piątek, 28 października 2016

Część II. Nine: Tak w ogóle to gratulacje świeżo upieczonym narzeczonym

Omiotła wzrokiem wnętrze lotniska i starała się odnaleźć wśród tłumu ludzi znajomą twarz. Poprawiła spoczywającą na jej ramieniu torbę, a jej twarz rozjaśnił łagodny uśmiech. Te zarysy sylwetki rozpoznałabym nawet w stanie nietrzeźwości. Odwróciła się w kierunku podążającego za nią 23-latka i wskazałam gestem dłoni na oddalonego nieco od nich chłopaka. Peter skinął jedynie głową na znak zrozumienia jej przekazu i przejął od niej torbę. Uradowana lekarka momentalnie poderwała się z miejsca i ruszyła sprintem w kierunku skoczka. Pochłonięty myślami sportowiec nawet nie zauważył wprost rozpędzonej na niego blondynki i niemalże runął na podłoże, kiedy drobne ciało dziewczyny spotkało się z jego sylwetką. Rozalia uwiesiła się na jego szyi, piszcząc niczym oszalała. Szatyn pokręcił rozbawiony głową i roześmiał się głośno, tuląc do siebie przyjaciółkę. Naprawdę mu brakowało tej nutki szaleństwa jaką zdecydowanie wnosiła do jego życia pediatra. Błękitnooka musnęła ustami policzki Cene i obdarowała go promiennym uśmiechem, ponownie przywierając do niego swoim ciałem. W zasięgu ich wzroku pojawił się Peter. Starszy Prevc przyglądał się temu z boku, uśmiechając się nieznacznie pod nosem. Wolał się na razie nie odzywać i dać rozkoszować się ukochanej obecnością przyjaciela. Wymienił jedynie z bratem krótkie, ale wesołe "hej" i oczekiwał aż Rozi się w końcu opamięta i wróci na ziemię.

-Przepraszam, ale się za Tobą stęskniłam.-panującą pomiędzy trójką ciszę przerwała w końcu blondynka.

Wieczorek zeskoczyła z szatyna i posłała mu nieśmiały uśmiech, po czym odwróciła się na pięcie w kierunku bruneta. Pero uniósł kąciki ust ku górze i podszedł do niej, a następnie objął ramieniem i skinął głową na drzwi wyjściowe obiektu. Cene przejął od niego jedną z walizek i udał się przodem, zostawiając z tyłu parę świeżo upieczonych narzeczonych. Po zapakowaniu tobołków do bagażnika zajęli miejsca w samochodzie i obrali cel jakim był rodzinny dom skoczków. Droga minęła na miłej pogawędce na temat tego co działo się pomiędzy Francją a Słowenią. Okazało się, że Cene dorobił się partnerki, którą miał także przed wylotem pary, ale trzymał to w sekrecie dla siebie. 

-Tak w ogóle to gratulacje świeżo upieczonym narzeczonym.-Cene zerknął na brata spoczywającego obok fotelu kierowcy, a następnie w lusterko, odszukując na tylnych siedzeniach blondynkę.

Szeroki uśmiech momentalnie wpłynął na jego usta, a zakochani wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenie. 

-Mama wie?-uniósł pytająco brew Peter.

-Co Ty. Tą przyjemność poinformowania jej pozostawiłem wam.-kierowca puścił pierskie oczko do brata.

Pero skinął głową na znak przyswojenia tej informacji i przez resztę drogi milczał. Po kilkunastu minutach samochód zatrzymał się na podjeździe przed sporych rozmiarów budynkiem. Po opróżnieniu bagażnika z walizek i wniesieniu ich do pokoju Petera para zameldowała się w salonie, gdzie oczekiwało na nich państwo Prevc. Po chwili w domu także zjawił się najmłodszy członek rodziny. Domen z szerokim uśmiechem na ustach zamknął w objęciach Rozi, po czym wymienił także męski uścisk z Peterem. 

-Mamo, tato.-rozpoczął brunet.

-Chcieliśmy wam coś ogłosić.-kontynuowała Wieczorek, podnosząc wzrok na rodziców przyszłego męża.-Otóż zaręczyliśmy się.-wypowiedzieli razem.

-Jezus, Maria!-wypaliła Julijana.

Rodzicielka skoczków zszokowana wędrowała wzrokiem z twarzy syna na twarz przyszłej synowej. Dłonie miała przyłożona do rozchylonych ust, które rozmiarem przypominały literę O. Gdy szok minął zamknęła w czułych, silnych objęciach parę i wycałowała ich po policzkach, życząc szczęścia. Ojciec Petera natomiast uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową z uznaniem:

-Synu stałeś się prawdziwym mężczyzną. Jestem z Ciebie dumny.

Skoczek wraz z panem Prevcem utonęli w męskim uścisku, a Rozalia i reszta domowników przyglądała się temu z uśmiechem. Także i na twarzy przyszłego pana młodego zagościł lekki uśmiech. Uwolniony z objęć ojca brunet przystanął obok lekarki i splótł ich dłonie ze sobą, gładząc kciukiem zewnętrzną część dłoni dziewczyny. Chwilę później zamknął dziewczynę w swoich silnych ramionach, muskając wargami jej skroń. Rozalia przymknęła powieki i mimowolnie się uśmiechnęła. Mocniej wtuliła się w Słoweńca i przysłuchiwała rozmowę jaką rozpoczęła podekscytowana pani Prevc. Kilka minut później ze filiżankami mrożonej kawy domownicy wraz z parą narzeczonych przenieśli się na taras, korzystając z ostatnich chwil letniego słońca, które muskało ich twarze swoimi promykami. Przyszła teściowa z pomocą Rozalii podał także obiad, a rozmów nie było końca.

Zmęczona dniem Rozalia przeciągnęła się leniwie w fotelu i spojrzała na bruneta umiejscowionego na miejscu kierowcy. Miała za sobą naprawdę pełen emocji dzień, a co najlepsze jej rodzice jeszcze nie mieli pojęcia o tym, co wydarzyło się w Paryżu. Peter uniósł prawy kącik ust i westchnął głośno. Chciał to mieć już za sobą, gdyż także był wyczerpany podróżą do ojczyzny. Dlatego też pośpiesznie opuścił wnętrze samochodu, a następnie zameldował się przy drzwiach pasażera, które otworzył przed Rozalią. Blondynka zrezygnowana postawiła stopy na chodniku, a następnie pociągnęła Petera za dłoń w kierunku drzwi do jej domu. Nacisnęła na klamkę, a to o dziwo ugięła się pod siłą jej ręki. Zagłębiła się we wnętrzu budynku i ujrzała spoczywająca na sofie w salonie rodzicielkę. Pani Natalia zauważyła ruch kątem oka i przeniosła wzrok z plazmowego ekranu na parę stojąca w wejściu do pomieszczenia. Momentalnie poderwała się z kanapy i wyściskała córkę oraz jej partnera.

-Mamo, bo my musimy Ci coś powiedzieć.-zaczęła niepewnie Rozalia, bawiąc się palcami.

-Słucham, kochanie.-skinęła głową pani Wieczorek.

-Otóż ja i Rozalia niedługo się pobieramy.-inicjatywę przejął pewny siebie Peter.

-Żartujecie?!-pisnęła pani Natalia.-Ale chwileczkę... Rozalia, Ty masz tylko 20 lat.-spostrzegła trafnie pani adwokat.

-Mamo...-jęknęła blondynka.

-To ja skoczę po walizkę.-zakomunikował Prevc.

Brunet pośpiesznie opuścił salon, a Rozi z niedowierzaniem odprowadziła go wzrokiem do drzwi. Jak mógł ją zostawić w takiej chwili?! Zbezcześciła go w myślach, po czym ponownie skierowała wzrok na twarz matki.

-Mamo, ja naprawdę wiem co robię. Kocham Petera i chcę z nim spędzić resztę swojego życia.-tłumaczyła rodzicielce pediatra.

-Jesteś tego pewna? Słońce, wiesz, że chcę dla Ciebie jak najlepiej.-Natalia potarła ramiona córki.

-Oczywiście.

-Skoro tak to ja będę się cieszyć Twoim szczęściem.-musnęła ustami policzki lekarki.-Teraz tylko pozostaje powiedzieć tacie.

W tym momencie we wnętrzu salonu pojawił się narzeczony blondynki. Odetchnął z ulgą, kiedy dostrzegł ciepły uśmiech malujący się na ustach rodzicielki Rozalii. Objął dziewczynę w pasie i skradł z jej ust przelotny pocałunek, spoglądając z wdzięcznością na matkę swojej wybranki. Natalia uściskała zakochanych i powędrowała w kierunku sypialni. Młodsza Wieczorek obróciła się na pięcie i uderzyła skoczka w klatkę piersiową. Peter zdezorientowany zmarszczył brwi i jękną cicho z bólu, rozmasowując obolałe miejsce. Lekarka z niezadowoleniem wyrzuciła mu, że zostawia ją samą w ciężkich chwilach, ale już po chwili tonęła w jego silnym uścisku. Odprowadziła go pod drzwi i uwiesiła się na jego szyi, wpijając żarłocznie w jego wargi. Zadowolony z takiego obrotu sprawy skoczek przeniósł dłonie na jej pośladki, przyciągając ją bliżej siebie i mruknął cicho. Po chwili jednak oderwał się od narzeczonej i oparł swoje czoło o jej czoło, spoglądając jej głęboko w oczy.

-Dobranoc przyszła pani Prevc.-szepnął uwodzicielsko i cmoknął ją w czubek nosa.

-Dobranoc panie Prevc.-musnęła jego usta.

Zgasiła światło i przystanęła przy oknie, obserwując jak odjeżdża. Pośpiesznie się odświeżyła i zmęczona opadła na miękki materac, odpływając do krainy Morfeusza.

                 ***

Zatrzasnęła bagażnik i smutnym wzrokiem spojrzała na twarz skoczka oświetloną przez ostatnie promyki jesiennego słońca. Brunet zarzucił na ramię torbę, mocniej zacisnął dłoń na rączce od walizki i oplótł palcami nadgarstek dłoni blondynki, ciągnąc ją za sobą w kierunku autokaru podstawionego pod skocznię. Zwinnie załadował walizkę do luku bagażowego, a torbę poprawił na ramieniu i spojrzał na drobną dziewczynę stojąca przed nim. Nie chciał się z nią żegnać. Jednak musieli się rozstać, gdyż zbliżała się inauguracja sezonu zimowego, a wraz z tym obozy, na których on musiał  być obecny. Jęknęła niezadowolona, kiedy jej oczom ukazał się zbliżający się w ich kierunku Goran. Ta reakcja nie była spowodowana brakiem sympatii do trenera słoweńskiej ekipy, ale oznaką tego, że za chwilę już go nie zobaczy. Peter zsunął z ramienia torbę i bez słowa zamknął w silnych ramionach drobną sylwetkę lekarki. Rozalia poczuła jak do jej oczu napływają łzy. Zagryzła płatek dolnej wargi i przymknęła powieki, chłonąc ostatnie chwilę bliskości ze Słoweńcem. Jej nozdrza niemal szalały od nadmiaru intensywnych perfum chłopaka. Tak bardzo się do niego przywiązała w ostatnim czasie. W końcu oderwała się od bruneta i wskoczyła na niego, obejmując nogami jego pas. Przylgnęła do niego i wpiła się żarłocznie w jego kuszące wargi. Peter zaskoczony jej śmiałością, chwycił ją za pośladki i odwzajemnił pieszczotę. Włożył w ten pocałunek całą swoją siłę, aby przekazać uczucie jakie go łączyło z blondynką, a także to jak bardzo będzie za nią tęsknił. Zebrani w autokarze skoczkowie momentalnie przyłożyli twarze do szyb i spoglądali na chwilę czułości Petera oraz jego narzeczonej z wyłupiastymi oczami. Dało się nawet usłyszeć ich głośne "uuu", a także pukanie w szyby. Prevc skierował w ich stronę środkowy palec, a Rozalia mimowolnie uśmiechnęła się przez pocałunek i w końcu zeskoczyła ze skoczka.

-Uuu....Ostro!-stwierdzili z uśmiechem chłopaki.

Rozalia spojrzała w kierunku środka transportu reprezentacji skoczków i parsknęła głośnym śmiechem, dostrzegając stojących w wejściu do autobusu podopiecznych Janusa z szeroko rozwartymi ustami. Peter jedynie zerknął na nich ukradkiem i wywrócił oczami, po czym przyłożył sobie otwartą dłonią w czoło.

-Pamiętaj, dzwoń codziennie.-rzuciła z uśmiechem Wieczorek.

-Jasne. Dasz sobie radę, mała.-pogładził ją dłonią po jasnych kosmykach 24-latek.

-Kocham Cię.-musnęła jego policzek.

-Ja Ciebie też.-wypowiedział czule i pozostawił mokry ślad na jej skroni.

~*~
Kto wie czego tu znowu nie ma, ale chyba was nie zanudziłam. Ten rozdział mi się podoba zdecydowanie bardziej niż poprzedni ;) Państwo Prevc i Wieczorek poinformowani także nie pozostaje nic jak planować weselicho ^^ Powraca Słowenia Team :D Jak zawsze mocne wejście chłopaków xD Postaram się opisywać teraz nieco życie Rozi, a nieco śmieszne sytuacje u Petera na zgrupowaniu ^^   Co wy na to? ;) Całuję i do zobaczenia! ;*
PS: 27 dni *.*







wtorek, 25 października 2016

Część II. Eight: Żyła i wódka to nie najlepsze połączenie

Z błogim uśmiechem goszczącym na jej słodkich ustach stąpała bosymi stopami  po ziarnistym piasku, który nadal był nagrzany przez francuskie słońce. Wiatr owiewał jej subtelną skórę, kołysząc pojedynczymi pasmami blond kosmyków, które jakimś cudem wydostały się z zaplecionego przez nią rano kłosa. Zawsze marzyła przeżyć taki wieczór. Wieczór z typowej komedii romantycznej. Szum morza, blask księżyca i on. Niczego więcej jej nie było potrzeba. Peter zadarł głowę ku górze i spojrzał na nią ukradkiem. Była taka radosna. Przystanął nagle na przeciw niej i ułożył smukłą dłoń na jej zarumienionym policzku. Zdecydowanie za długo przebywała na słońcu. W blasku księżyca jej lazurowe, błękitne tęczówki wydawały mu się jeszcze bardziej lśniące radosnymi iskierkami niż zazwyczaj. Zatopił się w ich unikalnej, niespotykanej barwie i mimowolnie kąciki jego ust drgnęły delikatnie, by następnie zastygnąć na wyżynach. Drugą ręką pociągnął za gumkę znajdującą się na jej włosach i zwinnie rozplótł je po kilku sekundach, zagłębiając w nich swoje smukłe palce. Jej twarz otulił blask księżyca, w którym niesamowicie mieniły się jej piękne oczy. Lśniły niczym wyszlifowany, najczystszy diament.

-Peter...-szepnęła, spoglądając na niego błagalnie.

W ostatnim czasie polubiła związywać włosy, a w szczególności splatać je w kłosa, aby się z nimi nie użerać i naprawdę zdolna była teraz pokroić Petera tasakiem. Wolała zaoszczędzać czas na tak błahych czynnościach, a inwestować go w namiętne chwilę z narzeczonym.

-Jesteś taka piękna.-wypowiedział seksownie, niskim tonem głosu skoczek.

Odgarnął niesforne, jasne kosmyki opadające na twarz blondynki za jej ucho i pochylił się nad nią. Oparł swoje czoło o jej skroń, otulając jej policzki ciepłym oddechem. Przymknęła powieki i chłonęła jego bliskość. Po chwili jednak je uniosła i przyglądała się z uśmiechem stalowym tęczówkom czule wpatrującym się w jej subtelną twarz. Chwilę później ich usta zetknęły się ze sobą. Peter powoli, a wręcz ślamazarnie ocierał się o kuszące wargi ukochanej, by z każdą chwilą rozwijać pocałunek w coraz to silniejszą fazę. Ujął jej twarz w swe dłonie i przylgnął ze zdwojoną siłą wargami do jej kuszących ust. Niemalże ją pożerał, a ona rozkoszowała się aksamitnością jego warg. Wplotła palce w jego ciemne, kasztanowe, gęste włosy, chłonąc ich przyjemną miękkość. Pomruki zadowolenia wydostające się z gardła skoczka tylko utwierdzały ją w tym, że się mu to podoba. Po chwili Prevc zdyszany odsunął się od lekarki i posłał jej nikły, nieśmiały nieco uśmiech.

-Nie wierzę. Wymiękłeś jako pierwszy.-rzuciła zdziwiona, unosząc kącik ust.

Peter podniósł na nią wzrok i pokręcił roześmiany głową. Lekarka zachichotała cicho dumna ze swojego spostrzeżenia i skradła z ust skoczka przelotny pocałunek. Chwilę później złapała go za kołnierz i przyciągnęła do siebie, wpijając się zachłannie w jego wargi. Słoweniec mile zaskoczony opuścił dłonie na jej pośladki i przygarnął ją do siebie. Ona natomiast oplotła jego pas swoimi długimi nogami, przylgnęła do niego, niwelując dzielący ich ciała dystans do zera. Zarzuciła ręce na jego szyję i oddała się pocałunkom.

-Co Ty mała planujesz?-wyszeptał do jej ucha zachrypniętym, podnieconym głosem.

-Rozpalić Cię i zwiać.-trąciła koniuszkiem języka płatek jego ucha.

Po czym roześmiała się głośno i zeskoczyła z niego, stawiając ponownie stopy na piasku. Nim zdążył zareagować zdążyła się od niego nieco oddalić.

-O nie, nie! Tak nie będzie!-wypowiedział stanowczo.

Rzucił się w pogoń za roześmianą blondynką, która przemierzała plażę w celu ucieczki przed rozpalonym Słoweńcem. Jej uroczy śmiech niósł się echem po okolicach Biarritz, co wywoływało uśmiech na jego twarzy. W pewnym momencie dogonił Wieczorek i objął ją w pasie, ciągnąc w kierunku szumiącego niedaleko morza. Rozbawienie zastąpił strach, który okazywała przed spotkaniem z żywiołem, piszcząc na całe gardło. Błagała narzeczonego by tego nie robił, jednak sportowiec zdeterminowany lekceważył jej jęk niezadowolenia. W końcu wziął ją na ręce i kroczył coraz to głębiej. Jej ciało było tak leciutkie. Nie czuł się jakby dźwigał 67 kg. Była niczym piórko. Z uśmiechem spoglądał na jej przerażoną twarz. Umiała doskonale pływać, więc wody naprawdę nie mogła się obawiać. Bardziej nie chciała zamoczyć jednej z ulubionych sukienek.

-Peter, proszę nie! Zrobię wszystko!-wydzierała się.

-Wszystko?-uniósł pytająco brew.

-Yhym.-kiwnęła głową.

-Kochaj się ze mną. Tu i teraz.-wyszeptał, wpatrując się w jej twarz z czułością i pożądaniem iskrzących w stalowych tęczówkach.

Rozchylała już wargi, aby coś powiedzieć jednak uniemożliwił jej to muskając jej usta. Odwzajemniła pieszczotę i zaczęła toczyć walkę o dominację z jego językiem. Zrzucił ją do wody, aby dać jej wolne pole manewru. Wiedział, że mu nie ucieknie. Nie teraz, kiedy ich ciała płonęły. Pisk, kiedy jej rozgrzane ciało spotkało się z zimną cieczą stłumił jego język. Przyjemnie drażnił nim jej podniebienie, a ona przylgnęła do niego, oplatając jego pas nogami. On natomiast przeniósł dłonie na jej pośladki, które zaczął uciskać. Jęknęła wprost w jego gardło i przegryzła jego dolną wargę. Mruknął mile zaskoczony i pogłębił pocałunek. Odsunął się od niej i chwycił za materiał koszulki, który zrzucił z siebie, tym samym pozwalając napawać się jej jego nagim torsem. Badała dłońmi jego umięśnioną partię ciała, wędrując dłońmi po samą partię brzucha.

-Utyło Ci się nieco, kotku.-rzuciła pomiędzy pocałunkami.

-Spalimy to.-uśmiechnął się cwanie.

                                                                         ***
Z łagodnym uśmiechem przyglądał się jej pogrążonej we śnie twarzy. Zmęczona ich igraszkami zasnęła zaraz po miłosnych uniesieniach na brzegu plaży, a on jak na faceta przystało zaniósł ją do sypialni. Jej nagie ciało skąpane śnieżnobiałą pościelą wydawało mu się takie cudowne. Zdecydowanie pasowała jej biel, choć aniołkiem nigdy nie była. Nie mógł się już doczekać, kiedy ujrzy ją pewnego dnia przed ołtarzem odzianą w białą, długą, ciągnącą się po podłożu suknie, a twarz przysłoniętą welonem. Pokręcił głową, aby odgonić natrętne myśli i powrócić do poszukiwania sali. Kąciki jego ust znacznie drgnęły, kiedy najechał kursorem na zdjęcie, które przyciągnęło jego uwagę. Jeden z lokali prezentował się naprawdę imponująco i miał sporą przewagę wystrojem nad resztą ofert. Słoweniec nie czekał dłużej. Pośpiesznie chwycił w dłoń telefon spoczywający na szafce nocnej i wystukał na wyświetlaczu numer kontaktowy do właściciela. Ostrożnie opuścił łóżko, aby nie wybudzić ze snu blondynki i odłożył laptop na niewielki, szklany stolik. Na palcach wymknął się na balkon i nacisnął zieloną słuchawkę. Po krótkiej chwili w słuchawce rozbrzmiał ciepły, kobiecy głos:

-Słucham.

-Dzień dobry. Z tej strony Peter Prevc. Ja dzwonie w sprawie wynajęcia sali.-starał się mówić w miarę głośno, ale nie za głośno, by nie obudzić Rozalii.

-Witam. Anna Kamińska. Jaka data pana interesuje?

-5 listopad jest może wolny?-rzucił po chwili namysłu.

-Chwileczkę. Sprawdzę.-na chwilę w słuchawce zapanowała cisza.-Wstępnie mamy niestety zajęte.

-A 13-tego? 

-Wolne.

-W takim razie proszę o zapisanie mnie tam wstępnie.

Jeszcze dobre kilka minut wypytywał kobietę o szczegóły, ale ostatecznie ustalił z nią termin spotkania i pożegnał się, życząc miłego dnia. Zadowolony z siebie i ciekaw reakcji Rozalii na tę wieść ponownie ułożył się obok narzeczonej, ale tym razem odpłynął do krainy Morfeusza.

Blondynka omiotła wzrokiem rozciągający się przed nią krajobraz i poczuła jak w kącikach jej oczu gromadzą się łzy. Pośpiesznie przymknęła powieki, nie chcąc wypuścić ich na światło dzienne i mimowolnie się uśmiechnęła. Ich pobyt we Francji właśnie dobiegł końca. Spędzili tu wspaniałe 1, 5 tygodnia. Nie miała pojęcia, że tak trudno będzie jej opuszczać ten kraj. Nie spodziewała się także, że będzie wywozić stąd tak cudowne wspomnienia. Pośpiesznie otarła kciukiem pojedynczą łzę spływającą po jej prawym policzku i zerknęła na pierścionek znajdujący się na jej prawej dłoni. Lśnił niesamowitym blaskiem oświetlony przez promyki słońca. Kąciki jej ust momentalnie zastygły na wyżynach, a serce zabiło mocniej na wspomnienie tego dnia. Peter był naprawdę niezwykłym facetem i była pewna, że to przy jego boku chciała przebyć tę najdłuższą podróż. Podróż zwaną życiem.

-Kochanie, spakowałaś wszystko?-melodyjny głos Prevca otulił jej narządy słuchowe.

Brunet przystanął tuż za nią i przylgnął do jej pleców, układając brodę na jej barku. Musnął ciepłymi wargami jej policzek i spojrzał na nią z uśmiechem.

-Oczywiście.-odrzekła po chwili.

-Zdecydowanie za często się wzruszasz.-mruknął do jej ucha.

-Taka już jestem, Peter.-uśmiechnęła się nikle.

-Nie powiedziałem, że tego nie lubię.-pstryknął ją w czubek nosa.-Jesteś taka krucha i delikatna.-pogładził zewnętrzną częścią dłoni jej policzek.

Mimowolnie przymknęła powieki i chłonęła jego dotyk. Uwielbiała kiedy to robił. Czuła się wtedy dowartościowana, kochana. Był taki subtelny, niesamowicie czuły. Na każdym kroku okazywał jej jak bardzo ją kocha. Doszła do wniosku, że warto było nie mieć nikogo, aby teraz zyskać kogoś takiego obok siebie jak Peter. Nie żałowała, że żaden facet nie odważył się spróbować do niej zbliżyć. Zdecydowanie warto było czekać tyle czasu na kogoś takiego jak on.

-Mam dla Ciebie niespodziankę.-oznajmił jej radośnie.

-Co już tam wykombinowałeś, Prevc?-spojrzała na niego podejrzliwie.

-Spójrz.-wręczył jej telefon do ręki.-Oto nasza sala weselna.-objął ją w pasie i przyciągnął do siebie.

-Zwariowałeś?!-wrzasnęła zdziwiona.

-Nie podoba Ci się?-momentalnie na jego twarz wstąpił smutek.

-Nie...Jest cudowna, Peter. Naprawdę. Myślałam po prostu, że wybierzemy ją razem.

-Przepraszam, ale chciałem zrobić Ci niespodziankę.

-Nie przepraszaj. Podoba mi się.

-W takim razie 13 listopada tam zawitamy.-uśmiechnął się szeroko.-Oczywiście, nie licząc przygotowań. A wiesz, że to w Polsce, prawda?-zaśmiał się.

-Czyli chcesz polskie wesele?-zachichotała.-Oj, nie wiesz kochany w co się pakujesz. Żyła i wódka to nie najlepsze połączenie.-parsknęła śmiechem.

-Uwierz mi, zdaje sobie z tego sprawę.-spojrzał na nią rozbawiony.-Polskie, polskie. Bo wszystko co polskie to najpiękniejsze. Łącznie, a raczej szczególnie z moją narzeczoną.-musnął jej wargi.

-Kocham Cię, wariacie.-odwzajemniła jego pocałunek.

-Ja Ciebie też, wariatko.-kąciki jego ust powędrowały ku górze.

~*~
Dno totalne. Tak, wiem. Przepraszam za spóźnienie, ale trochę już nie wyrabiam. Teraz kuruje się w domu także w końcu udało mi się coś nabazgrać. Ciężko mi się było też zabrać za ten rozdział z powodów prywatnych, ale już jest wszystko w porządku ;) Proszę, jeśli ktoś tu jeszcze jest niech da o sobie znać w komentarzu poniżej. Wasze opinie są dla mnie naprawdę bardzo ważne ;3 Za równy miesiąc pierwsze zawody Pucharu Świata *.* Kto czeka z utęsknieniem i niecierpliwością? <3 Całuję i do zobaczenia ;*



niedziela, 16 października 2016

Część II. Seven: Wyglądasz kusząco i urzekająco.

Oszołomiona okręcała się wokół własnej osi, podziwiając otaczające ją budynki. Nadal nie dowierzała w to, że właśnie znajduje się w Paryżu i spełnia jedno ze swoich marzeń. Dodatkowym plusem tej sytuacji była także obecność Petera, która nadawała temu właśnie rozpoczynającemu się pobytowi magii. Na jej ustach zagościł błogi uśmiech, a błękitne tęczówki rozjaśniły miliony radosnych ogników. Peter podążał tuż za nią z walizkami i śmiał się głośno z poczynań jego partnerki. Już dawno nie widział u niej takiej euforii, beztroski. Kręcił z niedowierzaniem głową i marzył tylko o tym, aby znaleźć się już w zaciszu hotelowego pokoju i rozkoszować bliskością blondynki. Była taka lekka, radosna i subtelna zarazem. Kochał ją w takim obliczu. Kąciki jego ust momentalnie zastygły na wyżynach, kiedy jego oczom ukazał się potężnej wielkości budynek. Lekarka w podskokach wparowała do wnętrza hotelu i uśmiechnęła się pogodnie do recepcjonistki, po czym opadła na kanapę w kącie holu i obserwowała jak Peter przekracza próg budynku. Brunet odstawił na bok bagaże i podszedł do lady, podając kobiecie swoje dane osobowe. Młoda Francuska skinęła jedynie głową i wręczyła mu kartę do pokoju, życząc z czarującym uśmiechem miłego pobytu. Słoweniec podziękował pięknym uśmiechem i gestem dłoni wskazał Wieczorek, aby udała się do windy. Sam chwycił rączki od walizek w dłonie i podreptał za drobną sylwetką dziewczyny. Chwilę później wyczerpani podróżą opadli na wielkie, miękkie, dwuosobowe łóżko i wtuleni w siebie zasnęli. 
Wypoczęta pozwoliła się unieść swoim powiekom i z szerokim uśmiechem zarejestrowała fakt, że brunet śpi z wtuloną twarzą w jej brzuch. Wyglądał tak niewinnie i urzekająco. Wyciszyła dźwięk migawki w aparacie i wykonała zdjęcie. Westchnęła głośno i postanowiła jakoś opuścić materac. Delikatnie zsunęła z siebie dłonie skoczka, które znajdowały się na jej pośladkach i na palcach powędrowała w kierunku łazienki. Korzystając z tego, że Peter jeszcze znajduje się w krainie Morfeusza postanowiła się odświeżyć. Zrzuciła z siebie ubrania i wskoczyła pod natrysk. Strumień ciepłej wody przyjemnie rozluźniał jej mięśnie, a woń waniliowego żelu pod prysznic otulała jej nozdrza. Nucąc pod nosem ulubiony ostatnio kawałek wmasowywała w swoje ciało kolejne porcje żelu, by po chwili zimna ciecz ukoiła jej rozgrzane ciało. Z subtelnym uśmiechem na ustach zameldowała się przed lustrem i opatuliła w hotelowy ręcznik. Ponownie stawiła się w pokoju i pochyliła nad walizką. Po dłuższej chwili zastanowienia narzuciła na siebie miętową, przewiewną sukienkę i wsunęła nogi w sandałki tego samego koloru na sporej rozmiarów koturnie. Włosy zaplotła w niedbałego kłosa i zabrała się za wypakowanie. W końcu miała tu spędzić tydzień, więc wolała mieć wszystko pod ręką. Sprawnie układała kolejne partie ubrań na pułkach, aż w końcu cała jej garderoba znalazła się w szafie. Zadowolona z siebie rzuciła jeszcze kosmetyczkę do łazienki, a także przerzuciła kilka rzeczy do torby podręcznej. Gdy spoglądała na swoje odbicie w lustrze w framudze drzwi zameldował się Peter. Brunet nieco jeszcze zaspany mierzył wzrokiem sylwetkę blondynki, opierając się nonszalancko o kotarę drzwi. Po chwili na jego usta wkradł się zawadiacki uśmiech. Wplótł palce w ciemne, kasztanowe włosy i zaczesał je do tyłu, tworząc artystyczny nieład. Następnie podszedł do blondynki i przygwoździł ją do szafki znajdującej się pod umywalką. Oddech lekarki momentalnie przyśpieszył, a fakt, że opierał on swoje czoło o jej i łaskotał ją swoim oddechem po policzkach wcale jej nie pomagał. 

-Wyglądasz kusząco i urzekająco.-wyszeptał do jej ucha, ocierając się językiem o jego koniuszek. 

Wzdłuż ciała dziewczyny przebiegł przyjemny, delikatny dreszcz. Mimowolnie kąciki jej ust się uniosły, a Peter musnął subtelnie jeden z nich. Chwilę później wpił się żarłocznie w jej wargi, wędrując dłońmi po jej pośladkach. Jęknęła cicho zadowolona i odwzajemniła pieszczotę skoczka, tocząc walkę z jego językiem. On tymczasem sunął opuszkiem palca po jej odkrytym udzie, przyprawiając ją tym o dreszcze. Był tak cholernie uwodzicielski. Uwielbiała to w nim. Pewny swego, wykorzystujący swój urok osobisty. Ułożyła ręce na jego klatce piersiowej i stanowczo odepchnęła go od siebie. Przymknęła powieki i starała się zapanować nad przyśpieszonym, płytkim oddechem. Peter jedynie zachichotał wesoło, będąc dumnym z tego, do jakiego stanu doprowadził blondynkę i przyglądał jej się z szerokim uśmiechem. Po kilku minutach lekarka otworzyła oczy i wyminęła go, udając się do pokoju. Chwilę później także zameldował się tam on. 

-Jesteś może głodna?-uniósł pytająco brew.

-Jak cholera.-odparła niemal natychmiast.

Prevc pokręcił z niedowierzaniem głową i zrzucił z siebie koszulę. Mimowolnie jej wzrok padł na nagą partię ciała skoczka, która jak zawsze prezentowała się okazale. Spłonęła rumieńcem, kiedy brunet przyłapał ją na wodzeniem wzrokiem po jego klatce piersiowej i odwróciła głowę. Peter natomiast podszedł do niej i musnął wargami jej policzek. Szepnął jej, żeby poczekała chwilę i zabarykadował się w łazience. Opadła na materac i wsłuchiwała się w szum wody obijającej się o brodzik. Sprawdziła media społecznościowe i odpisała braciom Petera, zapewniając ich, że dotarli cali i zdrowi. Po kilkunastu minutach w sypialni zjawił się sportowiec. Pero poprawiał koszulę, a następnie sprawnie zaczął ją zapinać. Rozalia nadal podziwiała jego poczynania, wędrując wzrokiem po odcinku nagiego ciała. Czarne rurki i kraciasta koszula przeplatająca się czerwienią i czernią komponowały się całkiem nieźle. 23-latek pociągnął blondynkę za rękę i skierował się w stronę windy, uprzednio zamykając pokój. Splótł ich dłonie ze sobą i zewnętrzną częścią kciuka gładził jej subtelną skórę, przyglądając jej się z nikłym uśmiechem. 
Szczęśliwi przemierzali paryskie uliczki, chłonąc piękną pogodę i swoją bliskość. Subtelna twarz blondynki tonęła w promieniach słońca, a delikatny wiatr targał jasnymi kosmykami. Peter chwycił w dłoń lustrzankę i nacisnął spust migawki, uwieczniając na fotografii lekarkę stojącą na fontannie w centrum miasta. Uradowana podbiegła do niego i wychyliła się z za jego pleców, przyglądając się zdjęciu. Skinęła głową na znak, że jest w porządku i tym razem ona przejęła sprzęt. Brunet uniósł znacznie kąciki ust ku górze i przysnął obok obiektu, gdzie przed chwilą jeszcze znajdowała się pediatra. Wieczorek parsknęła głośnym śmiechem, a Pero natychmiast do niej podbiegł i wyraził swoje oburzenie, aby ta wykonała zdjęcie jeszcze raz, bo oślepiło go słońce. Rozi po czułym pocałunku przystała na propozycję partnera i cyknęła kolejną fotkę. Zmęczeni zwiedzaniem stolicy Francji opadli na pobliską, drewnianą ławkę i skubali bagietki, przyglądając się przechodniom. Francja była cudowna, a Paryż magiczny. Pokochała to miejsce od pierwszych minut swojego pobytu tutaj. Pierwsze godziny tutaj oceniała jak najbardziej na plus. To miasto miało swój urok. Unikalny i niepowtarzalny. Upiła łyk mrożonej kawy i spojrzała na Petera. Brunet potarł nosem o jej drobny nos i cmoknął ją w jego czubek. Był tak niesamowicie troskliwy. Był przede wszystkim kochany. Nie widział po za nią świata. A raczej to ona była jego światem. 

                                                                            ***
Nieco poddenerwowana spoczywała w miejscu, oczekując jakichkolwiek wskazówek od Petera. Ten jednak nadal milczał, szykując dla niej niespodziankę. Pomachał do chłopaka na szczycie wieży Eiffela, a ten posłusznie spuścił ku dołowi błękitno-biało-czerwoną flagę. Skoczek skinął ku w podziękowaniu głową i odwrócił się w kierunku swojej wybranki. Przystanął za nią i pociągnął za supeł opaski. Opadła ona na usłane zieloną trawą podłoże, a usta blondynki rozchyliły się do granic możliwości. Nie mogła wydusić z siebie słowa. Stała niczym sparaliżowana, wpatrując się w napis umieszczony w centrum flagi. Złote, połyskujące literki układały się w pytanie : "Will you merry me?". Peter tymczasem padł przed nią na kolana i wyciągnął w jej kierunku dłoń, w której znajdowało się czerwone, małe pudełeczko zarysem podobne do serca. Blondynka oderwała wzrok od wieży i spojrzała na bruneta. Prevc obawiający się odrzucenia spoglądał na nią ze  strachem wymalowanym w szarych oczach. Stalowe tęczówki wpatrywały się w nią z nadzieją, a także niepewnością. Ze stresu drżała mu ręką, lecz nadal cierpliwie oczekiwał odpowiedzi lekarki. Ta poczuła jak gula znajdująca się w jej przełyku powoli znika i odchrząknęła głośno. 

-Tak!-wydusiła z siebie.-Peter tak!-wrzasnęła.

Brunet momentalnie wsunął na jej serdeczny palec srebrny pierścionek z błękitnym diamentem, a następnie wziął na ręce i okręcił wokół własnej osi. Piszczała niczym szalona, spoglądając z radością na spełnioną twarz skoczka. Niczego innego nie pragnęła od życia jak tego momentu. Teraz już nic nie mogło stanąć na drodze do ich szczęścia. Kochała go nad życie. On także nie widział po za nią świata i to ona pokazała mu co to prawdziwa miłość. Dla niej był w stanie się zmienić i skończył traktować kobiety przedmiotowo. Utonęli w gorącym pocałunku całkowicie, lekceważąc oklaski i wrzaski radości ludzi. Teraz liczyli się tylko oni. Jedynie oni.

                                                         Pierścionek Rozi :D




niedziela, 9 października 2016

Część II. Six: Ropucha?! Really?!

Z promiennym uśmiechem przyglądała się atmosferze panującej podczas piątkowych zmagań na skoczni usytuowanej w Wiśle. Nim spostrzegła a kołysała zgrabnie biodrami na boki, podśpiewując pod nosem słowa roznoszącej się po kompleksie narciarskim piosenki. Roześmiana spojrzała na Semenica, który towarzyszył jej podczas przyglądania się rywalizacji, gdyż Goran zdecydował się go nie powołać na dzisiejszy konkurs drużynowy. Słoweniec pokręcił z niedowierzaniem głową i zmierzył jej blond włosy. Polka jęknęła cicho i pośpiesznie odgarnęła dłonią niesforne, jasne kosmyki opadające jej na twarz. Sprzedała chłopakowi kuksańca pod same żebra i powróciła do obserwacji konkursu. Z niecierpliwością oczekiwała drugiej próby swojego partnera. Chwyciła się barierki i wychyliła nieco głowę, aby zatopić wzrok w telebimie usytuowanym na wzniesieniu, jednak pośpiesznie zmrużyła oczy, aby uchronić je tym samym przed oślepiającymi promykami słońca. Właśnie w tej chwili pożałowała tego, że przez swoje roztrzepanie nie zabrała ze sobą okularów przeciwsłonecznych ani nie podkradła ich Peterowi. Musiała przyznać, że przypadły jej one nawet do gustu. Na jej usta wstąpił beztroski uśmiech, kiedy na jej subtelną twarz opadła mgiełka, którą przyniósł do niej lekki wiatr z natrysku rozmieszczonego na skoczni. Anze jęknął niezadowolony i splótł ramiona na klatce piersiowej, kiedy nie otrzymał uderzenia kropel wody. Rozalia zachichotała uroczo i zatopiła błękitne tęczówki w sylwetce opadającego właśnie na belkę Wellingera. Momentalnie odtworzyła w głowie moment, kiedy wychyliła się z za okna i przepraszała Niemca za oberwanie i'Phone'm Domena. Później nawet ucięli sobie krótką pogawędkę. Blondyn był niezwykle sympatyczną osobą. Zaśmiała się pod nosem na to wspomnienie i wędrowała wzorkiem za sunącą po rozbiegu sylwetką skoczka. Skrzywiła się nieznacznie, kiedy Andreas uzyskał jedynie 119, 5 m, jednak Niemcy mogli odetchnąć z ulgą, gdyż byli pewni podium.

-Słabiutko jak na niego.-skwitował próbę Niemca Słoweniec.

-Trochę.-przyznała mu rację blondynka.-Teraz proszę o ciszę.-puściła mu oczko i odwróciła głowę w kierunku obiektu.

Na szczycie Wisły Malinki zameldował się właśnie Prevc. Momentalnie jej błękitne tęczówki zabłysnęły radośnie, a kciuki mimowolnie się zacisnęły. Skinęła głową z podziwem dla nowego zdjęcia, które pojawiło się na telebimie przy imieniu i nazwisku Słoweńca, a chwilę później odprowadzała wzrokiem jego mknącą po rozbiegu sylwetkę. Dynamiczne odbicie z progu skoczni im. Adama Małysza i szybujące, unoszące się nad zeskokiem ciało. Idealnie ułożone w literę V. Jak zawsze pochylony był maksymalnie do przodu i płynął w powietrzu. Mijał kolejne metry, chcąc zapewnić podium swojej drużynie. Nienaturalnie przyśpieszone bicie serca Rozalii świadczyło o tym, że to naprawdę ważny moment konkursu. Zawsze ogarniała ją arytmia, kiedy w powietrzu tonął jej chłopak. Przecież nigdy nie było wiadomo, kiedy natura może pokrzyżować jego plany i najmniejszy podmuch może wywołać tragedię... Zawsze się tego obawiała. Cholernie się bała, że kiedyś będzie musiała odprowadzać go przy noszach do karetki. Jednak ufała mu. Wiedziała doskonale, że jest naprawdę doświadczony, a także jednym z najlepszych. Obecnie dominatorem po wspaniale uwiecznionym sezonie zdobyciem Krzyształowej Kuli. Odetchnęła z ulgą, kiedy opadł na igielit i klasnęła najmocniej jak tylko mogła w dłonie, z podziwem kiwając głową nad jego zakończoną już próbą. Momentalnie na jej usta wstąpił beztroski, czarujący uśmiech, kiedy przy jego imieniu i nazwisku ukazała się odległość. 129 metrów. Naprawdę świetny skok. Drugi rezultat konkursu. Powędrował na samą górę zeskoku i pomachał przyjaźnie do kamery, aby następnie odszukać wzrokiem twarz blondynki. Wieczorek posłała mu lotnego całusa, którego on zamknął w pieści i uśmiechnął się anielsko. Poczuła jak uginają się pod nią kolana. Po mimo dzielącego ich dystansu tak mocno na nią działał. Gdyby nie szybka reakcja Semenica runęłabym na trybuny rozmieszczone za nią. Podziękowała mu skinieniem głowy, a także nieśmiałym uśmiechem i uwolniła się z jego objęć, chwytając barierki. Peter zaniepokojony udał się na schody i spojrzał w stronę sektora, w którym przed chwilą jeszcze mógł podziwiać blondynkę. Odetchnął jednak z ulgą, kiedy ta ponownie się mu ukazała. "Stary, podziw. Ty tak na nią działasz." odczytał z ust kadrowego kolegi i zaśmiał się pod nosem. Roześmiany pokręcił głową i zabrał się za pokonywanie stopni.
Tymczasem w powietrzu już unosił się Anders. Fannemel uradowany po próbie, która zakończyła się na 134 metrze utonął w ramionach kolegów, którzy klepali go po głowie i uśmiechnął się zadowolony.
Lekarka oplotła dłońmi szyję Słoweńca i przywarła do niego całym ciałem, uprzednio skradając przelotnego całusa z jego kuszących ust. Brunet roześmiał się głośno i zamknął dziewczynę w silnych ramionach. Była przy nim taka drobniutka, ale przy tym niesamowicie urzekająca na swój sposób i zgrabniutka. Zsunął ręce na jej pośladki i zaprezentował jej śnieżnobiałe uzębienie, wpatrując się z radosnymi ognikami w jej błękitne oczy. Blondynka rozbawiona pokręciła głową i przymknęła powieki, chłonąc intensywność perfum skoczka. Tymczasem Peter postanowił wykorzystać ten moment i zatopił się w jej słodkich ustach. Jego aksamitne wargi ocierały się powoli o jej usta, jednak z każdą chwilą pocałunek przywierał na sile. Dziewczyna w końcu całkowicie poddała się chwili i wplotła palce w gęste, kasztanowe włosy Słoweńca, przyciągając go za nie jeszcze bliżej. Prevc mruknął zadowolony i przegryzł dolny płatek jej wargi. Poczuła metaliczny smak krwi i wywróciła jedynie oczami. W końcu oderwała się  od sportowca i posłała nikły uśmiech w przyglądającemu się tej scenie Stochowi.

-No, no. Widzę Peter, że w końcu odnalazłeś swoją miłość.-skwitował z szerokim uśmiechem Polak.

Otarła strugę szkarłatnej cieczy opuszkiem palca i podniosła wzrok na stojącego przed nimi zawodnika. Kamil uśmiechał się ciepło w ich kierunku, a ona splotła ich dłonie ze sobą i skinęła głową w kierunku nart, które jej partner opadł o barierkę. Brunet chwycił sprzęt drugą ręką i zarzucił go na ramię.

-Na dodatek Polka.-kąciki ust 23-latka powędrowały znacznie ku górze, kiedy wypowiedział te słowa.

-Gratuluje. Widzę, że wiesz co dobre.-poruszył znacząco brwiami starszy skoczek, mierząc wzrokiem sylwetkę blondynki.

-Dziękuję.-odparł Słoweniec.

-Tak w ogóle to Rozalia jestem.-lekarka wyciągnęła dłoń w kierunku swojego rodaka.

-Kamil, przyjaciel Twojego wybranka. Miło poznać.-musnął ustami dłoń partnerki Słoweńca.

-Stoch od kiedyś Ty taki czarujący?- spojrzał na niego podejrzanie Peter.

-Od zawsze, Pero.-zaśmiał się Polak.

Słoweniec chwycił mocniej narty i z blondynką przy boku udał się w kierunku domku reprezentacji. Przez całą drogę rozmawiali z towarzyszącym im Kamilem. Mistrz Świata doszedł do wniosku, że Peter nawet partnerkę musi mieć nawet taką samą jak on. Blondynkę i Polkę. Cała trójka skwitowała to śmiechem i umówiła się na wspólne świętowanie zakończenia zawodów w Wiśle w sobotę.

                                                                                ***
Widziała niezadowolenie malujące się na jego twarzy. Liczył zdecydowanie na coś więcej. Skrzywiła się delikatnie, kiedy dostrzegła sylwetkę Słoweńca pokonująca schody i także pośpiesznie pognała na dół. Dopadła go tuż przy barierce i starała się nie irytować, kiedy zlekceważył jej obecność i udał w kierunku chatki reprezentacji. Bez słowa kroczyła obok niego i dopiero, gdy dotarła do pomieszczenia zamknęła za sobą drzwi i zmierzyła bruneta groźnym wzrokiem. Peter wzruszył jedynie ramionami i opadł na sofę usytuowaną w rogu domku, zabierając się za przebieranie. Nie cierpiała tych jego humorków. Milczenie przez godzinę miała zapewnione. Westchnęła głośno i także zajęła miejsce na kanapie tuż obok skoczka. Przyglądała się jego poczynaniom ze zmianą odzienia i mimowolnie się uśmiechnęła, kiedy jej oczom ukazała się idealnie wyrzeźbiona partia brzucha, kiedy naciągał na swój tors koszulkę. Kiedy wstał, aby zapakować akcesoria takie jak kask czy rękawiczki do torby przylgnęła do jego pleców i ułożyła głowę na jego barku. Momentalnie zastygł w bezruchu, gdyż balast w postaci blondynki utrudniał mu pakowanie i dało się usłyszeć jego nieco przyśpieszony oddech. Przymknął powieki i rozkoszował się ciepłem ciała dziewczyny, a także jej oddechem drażniącym jego szyję. Teraz już wiedział, dlaczego tak reagowała na jego bliskość. Słodka woń jej perfum otuliła jego nozdrza, czym wywołała, że na jego usta wkradł się nikły uśmiech. Nie potrafił być obojętny na takie gesty z jej strony. Zaczerpnął głębokiego oddechu i odwrócił głowę w jej stronę. Stalowe tęczówki wpatrywały się w jej subtelną twarz z czułością, a ona poczuła jak jej ciało przebiega dreszcz, a wszystko to za sprawą ciężaru jego spojrzenia. Nawet nie zanotowała momentu, kiedy brunet przygwoździł ją do ściany drewnianej chatki i spoglądał głęboko w jej niebieskie oczy. Rozchylił usta, aby coś powiedzieć, ale lekarka skutecznie mu to uniemożliwiła i wykorzystała ten fakt do pieszczoty. Pocałowała go subtelnie, aczkolwiek z czułością, przelewając w ten gest wszystkie targające ją uczucia. Przez irytacje, niezrozumienie, aż po miłość, pożądanie. Ujął jej twarz w swe ciepłe, smukłe dłonie i najzwyczajniej w świecie wyszeptał, wpatrując się w jej oczy:

-Przepraszam.

-Peter, ja naprawdę jestem w stanie wszystko zrozumieć, ale tego akurat nie. Przecież to zwykłe letnie zawody. Tym bardziej nie powinieneś się nimi przejmować, gdyż to dopiero Twoje pierwsze starty. Czym Ty się przejmujesz? Twój pierwszy konkurs indywidualny i od razu miejsce w czołowej piątce. Dwa naprawdę dobre skoki. Stylem i odległością, ale nie bo Ty zawsze chcesz więcej, lepiej i ładniej... To tylko cykl przygotowań do zimy, pierwsze Twoje starty, a Ty już się irytujesz. Chłopie, ja rozumiem, że jesteś ambitny i to w cholerę, ale czym ty się załamujesz, skoro przed Tobą jeszcze kilka takich konkursów plus 3 miesiące przygotowań do zimy. Zluzuj trochę i ciesz się z tego weekendu, bo naprawdę świetnie się zaprezentowałeś jak na zawody, w których wziąłeś udział po tak długiej przerwie od rywalizacji.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Ciebie mam.-wyszeptał jedynie i musnął ustami jej czoło.-Dziękuję. Po prostu boje się, że moja forma spadnie i nie będę się już liczył w kolejnym sezonie. Nie chce wypaść z czołowej stawki, nie chce, aby się ze mnie nabijali...

-Peter, czy Ty zwariowałeś?!-uniosła znacznie głos.-Nic takiego się nie stanie. Kochanie, ja w Ciebie wierzę i teraz nie będzie już żadnego spadku. Teraz będzie jedynie fala wznosząca.-gładziła zewnętrzną częścią kciuka policzki Słoweńca. 

-Myślisz?-uniósł pytająco brwi.

-Yhym.-mruknęła.-Pocałuj mnie w końcu bo dłużej już nie wytrzymam.-uśmiechnęła się do niego nieśmiało.

Brunet zachichotał wesoło i zgodnie z jej wolą naparł na jej ustami swoimi wargami, przywierając do niej całym ciałem. Chłonęli swoją bliskość nawzajem najdłużej jak się dało, jednak chwilę tą przerwało wtargnięcie do domku Laniska.

-O kurwa!-rozwarł usta zdziwiony.- Nie przeszkadzajcie sobie!-rzucił jedynie, powoli się wycofując. 

-Lanisek! Ropucho pierdolona! Stój!-wrzasnął za nim Peter.

-Jesus! Chciałem tylko sprzęt zapakować. Nie bij!-zakrył się dłońmi Anze.

Rozalia przyglądała się tej scenie rozbawiona i parsknęła głośnym śmiechem, obserwując wystraszonego młodszego skoczka, który obawiał się jej faceta, a ten nawet od niej nie odsunął i nie poderwał z miejsca. Peter posłał cwany uśmieszek i skradł z jej ust przelotny pocałunek, po czym chwycił ją za rękę i pociągnął w kierunku wyjścia. 

-Ropucha?! Really?!-rzuciła z niedowierzaniem Rozalia. 

                                                                            ***
Dumny ze swojego pomysłu prowadził blondynkę pomiędzy tłumem ludzi wypełniającym lotnisko znajdujące się w Ljubljanie, skutecznie starając się o to, aby nie uderzyła ona w żadnego przechodniego, co było na obecną chwilę bardzo trudnym zadaniem. Za nimi podążał Cene, który zajmował się walizkami, aby jego brat spokojnie mógł zaprowadzić Rozalię ku celowi. Uradowany nareszcie zatrzymał się przed potężną maszyną  znajdująca się przed nimi. Jednym zwinnym ruchem pociągnął za węzeł przepaski umieszczonej na oczach lekarki i obserwował jak przykłada ona dłonie oszołomiona do rozwartych ust. Momentalnie kąciki jego ust powędrowały ku górze, a pisk jego wybranki sprawił, że jego serce zabiło mocniej.

-Podoba Ci się?-wypowiedział melodyjnym głosem tuż przy jej uchu, obejmując ją w pasie i tuląc się do jej pleców.

-Boże! To jest cudowne!-pisnęła i odwróciła się na pięcie, po czym rzuciła na szyję bruneta.-Dziękuję!-przylgnęła do niego.

Odpowiedział jej jedynie anielskim, szczerym uśmiechem i przygarnął do siebie, obserwując jak po jej zaróżowionych policzkach spływają łzy wzruszenia. Była szczęśliwa. Widział to w jej błękitnych połyskujących radośnie oczach. Zaskoczył ją. Udało mu się. Nareszcie będą tylko we dwoje. Żadnego szpitala, żadnego treningu, żadnych rodziców, przyjaciół. Tylko on i ona. Jednym z jej marzeń było zawsze polecieć do Paryża. A on dzisiaj je spełnił. Oderwała się od niego i dopiero po chwili zauważyła obecność przyjaciela. Podreptała w jego kierunku i dała się zamknąć w jego silnych ramionach. Szatyn roześmiał się wesoło i pogładził jej plecy.

-Tylko niczego tam nie zmajstrujcie.-poruszył znacząco brwiami.

-Chcesz to możemy popróbować na Twojej twarzy.-rzucił Peter z łobuzerskim uśmiechem.

-Hola, hola. Spokojnie.-uspokoił go gestem dłoni 20-latek.-Będę tęsknił.-wydął dolną wargę.-Bawcie się dobrze.-musnął ustami jej policzek.-Kocham Cię.-a także złożył pocałunek na jej włosach.

-Ja Ciebie też.-naznaczyła jego policzek mokrym śladem.-Cześć!-pomachała mu na pożegnanie.

                                                             ~*~
Wisła już za nami proszę Państwa, a przed nami Paryż ;3 Co wydarzy się w mieście zakochanych? ^^ Czy będzie  to coś szczęśliwego dla naszej pary, a może przykrego? Coś tu ostatnio się za dobrze układa ;) Akcja powoli nabiera tempa. Uwierzcie mi, że jeśli teraz jest nudno to niebawem naprawdę będzie się działo, więc zostańcie ;3  Całuję i do zobaczenia! ;*

PS: Do Pucharu Świata pozostało 46 dni! ;3





sobota, 1 października 2016

Część II. Five: Nie każda droga do szczęścia wyposażona jest w windę

Przymyka powieki, aby uspokoić skołatane nerwy. Jej drobne ciało delikatnie drży, co potęguje kolejna minuta niecierpliwego oczekiwania. Chciałaby mieć to już za sobą. W końcu jej męki zostają zażegnane i w drzwiach gabinetu pojawia się niska szatynka, która wyczytuje jej imię i nazwisko. Czuje jak jej mięśnie się napinają. Pozwala unieść się powiekom i spogląda na kobietę, kiwając głową. Chwyta w dłoń ramiączko od torebki i zaczerpuje głęboki oddech. Boi się. Cholernie się boi. W końcu jednak podrywa się z krzesła i rusza w kierunku drzwi gabinetu. Zagłębia się we wnętrzu pomieszczenia i wita z panią ginekolog uściskiem dłoni. Kobieta gestem dłoni wskazuje, aby Wieczorek usiadła, co pediatra posłusznie wykonuje, a następnie zadaje jej kilka pytań. Blondynka nerwowo bawi się palcami, odpowiadając na badania specjalistki. Omiata wzrokiem lokum starszej Słowenki, a następnie podąża za nią, aby wreszcie poznać prawdę. Jej serce pracuje w nienaturalnie przyśpieszonym tempie, kiedy lekarka posuwa głowicą urządzenia po jej podbrzuszu. Obserwuje bacznie każdy jej ruch. Ginekolog klika kilka razy w klawiaturę, zapisując wyniki badania. Rozalia usuwa ze skóry ślady żelu za pomocą papierowych ręczników i melduje się na fotelu na przeciw pani doktor. 

-A więc pani Rozalio bardzo mi przykro, ale nie jest pani w ciąży.-oświadcza starsza kobieta, przyglądając się zdjęciom wykonanym podczas badania. 

-Ale jak to?-zdezorientowana blondynka marszczy brwi.-Przecież miałam mdłości...

-Widocznie powodem tego była jakaś inna dolegliwość. Może się pani czymś zatruła? 

-Hmm...Możliwe. No dobrze. Dziękuję pani bardzo.-pediatra wyciąga dłoń w stronę lekarki, którą ta z ściska. -Do widzenia!

-Do widzenia!

Rozalia przymyka za sobą drzwi i opuszcza budynek. Natarczywe promyki słońca muskają jej subtelną twarz, nieco ją przy tym oślepiając na chwilę, co powoduje, że wpada ona w czyjeś ciało. Z jej ust wydobywa się ciche przekleństwo, ale po chwili wstępuje na nie nikły uśmiech. Szatyn chichocze cicho z niezdarności przyjaciółki i otula ją swoim ramieniem, prowadząc do znajdującego się niedaleko samochodu. Wieczorek pogrążona we własnych myślach przemierza drogę przy boku skoczka, a następnie opada na fotel obok kierowcy i spogląda na Cene.

-I jak?-wydusza z siebie niepewnie chłopak. 

-Nie jestem w ciąży.-oświadcza z łagodnym uśmiechem 20-latka.

Prevc mimowolnie także unosi kąciki ust znacznie ku górze i momentalnie zamyka w swoich silnych ramionach drobne ciało blondynki. Muska ustami jej skroń, co mimowolnie wywołuje zadowolenie na twarzy dziewczyny. Na każdym kroku okazuje jej swoją troskę i opiekuńczość. Jest wspaniałym przyjacielem. Nigdy by się nie spodziewała, że tak roztrzepany facet jak Cene może być tak czuły i kochany w stosunku do niej. Chyba naprawdę jest dla niego kimś ważnym. 

-No dobrze, ale skąd w takim razie te mdłości?-unosi pytająco brew, odrywając się od Rozalii. 

-Najprawdopodobniej zatrucie.-wzrusza ramionami Wieczorek.-To pewnie ta sałatka przygotowana przez mamę. Byłam tak zalatana, że nie zdążyłam jej w porę zjeść i się popsuła. Dawno ją jadłam, dlatego uznałam, że przesadzam ze stwierdzeniem, że dziwnie smakuje, a tu jednak...

                                                                          ***
Z szerokim uśmiechem widniejącym za ich ustach pozowali do zdjęcia, które właśnie wykonywał Peter swoim telefonem. Ich wyróżniające się, niepowtarzalne czapki z wzorem uszów myszka Miki powodowały wśród nich niemałe rozbawienie, a i przywoływały wzrok przechodniów. Brunet musnął ustami policzek blondynki, a Jurij odwrócił się w tym momencie i pokręcił uśmiechnięty głową. Nie dowierzał w to, że ten facet nadal wytrzymywał z tą kobietą. Po ostatniej awanturze jaką urządziła mu, gdy lekko wstawiony wyposażył jej sukienkę w sporych rozmiarów plamę po piwie schodził jej z drogi i bał się jej jak ognia. Była ciepłą i miłą osobą, ale jak każdy człowiek miała swoje granice. Tepes trafił akurat na jej ulubioną wówczas kreację, więc porcja epitetów skierowana pod jego adresem uboga nie była. Mimowolnie parsknął cichym śmiechem na to wspomnienie i przyśpieszył kroku, aby dorównać towarzystwa Kranjcowi. Rozalia tymczasem roześmiana kołysała ich splecionymi dłońmi i co jakiś czas zerkała na swojego partnera. Peter natomiast obserwował osoby, które jako pierwsze nagrodziły ich wspólne zdjęcie serduszkiem na Instagramie. Jak wielkie było jego zdziwienie, że wśród nich znalazła się Mina. 

-Mina polajkowała nam zdjęcie.-oświadczył szczerze oszołomiony Prevc

-Być może się z Ciebie wyleczyła.-lekarka nagrodziła skoczka "perskim" oczkiem.-Peter...

-Tak, skarbie?-brunet spojrzał na nią wyczekująco. 

-Mógłbyś mi opowiedzieć waszą historię? To znaczy Twoją i Miny.

-Na pewno jesteś na to gotowa?-uniósł pytająco brew. 

Blondynka jedynie skinęła głową i skradła z ust 23-latka przelotny pocałunek. Brunet mimowolnie wzniósł kąciki ust na wyżyny i omiótł wzrokiem rozciągające się przed nim widoki. Uwielbiał przyjeżdżać do Polski. Tym razem dane mu będzie poznać rodzinę być może swojej przyszłej żony. Wisła. Jedno słowo, a ile w nim wyjątkowości. Już nie mógł doczekać się jutrzejszej rywalizacji, a także spotkania z dziadkami Rozalii. Chciał wywrzeć za nich dobre wrażenie. Nieco się stresował, ale przecież nie chciał nikogo udawać. Postanowił pozostać sobą. Czy go zaakceptują czy nie to już zależy od nich samych. A jeśli nie, to on i tak będzie trwał przy ich wnuczce. 

Wypoczęta pozwoliła się unieść swoim powiekom, a jej wzrok momentalnie padł na miejsce obok. Nieco jeszcze zaspana przetarła oczy i odnotowała fakt, iż jest ono puste. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, gdzie mógł udać się Peter i odblokowała ekran telefonu, który spoczywał na szafce nocnej. Zegar wskazywał 9 wieczorem, więc musiała naprawdę solidnie pospać. Rozciągnęła się leniwie i zerknęła na fotografię, którą kilka godzin wcześniej wykonał Prevc. Jego roześmiana twarz wywoływała sporych rozmiarów uśmiech na jej wargach, a śmiesznie wykonany przez nią dziubek rozbawiał ją do łez. Widać było jednak, że na zdjęcie przelane jest szczęście tej dwójki. Brunet czule tulił się do pleców blondynki, a ona nie protestowała i pozwoliła objąć się mu w pasie. Nadal nie dowierzała, że to co wszystko ma miejsce dzieje się naprawdę. Miała przy swoim boku faceta, który starał się nie opuszczać jej na krok, choć zawodowo uprawiał sport i to nie byle jaki. Unosił się w przestworzach i nigdy nie mógł być pewny czy jego narty zetkną się z podłożem. Mimo to spełniał swoje marzenia przy boku ukochanej. Nadal nie miała pojęcia jakim cudem udało się mu przekonać Gorana, aby przydzielił im wspólny pokój. Przecież Peter miał się skupić na zawodach, a tymczasem widok blondynki krzątającej się po pokoju w krótkich spodenkach i bluzce na ramiączkach na pewno przywoływał jego uwagę. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że brunet musi brać prysznic, gdyż do jej narządów słuchowych dotarł dźwięk strumieniu wody obijającego się o brodzik. Chwilę później z ręcznikiem obwieszonym wokół bioder zameldował się w sypialni, przeczesując dłońmi wilgotne, ciemne włosy. Krople wody spływały po jego nagim torsie, a blondynka zagryzła dolny płatek wargi, dostrzegając ten fakt. Peter zaśmiał się cicho, aczkolwiek uroczo i nachylił nad twarzą blondynki, skradając z jej ust subtelny pocałunek. 

-Kuszę Cię, co?-poruszył znacząco brwiami. 

-Może troszeczkę.-mruknęła blondynka, posyłając mu słodki uśmiech.-Ale zakazanym owocem to Ty nie jesteś.-zatrzepotała zalotnie rzęsami. 

Skoczek roześmiał się głośno i pokręcił głową. Ponownie zbliżył się do łóżka, w którym wciąż znajdowała się blondynka i tym razem zachłanniej wpił się w jej usta. Jego aksamitne wargi skutecznie miażdżyły usta dziewczyny, a z jej gardła wydobył cichy pomruk zadowolenia. Wzdrygnęła się delikatnie, kiedy kropla wody spotkała się z jej odkrytym udem. Mimo to Słoweniec nie zaprzestał zadawania jej pieszczoty, a wręcz jeszcze bardziej pogłębił pocałunek. Rozalia powoli miała problemy ze złapaniem oddechu, dlatego odepchnęła od siebie Pero. 

-Idź się ubierz.-rzuciła wesoło. 

Współlokator lekarki posłusznie zniknął za drzwiami łazienki, aby po chwili wrócić w bokserkach i opaść na miejsce obok dziewczyny. Rozi z błogim uśmiechem wtuliła się w tors skoczka i wsłuchiwała w jego bicie serca. Muskał swoim ciepłym oddechem jej szyję, wywołując delikatny dreszczyk przebiegający jej drobne ciało. W końcu postanowiła przerwać tą ciszę i przypomnieć skoczkowi o rozmowie jaką mieli przeprowadzić. 

-Długo spałam?-wymruczała w jego pierś. 

-Jakieś 4 godzinki. Może 5.-odparł po chwili zastanowienia. 

-Opowiedz mi o Minie.-zmierzyła jego twarz przenikliwym spojrzeniem błękitnych tęczówek.

-Poznaliśmy się na skoczni. Ona była pracownicą w fundacji pomagającej dzieciom i poprosiła naszą kadrę o pomoc w jednej z akcji. Oczywiście zgodziliśmy się. Później jakoś udało jej się mnie zaprosić na kawę. Przyjemnie nam się rozmawiało, dlatego też wymieniliśmy się numerami telefonów. Nawet nie zauważyłem, kiedy staliśmy się przyjaciółmi. Żaliłem jej się z każdego złego występu, a ona cierpliwie to znosiła i pocieszała mnie. Nie raz oberwało jej się za nic, jednak nie odwróciła się od mnie. Pewnego dnia zaprosiła mnie na spacer i wyznała to co czuję. Mówiła, że nie jestem dla niej jedynie przyjacielem, że rozumiem ją jak nikt inny...Zostaliśmy parą. Wszyscy uważali, że naprawdę świetnie się dopełniamy. Czar prysł pewnego dnia. Okazało się, że Mina mnie zdradziła, gdyż poświęcałem jej za mało czasu.-opowiadał stonowanym głosem, gładząc dłonią jej włosy.

-Z tak błahego powodu? Naprawdę?-Rozalia uniosła pytająco brew.

-Później zrobiła mi awanturę, że to moja wina, że poświęcam jej za mało uwagi, że jestem debilem w kombinezonie, który naraża swoje życie dla kilku sekund przyjemności... Może i miała rację, ale od samego początku wiedziała, że skoki zawsze będą na pierwszym miejscu. Załamałem się, bo okazało się, że ta zdrada, na której ją nakryłem to nie był pierwszy raz. Wcześniej próbowała uwieść Jakę.-zacisnął wolną dłoń w pięść.

-Jejku. Przepraszam, że Cię o to poprosiłam. Dla Ciebie to chyba nadal trudne.

-Przestań. Rozi, przestań. Jesteś moją dziewczyną i chce byś o tym wiedziała.-pogładził jej policzek zewnętrzną częścią dłoni, spoglądając jej głęboko w oczy.

Skinęła jedynie głową i posłała mu nikły uśmiech. 

-Przez tą cholerną szmatę stoczyłem się na dno. Każdej nocy w moim łóżku lądowała inna laska. Nie było to może codziennie, ale dosyć często. Robert znał mój plan zaliczenia Ciebie i próbował mnie przed tym powstrzymać, dlatego był dla Ciebie taki niemiły od samego początku. Chciał Cię do siebie zniechęcić, bo nie mógł znieść tego, że mógłby z Tobą rozmawiać, wiedząc, że jesteś niczego nieświadoma. -kontynuował skoczek.-Jednak Ty okazałaś się inna. Zmieniłaś moje podejście do kobiet. Uświadomiłaś jak bardzo je zraniłem. Nie mogłem znieść tego, że skrzywdziłem przyjaciółkę swojego brata. Cene codziennie dawał mi do zrozumienia, że jestem pierdolonym dupkiem myślącym tylko o czubku własnego nosa. Zaruchać, mieć przyjemność i porzucić. Dopisać do listy trofeum i zapomnieć. Tak to wtedy wyglądało, ale Ty to wszystko zmieniłaś. Sprawiłaś, że wreszcie zasmakowałem prawdziwiej, bezgranicznej miłości. Po mimo wyrządzonej krzywdy Ty przygarnęłaś mnie do siebie i obdarzyłaś czymś czego żaden inny facet mieć nie może. Twoją miłością. Kocham Cię, Rozi.-musnął subtelnie ustami wargi dziewczyny.

-Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś.-wyszeptała blondynka. 


                                                                           ***
Szerokim uśmiechem oraz uściśnięciem dłoni przywitał się ze starszym mężczyzną, a następnie pozwolił ucałować jego małżonce. Rozalia spoczywała obok i przyglądała się tej sytuacji z delikatnym uśmiechem. Niesamowicie ciepło dziadkowie przyjęli Petera w swe skromne progi, z czego była naprawdę zadowolona. Brunet splótł swoje smukłe palce z jej drobną dłonią i potarł kciukiem zewnętrzną część jej ręki. Blondynka musnęła ustami jego policzek i spojrzała na babcię. Elwira posłała pełen ciepła uśmiech w kierunku pary i gestem dłoni zaprosiła ją na szarlotkę, której woń unosiła się po wnętrzu górskiego, przytulnego, niewielkiego domku. Peter z chęcią przystał na propozycję kobiety w podeszłym wieku i niemalże wyrwał rękę Wieczorek, kiedy to ruszył w kierunku kuchni. Jacek zauważył to i roześmiał się głośno, także udając się do kuchni. Słoweniec z zadowoleniem zajadał się wypiekiem staruszki, opowiadając co nieco o kuchni swojej rodzicielki. Nie pominął przy tym prośby o przepis na jabłecznik babci blondynki. Dziadek dziewczyny tymczasem bacznie przyglądał się brunetowi, wypytując go o kilka faktów ze świata jego zawodu. 23-latek z przyjemnością opowiadał staruszkowi o dyscyplinie jaką były skoki narciarskie, rozwiewając jego jakiekolwiek wątpliwości dotyczące danej kwestii. Rozalia i małżonka Jacka tymczasem sprzątnęły ze stołu naczynia i zabrały się za ich zmywanie.Nie odbyło się bez wypytywania o okoliczności poznania partnera lekarki. Wieczorek z chęcią opowiadała babci o tym jakim czułym i troskliwym facetem jest Prevc, a także ze szczegółami opowiedziała jej ich historię.

-Nie każda droga do szczęścia wyposażona jest w windę. Wy mieliście do wyłączności tylko schody.-kobieta obdarowała wnuczkę oczkiem.

Rozalia przyznała jej rację i powróciła wraz z nią do stołu, gdzie Peter zdążył już ulec Jackowi w rozegraniu partyjki w szachy. Pan Wieczorek był od tego szczególnie uzależniony. Lekarka roześmiała się wesoło, kiedy ukochany głowił się jak ograć członka jej rodziny.

-A nagrodą będzie pocałunek tej oto pięknej damy w policzek.-oświadczył z uśmiechem pan Wieczorek, spoglądając na Rozalię.

Pediatra parsknęła głośnym śmiechem, ale skinieniem głowy przystała na warunek dziadka. Z zainteresowaniem obserwowała jak Prevc głowi się jak ograć pana Jacka. Dziadek jej był nie jednokrotnie wyróżniany na różnego typu turniejach szachowych.

-Niestety, ale przegrałeś walkę o względy tej tutaj obecnej niewiasty.-wypowiedział roześmiany staruszek.-Pozostaje Ci jedynie Peterze opuścić ten dom i uchronić przed goryczą porażki.

Wszyscy obecni w domu państwa Wieczorków znajdującym się niedaleko obiektu Skoczni Wisła Malinka parsknęli głośnym śmiechem, a Rozalia opuściła swoje miejsce i nachyliła się nad dziadkiem, muskając ustami jego policzek. Peter po chwili przyciągnął ją do siebie i posadził sobie na kolanach, wpatrując się w nią z szerokim uśmiechem wymalowanym na ustach. Przed opuszczeniem budynku wsunął jeszcze jeden kawałek szarlotki.

-Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy.-skrzywił się nieco skoczek.-Musimy już wracać, gdyż niedługo zawody. Miło było państwa poznać.-uścisnął dłonie małżeństwa.

-My także dziękujemy za wizytę, dzieciaki.-ciepły uśmiech zagościł na ustach Elwiry.-Naprawdę świetnie razem wyglądacie i widać, że się kochacie. Szczęścia Kochani i wpadnijcie do nas jeszcze kiedyś.-staruszka ucałowała parę po policzkach.


~*~
Hejka! ;3 Może i nie za dużo się dzieje, ale na razie macie nieco sielanki, bo jeszcze sporo przed nami ^^ Rozalia jednak nie jest w ciąży i małego Prevca lub Prevcowej nie będzie :D Narobiłam wam stracha, co? xD Peter wreszcie opowiedział jej o Minie i jak na razie chyba wszystko idzie po ich myśli ;) Dziadkowie Rozi przypadli wam do gustu? ^^ Całuję i do zobaczenia ;*