i westchnęła cicho, zdając sobie sprawę, że właśnie nadszedł ten dzień. To właśnie dzisiejszy wieczór miała spędzić całkowicie w towarzystwie człowieka zagadki. Sama nie wiedziała jakim cudem przystała na jego propozycję. Przecież znała go bodajże miesiąc. Jedyne co zauważyła przez ten krótki czas to niesamowita zmienność humorków występująca u Słoweńca. Jego zachowanie można było zdecydowanie porównać do postawy kobiet w ciąży.  W jednym momencie był niezwykle pewnym siebie cwaniaczkiem, w drugim gromił wszystkich wzrokiem i miał ochotę rozerwać ich na strzępy. Chyba nie zdawała sobie sprawy w co takiego się wpakowała. Pokręciła zdecydowanie głową, aby odgonić te myśli i zbiegła schodami na parter. Rodzicielka powitała ją ciepłym uśmiechem, wskazując gestem dłoni na świeżo usmażoną jajecznicę. Rozalia biegiem stawiła się w podanym pomieszczeniu i zabrała za spożywanie posiłku. W niesamowicie szybkim tempie nabierała przysmak na widelec i przenosiła do buzi. W czasie gdy ona podziwiała wyposażenie swojej szafy, Natalia zalewała wrząca wodą jej ulubioną filiżankę. Wieczorek postawiła na wygodę i wskoczyła w miętowe rurki oraz białą bokserkę i czarną bluzę zasuwaną na zamek. Włosy splotła w niedbałego kłosa, a rzęsy wydłużyła tuszem. Spryskała się swoimi ulubionymi perfumami i ponownie zjawiła się na dole. Wsunęła na nogi czarne botki, a na ramiona zarzuciła białą, puchatą kurtkę. W pośpiechu chwyciła naczynie z parującą cieczą w dłonie i na jednym wdechu pochłonęła całą jego zawartość, czując jak pobudza ona jej ciało do działania. Zalała ją niebywała fala energii, co niezwykle przyda się na tak długą drogę.  Gdy miała już opuszczać kuchnie zauważyła jak starsza kobieta wlecze ze schodów walizkę. 

-Mamo!-jęknęła niezadowolona.-Niepotrzebnie się męczyłaś. Dałabym sobie radę.

-Dla mnie to drobnostka.-puściła jej oczko adwokat.- Miłej zabawy! Tylko tam czegoś nie zmajstruj z tym Peterem.-zaśmiała się kobieta.

-Boże! Z kim ja mieszkam! To tylko kolega! 

-Jasne, jasne. Też tak mówiłam o Twoim ojcu.-puściła jej oczko Natalia.

Rozi wywróciła tylko oczami i chwyciła za rączkę walizki. Starsza Wieczorek zamknęła ją w niedźwiedzim uścisku, szepcząc do ucha kilka słów. Blondynka musnęła ustami jej policzek i opuściła dom, machając przyglądającej się temu rodzicielce w oknie. Wzięła głęboki oddech i poczuła jak jej ciało przebiega dreszcz podekscytowania. 

                                                                 ***
Pogrążony w świecie ulubionych utworów muzycznych przemierzał dzieląca go odległość od kadrowego autokaru, który powoli stawał się już widoczny. Kąciki jego ust mimowolnie wzbiły się na wyżyny, gdy do jego uszu zaczął dobiegać śmiech reprezentacyjnych kolegów. Pokręcił roześmiany głową, dostrzegając pogoń Jaki za Anze, który w dłoniach trzymał jego telefon, odczytując na głos korespondencje jakie wymieniał z jedną ze swoich koleżanek. Przyśpieszył kroku, zerkając ukradkiem na jadącą za nim walizkę. W końcu zatrzymał się przed sporych rozmiarów parkingiem, omiatając wzrokiem otoczenie. Zaprezentował swoje uzębienie w całej okazałości, gdy tylko podbiegł do niego Robert. Pero postawił walizkę i rzucił się w ramiona przyjaciela, zamykając go w męskim uścisku. Z całej siły poklepał go po plecach, przyznając się do tego jak bardzo za nim tęsknił. Starszy skoczek zaśmiał się pod nosem i oderwał się od bruneta, wskazując gestem dłoni otwarte drzwi od autobusu. Prevc skinął jedynie głową i ponownie chwycił rączkę od walizki, kierując się w tamtym kierunku w towarzystwie Kranjca. Odstawił tobołek do luku bagażowego i z szerokim uśmiechem wskoczył do środka autokaru.

-Siema żabki!-posłał zebranym w transporcie chłopakom lotnego całusa, po chwili parskając śmiechem.- Jak ja za wami tęskniłem! 

-Peter proszę opanuj emocje. Jeśli chcesz się przywitać z każdym wylewnie to proszę bardzo wyjść na dwór i schować się za autobusem, abym nie był tego świadkiem.-dał znać o swojej obecności Janus.

-Trenerze!-Pero momentalnie pognał w kierunku głowy drużyny.-Boże! Jak ja pana kocham! -opadł na kolana Gorana.-No niech trener opowiada co tam słychać.

-Prevc! W tej chwili złaź z moich nóg! Zachowujesz się gorzej niż Lanisek po ziole!

Brunet posłusznie opuścił kolana szkoleniowca, wydymając dolną wargę. Udając zasmuconego udał się w kierunku chłopaków. Zajął miejsce na środku loży, czyli samego tyłu autokaru i nim zdążył wyciągnąć z kieszeni telefon podopieczni Gorana zmierzyli mu idealnie poukładane włosy, dając upust tęsknocie jaka opuściła ich po dobrych kilku miesiącach. Pero fuknął wściekły pod nosem, wyklinając najbardziej rzucającego się Jurija i zaczął odciągać od swojej czupryny kolegów. 

-Siemka ziomki! Jedziemy do Biedronki!-wykrzyknął wepchnięty do środka przez Laniska Domen. 

-Domiś!-zawyli wszyscy i poderwali się z miejsc, dając spokój starszemu z Prevców. 

-Jezu Chryste! Panie Boże napełnij mnie cierpliwością do tej bandy z koryta!-błagał rozżalony szkoleniowiec słoweńskiej ekipy.

-To dopiero początek trenerze! My już zadbamy by się trener nie nudził!-oznajmił wesoło Hvala. 

Janus spojrzał na niego przerażony i opadł zrezygnowany na fotel, modląc się w duchu o wytrwanie tej cholernie długiej drogi do Niemiec. Czy tylko on czuł się w tym otoczeniu jak przedszkolanka, która odpowiedzialna była za dzieciaki, w tym przypadku bandę tych rozbrykanych chłopaków. 

-Wszyscy są?!-poderwał się z miejsca i zmierzył wzrokiem wypełniających autokar podopiecznych.-Ruszamy! 


                                                       ~*~
No to startujemy z sezonem 2015/16 ^^ Jak widać po dzisiejszym odcinku Goran nie będzie narzekał na nudy z grupą swoich podopiecznych :D Rozi jednak zdecydowała się towarzyszyć Peterowi :) Ciekawe tylko czy to się dla niej db skończy :D Proszę was niech każda osoba, która to czyta zostawi choć jedno słowo opinii w komentarzu ;) Kiedyś nie nadążałam z odpisem na komentarze, a teraz... Całuje i do zobaczenia w piątek :* 
PS: Postaram się także zabrać za Jochena w najbliższym czasie ;) 




piątek, 24 czerwca 2016

Nine: Mina to już zakończony rozdział

Listopad 2015

Ze znacznie uniesionymi kącikami ust zaprosiła do swojego gabinetu kolejną kruszynkę. To już ostatnia pacjentka w dzisiejszym dniu. Mała blondyneczka niepewnie zagłębiła się we wnętrzu pomieszczenia, ściskając za rączkę starszą kobietę. Rodzicielka dziewczynki posadziła sobie ją na kolanach i podawała potrzebne lekarce informacje. Wieczorek poderwała się z obrotowego, biurowego krzesła i wskazała gestem dłoni na kozetkę, na której miała usiąść kruszynka. Dziewczynka posłusznie zajęła tam miejsce i uniosła bluzkę, pozwalając tym samym zbadać się stetoskopem blondynce. Rozalia w pełnym skupieniu wsłuchiwała się w oddech szkraba, wyłapując kilka nieprawidłowości. Skinęła głową na znak, aby małe stworzenie opuściło ubranie i nakazała matce blondyneczki opaść na krzesło naprzeciw niej. Rozalia zdiagnozowała u małej zapalenie oskrzeli, po czym sięgnęła po długopis i zapisała receptę dla małej rozkosznej blondynki. Wręczyła kawałek papieru w ręce Słowianki, po czym opuściła miejsce i odprowadziła pacjentkę oraz jej matkę do drzwi, umawiając się z nimi na kontrolną wizytę. Westchnęła zmęczona i opadła na miękki fotel, krzyżując nogi w kostkach i przymykając powieki. Tę błogą chwilę odpoczynku przerwał dźwięk wydany przez jej telefon spoczywający na biurku oznajmiający otrzymanie nowej wiadomości. Zainteresowana lekarka momentalnie chwyciła w dłoń komórkę i odblokowała wyświetlacz, po czym kąciki jej ust wzbiły się na wyżyny.Cene. Pytanie brzmi tylko czego on mógł chcieć? Sądziła, że był zajęty zaliczaniem kilku obszernych materiałów na studiach, a przynajmniej tak jej oświadczył, kiedy odesłał ją z kwitkiem ze swojego pokoju, gdy ona próbowała oderwać go z nad książek i wyciągnąć do ludzi, a dokładniej do kina. Potrzęsła głową i przejechała opuszkiem palca po ekranie, aby odczytać treść SMS'a. 

Od: Cene 
Cześć! :) Jest sprawa. Wpadnij do nas zaraz po pracy :P 

Zmarszczyła zdezorientowana brwi. Czego on mógł od niej chcieć? A do tego to "nas"? Czyżby nie chodziło tylko o niego? Pokręciła głową, aby odgonić te pytania i wystukała pośpiesznie krótką odpowiedź. 

Do: Cene 
Hej! Mam się bać? o.O 

Od: Cene 
Spokojnie! ;) Nikt się nie żeni, nie zostanie ojcem w najbliższym czasie, ani nikt nie jest śmiertelnie chory :D 

Do: Cene
W takim razie o co chodzi? Domen nie jest już prawiczkiem? :P 

Od: Cene 
Dowiesz się jak przyjedziesz :P Rusz tą zgrabną dupkę ^^

Do:Cene 
Zboczeniec!XD 

Po tej krótkiej wymianie poderwała się z miejsca i pozbyła się śnieżnobiałego, rażącego po oczach kiltu, zamieniając go na ciepłą kurtkę. Wplotła palce w jasne kosmyki i odgarnęła je z twarzy, zaczesując je do tyłu. Przejrzała jeszcze terminarz wizyt i zatrzasnęła za sobą drzwi, przekręciła kluczyk w zamku, po czym udała się w kierunku wyjścia z budynku.

                                                           ***
Najszybciej jak się dało przemierzyła dzielącą ją od szpitala do królestwa skoczków odległość i zameldowała się pod drzwiami ich domu. Gdy miała już ułożyć dłoń na dzwonku, została złapana za nadgarstek i wciągnięta do środka. Pisnęła przestraszona, ale po chwili okładała już ramie szatyna torebką. Skoczek chichotał pod nosem, całkowicie ignorując ból jaki sprawiały mu ciosy wymierzane przez Wieczorek, aż w końcu oplótł smukłymi palcami jej nadgarstki i potrząsnął ją delikatnie, aby przestała. Dziewczyna niechętnie odrzuciła część swojego wyposażenia na sofę i powędrowała za 19-latkiem do kuchni. Przystanęła przy blacie, opierając się o niego biodrami i przyglądając krzątającemu się po pomieszczeniu chłopakowi. Po chwili wręczył dziewczynie parujący kubek i wskazał dłonią na kanapę rozstawioną w salonie. Blondynce nie trzeba było powtarzać dwa razy. Zmęczona opadła na miękki mebel, układając stopy na obitym oparciu, a głowę opuszczając na jedną z poduszek. Przymknęła powieki i rozkoszowała się błogą ciszą. Po chwili jednak przypomniała sobie cel swojego przybycia do domu Prevców. 

-Więc o co chodzi? -uniosła pytająco brwi, badając wzrokiem twarz przyjaciela i upijając niewielki łyk gorącego napoju. 

Poczuła jak po jej ciele rozlewa się fala przyjemnego ciepła, pobudzając każdą jego część do życia. Kącik jej ust mimowolnie drgnął. Bacznie przyglądała się Cene, oczekując odpowiedzi na zadane kilkanaście sekund temu pytanie. 

-Wiesz chodzi o Petera...-skrzywił się delikatnie. 

-Boże.-westchnęła.-Co znowu zrobił ten kretyn? -przewróciła oczami. 

W tym oto momencie ze schodów zbiegł najstarszy z braci i zaśmiał się pod nosem, zatrzymując się obok barierki schodów. Oparł się o nią nonszalancko, splatając ramiona na klatce piersiowej. Czujnie lustrował wzrokiem twarz blondynki, która w tym momencie spuściła głowę i ugryzła się w język. Nie miała pojęcia, że szanowny Peter Prevc raczy zaszczycić ją swoją obecnością w tym jakże cudownym momencie. 

-Hola, hola, młoda. Przystopuj się z takimi określeniami okay? -zwrócił się do niej, obdarzając cwanym uśmieszkiem. 

Dziewczyna prychnęła pod nosem i uniosła głowę. W tym samym momencie jej błękitne tęczówki odnalazły na drodze jego cudownie lśniące, mieniące się szarymi ognikami oczy. Mimowolnie zatraciła się w ich odcieniu, zastanawiając się jaką tak naprawdę mają barwę. Niekiedy wypełnione były lazurem morza, a niekiedy mieniły się niczym stal. Poczuła jak po jej policzkach rozlewa się doskonale jej znajome ciepło. Cholera! Tylko nie to! Momentalnie ukryła pod blond kaskadami płonące czerwienią policzki i odwróciła wzrok. Kąciki ust Petera mimowolnie zastygły na sekundę na wyżynach. Krępował ją swoim spojrzeniem. 

-Dowiem się wreszcie o co tu chodzi?-warknęła zniecierpliwiona, przerywając wypełniająca salon ciążącą ciszę. 

-Ja ja tutaj ściągnąłem, Ty sobie załatwiaj resztę.-Cene uniósł dłonie ku górze w geście obrony, po czym wtargnął do kuchni, pozostawiając pozostałą dwójkę samych. 

Wieczorek zacisnęła zęby i miała ochotę uderzyć pięścią w kanapę. Ten palant właśnie zostawił ją samą z Peterem. Przecież ten człowiek jest nieobliczalny. Zaklęła pod nosem, obserwując jak sofa ugina się stopniowo pod ciężarem ciała bruneta. Kątem oka zerknęła w jego stronę. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Zniknął z niej ten cwany uśmieszek, ustępując miejsca obojętności. 

-Wiesz bo jest taka sprawa.-usłyszała jego zachrypnięty głos.-Za nieco ponad trzy tygodnie rozpoczyna się sezon. Przed pierwszymi zawodami organizowany jest bal, gdzie pojawiają się wszyscy skoczkowie ze swoimi partnerkami.-odwrócił głowę w jej stronę.-Czy mogłabyś tam ze mną pójść? Bo tak jakoś wyszło, że...-wypowiadał, błądząc wzrokiem po pomieszczeniu. 

-....że, koleżanki mają dość Twoich humorków? Czy może wszystkie laski z Twojej listy nie chcą Cię oglądać na oczy? -spojrzała na niego wyzywająco. 

-Proszę Cię! Laski stają do mnie w kolejce!-parsknął.

-W takim razie czego nie pójdziesz z Miną?-do rozmowy przyłączył się oparty o ścianę młodszy Prevc. 

-Mina to już zakończony rozdział.-warknął Peter, zaciskając dłonie w pięści.

-Czyżby? Jakoś ciągle widzę jak odbija się ona na Tobie.

Cene doskonale zdawał sobie sprawę po jak cienkim gruncie stąpa. Temat Miny Lavtizar Mercuzzy był dla Petera bardzo bolesnym tematem, dlatego wszyscy starali się go nie poruszać. Wewnątrz bruneta wszystko momentalnie zaczęło się wrzeć. Krwiobieg przyśpieszył tempo swojej pracy, pompując do żył coraz to większe ilości szkarłatnej cieczy wędrującej po organizmie skoczka. Poczuł jak zalewa go fala gorąca. Jego twarz przybrała barwę purpurowej, a dłonie znacznie zbledły. Podirytowany poderwał się z kanapy i wbiegł  schodami na górę. Z wielkim hukiem zatrzasnął za sobą drzwi, wybawiając rozkoszującego się swoimi ulubionymi przebojami Domena ze swojego lokum. Zdezorientowany chłopak momentalnie pojawił się na schodach, rzucając starszemu bratu pytające spojrzenie. 

-Mina.-przeczytał po ruchach ust szatyna. 

Skinął jedynie głową i wycofał się do swojego pokoju. Najbardziej żal mu było, że Pero odstawił te całą szopkę przed niczego nieświadomą blondynką.

-Kim jest ta dziewczyna?-Rozalia zwróciła się w kierunku przyjaciela.

-Nie mogę Ci tego powiedzieć. To musi zrobić on sam, kiedy będzie gotowy.-oświadczył jej ze spokojem 19-latek. 

Lekarka pokiwała głową i chwyciła w dłoń telefon. Speszona wydarzeniami z ostatnich minut postanowiła opuścić posesję Prevców i stawić się na obiedzie w rodzinnym domu. Pożegnała chłopaka całusem w policzek i odprowadzona przez niego do furtki wsiadła w samochód, obierając znajomą jej jak własna kieszeń drogę. 


                                                         ~*~
I oto się wreszcie coś dzieję! ^^ Czy Rozalka zaryzykuje i postanowi zaprezentować się przy boku Pero na balu? ;) W kolejnym rozdziale już wkraczamy w najlepszy w życiu Petera sezon. Oj będzie się działo ^^ Proszę was mocno o opinię w komentarzach, bo nie wiem czy jest sens dalej pisać, a bardzo chce dobrnąć do końca tej historii, gdyż zapowiada się ona na naprawdę świetną ;) Dlatego nie warto jest chyba ją usuwać jak mam napisane jeszcze ciutkę rozdziałów na zapas :P Całuję i do zobaczenia! :* 
PS: Tym więcej komów, tym szybciej rozdział ;) Będzie taka umowa? ^^

piątek, 17 czerwca 2016

Eight: Nie brak Ci czasami faceta w życiu realnym?

Drzwi od królestwa najmłodszego ze skoczków zapiszczały ostrzegawczo, gdy otrzymały ostrego kopniaka od blondynki, otwierając się na oścież. Brunet zerwał się z łóżka niczym oparzony, mierząc pytającym wzrokiem owiniętą w ręcznik, najprawdopodobniej należący do Cene lekarkę. Wieczorek gromiła go pełnym błyskawic spojrzeniem, zmniejszając dzielącą ich odległość. Domen przechylił głowę na bok i wodził wzrokiem po idealnie wyrzeźbionym ciele dziewczyny. Długie, szczupłe nogi, nagie ramiona, po którymi pragnął kiedyś wodzić palcem czy też niewielki odcinek dekoltu, a nieco niżej ponętny biust skryty pod materiałem bawełny. Jego ciemne tęczówki przyciągały niedbałe ciemne jak węgiel kosmyki włosów wykradające się z pod ręcznika. Musiał przyznać, że platynowy blond zdecydowanie dodawał jej uroku, tej niewinności. A teraz była bardziej odzwierciedleniem bad girl, która wydawała się niezwykle pociągająca. Domen! Chłopie skup się! Ona nie wygląda jakby przybyła tu w pokojowych celach.-pomyślał. 

-Maczałeś w tym palce, prawda?-warknęła, wskazując dłonią na głowę. 

Prevc podrapał się nerwowo po głowie, krzywiąc się delikatnie. Nie wiedział za bardzo co odpowiedzieć, ale do potwierdzenia tego dziewczynie nie były potrzebne już żadne słowa. Mina skoczka zdecydowanie świadczyła o tym, że jej przypuszczenia okazały się prawdziwe. Wściekła podeszła do chłopaka i z całej siły uderzyła mu z kolana w krocze. Domen jęknął donośnie i opadł momentalnie na podłogę, zwijając się z bólu. W tym momencie do pokoju 16-latka wtargnął szatyn. Chłopak widząc brata leżącego na podłodze opadł obok i wypytał o powód jego stanu. 

-Twoja ukochana przyjaciółeczka przyjebała mi w krocze.-syknął, odczuwając kolejną falę bólu.

-Ten idiota podłożył mi szampon koloryzujący i sam zobacz jego efekty.-dziewczyna pociągnęła za ręcznik znajdujący się na głowie i pozwoliła wilgotnym kosmykom opaść na odkryte ramiona i plecy. 

-Domen! Kurwa! Czy Ty oszalałeś?! Rozumiem wycinanie sobie kawałów, zemsty, ale nie kuźwa farbowanie włosów. Przecież ona z tym jakiś miesiąc będzie paradować. A Tobie za chwilę przejdzie.-uniósł się delikatnie Cene. 

-Jak nie będę miał przez tą czarną wdowę dzieci to strącę ją ze skoczni, a później przejadę po niej taczkami i posiekam na sushi.-warknął brunet, który powoli zaczął opuszczać podłogę. 

-Jak mnie nazwałeś?!-zacisnęła dłonie w pięści, szykując się do zmaltretowania kuszącej buźki nastolatka. 

-Hola, hola! Spokój!-pomiędzy nimi stanął 20-latek. 

                                                          ***
Trwała przy oknie, błądząc wzrokiem po krajobrazie rozciągającym się za szybą. Ogród ustrojony kaskadami żółtych, kończąc na czerwonych liści prezentował się niesamowicie o tej porze roku. Wiatr targał nieznacznie koronami drzew, a za nich wyłaniały się subtelne promyki słońca. Nagle poczuła jak ktoś układa dłoń na jej ramieniu. Przestraszona podskoczyła lekko i odwróciła twarz w stronę szatyna. Chłopak obdarował ją ciepłym uśmiechem, wręczając jej do rąk miętową, pastelową filiżankę. Lekarka w geście podziękowania musnęła ustami jego policzek i powróciła do przerwanej czynności. Nagle jej oczom rzucił się pewien ruch. Zerknęła w tamtym kierunku. Jak mogła tego wcześniej nie zauważyć?  Niedaleko domu drzewem zajmował się najstarszy z braci. Nic w tym ciekawego nie było, gdyby nie to, że brunet przyodziany był jedynie w ciemne dżinsy.Wieczorek mimowolnie wodziła wzrokiem po nagim torsie skoczka, czując jak powoli zaczyna jej się robić duszno. Oparła się plecami o ścianę i wzięła głęboki oddech. Musiała przyznać, że był naprawdę chudy. Mimo to dostrzegła zarysy mięśni i odrobinę muskulatury zdobiącej klatkę piersiową oraz brzuch Pero. Zdyszany chłopak odłożył siekierę na bok i przystanął, chcąc chwilę odpocząć. Wplótł palce w ciemne, gęste włosy, przeczesując je do tyłu. Rozalia poczuła przyjemny dreszczyk przebiegający jej ciało. Chciała oderwać wzrok od sylwetki sportowca, ale zwyczajnie nie mogła. Przyłożyła parujące naczynie do ust i upiła spory łyk gorącej cieczy, czując jak po jej drobnym ciele rozlewa się przyjemnie ciepło. Na obecną chwilę wolała jednak coś chłodniejszego. Ponownie uniosła wzrok i to był błąd. Peter dostrzegł jej zainteresowanie swoją osobą i kąciki jego ust momentalnie wspięły się na wyżyny, układając w szeroki, urzekający uśmiech posłany w jej kierunku. Dziewczyna zmieszana odwróciła wzrok i oblała się rumieńcem, po czym poderwała się z miejsca i udała do kuchni. Otworzyła lodówkę, lustrując wzrokiem jej zawartość po czym odnalazła to czego szukała. Chwilę później sok z kartonu wylądował w wysokiej szklance, a Rozalia w pełni rozkoszowała się smakiem pomarańczy. 

-A Tobie co? -uniósł pytająco brwi Cene.

-A co ma być? Chciało mi się pić i tyle.-wzruszyła obojętnie ramionami. 

-Wszystko byłoby w porządku, ale dopiero co zrobiłem Ci kawę.-zachichotał szatyn.-Rozi?-spojrzał na nią podejrzliwie i splótł ramiona na klatce piersiowej. 

-Po prostu potrzebowałam czegoś zimnego.

-Rozi no! Nie kręć mi tu.-pogroził jej palcem.-Chodzi o Petera? Przez niego Ci takie gorąco? -zabawnie zmrużył oczy, wywołując u Rozalii chichot. 

-Cene nie zarobiłeś czasem nartą od kogoś? -rzuciła, chowając karton do lodówki.-Ja i Pero? Pfff..Proszę Cię. Gorszej bzdury nie mogłeś wymyślić.-pokręciła z dezaprobatą głową. 

-To ja Cię proszę. Bądź ze mną szczera.-spojrzał jej głęboko w oczy. 

-Ale ja jestem z Tobą szczera, Cene.

Zrezygnowany szatyn machnął tylko ręką i oświadczył, że wychodzi do kolegi. Rozalia westchnęła głośno, uderzając dłonią w ścianę. Wiedziała, że źle zrobiła, ale nie była w stanie porozmawiać z przyjacielem o Peterze. Przecież on był jego bratem. Co miała mu powiedzieć? Może, że gapiła się na Petera jak napalona nastolatka i zrobiło jej się gorąco na widok jego klaty? Przecież to brzmi idiotycznie. Uderzyła się otwartą dłonią w czoło i ponownie zajęła miejsce przy oknie. 

-I po co to robisz? Zachciało Ci się widoków? Serio, Petera? Nie masz nikogo innego? Boże, co ja robię ze swoim życiem!-jęknęła pod nosem i oparła się o parapet. 

Cholera! On dalej tam był! Jej błękitne tęczówki ponownie zaczęły wodzić wzrokiem po jego nagim ciele, zatrzymując się na dłuższą chwilę na wyrzeźbionym całkiem nieźle brzuchu. Zagryzła wargę, gdy brunet po raz kolejny tego dnia przeczesał włosy. Robił to w cholernie seksowny sposób. Najchętniej sama zagłębiła by dłoń w jego miękkich włosach. Promienie słońca delikatnie oświetlały jego subtelną twarz, dodając mu uroku. Kąciki ust nieznacznie drgnęły zupełnie tak jakby czuł jej wzrok na swoim ciele. Zagryzła wargę, widząc jak jego ciało się napina, a następnie rozluźnia. Otarł zewnętrzną częścią dłoni pot z czoła i wbił siekierę w środek drewna, przełamując go na pół. 

Z książką w ręku trwała na kanapie w salonie, poddając się kolejnej stronie emocjonalnego romansidła. Jęknęła cicho, zdając sobie sprawę jak bardzo zazdrości głównej bohaterce. Meery miała cudownego kochanka, przy którym noce były nie zapomniane, a także niesamowitego faceta, do którego mogła się przytulić, pośmiać się czy wyjść na kawę. Jej tego brakowało. Nigdy nie miała faceta. Zawsze uważała, że jej to nie potrzebne, że chce się rozwijać zawodowo, a mężczyzna tylko by jej to utrudniał. Dopiero teraz dostrzegła jak bardzo się myliła. Bliskość drugiego człowieka była jej niezbędnie potrzebna. Chciała mieć przy swoim boku kogoś, kto zaopiekuje się nią, gdy będzie chora, kogoś kto ją przytuli, kogoś komu będzie mogła wypłakać się w ramie, kogoś takiego, który będzie witał ją zmysłowymi pocałunkami.

-Co czytasz? - zapytał z ciekawością brunet, nachylając się nad lekturą dziewczyny. 

-Żarłoczne noce.-odparła, zaginając róg strony i zamykając książkę. 

-Nie brak Ci czasami faceta w życiu realnym?- wypalił nagle, przyglądając się jej uważnie.

-Skąd możesz wiedzieć, że go nie mam?-uniosła pytająco brwi. 

-Można to łatwo dostrzec.-posłał jej delikatny uśmiech.

-Szczerze powiedziawszy nie wiem czego Ci to mówię, ale nigdy go nie miałam.-nerwowo zaplotła kosmyk włosów za ucho.

-Żartujesz?- zaśmiał się cicho.

-Nie, jak najbardziej mówię poważnie.-kąciki jej ust powędrowały ku górze.-A Ty? 

-Cóż jestem sportowcem i nie mam tyle czasu aby poświęcić go na znalezienie dziewczyny. Skupiam się jedynie na zawodach. Widziałem Cię w oknie.-zaprezentował jej swoje uzębienie. 

Wiedziała, że prędzej czy później poruszy ten temat. Tylko jak ona mogła uniknąć tej rozmowy? Cholera! Wyłamywała nerwowo kości, myśląc nad tym co mogła odpowiedzieć. 

-Wiesz nie miałam co robić, więc wolałam popatrzeć na takiego chudzielca i stwierdzić czy aby na pewno nie wzięła go w obroty anoreksja.-puściła mu oczko.

Dopiero po chwili dotarł do niej sens chwilę wcześniej padających z jej ust słów. Miała ogromną ochotę przyłożyć sobie czymś solidnym w czoło. Serio?! Wieczorek nie stać Cię na coś lepszego?! Do jej uszu dobiegł chichot skoczka. Spojrzała na niego zdziwiona, a on jedynie wzruszył ramionami i dalej wydawał z siebie cichy śmiech. 

                                ~*~
Nocowania ciąg dalszy już znany ^^ Rozi chyba zaczyna coś pociągać w kierunku najstarszego Prevca :D Peter jest niezwykle spostrzegawczy ;) Co będzie dalej ? :D Dowiecie się za tydzień :3 Trzymajcie kciuki aby przeprawa z matmą zakończyła się dla mnie szczęśliwie bo jeśli się nie uda to raczej swoje wakacje spędzę na kuciu zamiast pisaniu dla Was :D Całuje i do zobaczenia :*

piątek, 10 czerwca 2016

Seven: Lepiej, żebyś zdążył zwiać przez balkon, bo Twoje życie zaliczy dziś kres!

Wypoczęta pozwoliła unieść się swoim powiekom, ale niemal natychmiast tego pożałowała. Promyki słońca zaatakowały jej błękitne tęczówki. Jęknęła cicho i zakryła je dłonią, aby chronić je przed nieproszonym gościem. Nim zdążyła się całkowicie rozbudzić do jej uszu dotarł wrzask wściekłego zapewne Petera. Kąciki ust blondynki momentalnie uniosły się ku górze, wykrzywiając się w tryumfalny uśmiech. Zemsta smakowała słodko. Kiedyś musiała się mu odpłacić za to idiotyczne zachowanie w szpitalu i wreszcie nadszedł ten moment. Ślamazarnie opuściła materac, po czym podeszła do łóżka przyjaciela i potrzęsła nim delikatnie. Szatyn powoli otworzył oczy, rozciągnął się leniwie po czym powitał lekarkę szerokim uśmiechem. Aby dać jej możliwość zmiany odzienia puścił jej oczko i zaproponował przyrządzenie śniadania, za co Wieczorek ochoczo przystała. Cene zatrzasnął za sobą drzwi, a dziewczyna momentalnie wysunęła z pod łóżka swoją torbę. Po chwili zastanowienia narzuciła na siebie koszule w czerwoną-czarną kratkę oraz zapięła guzik od czarnych rurek, stwierdzając, że komponuje się to całkiem nieźle. Na palcach, by nie ściągnąć na siebie uwagi zirytowanego skoczka zakradła się do łazienki i powoli przekręciła kluczyk, aby nie usłyszał. Pochyliła się nad umywalką i odkręciła korek z zimną wodą, przemywając nią twarz. Z kosmetyczki wyłowiła korektor, którym zamaskowała niewielkie cienie pod oczami po szalonej nocy oraz pociągnęła rzęsy czarnym tuszem, wydłużając je znacznie. Skrzywiła się delikatnie, dostrzegając nieład panujący na jej głowie. Niechętnie zabrała się za przeczesanie włosów, po czym splotła je w niedbałego kłosa, z którego wywijały się nieliczne jasne kosmyki. Zadowolona z efektu końcowego wyciągnęła telefon z kieszeni rurek i wykonała fotkę, która chwilę później została opublikowana na Instagramie. Nie przemyślała w pełni tej decyzji i już po chwili pożałowała swego posunięcia. Pewna, że najstarszy z Prevców nadal siedzi zabarykadowany w swoim pokoju spokojnie opuściła łazienkę. Nie miała jednak pojęcia, że on zdążył się pod nią zameldować. Gdy przymknęła za sobą drzwi, jej oczom ukazała się purpurowa twarz skoczka. Żyłka pulsującą w okolicach jego stroni jak i pogłębiająca się wciąż zmarszczka na czole, której zdecydowanie wcześniej tam nie było nie świadczyła o wielkim zadowoleniu bruneta, a wprost przeciwnie o złości rozlewającej się po jego chucherkowatym ciele. Dziewczyna przerażona przełknęła ślinę i już miała zbierać się do biegu, jednak chłopak okazał się szybszy i przerzucił ją sobie przez ramię, sprawiając, że jej twarz zawisła tuż przy jego pośladkach. 

-Cholera! Peter! Postaw mnie w tej chwili!-wydzierała się na cały dom. 

-O nie maleńka! Z Peterem Prevcem się nie zadziera!-wypowiedział pewnie i zbiegł schodami na dół. 

-Pero daj jej spokój.-poprosił z nikłym uśmiechem Cene.

-Chyba Ci Simon nartą przydzwonił! Nie ma mowy!-oburzył się starszy Prevc. 

Swoimi wrzaskami zwabili na partner także najmłodszego z klanu, Domena. Zaspany chłopak zjawił się w salonie w samych bokserkach, nie myśląc wcześniej o narzuceniu czegoś na siebie. Był zbyt ciekawy akcji jaka właśnie miała miejsce. Doskonale znał Petera i wiedział, że jeśli się naprawdę zdenerwuje nie warto mu wchodzić w drogę. Wszyscy zebrani tymczasem wlepili w niego swój wzrok i parsknęli głośnym śmiechem na widok jego majestatycznej twarzy oraz cudownie ozdobionych kisielem włosów. 

-Widzę, że Ciebie także nieźle urządziła.-rzucił Pero z subtelnym uśmiechem.

Zdezorientowany młodszy brat bruneta zmarszczył brwi i niezrozumiale spojrzał na swoje rodzeństwo. Cene prawie turlający się po podłodze z rozbawienia podał brunetowi lusterko i obserwował zdziwienie malujące się na jego twarzy. Domen zacisnął dłonie w pięści i obmyślał jakby się tutaj odwdzięczyć pięknym za nadobne blondynce, kiedy ta przerwała panująca w pomieszczeniu ciszę. 

-Przecież to tylko na żarty było! Peter no! Błagam Cię!-jęczała lekarka.

-Na żarty!? Spałem na dworze całą noc, a to nie lato przypominam Ci tylko jesień! Mogłem się przeziębić, a przed mną sezon! Co jak co, ale Ty powinnaś doskonale zdawać sobie z tego sprawę!-uniósł się gwałtownie. 

Peter wyminął stojącego mu na drodze Cene i zatrzasnął za sobą drzwi od budynku, po czym wyruszył w doskonale znanym mu kierunku. Mina dziewczyny na widok rozciągającego się za domem, wielkiego wypełnionego po brzegi basenu była bezcenna. Prevc zadowolony ze swojego pomysłu stanął przy samej krawędzi i wysłuchiwał pisków jego towarzyski, które za pewne pobudziły wszystkich sąsiadów w okolicy, uśmiechając się cwanie pod nosem. Po chwili zrzucił do basenu ciało pediatry, wysłuchując jej zgryźliwych komentarzy na temat swojej osoby. 
Wieczorek tymczasem przemierzała odległość dzielącą ją od środka basenu do jego brzegu, klnąc siarczyście na bezmyślnego dupka w postaci skoczka. Czuła jak jej ciało drży pod wpływem lodowatej wody, która wdarła się w każdy zakamarek jej ubrań jak i ciała. Cała przemoczona opuściła basen i zirytowana wkroczyła do domu, nie przejmując się pozostawionymi za sobą śladami. Momentalnie wpadła do łazienki i otuliła się szczelnie puchatym, pudrowym ręcznikiem. Drugi natomiast nałożyła na wilgotne włosy, wcześniej je delikatnie nim podsuszając. Zmroziła lodowatym spojrzeniem zwijającego się ze śmiechu Petera i opadła na kanapę w salonie, dygocząc z zimna. 

-Hola, hola! Zamoczysz całą sofę! Złaź z niej w tej chwili!-tuż nad jej sylwetką stanął Pero.

-Bo co mi zrobisz?!-warknęła w jego kierunku.-Gorzej już chyba być nie może! Właśnie nabawiłam się w tym momencie zapalenia płuc!-wrzeszczała rozwścieczona. 

-Spokojnie, maleńka.-puścił jej oczko.-Jak ładnie poprosisz to pożyczę Ci kilka swoich ciuszków, dorzucając gratis swoje gorące ramiona.-pochylił się nad jej twarzą, drażniąc swoim ciepłym oddechem jej policzek. 

-Kretyn.-prychnęła, odpychając go od siebie.-Cene!

-Niestety, ale Twój wybawca udał się na zakupy do pobliskiego supermarketu.-poinformował ją z uśmiechem brunet.

-Domen!

-Serio?! Przecież on kipi złością nie mniej niż ja.-stwierdził zgodnie z prawdą Pero.-Jesteś skazana na moje doborowe towarzystwo.

-Nawet na to nie licz.

Poderwała się z miejsca i zabarykadowała się w łazience. Zrzuciła z siebie przemoczone ubrania, po czym wskoczyła pod strumień ciepłej wody, który ogrzewał jej przemarznięte do granic możliwości ciało. Wmasowała w nie jeden z żeli, który za pewne twierdząc po zapachu należał do rodzicielki skoczków i spłukała go pośpiesznie. Ponownie owinęła się ręcznikiem, zaciskając go na linii piersi i chwyciła w swe dłonie szampon. Opakowaniem całkowicie przypominał jej, więc pewnie musiała go tu zostawić wieczorem. Odświeżyła włosy i już miała opuszczać łazienkę, kiedy w lustrzanym odbiciu coś ją zaniepokoiło. Przybliżyła się do lustra umiejscowionego nad umywalką i poczuła jak po jej ciele rozlewa się fala wściekłości. Jej piękne, blond pofalowane włosy teraz mieniły się czarnym jak węgiel kolorem. Obiecała sobie, że nigdy nie pofarbuje włosów a tymczasem zrobiła to bez swojej wiedzy. Domyślała się, kto mógł za to odpowiadać. Zirytowana do granic możliwości wystrzeliła z łazienki jak z procy i dostrzegając oglądającego telewizję w salonie bruneta udała się w tamtym kierunku. Zatrzymała się tuż przed nim, zasłaniając mu tym samym plazmowy ekran i mierząc go błękitnymi tęczówkami iskrzącymi teraz błyskawicami złości, ze splecionymi na piersiach ramionami. 

-A czym zasłużyłem sobie na takie widoki?-zaprezentował w całej okazałości swoje uzębienie, wodząc wzrokiem po ciele dziewczyny. 

-Daruj sobie.-prychnęła.-To Twoja sprawka prawda?!-wskazała na swoje włosy. 

-Muszę przyznać, że ładniutko Ci w tym kolorze.-zaśmiał się pod nosem najstarszy z Prevców.- Domen, stary! Przeszedłeś sam siebie!

-Chwila, chwila. To nie Ty?-zmarszczyła brwi. 

-Niestety nie tym razem.

-Domen! Ty skurwielu! Sukinsynie! Lepiej, żebyś zdążył zwiać przez balkon, bo Twoje życie zaliczy dziś kres!-dała upust swoim emocjom i nie przejmując się swoim odzieniem pobiegła w kierunku schodów. 

                                                                            ~*~
Na dobre powitanie weekendu zsyłam na was nowy odcinek losów trzech muszkieterów i Rozi :D Wieczorek chyba lekko przegięła ze swoimi dowcipami, za co bracia Prevc jej odpłacili pięknym za nadobne ^^ Teraz już będzie wiedzieć, że z klanem Prevców się nie zadziera :D Czy Domen przeżyje starcie z rozwścieczoną Rozalką? Wszystkiego dowiecie się w kolejnym rozdziale ^^ Pozdrawiam i proszę o opinię na temat tego rozdziału na dole :*  Do zobaczenia :* 


niedziela, 5 czerwca 2016

Six: Gdyby Twoja głupota miała skrzydła latałbyś jak gołębica.

Przy boku szatyna, który postanowił udać się wraz z nią po kilka niezbędnych rzeczy na najbliższą noc, którą miała spędzić w królestwie jego braci oraz rodziców przekroczyła próg rodzinnego domu. Pośpiesznie zsunęła ze stóp wysokie szpilki i jęknęła cicho, rozmasowując obolałe kończyny. Odwróciła głowę w kierunku swojego towarzysza i zaproponowała coś do picia. Chłopak odpowiedział jej subtelnym uśmiechem, odrzucając jej propozycję. Blondynka skinęła jedynie głową i pognała schodami do swojego pokoju. Z dna szafy wyciągnęła przydługawą koszulkę, którą kiedyś dostała od Konrada, gdy spała u Kariny oraz bieliznę na zmianę. Zaglądnęła jeszcze do łazienki, aby zabrać ze sobą także kosmetyczkę. Wszystkie te rzeczy wrzuciła do niewielkiej torebki, po czym w szybkim tempie pokonała stopnie i zameldowała się na parterze. Zaśmiała się pod nosem, gdy dostrzegła Cene przyglądającego się z uwagą jej zdjęciu z dobrych kilku lat temu. Miała wtedy trzy lat i śpiewała do opakowania po dezodorancie. W dzieciństwie zawsze marzyła o zostaniu piosenkarką. 

-Jaka rozkoszna blondyneczka.-zachichotał, wskazując palcem na zdjęcie.

-Tutaj także stoi w pełnej okazałości.-puściła mu oczko.

-Tylko tym razem zbywają jej trochę boczki.-zaśmiał się jej przyjaciel. 

-Cene!-warknęła, gromiąc go wzrokiem.

-Nie bij! Już będę cicho.-uniósł dłonie w celu obrony przed ewentualnym uderzeniem.

Wieczorek pokręciła rozbawiona głową i podreptała w kierunku drzwi. Pech chciał, że właśnie z sypialni wyłoniła się pani Natalia. Kobieta zmierzyła czujnym wzrokiem sylwetkę sportowca, spoglądając na córkę z uniesionymi pytająco brwiami. Rozalia westchnęła głośno i pociągnęła za rękę Prevca, kierując się w stronę rodzicielki. Za pewne, gdyby nie zdecydowała się go jej przedstawić uznałaby go bez niczego jako jej partnera, a na to pozwalać sobie nie mogła. Cene był tylko, a może aż jej przyjacielem.

-Mamo poznaj Cene, mojego przyjaciela.-wypowiedziała z obojętnością.-Cene to moja mama. 

-Natalia.-prawniczka wyciągnęła dłoń w kierunku bruneta. 

-Cene.-chwycił ją skoczek i posłał kobiecie promienny uśmiech.-Miło panią poznać. 

-Czyli to ten Cene od tego dupka Petera.-stwierdziła ze śmiechem pani Wieczorek.

-To my się już będziemy zbierać.-pociągnęła za dłoń przyjaciela i biegiem ruszyła w kierunku drzwi.-Cześć! Będę rano albo popołudniu! 

Gdy tylko znaleźli się przy samochodzie skoczka ten oparł się o jego karoserię i splótł ramiona na klatce piersiowej, blokując dziewczynie drzwi od strony pasażera i spoglądając na nią pytającym wzrokiem. Blondynka odwróciła głowę, chcąc uniknąć spotkania z jego ciemnymi tęczówkami. Obeszła pojazd wokół i zameldowała się przy drzwiach z lewej strony, a kiedy chciała pociągnąć za klamkę wylądowała na niej dłoń szatyna. Niechętnie uniosła wzrok i zmarszczyła brwi, zastanawiając się czego on właściwie chce. Mieli wpaść tylko po kilka rzeczy i zameldować się ponownie w jego domu. 

-Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi.-wypowiedział nieco zirytowany.-Możesz mi to wyjaśnić? Dlaczego tak mówisz o moim starszym bracie? 

-Nie chcę o tym rozmawiać.-rzuciła, pociągając za klamkę, jednak kończyna skoczka skutecznie jej to uniemożliwiała. 

-Ale ja chcę.-warknął przez zaciśnięte zęby.-Zostaw te cholerne drzwi! 

-Cene, proszę Cię jedźmy.

Szatyn chwycił przyjaciółkę pod ramię i odprowadził ją do drzwi przeciwległych. Jednak zaraz po tym jak opadł na fotel kierowcy stanowczo dał jej znać, że nie uniknie tej rozmowy i później mu wszystko wyjaśni. Blondynka niechętnie skinęła głową, na znak zgody i zapięła pas. 

                                                          ***
Z miską pełną świeżo prażonego popcornu zameldowała się na kanapie w salonie domu państwa Prevc. Tymczasem w pomieszczeniu nadal trwała zawzięta kłótnia o wybór filmu na dzisiejszy wieczór. Każdy z braci miał inną propozycję i żaden nie miał zamiaru z niej łatwo zrezygnować. Blondynka przyodziana jedynie w długą koszulkę sięgającą jej do połowy ud sięgnęła po koc znajdujący się na końcu sofy i przykryła się nim, po czym oparła głowę na oparciu kanapy i roześmiana przyglądała się trójce braci. Przeczesała palcami wilgotne jeszcze po umyciu włosy i przykryła się po ramiona. Powoli zaczynała ją nudzić już ta konwersacja skoczków, jeśli o tyle można było nazwać wymachiwanie sobie płytami przed nosem i wydzieranie na całe gardło. Jednak nikomu ona nie przeszkadzała, gdyż rodzice chłopaków postanowili spędzić wieczór po za domem, a dokładniej mówiąc w jednej z eleganckich restauracji i tylko ona jedna musiała znosić te krzyki. 

-Tym gównem to sobie dupę możesz podetrzeć!-wykrzykiwał Domen w kierunku Cene. 

-Popieram! Dlatego też dzisiaj obejrzymy komedię! Podkreślam, że dopiero niedawno weszła do sprzedaży!-włączył się Peter. 

-O nie, nie! Ostatnio Ty wybierałeś film i chyba doskonale pamiętasz jak to się skończyło. Przez Ciebie o mało nie mieliśmy na głowie psychiatryka!-tym razem swoją opinią podzielił się student matematyki i fizyki. 

-Koniec tego!- z miejsca poderwała się lekarka.-Wy siadacie tutaj w tej chwili!- wskazała na sofę, zwracając się w kierunku młodszych braci.-A Ty idziesz ze mną po laptopa!-zwróciła się do najstarszego z grona Prevców. 

Wszyscy zebrani wykonali jej polecenia w obawie przed konsekwencjami złej decyzji i takim oto sposobem chwilę później na ekranie telewizora rozpoczynała się komedia wybrana przez Wieczorek, która zyskała sympatie całej trójki. Ułożyła się wygodnie pomiędzy Cene a Peterem, przykrywając po uszy kocem. Domen zauważył, że ich towarzyszce nie jest najcieplej dlatego chwilę później zawitał do salonu z kubkiem parującej cieczy i z szerokim uśmiechem podarował go w ręce Rozalii. Blondynka musnęła ustami jego policzek w ramach podziękowania i skupiła swoją uwagę na filmie, co jakiś czas zatapiając usta w gorącej czekoladzie. Nie była nawet świadoma tego, jak bardzo najmłodszy z zebranych w pomieszczeniu chłopak przeżywał tak drobny gest. Na jego ustach widniał urzekający uśmiech, a dłoń spoczywała na policzku, gdzie wciąż czuł ciepło jej rozkosznych warg. Musiał przyznać, że od pierwszego spotkania wciąż krążyła w jego głowie. Wszystko wskazywało na to, że Domen po raz pierwszy w życiu się zakochał. Gdy tylko lekarka była w pobliżu tryskał pozytywną energią i nic nie było w stanie wyprowadzić go z równowagi. A gdy poczuł jej słodkie usta na swoim policzku omal serce nie wyskoczyło mu z piersi, nie mówiąc już o kolanach, który mu zmiękły i gdyby nie to, że opierał się o kanapę padłby na podłogę. Jego rozmyślenia przerwał uroczy śmiech wydobywający się jak się chwilę później okazało z jej gardła. Mimowolnie kąciki ust Słoweńca wzbiły się na wyżyny. 

-Boże! Ta laska rozwala system!-zanosiła się śmiechem lekarka. 

-Genialna kobita!- dodał Pero, chichocząc pod nosem, gdy główna bohaterka przysoliła patelnią wprost w głowę swojego wybranka. 

-Poruchałbym!-poruszył znacząco brwiami Cene.

Rozalia zmierzyła go wzrokiem i parsknęła głośnym śmiechem. Peter pokręcił roześmiany głową, a Domen westchnął głośno nad głupotą starszego brata. 

-Gdyby Twoja głupota miała skrzydła latałbyś jak gołębica.-skomentował Domen. 

Wieczorek nadal zanosiła się śmiechem, ocierając palcami kąciki oczu. Doskonale znała to powiedzenie, gdyż dość często używała go w stosunku do swojej przyjaciółki. Nie spodziewała się, że w towarzystwie rodzeństwa Cene będzie czuła się tak swobodnie i doskonale. 

-Ktoś tutaj za dużo z Polakami przesiaduję.-zaśmiał się Peter.

-A gdzie tam.-machnął ręką Domen.- Po prostu wystarczy posłuchać Żyły po pijaku i samo się nasuwa.

Wszyscy zebrani spojrzeli na najmłodszego członka z rodziny Prevców i w tym samym momencie zanieśli się śmiechem. Łez rozbawienia nie było końca. W końcu jednak się uspokoili i powrócili do przyglądania się losem szalonej brunetki. Zadowoleni z seansu oraz zmęczeni opuścili salon i podreptali do swoich pokoi. Rozi z szerokim uśmiechem padła na materac usytuowany obok łóżka Cene i odetchnęła z ulgą, rozkładając się na całej wielkości jej tymczasowego łoża. Brunet zachichotał pod nosem i już miał układać głowę na poduszce, kiedy do uszu dobiegł go głos kumpeli. Wieczorek z opartą na łokciu twarzą opowiadała podekscytowana o swoich planach na dzisiejszą noc, na które Cene ochoczo przystał. Takim oto sposobem tuż po 2 w nocy razem opuścili lokum skoczka i na palcach zakradli się do pokoju najstarszego z braci. Kąciki ust Wieczorek mimowolnie drgnęły na widok pogrążonego we śnie Słoweńca, którego usta nawet podczas snu były wykrzywione w subtelnym uśmiechu. Delikatne rysy oświetlone przez uliczną latarnię, która przedostawała się do wnętrza pomieszczenia przez niezasłonięte żaluzję idealnie komponowały się z ciemnymi włosami rozłożonymi na białej poduszce. Z wpatrywania się w Petera przebywającego obecnie w krainie Morfeusza wyrwał ją szept przyjaciela:

-Gotowa? 

-Oczywiście.-puściła mu oczko. 

Wraz z towarzyszem podeszła na palcach do łóżka i wyciągnęła z kosmetyczki potrzebne rzeczy. Spojrzała roześmiana na Cene i zabrała się do pracy. Krwistoczerwoną szminką przejechała wargi starszego Prevca, a na policzkach czarną kredką namalowała karykatury braci. Powieki natomiast poprawiła złocistym cieniem. Przy wykonywaniu niecodziennego makijażu chichotała cichutko pod nosem, nie mogąc doczekać się reakcji Petera na arcydzieło wymalowane na twarzy. Odetchnęła z wyraźną ulgą, gdy Słoweniec ani nie drgnął. Dała znak Cene i chwyciła za ramę łóżka, po czym wraz z 19-latkiem wyniosła mebel na balkon. Prevc uwiecznił oczywiście wszystko na swojej komórce. Przybiła piątkę z przyjacielem i pośpiesznie opuściła wraz z nim pokój. Nie odpuściła sobie także okazji zrobienia żartu Domenowi. 16-latek podobnie jak brat nieświadomy niczego zwiedzał krainę Morfeusza. Lekarka wraz ze studentem tymczasem nakładami na jego twarz nuttelle, a włosy przyozdobili truskawkowym kisielem. 

-Doskonale się spisałeś.-poczochrała mu włosy blondynka.

-Kiedyś jeszcze to powtórzymy.-zaśmiał się.-Dobranoc złotko.-musnął ustami jej policzek. 

-Dobranoc demonie.-zachichotała i także cmoknęła go w policzek. 

Chwilę później oboje oddali się w objęcia Morfeusza. 

                            ~*~
A oto pierwsza część noclegu u Prevców :D Rozalka nie przepuścił okazji i przystąpiła przepięknie chłopców ^^ Ich reakcje poznacie już niebawem ;) Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem i proszę o więcej, gdyż to niebywałe motywuje, pamiętajcie o tym ;3 
Całuję i do zobaczenia w weekend :*



czwartek, 2 czerwca 2016

Five: Uznam, że jesteś urocza, kiedy tak milczysz.

Przemierzała właśnie szpitalny korytarz w poszukiwaniu Anny, której miała udzielić ostatnich wskazówek na temat jednej z pacjentek, gdy jej błękitne tęczówki natrafiły na znajomą, smukłą sylwetkę. Kąciki jej ust nieznacznie zastygły kilka sekund na wzniesieniu. Brunet pomachał w jej stronę, aby podkreślić swoją obecną i momentalnie poderwał się z miejsca, drepcząc w jej kierunku. Lekarka musnęła ustami jego policzek, a skoczek zamknął ją w swoich ramionach. Pod szarą bluzą z Adidasa kryło się niesamowicie chude cało. Pokręciła z dezaprobatą głową, wbijając palec wskazujący pomiędzy żebra chłopaka, narzekając na brak u niego tkanki tłuszczowej. Cene pokręcił ze śmiechem głową i zapewnił ją, że rodzicielka dba o to by nie chodził niedożywiony. Tak bardzo cieszył się, że wreszcie było mu dane ją spotkać. Może nie w wyśmienitych ku temu okolicznościach, ale lepsze to niż nic. Nie widzieli się od ponad tygodnia. Jemu w kość dawało użeranie się z matematyką i fizyką, a blondynka zmagała się z chorobami dzieciaków, a że jesień była okresem, gdzie łatwo było się przeziębić czy zachorować to sprawy jej nie ułatwiała. Wieczorek w końcu przeprosiła średniego z braci Prevc i udała się na dalsze łowy Kamińskiej. Brunet tymczasem przechadzał się po parterze, przyglądając się z przerażeniem wychudzonym, bladym jak ściana twarzom pacjentów. Szpital. To miejsce zdecydowanie go przerażało. Nie mógł by tutaj spędzić choćby kilku godzin, a co dopiero wysiedzieć w pozbawionej kolorów sali tygodnia. Najbardziej serce mu się krajało, gdy spotykał na swojej drodze pozbawione włosów małe niczemu niewinne dusze, o czym świadczyły głowy zakryte chustami w różnorakich wzorach. Jego humor natychmiast uległ pogorszeniu. Z ust zniknął subtelny uśmiech, robiąc miejsce grymasowi bólu. Z refleksji wybawił go ciepły głos blondynki, która stała przed nim już w stroju codziennym pozbawiona białego kitla i stetoskopu na szyi. 

-To jaki jest właściwie powód Twojej wizyty tutaj?-wypowiedziała, spoglądając na jego dzieciną twarz.


Chyba cała trójka braci prezentowała się na znacznie młodszych niż wiek jaki widniał w różnorakich formalnościach. Dziecince rysy twarzy bruneta złagodniały, a na jego usta ponownie wkradł się promienny uśmiech. Rozalia mimowolnie także pozwoliła unieść się swoim kącikom ust i wyprzedziła skoczka, zatapiając swoje dłonie we wnętrzu dżinsów. Nie wiedziała nawet w jakim kierunku podążają, ale stawiła dość spore kroki, aby w szybkim czasie pokonać szpitalny parking. 


-Zabieram Cię na obiad w nasze skromne progi.-oznajmił jej wesoło. 


-Ale...-wyrwała się, jednak nie szansy dokończyć wypowiedzi.


-Żadnego ale. Wsiadaj.-otworzył przed nią drzwi od BMW. 


Dziewczyna westchnęła głośno i opadła na fotel obok kierowcy, rozglądając się po wnętrzu samochodu. Nigdy wcześniej nie dane było jej jechać z nim, więc obawiała się o swoje życie. Być może Cene jest piratem drogowym.Kto wie. Zaśmiała się pod nosem na swoje myśli i spojrzała w kierunku Słoweńca. Cene posłał jej szeroki uśmiech i doradził zapiąć pas. 


-A skąd mam mieć pewność, że nie wywieziesz mnie w żadne lasy i nie wykorzystasz seksualnie? -uniosła pytająco brwi i splotła ręce na piersiach.


-Nie masz tej pewności.-puścił jej oczko brunet, włączając się do ruchu ulicznego.-Po prostu mnie kręci seks analny.-wyszczerzył się głupio. 


-Jezus, Maria! Zabierzcie mnie stąd!-wykrzyknęła, chwytając za klamkę. 


Prevc zaniósł się głośnym śmiechem, a w kącikach jego oczu pojawiły się łzy. Pośpiesznie otarł je zewnętrzną częścią dłoni i starał się skupić na drodze, ale na widok miny przyjaciółki w bocznym lusterku ponownie parsknął śmiechem. Zirytowana tym już Wieczorek sprzedała mu kuksańca w żebra i uśmiechnęła się cwanie, gdy skoczek zawył z bólu. 


Zatrzasnęła za sobą drzwi BMW i rozejrzała po otoczeniu.Sporej wielkości ogród, po którym walały się różnego koloru liście prezentował się niesamowicie okazale. Gospodarze jak było widać starali się uporać z tym bałaganem o czym świadczyły pokaźnego rozmiaru kupki liści. Z rozmyśleń wyrwała ją dłoń Cene spoczywająca na jej ramieniu. Uniosła wzrok na jego spokojną twarz, a przyjaciel obdarzył ją delikatnym uśmiechem:


-Chodźmy. 


Skinęła jedynie głowa na prośbę Cene i już miała poderwać się z miejsca, gdy na widok widniejącego przed nią domu zastygła w miejscu. Chciała zrobić choćby krok, ale z wrażenia jakie wywarła na niej swiewidziba słoweńskich skoczków nie było jej to dane. Biały pokaźnych rozmiarów budynek o rozkładającym się po obu stronach dachem górskim oraz dwoma balustradami balkonowymi ciągnącymi się aż do końca pięter wprawił nią w nie małe osłupienie. Przypuszczała, że rodzina Prevców może mieć naprawdę świetne królestwo, ale nie dopuszczała do siebie myśli, że aż takie wywrze na niej piorunujące wrażenie. Dopiero, gdy z rozmyśleń ponownie wyrwał ją głos przyjaciela zdała sobie sprawę jak idiotycznie musiała wyglądać z szeroko rozwartymi ustami i wyłupiastymi oczami, podobnymi zapewne do wielkości Kryształowej Kuli. 


-Wszystko w porządku?-potrząsnął nią delikatnie zaniepokojony brunet.


-To jest niesamowite!-padło z jej ust za nim zdała sobie sprawę co mówi.-Przepraszam. Uznasz mnie za pewne za jakąś psychopatkę, która jara się jakimś domem przez 15 minut.-spuściła głowę. 


-Nie. Uznam, że jesteś urocza, kiedy tak milczysz. Tak rzadko jest mi dane zasmakować ciszy, kiedy z Tobą jestem.-zachichotał, za co oberwał w prawe ramię.-Auć! Za co to? 


-Za to, że żyjesz.-rzuciła, wystawiając język w jego stronę.


                                                              ***
Przekroczyła próg twierdzy Prevców i zagłębiła się we wnętrzu salonu, napawając się idealnie urządzonym wnętrzem. Cene miał z tego całkiem niezły ubaw i nie krył swoje rozbawienia, co chwila parskając głośnym śmiechem, gdy oczy dziewczyny znacznie się powiększały. Pani Julijana tymczasem urzędowała w kuchni, wyganiając każdego kto do niej wtargnął łącznie z własnymi synami. Po wnętrzu domu roznosiły się smakowite zapachy, które drażniły nozdrza wszystkich domowników wraz z nowo przybyłym gościem.Rozalia niczym zaczarowana oglądała wystrój królestwa państwa Prevc, będąc pod wielkim wrażeniem. Jak się dowiedziała od Domena, który raczył opuścić swoje lokum i przysiąść obok niej na sofie w salonie wszystkie meble pochodziły z salonu ojca braci. Chwilę później swoją obecnością w pomieszczeniu zaszczycił Rozi najstarszy z braci. Peter powitał ją szerokim uśmiechem i opadł na fotel na przeciwko jej oraz młodszego brata. Zajęta napawaniem się wystrojem domu skoczków nie zauważyła nawet zniknięcia Cene, który uprosił rodzicielkę i został dopuszczony do kuchni. Student zabrał się za krojenie warzyw na sałakę, a bibliotekarka mieszała zupę w wielkim, neonowym żółtym garnku. 

-Miło Cię znowu widzieć.-wypowiedział z uśmiechem Peter, który zajął wolne miejsce po jej lewej stronie.

-Cieszę się.-rzuciła, wpatrując się w fotografię trzymaną w dłoniach.-Jak noga? 

-Świetnie.Jak widzisz ściągnęli mi gips i uczęszczam na rehabilitację.-kąciki jego ust delikatnie drgnął.-To ja podczas pierwszego skoku.-rzucił, wskazując na zdjęcie.

-Ile miałeś wtedy lat?-uniosła na niego wzrok. 

-Sześć.-odparł z uśmiechem.-Ten skok sprawił mi niebywałą frajdę. 

-Chciałabym kiedyś zobaczyć jak to jest, ale moje serce może tego nie wytrzymać.-spuściła głowę. 

-Co takiego?-zdziwił się Peter.

-Nieważne.-machnęła dłonią. 

                                                              ***
Z szerokim uśmiechem na ustach zajadała się przygotowanymi przez matkę trójki synów daniami. Podczas obiadu panowała niezwykle miła i przyjazna atmosfera. Rozalia w pełni rozluźniona opowiadała o swojej osobie, pomijając niektóre szczegóły. Czując, że napełniła swój żołądek do syta odsunęła talerz na bok i posłała kobiecie wdzięczny uśmiech. Tym razem głos zabrał Peter, który podzielił się ze zgromadzoną przy stole rodziną oraz lekarką rozpiską cyklem przygotowań do sezonu zimowego oraz datą pierwszych zawodów Pucharu Świata. Wieczorek słuchała tego z zainteresowaniem, coraz bardziej, zastanawiając się nad tym co taki skoczek musi czuć, unosząc się w przestworzach. Do pogawędki po dłuższej chwili włączyli się także pozostali bracia. Chwyciła w dłoń parujący kubek i upiła łyk gorącej herbaty. Poczuła jak jej organizm wypełnia przyjemne ciepło. Poderwała się z miejsca, gdy tylko pani Prevc zabrała się za zbieranie naczyń i po mimo jej sprzeciwów pomogła jej sprzątać po posiłku. 

-Rozi a może zostaniesz dzisiaj na noc?-zaproponowała jej rodzicielka trójki braci podczas zmywania naczyń.

-W prawdzie mam jutro wolne, ale nie chce robić kłopotu.-zmieszała się lekarka.

-Ale to żaden kłopot. Poznasz bliżej chłopaków, a uwierz mi są znośni.-zaśmiała się Julijana. 

-No dobrze. Skoro pani tak nalega.-odwzajemniła gest kobiety.

Nagle do pomieszczenia wpadł wypełniony euforią Cene. Brunet wziął na ręce blondynkę i okręcił ją wokół własnej osi, nie kryjąc radości z powodu przyjęcia propozycji przez lekarkę. Chciał w końcu poznać bliżej swoją kumpelę, a dzisiejsza noc była ku temu najlepszą okazją. Pomieszczenie wypełnił uroczy śmiech blondynki oraz upominania skierowane w kierunku Prevca, aby opuścił ją już na podłogę. 

                                                      ~*~
Proszę bardzo nowy odcinek w innej porze niż zawsze, ale jest :D Rozi po raz pierwszy zawitała w progi Prevców i nawet jej się spodobało ^^ Zapewniam was, że ta noc spokojna nie będzie :D Więc jeśli chcecie się dowiedzieć co dalej dodawajcie swoje opinię, tym ich więcej, tym szybciej rozdział :3 Pozdrawiam i do zobaczenia :* (mam nadzieję w weekend ;))