sobota, 1 października 2016

Część II. Five: Nie każda droga do szczęścia wyposażona jest w windę

Przymyka powieki, aby uspokoić skołatane nerwy. Jej drobne ciało delikatnie drży, co potęguje kolejna minuta niecierpliwego oczekiwania. Chciałaby mieć to już za sobą. W końcu jej męki zostają zażegnane i w drzwiach gabinetu pojawia się niska szatynka, która wyczytuje jej imię i nazwisko. Czuje jak jej mięśnie się napinają. Pozwala unieść się powiekom i spogląda na kobietę, kiwając głową. Chwyta w dłoń ramiączko od torebki i zaczerpuje głęboki oddech. Boi się. Cholernie się boi. W końcu jednak podrywa się z krzesła i rusza w kierunku drzwi gabinetu. Zagłębia się we wnętrzu pomieszczenia i wita z panią ginekolog uściskiem dłoni. Kobieta gestem dłoni wskazuje, aby Wieczorek usiadła, co pediatra posłusznie wykonuje, a następnie zadaje jej kilka pytań. Blondynka nerwowo bawi się palcami, odpowiadając na badania specjalistki. Omiata wzrokiem lokum starszej Słowenki, a następnie podąża za nią, aby wreszcie poznać prawdę. Jej serce pracuje w nienaturalnie przyśpieszonym tempie, kiedy lekarka posuwa głowicą urządzenia po jej podbrzuszu. Obserwuje bacznie każdy jej ruch. Ginekolog klika kilka razy w klawiaturę, zapisując wyniki badania. Rozalia usuwa ze skóry ślady żelu za pomocą papierowych ręczników i melduje się na fotelu na przeciw pani doktor. 

-A więc pani Rozalio bardzo mi przykro, ale nie jest pani w ciąży.-oświadcza starsza kobieta, przyglądając się zdjęciom wykonanym podczas badania. 

-Ale jak to?-zdezorientowana blondynka marszczy brwi.-Przecież miałam mdłości...

-Widocznie powodem tego była jakaś inna dolegliwość. Może się pani czymś zatruła? 

-Hmm...Możliwe. No dobrze. Dziękuję pani bardzo.-pediatra wyciąga dłoń w stronę lekarki, którą ta z ściska. -Do widzenia!

-Do widzenia!

Rozalia przymyka za sobą drzwi i opuszcza budynek. Natarczywe promyki słońca muskają jej subtelną twarz, nieco ją przy tym oślepiając na chwilę, co powoduje, że wpada ona w czyjeś ciało. Z jej ust wydobywa się ciche przekleństwo, ale po chwili wstępuje na nie nikły uśmiech. Szatyn chichocze cicho z niezdarności przyjaciółki i otula ją swoim ramieniem, prowadząc do znajdującego się niedaleko samochodu. Wieczorek pogrążona we własnych myślach przemierza drogę przy boku skoczka, a następnie opada na fotel obok kierowcy i spogląda na Cene.

-I jak?-wydusza z siebie niepewnie chłopak. 

-Nie jestem w ciąży.-oświadcza z łagodnym uśmiechem 20-latka.

Prevc mimowolnie także unosi kąciki ust znacznie ku górze i momentalnie zamyka w swoich silnych ramionach drobne ciało blondynki. Muska ustami jej skroń, co mimowolnie wywołuje zadowolenie na twarzy dziewczyny. Na każdym kroku okazuje jej swoją troskę i opiekuńczość. Jest wspaniałym przyjacielem. Nigdy by się nie spodziewała, że tak roztrzepany facet jak Cene może być tak czuły i kochany w stosunku do niej. Chyba naprawdę jest dla niego kimś ważnym. 

-No dobrze, ale skąd w takim razie te mdłości?-unosi pytająco brew, odrywając się od Rozalii. 

-Najprawdopodobniej zatrucie.-wzrusza ramionami Wieczorek.-To pewnie ta sałatka przygotowana przez mamę. Byłam tak zalatana, że nie zdążyłam jej w porę zjeść i się popsuła. Dawno ją jadłam, dlatego uznałam, że przesadzam ze stwierdzeniem, że dziwnie smakuje, a tu jednak...

                                                                          ***
Z szerokim uśmiechem widniejącym za ich ustach pozowali do zdjęcia, które właśnie wykonywał Peter swoim telefonem. Ich wyróżniające się, niepowtarzalne czapki z wzorem uszów myszka Miki powodowały wśród nich niemałe rozbawienie, a i przywoływały wzrok przechodniów. Brunet musnął ustami policzek blondynki, a Jurij odwrócił się w tym momencie i pokręcił uśmiechnięty głową. Nie dowierzał w to, że ten facet nadal wytrzymywał z tą kobietą. Po ostatniej awanturze jaką urządziła mu, gdy lekko wstawiony wyposażył jej sukienkę w sporych rozmiarów plamę po piwie schodził jej z drogi i bał się jej jak ognia. Była ciepłą i miłą osobą, ale jak każdy człowiek miała swoje granice. Tepes trafił akurat na jej ulubioną wówczas kreację, więc porcja epitetów skierowana pod jego adresem uboga nie była. Mimowolnie parsknął cichym śmiechem na to wspomnienie i przyśpieszył kroku, aby dorównać towarzystwa Kranjcowi. Rozalia tymczasem roześmiana kołysała ich splecionymi dłońmi i co jakiś czas zerkała na swojego partnera. Peter natomiast obserwował osoby, które jako pierwsze nagrodziły ich wspólne zdjęcie serduszkiem na Instagramie. Jak wielkie było jego zdziwienie, że wśród nich znalazła się Mina. 

-Mina polajkowała nam zdjęcie.-oświadczył szczerze oszołomiony Prevc

-Być może się z Ciebie wyleczyła.-lekarka nagrodziła skoczka "perskim" oczkiem.-Peter...

-Tak, skarbie?-brunet spojrzał na nią wyczekująco. 

-Mógłbyś mi opowiedzieć waszą historię? To znaczy Twoją i Miny.

-Na pewno jesteś na to gotowa?-uniósł pytająco brew. 

Blondynka jedynie skinęła głową i skradła z ust 23-latka przelotny pocałunek. Brunet mimowolnie wzniósł kąciki ust na wyżyny i omiótł wzrokiem rozciągające się przed nim widoki. Uwielbiał przyjeżdżać do Polski. Tym razem dane mu będzie poznać rodzinę być może swojej przyszłej żony. Wisła. Jedno słowo, a ile w nim wyjątkowości. Już nie mógł doczekać się jutrzejszej rywalizacji, a także spotkania z dziadkami Rozalii. Chciał wywrzeć za nich dobre wrażenie. Nieco się stresował, ale przecież nie chciał nikogo udawać. Postanowił pozostać sobą. Czy go zaakceptują czy nie to już zależy od nich samych. A jeśli nie, to on i tak będzie trwał przy ich wnuczce. 

Wypoczęta pozwoliła się unieść swoim powiekom, a jej wzrok momentalnie padł na miejsce obok. Nieco jeszcze zaspana przetarła oczy i odnotowała fakt, iż jest ono puste. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, gdzie mógł udać się Peter i odblokowała ekran telefonu, który spoczywał na szafce nocnej. Zegar wskazywał 9 wieczorem, więc musiała naprawdę solidnie pospać. Rozciągnęła się leniwie i zerknęła na fotografię, którą kilka godzin wcześniej wykonał Prevc. Jego roześmiana twarz wywoływała sporych rozmiarów uśmiech na jej wargach, a śmiesznie wykonany przez nią dziubek rozbawiał ją do łez. Widać było jednak, że na zdjęcie przelane jest szczęście tej dwójki. Brunet czule tulił się do pleców blondynki, a ona nie protestowała i pozwoliła objąć się mu w pasie. Nadal nie dowierzała, że to co wszystko ma miejsce dzieje się naprawdę. Miała przy swoim boku faceta, który starał się nie opuszczać jej na krok, choć zawodowo uprawiał sport i to nie byle jaki. Unosił się w przestworzach i nigdy nie mógł być pewny czy jego narty zetkną się z podłożem. Mimo to spełniał swoje marzenia przy boku ukochanej. Nadal nie miała pojęcia jakim cudem udało się mu przekonać Gorana, aby przydzielił im wspólny pokój. Przecież Peter miał się skupić na zawodach, a tymczasem widok blondynki krzątającej się po pokoju w krótkich spodenkach i bluzce na ramiączkach na pewno przywoływał jego uwagę. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że brunet musi brać prysznic, gdyż do jej narządów słuchowych dotarł dźwięk strumieniu wody obijającego się o brodzik. Chwilę później z ręcznikiem obwieszonym wokół bioder zameldował się w sypialni, przeczesując dłońmi wilgotne, ciemne włosy. Krople wody spływały po jego nagim torsie, a blondynka zagryzła dolny płatek wargi, dostrzegając ten fakt. Peter zaśmiał się cicho, aczkolwiek uroczo i nachylił nad twarzą blondynki, skradając z jej ust subtelny pocałunek. 

-Kuszę Cię, co?-poruszył znacząco brwiami. 

-Może troszeczkę.-mruknęła blondynka, posyłając mu słodki uśmiech.-Ale zakazanym owocem to Ty nie jesteś.-zatrzepotała zalotnie rzęsami. 

Skoczek roześmiał się głośno i pokręcił głową. Ponownie zbliżył się do łóżka, w którym wciąż znajdowała się blondynka i tym razem zachłanniej wpił się w jej usta. Jego aksamitne wargi skutecznie miażdżyły usta dziewczyny, a z jej gardła wydobył cichy pomruk zadowolenia. Wzdrygnęła się delikatnie, kiedy kropla wody spotkała się z jej odkrytym udem. Mimo to Słoweniec nie zaprzestał zadawania jej pieszczoty, a wręcz jeszcze bardziej pogłębił pocałunek. Rozalia powoli miała problemy ze złapaniem oddechu, dlatego odepchnęła od siebie Pero. 

-Idź się ubierz.-rzuciła wesoło. 

Współlokator lekarki posłusznie zniknął za drzwiami łazienki, aby po chwili wrócić w bokserkach i opaść na miejsce obok dziewczyny. Rozi z błogim uśmiechem wtuliła się w tors skoczka i wsłuchiwała w jego bicie serca. Muskał swoim ciepłym oddechem jej szyję, wywołując delikatny dreszczyk przebiegający jej drobne ciało. W końcu postanowiła przerwać tą ciszę i przypomnieć skoczkowi o rozmowie jaką mieli przeprowadzić. 

-Długo spałam?-wymruczała w jego pierś. 

-Jakieś 4 godzinki. Może 5.-odparł po chwili zastanowienia. 

-Opowiedz mi o Minie.-zmierzyła jego twarz przenikliwym spojrzeniem błękitnych tęczówek.

-Poznaliśmy się na skoczni. Ona była pracownicą w fundacji pomagającej dzieciom i poprosiła naszą kadrę o pomoc w jednej z akcji. Oczywiście zgodziliśmy się. Później jakoś udało jej się mnie zaprosić na kawę. Przyjemnie nam się rozmawiało, dlatego też wymieniliśmy się numerami telefonów. Nawet nie zauważyłem, kiedy staliśmy się przyjaciółmi. Żaliłem jej się z każdego złego występu, a ona cierpliwie to znosiła i pocieszała mnie. Nie raz oberwało jej się za nic, jednak nie odwróciła się od mnie. Pewnego dnia zaprosiła mnie na spacer i wyznała to co czuję. Mówiła, że nie jestem dla niej jedynie przyjacielem, że rozumiem ją jak nikt inny...Zostaliśmy parą. Wszyscy uważali, że naprawdę świetnie się dopełniamy. Czar prysł pewnego dnia. Okazało się, że Mina mnie zdradziła, gdyż poświęcałem jej za mało czasu.-opowiadał stonowanym głosem, gładząc dłonią jej włosy.

-Z tak błahego powodu? Naprawdę?-Rozalia uniosła pytająco brew.

-Później zrobiła mi awanturę, że to moja wina, że poświęcam jej za mało uwagi, że jestem debilem w kombinezonie, który naraża swoje życie dla kilku sekund przyjemności... Może i miała rację, ale od samego początku wiedziała, że skoki zawsze będą na pierwszym miejscu. Załamałem się, bo okazało się, że ta zdrada, na której ją nakryłem to nie był pierwszy raz. Wcześniej próbowała uwieść Jakę.-zacisnął wolną dłoń w pięść.

-Jejku. Przepraszam, że Cię o to poprosiłam. Dla Ciebie to chyba nadal trudne.

-Przestań. Rozi, przestań. Jesteś moją dziewczyną i chce byś o tym wiedziała.-pogładził jej policzek zewnętrzną częścią dłoni, spoglądając jej głęboko w oczy.

Skinęła jedynie głową i posłała mu nikły uśmiech. 

-Przez tą cholerną szmatę stoczyłem się na dno. Każdej nocy w moim łóżku lądowała inna laska. Nie było to może codziennie, ale dosyć często. Robert znał mój plan zaliczenia Ciebie i próbował mnie przed tym powstrzymać, dlatego był dla Ciebie taki niemiły od samego początku. Chciał Cię do siebie zniechęcić, bo nie mógł znieść tego, że mógłby z Tobą rozmawiać, wiedząc, że jesteś niczego nieświadoma. -kontynuował skoczek.-Jednak Ty okazałaś się inna. Zmieniłaś moje podejście do kobiet. Uświadomiłaś jak bardzo je zraniłem. Nie mogłem znieść tego, że skrzywdziłem przyjaciółkę swojego brata. Cene codziennie dawał mi do zrozumienia, że jestem pierdolonym dupkiem myślącym tylko o czubku własnego nosa. Zaruchać, mieć przyjemność i porzucić. Dopisać do listy trofeum i zapomnieć. Tak to wtedy wyglądało, ale Ty to wszystko zmieniłaś. Sprawiłaś, że wreszcie zasmakowałem prawdziwiej, bezgranicznej miłości. Po mimo wyrządzonej krzywdy Ty przygarnęłaś mnie do siebie i obdarzyłaś czymś czego żaden inny facet mieć nie może. Twoją miłością. Kocham Cię, Rozi.-musnął subtelnie ustami wargi dziewczyny.

-Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś.-wyszeptała blondynka. 


                                                                           ***
Szerokim uśmiechem oraz uściśnięciem dłoni przywitał się ze starszym mężczyzną, a następnie pozwolił ucałować jego małżonce. Rozalia spoczywała obok i przyglądała się tej sytuacji z delikatnym uśmiechem. Niesamowicie ciepło dziadkowie przyjęli Petera w swe skromne progi, z czego była naprawdę zadowolona. Brunet splótł swoje smukłe palce z jej drobną dłonią i potarł kciukiem zewnętrzną część jej ręki. Blondynka musnęła ustami jego policzek i spojrzała na babcię. Elwira posłała pełen ciepła uśmiech w kierunku pary i gestem dłoni zaprosiła ją na szarlotkę, której woń unosiła się po wnętrzu górskiego, przytulnego, niewielkiego domku. Peter z chęcią przystał na propozycję kobiety w podeszłym wieku i niemalże wyrwał rękę Wieczorek, kiedy to ruszył w kierunku kuchni. Jacek zauważył to i roześmiał się głośno, także udając się do kuchni. Słoweniec z zadowoleniem zajadał się wypiekiem staruszki, opowiadając co nieco o kuchni swojej rodzicielki. Nie pominął przy tym prośby o przepis na jabłecznik babci blondynki. Dziadek dziewczyny tymczasem bacznie przyglądał się brunetowi, wypytując go o kilka faktów ze świata jego zawodu. 23-latek z przyjemnością opowiadał staruszkowi o dyscyplinie jaką były skoki narciarskie, rozwiewając jego jakiekolwiek wątpliwości dotyczące danej kwestii. Rozalia i małżonka Jacka tymczasem sprzątnęły ze stołu naczynia i zabrały się za ich zmywanie.Nie odbyło się bez wypytywania o okoliczności poznania partnera lekarki. Wieczorek z chęcią opowiadała babci o tym jakim czułym i troskliwym facetem jest Prevc, a także ze szczegółami opowiedziała jej ich historię.

-Nie każda droga do szczęścia wyposażona jest w windę. Wy mieliście do wyłączności tylko schody.-kobieta obdarowała wnuczkę oczkiem.

Rozalia przyznała jej rację i powróciła wraz z nią do stołu, gdzie Peter zdążył już ulec Jackowi w rozegraniu partyjki w szachy. Pan Wieczorek był od tego szczególnie uzależniony. Lekarka roześmiała się wesoło, kiedy ukochany głowił się jak ograć członka jej rodziny.

-A nagrodą będzie pocałunek tej oto pięknej damy w policzek.-oświadczył z uśmiechem pan Wieczorek, spoglądając na Rozalię.

Pediatra parsknęła głośnym śmiechem, ale skinieniem głowy przystała na warunek dziadka. Z zainteresowaniem obserwowała jak Prevc głowi się jak ograć pana Jacka. Dziadek jej był nie jednokrotnie wyróżniany na różnego typu turniejach szachowych.

-Niestety, ale przegrałeś walkę o względy tej tutaj obecnej niewiasty.-wypowiedział roześmiany staruszek.-Pozostaje Ci jedynie Peterze opuścić ten dom i uchronić przed goryczą porażki.

Wszyscy obecni w domu państwa Wieczorków znajdującym się niedaleko obiektu Skoczni Wisła Malinka parsknęli głośnym śmiechem, a Rozalia opuściła swoje miejsce i nachyliła się nad dziadkiem, muskając ustami jego policzek. Peter po chwili przyciągnął ją do siebie i posadził sobie na kolanach, wpatrując się w nią z szerokim uśmiechem wymalowanym na ustach. Przed opuszczeniem budynku wsunął jeszcze jeden kawałek szarlotki.

-Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy.-skrzywił się nieco skoczek.-Musimy już wracać, gdyż niedługo zawody. Miło było państwa poznać.-uścisnął dłonie małżeństwa.

-My także dziękujemy za wizytę, dzieciaki.-ciepły uśmiech zagościł na ustach Elwiry.-Naprawdę świetnie razem wyglądacie i widać, że się kochacie. Szczęścia Kochani i wpadnijcie do nas jeszcze kiedyś.-staruszka ucałowała parę po policzkach.


~*~
Hejka! ;3 Może i nie za dużo się dzieje, ale na razie macie nieco sielanki, bo jeszcze sporo przed nami ^^ Rozalia jednak nie jest w ciąży i małego Prevca lub Prevcowej nie będzie :D Narobiłam wam stracha, co? xD Peter wreszcie opowiedział jej o Minie i jak na razie chyba wszystko idzie po ich myśli ;) Dziadkowie Rozi przypadli wam do gustu? ^^ Całuję i do zobaczenia ;* 





2 komentarze:

  1. Rozumiem, mam się na cieszyć ich sielanką, bo długo nie potrwa. Coś się musi dziać,żeby nie było nudno. Ja tu się szykowałam na dzidziusia a tu brak, ale może jeszcze kiedyś. Czekam na następny. Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem ile potrwa doklanie, ale zawsze pięknie nie będzie ;)
      Może, może...
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń