sobota, 30 lipca 2016

Eighteen: Wreszcie postanowiłeś pozbyć się genów po szympansach.

Kilka tygodni później...

Roześmiana pokręciła głową, omiatając wzrokiem sylwetkę przyjaciela znajdującą się przy jednym ze stolików usytuowanych w bufecie pochyloną nad książką. Na palcach podeszła do Słoweńca i zakryła mu oczy drobnymi dłońmi. Szatyn momentalnie rozpoznał słodkie perfumy unoszące się w powietrzu i kąciki jego ust ułożyły się w szeroki uśmiech, z którym to zamknął w swoich ramionach drobną blondynkę. Lekarka zarzuciła ręce na szyję skoczka, muskając ciepłymi wargami jego policzki. Tak bardzo tęskniła za Cenę, ale ten ani myślał o wyrwaniu się z nad tony książek walających się po jego niezwykłe puszystym, puchatym dywanie czy też biurku o ciemnym odcieniu drewna pochodzącym z salonu jego ojca. Nie miała mu tego za złe, ale nie mógł cały dzień siedzieć zaszyty w czterech ścianach. Był młody. Potrzebował spotkania ze znajomymi czy też wypadu do klubu. Po dłużej chwili uwolniła się z uścisku Prevca i wskazała dłonią krzesło. Zamówiła sobie jak i towarzyszowi ulubiony zestaw, po czym zerknęła kątem oka na okładkę podręcznika. Nic nowego. Jak zawsze matematyka. 


-Chłopie, ogarnij się!-skarciła go, zamykając pomoc naukową.- Jesteś wśród ludzi! 

-Masz rację, przepraszam.-skruszony posłał jej krzywy uśmiech.- Po prostu boję się, że nie zdam.

-Ty nie zdasz ? Proszę Cię! -prychnęła kpiąco.-Jesteś z materiałem o dział do przodu.

-Skąd Ty?-spytał zdumiony.

-Peter.-rzuciła niemalże natychmiast.

-Widzę, że po weekendzie w Klingenthal się do niego przekonałaś.-puścił jej perskie oczko.





-Czy ja wiem.-wzruszyła ramionami .-Można tak powiedzieć.




Chwilę później rozkoszowali się słoweńską kuchnią, chwaląc świetnie przygotowanego kurczaka. Rozalia wachała się czy aby nie podzielić się z 20-latkiem wydarzeniami z tego pamiętnego weekendu, a szczególnie tym co ją zaniepokoiło, czyli łzami, które wywołał u niej medalista z Soczi. Obawiała się jednak, że Cene odkryje to do czego ona sama nie chciała się przyznać przed samą sobą. Ostatecznie jednak nie podjęła tego tematu tylko prowadziła luźną konwersację z przyjacielem, umawiając się na wypad do kina wieczorem i wspólne wspieranie jego braci przed telewizorem w weekend.W wyśmienitym humorze zameldowała się w gabinecie i opadła na biurowy fotel, zerkając kątem na stertę papierów. Chwyciła w dłoń długopis i zabrała się za wypełnianie łuk w dokumentach. Nim spostrzegła a kilt wsunęła na wieszak i opatulona ciemnym, bawełnianym kominem opuszczała budynek. Nacisnęła na pilot wbudowany w kluczyki do samochodu, otwierając go tym samym i na miejscu pasażera ułożyła torbę. Przekręciła  kluczyki w stayce i chwilę później włączyła się do ruchu drogowego. W skupieniu przemierzała słoweńskie ulice, odnotowują w głowie konieczność wstąpienia do supermarketu. 

Z wózkiem pokonywała kolejne alejki sklepu, rzucając okiem na zawartości regałów. Pech chciał, że zabierając się do odwiedzenia działu kosmetycznego dostrzegła znajomą smukłą sylwetkę. Natychmiast wykonała kilka kroków w tył i schowała się za wieżą zbudowaną z pasztetów. Delikatnie wychyliła się z kryjówki i zmierzyła wzrokiem Słoweńca. Peter że skupieniem wymalowanym na twarzy przyglądał się piankom do golenia nie bardzo wiedząc, którą wrzucić do koszyka. Mimowolnie na jej usta wpęzł uśmiech. Zaczerpnęła powietrza do płuc I postanowiła mu pomóc. Ruszyła w jego kierunku, a on wciągnięty w podziwianie etykiet nawet nie spostrzegł, kiedy pojawiła się obok.






-Proszę, proszę! Wreszcie postanowiłeś pozbyć się genów po szympansach. -stwierdziła rozbawiona.





-Boże, kobieto nie strasz!-pisnął Prevc.-Ja wiem, że to wygląda co najmniej dziwnie, ale to nie to co myślisz.-zmieszany zaczesał włosy do tyłu.




Dziewczyna parsknęła cichym śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Chwilę później jednak wbiła zęby w dolny płatek wargi, obserwując jak smukłe palce skoczka toną w gęstej, ciemnej czuprynie. Skarciła się w głowie za swoje zachowanie, jednak pośpiesznie opanowała sytuację, przenosząc wzrok na opakowania produktu potrzebnego dla bruneta. Nie mogła opanować cichego chichotu wydobywającego się z jej gardła, gdy obserwowała zdezorientowanie i bezradność Prevca podczas prezentacji poszczególnych butelek pianki do golenia. W końcu jednak Pero zdał się na intuicję blondynki i w jego koszyku wylądowała pianka o zapachu arbuza. Dziewczyna miała już powrócić do robienia swoich zakupów, ale wtedy Prevc zaproponował jej przejażdżkę na wózku oraz swoje towarzystwo. Po chwili wahania przystała na jego zaproszenie i wskoczyła do metalowego pojazdu, wydzierając się w niebo głosy na zakrętach. Peter miał z tego niezły ubaw i także wyśmienicie się bawił. Wrzucali co rusz nowsze produkty do wózka czy do koszyka, znosząc się śmiechem. Dla świadków tego wydarzenia wyglądało to co najmniej na shopping zakochanej pary. Tymczasem tą dwójkę nie łączyła nawet przyjaźń. Nie przejmowali się tym jednak a żyli chwilą. Peter w pewnym momencie nie był w stanie zapanować nad pojazdem i takim to sposobem Rozalia znokałtowała wieżyczkę utworzoną z pasztetów. Blondynka wściekła gromiła skoczka spojrzeniem, rozmasowując obolałe pośladki, ale ten nic sobie z tego nie robił. Rechotał w najlepsze i zdążył nawet cyknąć fotkę.







-Prevc, idioto! Nie żyjesz! Już kurwa nawet nagrobka nie muszą Ci robić bo nie zdążą! -wydzierała się niemiłosiernie Wieczorek. 





Prevc zauważył zmierzającą w ich stronę purpurową na twarzy szefową supermarketu i w porę się uspokoił, posyłając lekarce znaczące spojrzenie. Starsza kobieta zatrzymała się obok dwójki ze splecionymi na piersiach ramionami, spoglądając na nich wyczekująco.





-Ja przepraszam za koleżankę, ale zrobiło jej się słabo i nie zdążyłem jej złapać. -wyjaśnił skruszony Słoweniec.-Pokryję wszystkie koszty tego wypadku.





-Spokojnie, spokojnie, rozumiem.-kobieta skinęła głową.- Nic Pan nie musi pokrywać pod warunkiem wspólnego zdjęcia.-obdarowała go ciepłym uśmiechem. 







Brunet odetchnął z ulgą i przystanął obok pracownicy sklepu, a Rozalia, która zdążyła się już pozbierać z podłogi chwyciła w dłoń telefon kobiety i wykonała zdjęcie. Brunetka podziękowała dwójce i wróciła na zaplecze. Gdy tylko ich spojrzenia się spotkały parsknęła głośnym śmiechem. Chwilę później z reklamówkami pełnymi zakupów zapakowali się do swoich samochodów i pożegnali krótkim"cześć". 



***




Uradowana sprintem rzuciła się w kierunku drzwi, gdy tylko po wnętrzu domu rozniosła się znajomą melodia. Natalia pokręciła z niedowierzaniem głową, a ojciec lekarki odprowadził ją wzrokiem. Blondynka rozpromieniona pociągnęła za klamkę zamaszystym ruchem i przywitała szatyna mokrym śladem pozostawionym na jego policzku. Skoczek odpowiedział jej tym samym gratis, dorzucając jej czarujący uśmiech. Zarzuciła na ramię łańcuszek od czarnej kopertówki i pożegnała się z domownikami ciepłym uśmiechem.



-Bawcie się dobrze!-krzyk rodzicielki dobiegł do niej zza drzwi wejściowych.



Mimowolnie kąciki jej ust drgnęły delikatnie. Jej matka była przekonana, że Cene porywa jej córkę na randkę. Rozalia nie opowiadała jej zbyt wylewnie o 20-latku a to, że nigdy nie  przekraczał progu ich domu tylko utwierdzało adwokat w swoim przypuszczeniu. Gdyby był przecież jej przyjacielem wpadał by do niej minimum raz dziennie. Pani Wieczorek nie miała jednak pojęcia, że skoczek całą swoja dobę poświęca pogłębianiu wiedzy.



-O czym tak rozmyślasz?- jego dziecięcy głos wyrwał ją z letargu.



Wzdrygnęła się i dopiero teraz spostrzegła, że znajduje się w samochodzie przyjaciela. Zerknęła kątem oka na jego skupioną twarz i rozchyliła wargi, aby odpowiedzieć, jednak Słoweniec ją uprzedził.



 -O Peterze.-poruszył znacząco brwiami.



-No chyba Ci regał z książkami mózg uszkodził.-prychnęła, wbijając wzrok za migoczący za oknem krajobraz.



Wnętrze pojazdu wypełnił cichy chichot szatyna, który pokręcił głową z niedowierzaniem. Brakowało mu tych jej ripost. Z szerokim uśmiechem na ustach spoglądał w boczne lusterko, ilustrując odbitą w nim twarz dziewczyny.



-Moja mama jest przekonana, że idę z Tobą na randkę.-wypaliła, odwracając głowę w jego stronę.



-Hmm... Ciekawe.-skwitował z kiwnięciem głowy.- Wybacz mała, ale nie jesteś w moim typie.



-Ej! -znokałtowała jego ramię torebką.


-Auć!-jęknął z bólu.-Żartowałem! Jesteś piękna blondynką.



Po kilkunastu minutach drogi Cene zaparkował samochód pod jednym ze słoweńskich kin. Jak na gentelmena przystało opuścił fotel kierowcy i rozchylił drzwi od strony pasażera. Wieczorek uraczyła go subtelnym uśmiechem i oplotła palcami nadgarstek skoczka, ciągnąć go w kierunku wejścia. Po wyposażeniu się w prowiant zawitali na salę z niecierpliwości, oczekując seansu. W między czasie oboje sprawdzili media społecznościowe i w gotowości unieśli wzrok na ekran. Z każdą minutą karton z popcornem coraz bardziej ubywał, a kubki po zimnej Pepsi z każdym łykiem pustoszały. Gdyby tylko Goran dorwał teraz Prevca w swoje ręce...Film mega ciekawy i nie raz wywołał u pary przyjaciół fale śmiechu roznoszące się po sali. Zadowoleni z premiery opuścili budynek i zdecydowali się na spacer. W błogiej ciszy przemierzali Kranju, rozkoszując się pierwszymi płatkami śniegu, który chwile temu zaczął pruszyć. Śnieżynki wirowały na wietrze, by po chwili opaść na podłoże. Kilka uderzyło także o ich twarze, wywołując na ustach dwójki nikłe uśmiechy. Chwile później ciszę przerwał chłopak, proponując lekarce załatwienie randki z jego starszym bratem. Wieczorek zirytowana strąciła przyjaciela do rowu i pędem rzuciła się przed siebie. Nie miała najmniejszych szans, kiedy szatyn przerzucił ją przez ramię i wrzucił w żywopłot. Po ataku łaskotek jakim się mu odwdzięczyła rozmawiali na błahe tematy. Nim się obejrzała a Cene zatrzymał się przed jej furtką. Spojrzała na niego że smutkiem w oczach i odpięła pas. Nie miała najmniejszej ochoty rozstawać się że Słoweńcem. Po kilku sekundach głuchej ciszy w końcu przylgnęła do Cene, a skoczek uśmiechnął się szeroko.




-No to widzimy się w weekend.-stwierdziła z nikłym uśmiechem.- Tylko weź zluzuj. Martwię się o Ciebie.-pogładziła go zewnętrzna dłonią po policzku.



-Nie masz o co. To nie mój pierwszy raz.-puścił jej oczko.- Do zobaczenia!



-Dzięki za miłe popołudnie i wieczór.-musnęła ustami jego policzek.-Pozdrów chłopaków! Pamiętaj, mam Cię na oku.-posłala mu łobuzerski uśmiech.



-Byłem Ci to winny.-wzruszył ramionami.- Jasne. Petera jeszcze ucałuję.-zaśmiał się.



-Głupek.-dźgnęła go pod żebrami.-Cześć!



-Pa!


Zatrzasnęła za sobą drzwi i pośpiesznie pokonała odległość dzielącą ją do wejścia. Przekroczyła próg budynku i zsunęła z nóg kozaki oraz okrycie wierzchnie. Chwilę później z książką w dłoni i kubkiem herbaty zameldowała się w milutkim łóżku. Jednak nie dane jej było zagłębić się w lekturze, gdyż znudzenie opanowało jej ciało i Morfeusz porwał ją w swoje ramiona. Rodzicielka blondynki wyjęła z jej rąk książkę oraz naczynie i zgasiła światło. Przystanęła na dłuższą chwilę w progu i pożyczyła córce słodkich snów, po czym przymknęła drzwi.


wtorek, 26 lipca 2016

Seventen: Panie Boże daj im rozum, by na takie bydła nie wchodzili!

Zirytowana incydentem z przed kilku godzin wparowała do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi najmocniej jak się dało. Za pewne pobudziła połowę piętra, ale szczerze powiedziawszy nie przejmowała się tym zbyt mocno. Chwilę później w jej lokum zameldował się zaniepokojony jej zachowaniem Goran. Dziewczyna spiorunowała go jedynie spojrzeniem i warknęła, że powodem jej złości jest jego błyszczący formą podopieczny. Trener słoweńskiej ekipy zmarszczył brwi, zastanawiając się co takiego nabroił Peter, lecz nie było mu dane tego odgadnąć, gdyż lekarka jak kulturalniej jak to się dało wyprosiła go ze swoich czterech ścian. Zabarykadowała się w łazience i postanowiła się nieco rozluźnić. Zrzuciła z siebie kolejno części garderoby, po czym zagłębiła się we wnętrzu wanny wypełnionej po brzegi białą pianą, za której sprawą stoi arbuzowy płyn do kąpieli. Przymknęła powieki i włożyła w uszy słuchawki, poddając się chwili relaksu. Nim spostrzegła a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Pośpiesznie starła ją kciukiem i pociągnęła nosem. Nawet nie zauważyła momentu, w którym słona ciecz pokonywała drogę w postaci jej policzków, aby dołączyć do wody znajdującej się w wannie. Nie mogła uwierzyć, że płakała przez tego debila. Łkała cicho, wsłuchując się w wolne rytmy One Call Away. Powoli chyba zaczynało jej zależeć na 23-latku. Nie mogła znieść tego w jaki sposób ją dziś potraktował. Nie chciała go spoliczkować, ale zwyczajnie na to zasłużył. Może to uderzenie da mu coś do myślenia? Przecież nie mógł jej winić za swoje błędy z przeszłości, za swoje nietrafione wybory. 

-Rozi, jesteś tam? -z za drzwi dotarł do niej znajomy głos. 

Robert. Co on tu do cholery robił?! Przecież bodajże dzień temu, a właściwie już wieczór całkowicie ją zlekceważył. Dobitnie ukazał swoją niechęć do jej osoby. Pośpiesznie otarła ślady chwili słabości i pociągnęła nosem. Odłożyła słuchawki na niewielkich rozmiarów szafkę i z zainteresowaniem spojrzała na zegar znajdujący się na wyświetlaczu jej telefonu. Siedziała tu dobre 40 minut, a nawet nie poczuła upływu tego czasu. Wyskoczyła z wanny i owinęła się w hotelowy, mięciutki w dotyku ręcznik, związując wilgotne włosy w koka u samej nasady głowy. Wychyliła głowę z za drzwi, spoglądając ze zdziwieniem na Słoweńca.

-Przeszkadzam?- mruknął, mierząc wzrokiem jej okrytą ręcznikiem sylwetkę.

-Właściwie nie. Właśnie skończyłam brać kąpiel.-oznajmiła obojętnie.-Daj mi chwilkę.-zatrzasnęła drzwi.

Pośpiesznie narzuciła na siebie biały szlafrok, zawiązując go w pasie i pojawiła się w pokoju. Nie wiedziała jak się zachować w towarzystwie 34-latka, co było można dostrzec po jej nerwowych gestach. Robi zauważył to i postanowił jej wyjaśnić cel swojego przybycia. 

-Jeśli wysłał Cię tu Peter to możesz opuścić ten pokój.-rzuciła, wbijając wzrok w nieokreślony punkt znajdujący się za plecami skoczka.

-Rozi on naprawdę nie chciał...Przepraszam Cię za niego. Nie myśl, że chce go usprawiedliwić, ale ostatnio miał ciężkie przeżycia z pewną blondynką i coś go do takich kobiet blokuje.-starał się załagodzić sytuację Słoweniec. 

-Dlaczego on sam tu nie przyjdzie? Duma mu nie pozwala?-prychnęła pod nosem.-Proszę Cię wyjdź.-syknęła przez zęby.

-Po prostu nie chce Ci się narażać. Domyśla się, że nie chcesz go teraz widzieć. 

-Daj mi z nim święty spokój.-pociągnęła nosem.

-Płakałaś?-Kranjec wydawał się być oszołomiony.

-Nie Twój interes. Co Cię to interesuję? I tak za mną nie przepadasz.

-To nie tak...


                                                           ***
Dopiero, gdy miała pewność, że słoweńska ekipa opuściła hotel, aby udać się na kwalifikacje opuściła łóżko i postanowiła zejść na śniadanie. Po wybraniu odpowiedniego stroju na dzisiejszy dzień stawiła się w restauracji. W oczekiwaniu na posiłek przeglądała media społecznościowe, czując coraz większą irytację, gdy na stronie głównej Facebooka czy Instagrama napotykała się na zdjęcie z balowego wieczoru, gdzie widniała obok sylwetki Petera, uśmiechając się szeroko. Wtedy było zupełnie inaczej...Pokręciła głową, aby nie przywoływać wspomnień z tego wieczoru i posłała kelnerowi subtelny uśmiech, zabierając się za naleśniki. Mruknęła zadowolona, rozkoszując się smakiem owoców zanurzonych w bitej śmietanie. Po pochłonięciu pożywnego śniadania z papierowym kubeczkiem w dłoni udała się na spacer po okolicy. W pełni rozkoszowała się niemieckim miasteczkiem, wykonując nawet kilka fotek, aby pochwalić się nimi przed rodzicami. Korzystając z całkiem dobrych warunków pogodowych postanowiła nieco pobiegać. Zanurzyła się w utworach ulubionych wokalistów i miarowo zwiększała tempo, przemierzając uliczki Klingenthal. Kąciki jej ust mimowolnie wzniosły się na wyżyny, kiedy jej sylwetka minęła kompleks skoczni. Pomachała radośnie do Richarda, który ją zauważył i przyśpieszyła nieco. Przymknęła powieki i poddała się tej jakże niesamowitej chwili. Wiatr targał jej jasnymi kosmykami, a mróz zawarty w powietrzu atakował jej policzki, których odcień zmienił się z bladego na jaskrawą czerwień. Wyczerpana przystanęła przy jednej z ławek w parku i pozwoliła wypełnić się płucom niemieckim powietrzem. 

Klika minut przed konkursem stawiła się pod kompleksem skoczni, próbując odnaleźć box reprezentacji Słowenii. Po kilkunastu minutach poszukiwań wreszcie przekroczyła jego próg, witając się promiennym uśmiechem z każdym zawodnikiem z wyjątkiem Petera. Brunet siedział w kącie pogrążony w swoich myślach, odcięty od otoczenia. Bardzo zależało mu na zaliczeniu dobrego występu na terenie Niemiec, dlatego też nie mógł skupiać swojej uwagi na sytuacji jaka panowała pomiędzy nim a Wieczorek. Sięgnął po kubek z parującą cieczą i upił ostatni łyk kofeinowego napoju, po czym zatrzasnął za sobą drzwi. Domen opadł na wolne miejsce na kanapie obok lekarki i posłał jej urzekający uśmiech. 

-Dzięki, że się wczoraj za mną wstawiłaś.-szepnął, aby dotarło to tylko do uszu Rozalii.

-To Ty to pamiętasz?-źrenice blondynki przypominały teraz rozmiarami Kryształową Kulę. 

-Jak przez mgłę, ale coś tam tak.-zachichotał.-Resztę dopowiedzieli mi chłopaki.

-Dajmy sobie już z tym spokój. Nie zamierzam się godzić z Twoim bratem, a Ty skup się na konkursie. Powodzenia.-musnęła wargami policzek nastolatka.

-Nie dzięki.-wyszczerzył się głupio. 

                                                        ***
Jej usta rozjaśnił subtelny uśmiech, gdy wzrokiem omiatała zebranych wokół sympatyków tej pięknej dyscypliny, którzy nie pozwolili, aby na arenie nastała choć na chwilę cisza. Sama mimowolnie klaskała w dłonie czy raz na jakiś czas wykrzykiwała slogany, aby zmotywować dwie ukochane przez nią ekipy. Słoweńcy naprawdę nieźle prezentowali się w pierwszej serii. Mimo tego, że nadal gotowało się w niej na samą myśl o błyszczącym formą Prevcu to z niecierpliwością oczekiwała na jego próbę. Fatalnie za to zaprezentowali się jej rodacy, którzy w większości nie weszli do pierwszej serii. Pozostało jej tylko trzymać kciuki za jedynego w serii finałowej Polaka w postaci Kamila Stocha. Jej serce momentalnie zabiło mocniej, gdy tylko jej lazurowe tęczówki odnalazły na belce startowej 23-latka. Gdy spiker wypowiadał jego imię wzdłuż kręgosłupa blondynki przeszedł przyjemny dreszczyk. Zacisnęła kciuki niemalże do krwi i obserwowała jak brunet odpycha się od belki, nabierając prędkości najazdowej. Jej oczy płynnie śledziły każdy jego najmniejszy ruch. Mimowolnie kąciki jej ust powędrowały ku górze, kiedy Peter frunął za linię punktu konstrukcyjnego i niosło go za granicę wyznaczającą 130 metr. Uradowana wzbiła się w górę i pisnęła cicho, kiedy jego narty stykały się z zeskokiem skoczni. Ani na chwilę jego ciało nie uległo zachwianiu podczas wykonywania lądowania. Niemalże zastygł niczym posąg podczas majestatycznego, wyrzeźbionego telemarku. Sędziowie nie oszczędzali ocen i czwórka obdarowała Słoweńca dziewiętnastkami, a piąty uniósł w górę tabliczkę z dwudziestką. Peter złapał się za głowę, nie dowierzając, że to dzieje się naprawdę. To musiał być sen. Pierwszy konkurs indywidualny, a tu już takie wyniki. Zadowolony z siebie zacisnął pięść i po zebraniu sprzętu opuścił zeskok, znikając za dmuchanymi bramkami. Ostatkami sił powstrzymała się, aby się na niego nie rzucić. Była w końcu na niego okropnie zła.

-Rozi, możemy porozmawiać?-wypowiedział niepewnie Słoweniec.

Cholera. Zaklęła prawie niesłyszalnie pod nosem i uraczyła skoczka swoim spojrzeniem. Pero cierpliwie oczekiwał jej odpowiedzi, świdrując ją przy tym lazurowymi, stalowymi tęczówkami. Nie mogła dłużej pozostać nie ugięta. Musiała przyznać, że oczy to jego największy talizman. Miała do nich słabość. 

-Masz 2 minuty.-rzuciła stanowczo. 

-Jest mi cholernie głupio za to jak Cię wczoraj potraktowałem. Nie byłaś niczemu winna, a tym bardziej nie miałaś prawa oberwać za moje błędy z przeszłości. Zasłużyłem wczoraj na ten policzek. Przepraszam Cię. Postaram się nad sobą bardziej panować.-przyznał skruszony, unikając wzroku lekarki.

Nie mogła w to uwierzyć. Peter Prevc właśnie błagał ją o wybaczenie i był przy tym tak zmieszany, skruszony, że naprawdę ciężko było jej uwierzyć, że stoi przed nią on sam. Osoba, która kilka dni temu starała się ją pocałować, a teraz starała się nie spotkać z jej wzrokiem. Wydawał się jej przy tym lekko uroczy. Jej usta rozjaśnił łagodny uśmiech, a Pero w tym samym momencie podniósł wzrok na jej twarz. Jego kąciki ust także wykrzywiły się w subtelny uśmiech.

-Zgoda Prevc, ale jeszcze raz taka akcja to...-pogroziła mu palcem.

-Dzięki.-puścił jej oczko.-Nie lubię kłótni. Wolę żyć  w zgodzie.

-Gratki skoku, a teraz leć przygotowywać się na kolejny. Ktoś musi utrzeć Severinowi ten krzywy nos.-zachichotała, klepiąc go po pośladku. 

-Wieczorek precz mi z tymi łapami! To miejsce jest zarezerwowane tylko dla vipów.-upomniał ją Słoweniec, parskając śmiechem. 

Poszła w jego ślady i także wybuchła głośnym rechotem. Brunet jednak posłusznie chwycił narty i udał się w kierunku reszty drużyny. Ona tymczasem śledziła próbę Niemca. Freund starał się ile mógł, aby wyciągnąć skok na jak najdłuższy, jednak opadł na 134 metrze. Zrezygnowany machnął jedynie dłonią i opuścił zeskok. Wieczorek przybiła sobie z nim piątkę na przywitanie i niemalże pędem rzuciła się w kierunku domku słoweńskiej ekipy. Zmarznięta opadła na kanapę, a w dłonie cytrynową herbatę wręczył jej Domen, puszczając jej także oczko. Wdzięczna posłała mu subtelny uśmiech i zabrała się za opróżnianie papierowego kubka. Gorąca ciecz skutecznie rozgrzała każdą komórkę jej ciała, a przy tym szczególnie zziębnięte ręce. Zajęta rozmową z najmłodszym podopiecznym Gorana nawet nie zauważyła, kiedy do środka chatki wpadł Pero. Brunet tymczasem w wariackim tempie opróżnił kubek gorącej czekolady, której Janus zakazał mu spożywania, jednak skutecznie udawało mu się to przed nim ukrywać i popędził na rozgrzewkę. Dziewczyna tymczasem doszła do wniosku, że dotrzyma towarzystwa Dezmanowi oraz Laniskowi. Podziwiała, więc rywalizację serii finałowej na telebimie umieszczonym w domku i ściskała kciuki za podopiecznych Gorana. Zadowolona z występu Tepesa w drugiej serii przybiła piątkę z chłopakami, obserwując jak na ekranie pojawia się 131, 5 m, dzięki czemu synowi asystenta Pucharu Świata udało się wskoczyć do czołowej dziesiątki. Tuż po nim na belce znajdującej się na szczycie Vogtland Areny zasiadł najmłodszy reprezentant Słowenii. Blondynka mocno ścisnęła kciuki i bacznie wpatrywała się w sylwetkę Domena zmierzając ku progowi. Wybił się z niego płynnie i uniósł w przestworza, poddając się nurtowi powietrza. Rozalia nie dowierzała własnym oczom. Nastolatek frunął i frunął i frunął niesiony blisko rozmiarowi skoczni. 

-Ależ pięknie prezentuje się ten 16-latek ze Słowenii! On jest niesamowity!-wykrzykiwał oczarowany postawą młodego skoczka komentator.-139 i pół metra. Pół metra dalej od swojego wielkiego jakże brata, Petera! 

Wypełniona euforią wystrzeliła z budynku niczym strzała i podbiegła pod same bramki. Gdy tylko pojawił się za nimi nastolatek uściskała go najmocniej jak się dało, wycałowując jego policzki. Nigdy nie sądziła, że pokocha sport jakim są skoki narciarskie, a tymczasem nie mogła opanować swoich emocji i radości po udanych próbach Słoweńców. Domen chichotał cicho pod nosem, próbując wyrwać się z objęć 21-latki. W końcu mu się to udało i mógł w spokoju zaczerpnąć świeżego powietrza. Wraz z brunetem postanowiła pozostać na dworze, aby obserwować na żywo próbę jego brata. Po chwili dołączyli do dwójki także Nejc i Anze. Całą czwórką ściskali kciuki za swojego kolegę, który zawitał własnie na szczyt skoczni. Mknął po torach w ekstremalnie szybkim tempie, a oni ledwo co nadążali za jego sylwetką. Wzbił się w powietrze niczym orzeł i mknął, mijając kolejne metry. Płynnie zaznaczył telemark i podziękował kibicom, wykonując ukłon aż po sam pas. 138 m, zaledwie metr bliżej od pierwszej próby. Objął prowadzenie i uradowany został zamknięty w uściskach kolegów i blondynki. Rozalia zmierzyła mu ciemną czuprynę, posyłając szeroki uśmiech. 

-Brawo Ty!-rzuciła ze śmiechem.

-Brawo ja!-uderzył się dumny w pierś.

Niestety, ale nie było mu dane zasmakować smaku zwycięstwa, gdyż na pierwszym stopniu podium znalazł się jego przyjaciel, Daniel-Andre Tande. Peter z promiennym uśmiechem pogratulował wygranej Norwegowi i zameldował się na drugim stopniu podium. Na trzecim miejscu natomiast uplasował się Severin Freund , nad którym Pero miał 16,1 punktu przewagi. Zadowolona z trzech czołowych miejsc wykonała fotografię i nagrodziła zawodników gromkimi brawami. Nie mogła oderwać oczu od łagodnego, ale jakże urzekającego uśmiechu bruneta. Może i nie był niesamowicie przystojny, ale dla niej jednak posiadał niepowtarzalny urok osobisty. Zdecydowanie należał do niego ten niby subtelny, ale jak szczery uśmiech. 

                                                           *** 
Nim spostrzegła a weekend spędzony w niemieckim Klingenthal minął. Była wdzięczna Peterowi za zaproszenie na inauguracyjne, otwierające zawody cykl Pucharu Świata. Nigdy nie zapomni sobie tego ciepłego przyjęcia przez ekipę Gorana, czy poznania niezwykle sympatycznego Niemca jakim okazał się być Richard. Już na zawsze zostanie z nią natomiast cynamonowa herbata, którą dzięki brązowookiemu pokochała. Z bladym uśmiechem na ustach wpatrywała się w panoramę miasta otuloną przez mrok. Oparła dłonie o parapet okna i starała się jak najwięcej zapamiętać z krajobrazu niemieckiego miasteczka. Grafitowe niebo doskonale komponowało się z mieniącymi się na nim gwiazdami, a w oddali dostrzec można było imponujący kompleks narciarski oświetlony przez lampy go otaczające. Z zatracenia się w widoku usypiającego Klingenthal wyrwała ją dłoń ułożona na jej ramieniu. Momentalnie odwróciła głowę w kierunku jej właściciela i zmierzyła jego twarz uważnie. 

-Na nas już czas. Autokar czeka przed hotelem.-oświadczył melodyjnym głosem Peter.

Dziewczyna skinęła jedynie głową i chwyciła rączkę od walizki w dłoń. Pociągnęła ją za sobą i podążała za wysoką sylwetką bruneta. Prevc w pewnym momencie przechwycił od niej bagaż i przepuścił ją przodem. Podziękowała mu nieśmiałym uśmiechem i otworzyła przed nim luk bagażowy, gdzie po chwili znalazła się jej walizka. Samotna łza spłynęła po jej prawym policzku, a na usta wkradł się nikły uśmiech. Nie sądziła, że tak ciężko będzie jej opuszczać to miejsce. Pero kątem oka zauważył słoną ciecz na policzku blondynki i otarł ją kciukiem. Dziewczyna delikatnie wzdrygnęła się na dotyk Słoweńca i podniosła wzrok na jego oświetloną przez latarnie twarz. 

-Uwierz, ale mi też było ciężko opuszczać Lillehammer, gdzie zadebiutowałem. Może i uzyskałem tam kiepski wynik, bo aż 22 miejsce, ale to było i jest to dla mnie wyjątkowe miejsce.-oświadczył jej z delikatnie uniesionymi kącikami ust.-Także wiem teraz co czujesz. 

-Nie sądziłam, że ubóstwie tą dyscyplinę, ale tak się chyba stało. Nie rozumiałam ludzi, którzy podziwiali jakiś wariatów skaczących w kolorowych rajtkach na dwóch deskach.-chciała kontynuować, ale chichot Prevca jej przerwał.-Uważałam ich za największych kretynów na tym powalonym jakże świecie, ale teraz ich podziwiam. Podziwiam za odwagę jaką w sobie mają, aby wejść na szczyt takiej skoczni. Podziwiam, bo doskonale zdają sobie sprawę z tego, że kiedyś mogą nie dotknąć nartami ziemi, a mimo to poświęcają się temu co jest ich pasją, co kochają. Jesteście wielcy.-zakończyła swój monolog.

-Wow, jestem pod wrażeniem. Pięknie to ujęłaś.-poklepał ją po ramieniu.-Nie wiem czy wiesz, ale istnieją także mamuty. Skocznie, na których można polecieć 250 metrów.

-Że co?!-wytrzeszczyła oczy.- Panie Boże daj im rozum, by na takie bydła nie wchodzili!-błagała. 

Pero pokręcił roześmiany głową i parsknął głośnym śmiechem, pociągając za sobą blondynkę do wnętrza autokaru. Podopieczni Gorana w świetnych humorach opuszczali Niemcy, wyjąc na całego, aby dorównać wokalistom słoweńskiego disco polo. Z niedowierzaniem kręcił głową, karcąc chłopaków, aby w końcu skończyli, gdyż jej organizm potrzebował sporej dawki snu. Oni się jednak dopiero rozkręcali. Po wnętrzu autobusu rozniosła się doskonale znana wszystkim Ding Dong Song. Rozalia wybuchał niepohamowanym atakiem śmiechu, kiedy Lanisek wyszedł na środek i zaczął odprawiać dziwne tańce, wyjąc :

-oh, you touch my tralala, 
mmm... my ding ding dong. 
la la la la la la la.

Aby nie było nudno dołączył się do niego Domen, który wcielił się w postać błagającej o dotyk blondynki z teledysku, drażniąc narządy słuchowe zebranym w środku transportu :

-You tease me, 
oh please me..

-Anze, jeżeli chce Ci się ruchać to zapraszam serdecznie do burdelu, a nie odprawianiu tu jakiegoś pornola!-upomniał go szkoleniowiec. -A Ty Domen, jeżeli jesteś niewyżyty to znajdź sobie koleżankę do takich spraw a nie dawaj upust emocjom jakim w Tobie targają.-tym razem skierował swoje słowa do nastolatka.

Pozostali zawodnicy na czele z Wieczorek wypełnili wnętrze autokaru falami śmiechu,a Janus uśmiechał się triumfująco pod nosem. To dopiero pierwszy weekend, a on już był gotów wystrzelać ich wiatrówką każdego po kolei. W głębi serca kochał jednak tych chłopaków i energię jaka ich wypełniała. Słoweńcy po kilku minutach ciszy zapuścili Bon, Bon autorstwa Pitbulla, kołysząc się na boki i wydzierając się niemiłosiernie. Wieczorek nie mogła przepuścić takiej okazji i nagrała skoczków, umieszczając ich na swoim Instagramie a także Snapchacie i Facebooku. Główna tablica tonęła jednak w nagraniach rozpalonego Anze i Domena. 





~*~

Pierwsze łzy spowodowane przez osobę Petera zaliczone. Naszej Rozi powoli chyba zaczyna na nim zależeć. Konflikt zażegnany :D Lanisek i Domen dbają o rozrywkę, a Goran czuwa ^^ Nawet nie wiecie jak po weekendzie w Wiśle roznosi mnie wena na Pero ;3 Co z tego jednak skoro monitor od kompa popsuty i zostaje tel :( Może sie przełamie i coś napisze, ale nic nie obiecuję :D Te trzy dni spędzone w Wiśle, a głównie na skoczni Wiśle Malince były czymś niesamowitym *.* Ta atmosfera , skoczkowie, miasto... Wszystko doskonale że sobą współgrało ;3 Spełniło się moje kolejne marzenie. Dane mi było stać obok jednego z bohaterów tego opowiadania, samego, wielkiego Petera Prevca <3 Mega się cieszę, że mam pamiątkę na lata w postaci zdjęcia, a takze fotki z Fannim, Piotrkiem, Klimkiem i Krzysiem Miętusem ;3 Za rok powtórka :D Całuje i do zobaczenia (byc może w weekend) ;*

środa, 20 lipca 2016

Sixteen: Hilde Ty co najwyżej to możesz wylądować w kuble na śmieci

Brunet uniósł wzrok na przyjaciela i już rozchylał usta, aby coś powiedzieć, kiedy przy boku jego towarzysza ujrzał sylwetkę trenera. Janus obdarował ich nikłym uśmiechem, zapraszając na dekorację.Peter pośpiesznie pozbył się koszulki z numerem startowym i zarzucił na siebie jaskrawą zieoną kurtkę z napisem Slovenija, zasuwając ją pod samą szyję. Wsunął na siebie plastron i spojrzał przelotnie na Roberta, który bez słowa przyglądał się jego poczynaniom. Peter chwycił narty i przerzucił je sobie przez ramię, ruszając przed siebie, w kierunku czerwonego dywanu rozłożonego pod stopniami podium. Przystanął obok Domena, który jak zawsze wyczuł kumulujące się w bracie emocje po mimo przybranej przez niego maski obojętności. Dźgnął go delikatnie w łokieć, a gdy ten odwrócił się w jego kierunku spojrzał na niego znacząco.

-Młody, proszę Cię. Daj mi spokój.-rzucił jedynie starszy z rodu Prevców. 

-Później wrócimy do tej rozmowy.-wyszeptał mu do ucha Kranjec, który właśnie się zjawił. 

Pero prychnął na te słowa i skupił błękitno-stalowe tęczówki na podziwianiu kolejno wstępujących na podium zawodników. Gromkimi brawami nagrodził trzecich dziś Austriaków, a sam poderwał się z miejsca, gdy tylko spiker zapowiedział ich drużynę. Mimowolnie kąciki jego ust drgnęły nieznacznie na widok uradowanych twarzy kibiców oraz hałasu, jaki dotarł do jego narządów słuchowych. Wskoczył na drugi stopień pudła i przesunął się do tyłu, robiąc miejsce kolegom. Wymienił z Jurijem przelotne spojrzenie i uśmiechnął się szeroko. Może Kranjec miał rację? Drugie miejsce to przecież świetny wynik jak na pierwsze zawody. Nim spostrzegł a zsunął z głowy czapkę, przeczesując dłonią ciemne, kasztanowe włosy, gdy po obiekcie rozbrzmiał Das Lied der Deutschen. Kątem oka spojrzał na Freunda, który ze skupieniem wsłuchiwał się w rytmy ojczystej pieśni, a jego wargi drgały delikatnie, szepcząc doskonale znany tekst. Odwrócił wzrok i omiótł nim zebraną wokół grupkę ludzi. Wśród tłumu dostrzegł znajome jasne kosmyki, unoszone subtelnie przez wiatr. Blondynka uśmiechała się szeroko, wykonując pamiątkowe zdjęcie najlepszej trójce drużyn. Po chwili schowała telefon do kieszeni i uniosła wzrok, napotykając się na stalowe tęczówki Prevca. Wzdrygnęła się na dreszczyk, który nawiedził jej plecy i nieśmiało uniosła kąciki ust, wykrzywiając je w nikły uśmiech. Peter zachichotał pod nosem na widok jej miny, czym przywołał na siebie parę brązowych oczu, których właścicielem był nastolatek. 23-latek wskazał brodą stojącą przed nimi dziewczynę, która nadal miała śmieszną minę, wywołując tym cichy śmiech drugiego z braci. 

-A wam co? Lanisek ziołem poczęstował? -wytrzeszczył oczy Jurij.

-Mi tam wystarcza polska wódka.-wyszczerzył się Domen.

-Przepraszam bardzo, co?! Ty piłeś?!-teraz to źrenice Pero się powiększyły. 

-Ogar downy, Goran patrzy.-szturchnął ich Anze.

Cała trójka wdana w konwersacje zmierzyła wzrokiem młodszego kolegę, mrugając kilkukrotnie. Oniemieli niemalże na słowa 19-latka. On racjonalnie myślący to naprawdę rzadkość. 

-Chyba mu Hvala podjebał zioła.-rzucił ze śmiechem Pero. 

-Skąd takie przypuszczenia? -uniósł brwi Jurij.

-Podjebuje do brunetki na końcu skoczni, widzisz? I to chyba nawet Polka, więc towar z wysokiej półki.-dołączył się do dyskusji Domen. 

-Szmatije bo Janus nas na dwór na noc wyjebie, bo przynosimy mu wstyd.-warknął Lanisek. 

Święta trójca parsknęła głośnym śmiechem. Na szczęście drużyny opuszczały już podium z otrzymanymi bonami czy nagrodami kwiatowymi. Szkoleniowiec słoweńskiej ekipy pokręcił z dezaprobatą głową, mierząc wzrokiem podopiecznych. 

-Dobra robota panowie!-Goran poklepał zawodników po plecach.- Pozwalam wam na jedno piwko, ale ani grama więcej!-powiedział stanowczo, grożąc palcem. 

Słoweńska ekipa ułożyła na bok sprzęt i rzuciła się na Janusa, podrzucając go do góry. Norwegowie przyglądali się temu roześmiani, uwieczniając to na swoich mediach społecznościowych. 

-Pozwolił im pewnie chlać!-parsknął śmiechem Fannemel.

Anders po mimo wcześniejszej dyskwalfikacji tryskał wyśmienitym humorem. Drużyna także nie miała do niego wątów, gdyż jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Takie motto panowało wówczas w norweskiej ekipie. 

-To co panowie? Dzisiaj wieczór wypad do klubu?-poruszył znacząco brwiami Hilde.

-Hilde Ty co najwyżej to możesz wylądować w kuble na śmieci. Ani mi się waż opuszczać teren hotelu.-za plecami Norwega pojawił się Alex. 

Norwegowie parsknęli głośnym śmiechem, oczekując odzewu ze strony ich kolegi. 

-Ale trenerze!-jęczał Tom. 

-Nie ma mowy! Nie chce jutro być obiektem spojrzeń Hofera, gdy spotka was poruszających się jak po ostrym przeczyszczeniu.-kontynuował szkoleniowiec norweskiej drużyny. 

                                                      ***
Rozalia tkwiła w zaciszu swojego pokoju, przeglądając zawartość internetu za pomocą laptopu. Przetarła nieco zmęczone już oczy i kliknęła w nagłówek, który przyciągnął jej uwagę. Poprawiła pozycję na bardziej wygodną, przenosząc komputer na kolana i oparła plecy o balustradę łóżka. Zmarszczyła brwi, wodząc wzrokiem po zawartości artykułu opublikowanego kilka godzin wcześniej. Jedna ze słoweńskich stron zajmujących się sportowcami postanowiła nieco zagłębić się w historię lekarki, która miała przyjemność towarzyszyć Peterowi podczas wczorajszego balu. Prychnęła pod nosem, czytając ostatnie zdanie nowinki. Zirytowana zatrzasnęła laptopa i zeskoczyła z łóżka. Omiotła wzrokiem wypełnione mrokiem pomieszczenie i wspięła się na parapet. Jej lazurowe tęczówki podziwiały z zachwytem panoramę niemieckiego miasta, która prezentowała się naprawdę niezwykle. Podwinęła kolana pod brodę i otuliła je ramionami, układając na nich swoją głowę. Grafitowe niebo mieniące się tysiącem gwiazd otulało Klingenthal, a blask księżyca niebywale dodawał mu uroku. Rozciągające się pod oknem hotelowym budynki prezentowały się niezwykle okazale, a samochody mknące niemieckimi ulicami nadawały niesamowity nastrój temu miejscu. Z oddali można było dostrzec kompleks skoczni, a raczej jego zarysy oświetlone przez latarnie. Kąciki ust blondynki subtelnie drgnęły, dostrzegając ten właśnie szczegół. Wzdrygnęła się delikatnie, kiedy wnętrze pokoju wypełniło ciche pukanie. Odwróciła głowę w kierunku jego źródła i szepnęła ciche, acz stanowcze "proszę". Chwilę później próg pokoju przekroczyła smukła sylwetka. Gość niepewnie stawiał kroki, aż w końcu zatrzymał się na przeciw dziewczyny. Rozalia uniosła głowę i napotkała się na stalowe tęczówki skoczka, które w mroku prezentowały się naprawdę zjawiskowo. Wpatrywali się w siebie przez dłuższą chwilę, aż w końcu Wieczorek wbiła wzrok w przestrzeń znajdującą się za skoczkiem. 

-Niezwykłe miejsce, prawda?-rzucił Prevc, chcąc rozluźnić atmosferę.

-Zdecydowanie.-mruknęła blondynka.-Co Cię tu sprowadza?-zeskoczyła z parapetu, stając na przeciw niego. 

-Nie chciałabyś się wybrać z nami do baru na jedno piwko? Niestety, ale Goran na więcej nie pozwolił.-zaśmiał się cicho.

-Mogę wam potowarzyszyć, o ile nie będę przeszkadzać.-posłała mu subtelny uśmiech.

-Ty?! Nigdy!-odparł niemalże natychmiast.

-W takim razie daj mi chwilkę.-puściła mu oczko.

Brunet skinął jedynie głową, chcąc opuścić pomieszczenie, lecz wtedy blondynka zapewniła go, że nie ma się zamiaru przebierać. Peter, więc oparł się nonszalancko o ścianę, przyglądając się krzątającej po pokoju dziewczynie w poszukiwaniu kurtki. Po kilku minutach lekarka odnalazła zgubę i zarzuciła ją na siebie, a następnie opadła na miękki materac i wsunęła stopy w botki na sporej koturnie. Zerknęła jeszcze na swoje odbicie w lustrze i stwierdzając, że tragedii nie ma ruszyła w kierunku drzwi. Przy bok 23-latka sprawnie pokonała schody, stawiając się obok sporej grupki chłopaków. Anze powitał ją szerokim, nieco przerażającym uśmiechem, a Domen pomachał do niej przyjaźnie. Reszta drużyny wymieniła z nią jedynie piątkę i wyruszyła w drogę. Rozalia także chciała opuścić hotel, lecz zatrzymał ją Peter. Szarooki zastygł naprzeciw niej, sięgając dłonią zamek jej kurtki. Zasunął go po samą szyję, puszczając jej oczko. 

-Nie chce, abyś się przeziębiła. Cene by mi urwał za to łeb.-zachichotał, osuwając się na bok. 

-Jeszcze jakiś czas temu się o to nie martwiłeś. Dostałam zapalenia płuc po tym cholernym basenie.-mruknęła, wspominając akcję z przed kilku tygodni.

-Musiałaś ponieść karę za swoje karygodne zachowanie.-obdarzył ją szerokim uśmiechem.-Choć bo zaraz zaczną snuć domysły czy przypadkiem nie zaszyliśmy się w jakiś krzakach i się nie zabawiamy.-pociągnął ją za rękę w kierunku drzwi.

-Przepraszam bardzo, co?! Z Tobą?! Nigdy!- oburzyła się blondynka.

-Jeszcze będziesz o to błagać, skarbie.-puścił w jej stronę lotnego całusa.

-To Ty będziesz jęczał żebym Cię dotknęła.-zaprezentowała mu swój język i ruszyła.

Sięgnęła po kufel piwa, prezentując swoje uzębienie w całej okazałości w kierunku Domena. Nastolatek stuknął naczyniem o naczynie blondynki i upił spory łyk trunku, ogłaszając toast za ich zdrowie.Swoją drogą dziwiła się jakim cudem barman zdecydował się sprzedać alkohol takiemu młodzieńcowi? Przecież z kilometra było widać tą dziecięcą buźkę. Jeszcze jakby to się zachowywało dorośle. A przecież najmłodszy z rodu Prevców przy pierwszym konsumowaniu piwa wylał na siebie pół zawartości kufla. Wyglądał co najmniej rozbrajająco z gigantyczną plamą na czarnych dresach, a śmierdział niesamowicie. Peter zdawał się nie zauważyć procentów spożywanych przez brata, gdyż sam zajął się własnym napojem i wdał w pogawędkę z Robertem. Kranjec już wcześniej zawarł umowę z klonem Petera, że zadba o zainteresowanie jego brata skupione na sobie, aby ten w spokoju konsumował się alkoholem. W końcu sam był kiedyś młody, więc doskonale rozumiał Domena. Pero był naprawdę świetnym starszym bratem, ale w kwestii spożywania procentów pozostawał nie ugięty. Twierdził, że Domenowi może to zaszkodzić i wolał go w ten świat na razie nie wciągać. Najmłodszy w gronie drużyny słoweńskiej powoli odczuwał skutki procentów przemieszczających się w jego krwiobiegu i zaczął nucić wesoło pod nosem "Happy" autorstwa Pharrella Williamsa. Blondynka spojrzała na niego roześmiana, kręcąc głową i dołączyła się do niego. Mile zaskoczony Słoweniec poderwał się z miejsca i porwał Polkę w obroty na niewielki parkiet. W głośnikach rozbrzmiewała właśnie "This girl" (klik). Wieczorek korzystała ze swojego doskonałego humoru i poddała się chwili. Zjawiskowo kołysała biodrami na boki, co jakiś czas obracając się wokół własnej osi za sprawą dłoni Domena. Jej jasne kaskady unosiły się i opadały na plecy z każdym ruchem nie raz, muskając przy tym nos skoczka. Chwilę później zaczęła ocierać się zmysłowo o uda nastolatka, posyłając mu cwany uśmiech. Może nieco udzielał się jej alkohol, ale w pełni nad sobą panowała. Była już doświadczona w takich sprawach. Prevc wodził dłońmi po brzuchu dziewczyny także, szczerząc się pod nosem. Zainteresowani zawodnicy słoweńskiego teamu przyglądali się popisom tej dwójki, klaskając ochoczo w dłonie, aby jeszcze bardziej się rozkręcili. Pero po dłuższej chwili także obrócił głowę w ich stronę i prychnął pod nosem na widok klejącej się do jego brata lekarki. 

-Jeszcze będziesz moja.-mruknął pod nosem, upijając ostatni łyk piwa.-To jak zbieramy się?-rzucił do zainteresowanych tańcem blondynki i bruneta kolegów. 

-Pewnie.-odparli jednogłośnie.

Podopieczni Gorana zeskoczyli z barowych, wysokich krzeseł i narzucili na siebie kurtki, a następnie czapki, podążając w kierunku drzwi wyjściowych. Rozalia zasapana rzuciła się za nimi w pogoń, zgarniając po drodze swoje odzienie wierzchnie, a w jej ślady poszedł Domen. Otulona puchatą kurtką opuściła wnętrze lokalu, odczuwając na policzkach różnice temperatur. Przybiła żółwika z towarzyszącym jej młodszym Prevcem i wymieniła z nim porozumiewawczy uśmiech, oświadczając, że muszą to kiedyś powtórzyć. Oszołomiony alkoholem krążącym w jego żyłach skinął jedynie głową i poczuł jak w swoich ramionach zamyka go Morfeusz. 

-Ja się pytam kto mu kuźwa dał alkohol?!-warknął rozwścieczony do granic możliwości Peter, który w porę złapał Domena za nim ten runął za ziemię.

-Zawarliśmy z młodym układ i wiesz  myślałem, że jedno piwko mu nie zaszkodzi. Po za tym Janus nie zabronił mu się napić.-bronił się Robert.

-Janus nie jest jego ojcem ani bratem! Cholera! Po Tobie się tego nie spodziewałem!-wydzierał się medalista IO w Soczi. 

-Peter, zluzuj. To tylko jedno piwo. Możliwe, że pił pierwszy raz i po prostu nie jest przyzwyczajony. Do jutra wytrzeźwieje.-starała się załagodzić atmosferę Wieczorek.

-Zamilcz.-syknął przez zaciśnięte zęby.-Już z jedną blondynką miałem doczynienia i nie skończyło się to dobrze dla mnie. Teraz może się to dla Ciebie nie zakończyć dobrze.

-Ja rozumiem, że to Twój brat i się o niego martwisz, ale ja za Twoje błędy z przeszłości płacić nie będę.-rzuciła zirytowana.

Dała ponieść się adrenalinie i jej drobna dłoń wylądowała na jego prawym policzku, który niemal natychmiast oblał się czerwienią w odcieniu buraka i nie było to spowodowane panującym na dworze mrozem. Wściekła wyminęła bruneta i wyruszyła przed siebie. Dziękowała w duchu za to, że zdążyła zapamiętać drogę do hotelu.


                                                  ~*~
Dzień dobry ^^ Jak widzicie, gdy wszystko idzie już w dobrym kierunku w relacjach Rozalii z Peterem to coś musi się wydarzyć :D Czy Wieczorek db zrobiła policzkując Prevca czy może dała się ponieść emocjom ? ;) Domen i Rozi zdecydowanie zaszaleli ^^  Lanisek normalny to rzadkość więc zachwycajmy się tym póki nam to dane :D Całuje i do zobaczenia ! ;*
PS: Wisła nachodzę! ;3 Marzenia się spełniają ! *.* <3



niedziela, 17 lipca 2016

Fiveteen: Prevc czy Tobie całkowicie mózg odjebało?!

-Co Peter?! Co Peter?! Myślisz, że jednym spotkaniem uczynisz, że wszystko będzie jak kiedyś?! Jesteś żałosna!-prychnął.-Gardzę Tobą, rozumiesz?! Wynoś się stąd!-uformował dłonie w pięści. 

Kipiał złością. Szczerze nienawidził kobiety, która jeszcze jakiś czas temu była całym jego światem. Oczkiem w głowie, któremu poświęcał cały swój wolny czas. Teraz widział w jej jedynie zimną, pozbawioną jakikolwiek uczuć sukę. Zraniła go. Zraniła po tym jak on obdarzył ją czymś o czym marzyło 2/3 słoweńskich kobiet. Obdarzył ją miłością. Czymś czego kupić się nie dało. 

-Ale Peter...Daj mi to wyjaśnić. Nie chcę Cię stracić. Kocham Cię! Nie rozumiesz tego?!-łkała cicho blondynka. 

-Za późno. Już to zrobiłaś.-rzucił beznamiętnie i obrócił się na pięcie, wyruszając przed siebie. 

Spanikowana momentalnie schowała się za domkiem reprezentacji Norwegii i odetchnęła z ulgą. Nie zauważył jej. Przymknęła powieki i oparła się plecami o drewnianą fakturę budynku. Czyżby tajemniczą blondynką okazała się właśnie ta Mina? Kobieta, która dogłębnie zraniła Petera Prevca. Kompletnie nic z tej sytuacji nie rozumiała. Wiedziała jednak jedno. Peter nie mógł się dowiedzieć o tym, że była świadkiem tej rozmowy. Pozwoliła unieść się powiekom i omiotła wzrokiem otoczenie. Nie było go w pobliżu. Podążała w bliżej nieokreślonym kierunku, kiedy nagle poczuła jak ktoś układa dłoń na jej barku. Niemal jej serce z piersi nie wyskoczyło. Tak bardzo obawiała się, że to może być Słoweniec. Przestraszona podskoczyła lekko, a właściciel kończyny zachichotał cicho. Kąciki jej ust momentalnie wzbiły się na wyżyny, kiedy jej oczom ukazały się znajome czekoladowe tęczówki emanujące wesołymi iskierkami i szeroki uśmiech.

-Czyżbyś miała coś na sumieniu?-brunet uniósł pytająco brwi.-Zabójstwo Laniska? Sam czasami nie mogę ścierpieć jego rechotu żaby.

Blondynka pokręciła roześmiana głową i parsknęła głośnym śmiechem, przywołując na siebie kilka ciekawskich spojrzeń. 

-Ja przecież aniołek jestem. Tylko aureolki brakuje.-zaprezentowała Niemcowi swoje uzębienie.- Nigdy w życiu! Lanisek to naprawdę spoko ziom.

-W to nie wątpię.-posłał jej oczko.-Choć, poznasz resztę niemieckiej ekipy.- Richard chwycił ją za dłoń i pociągnął w kierunku chatki reprezentacji Niemiec. 

                                                          ***
Zirytowany zatrzasnął za sobą drzwi budynku i opadł na wygodną sofę, starając się zapanować nad swoimi emocjami. Gdy wszystko zaczęło się już układać, gdy zdążył już pozbyć się z głowy tych przykrych dla niego wspomnień ona znowu musiała się pojawić. Znowu ta cholerna blondi musiała wejść ze swoimi butami do jego życia. Po prostu rozrywało go w środku. Pragnął jedynie wyrzucić z siebie te negatywne emocje. Wyżyć się na czymś i jak najszybciej zapomnieć. Przymknął powieki i wziął głęboki oddech. Nie mógł teraz o tym myśleć. Musiał skupić się na zawodach, na pierwszym w tym sezonie konkursie. Chciał przecież zaliczyć udany debiut w sezonie 2015/2016. Ona mu tego nie zepsuje. Nie zaprzepaści jego planów. Z rozmyśleń wyrwało go skrzypnięcie drzwi. Skrzywił się nieco na ten okropny dźwięk i otworzył oczy. Nastolatek zastygł w progu pod ciężarem bacznie lustrujących go błękitnych tęczówek. Momentalnie wyczuł tą napiętą atmosferę. Coś musiało być nie tak. Niepewnie wykonał kilka kroków do przodu i przystanął na przeciw starszego brata, przyglądając mu się ze skupieniem. 

-Wszystko w porządku?-wydusił nieco piskliwym głosikiem 16-latek. 

-Niekoniecznie.-rzucił Pero, wbijając wzrok w podłogę. 

Starszy Prevc zaczął wyłamywać sobie nerwowo palce, czując jak kanapa ugina się pod ciężarem ciała Domena. Brunet odchrząknął głośno, gdy poczuł narastającą w krtani nieprzyjemną gulę. Nie wiedział czy poruszyć ten temat, gdyż Peter był nieprzewidywalny. Nie raz zaskakiwał go swoim opanowaniem, a nie raz naskakiwał, chcąc się wyładować. Odważył się jednak zaryzykować:

-Spójrz na mnie, Peter.-poprosił brata brunet-Co się dzieje?

-Mina Lavtizar się dzieje.-prychnął 23-latek. 

                                                        ***
Z szerokim uśmiechem wymalowanym na ustach przyglądała się wyświetlanej na wielkim plazmowym ekranie prezentacji poszczególnych drużyn. Zachichotała cicho, widząc Niemców, którzy ściągnęli sobie nawzajem czapki czy Słoweńców, którzy wykonali akcję typu "z buta wyjeżdżam" wprost w kamerę chwilę później, parskając śmiechem. Roześmiana pokręciła jedynie głową i nim spostrzegła a na belce startowej zasiadł skoczek otwierający inauguracyjny konkurs w niemieckim Klingenthal. Włoch energicznie odepchnął się od belki i zmierzał ku dole, przygotowując się mentalnie na kolejną fazę skoku.  Chwilę później wybił się z progu Sparkasse Vogtland Areny, ale nie dane było mu poczuć lotu w przestworzach, gdyż kilka sekund później jego narty spotkały się z bulą ozdobioną sztucznym śniegiem. Isam skrzywił się delikatnie i zrezygnowany opuścił zeskok, znikając za dmuchanymi bramkami.  Po kilku minutach po próbie przedstawiciela Italii dane jej było podziwiać w powietrzu swojego rodaka. Zacisnęła mocno kciuki i skupiona przymrużyła oczy, aby nie stracić z widoku sylwetki reprezentanta Polski. Maciej Kot aktywnie pracował w powietrzu, korygując drobne podmuchy wiatru, aż w końcu wylądował świetnym telemarkiem w okolicach punktu konstrukcyjnego. Zadowolony z siebie brunet odpiął narty i wpatrywał się uparcie w telebim oczekując dokładnego pomiaru odległości oraz lokaty, jaka przypisana zostanie do reprezentacji Polski. Kąciki jego ust uniosły się subtelnie, gdy przy jego nazwisku ukazało się 126 m i cyfra z numerem 3. Pokiwał usatysfakcjonowany głową i zniknął za bramkami. Wieczorek wymieniła z nim przelotne spojrzenie i posłała mu nikły uśmiech. Zajęta podziwianiem zawodników rozmieszczonych wokół niej nie zauważyła nawet momentu, kiedy na szczycie niemieckiej skoczni pojawiła się sylwetka pierwszego z reprezentantów Słowenii. Uświadomił jej to dopiero Robert, który przystanął obok blondynki, aby podziwiać próbę młodego Prevca. Domen opuścił belkę i przemieszczał się w kierunku progu, aż w końcu wybił się z niego solidnie i poddał siłom grawitacji. Uśmiechnął się pod nosem, czując jak jego drobne ciałko unosi powietrze. Czuł jego strumienie muskające jego biały kombinezon. Nic się dla niego w tej chwili nie liczyło. Kocioł jaki tworzyli niemieccy kibice jakby ucichł. Teraz istniał tylko on i narty. Uradowany dawał się ponieść siłom natury, widząc jak mija linie punktu konstrukcyjnego, a nawet granicę wyznaczającą 130 metr. Oszołomiony swoją doskonałą próbą podszedł do lądowania, układając prawą nogę do przodu, a lewą lekko zginając, co ułożyło się w naprawdę dobry telemark. Rozalia niemalże podskoczyła z radości, gdy spiker ogłosił odległość Domena.

-132, 5 m w wykonaniu młodzieniaszka z Kranaja! Ależ on pofrunął! Niczym orzeł niesiony siłami natury!-dało się słyszeć rozemocjonowany głos spikera. 

Nastolatek wzruszył jedynie ramionami i posłał urzekający uśmiech w kierunku kamery. Jeszcze nie docierało do niego, że właśnie zaliczył 132, 5 m podczas debiutu i to przy wietrze 0, 2 m/s w plecy. Wieczorek obróciła się na pięcie i wymieniła z Kranjecem znaczące spojrzenie, przybijając z nim także piątkę. Natomiast, gdy tylko jej oczom ukazała się sylwetka 16-latka opuściła towarzystwo Robiego i znokautowała Prevca, który runął na glebę pod wpływem jej ciężaru ciała. Chłopak wraz z dziewczyną parsknęli niekontrolowanym śmiechem, próbując podnieść swoje zwłoki z ziemi. Lekarka przeprosiła skoczka za tak emocjonalne zachowanie i zawiesiła ramionami na jego szyi, wtulając się w jego smukłą sylwetkę. Zaskoczony jej gestem brunet także zamknął ją szczelnie w swoich ramionach, czując jak jego puls znacznie przyśpiesza. Jej jasne kosmyki łaskotały jego nos, a woń szamponu do włosów zmieszana z zapachem jej słodkich perfum otuliła jego nozdrza. Przymknął powieki i poddał się chwili. Chłonął jej bliskość jak najdłużej się dało. 

-Gratulacje. Jestem z Ciebie dumna.-wyszeptała do jego ucha, niechcący trącając jego płatek koniuszkiem ust. 

Wzdłuż kręgosłupa Domena przebiegł dreszcz.Zagryzł subtelnie płatek dolnej wargi, powstrzymując się przed wciągnięciem ze świstem powietrza. 

-Dzięki.-odparł zmieszany, posyłając jej nieśmiały uśmiech.

-No, no bracie! Wysoko zawiesiłeś poprzeczkę!-Peter poklepał Domena po plecach. 

Blondynka wyswobodziła się z uścisku młodszego skoczka i posłała mu subtelny uśmiech. Przystanęła obok, przyglądając się jak najmłodszy z klanu Prevców tonie w bratczynym uścisku Petera. Błękitne tęczówki bacznie mierzyły wzrokiem twarz 23-latka, która nie przypominała tej z przed godziny. Niebiesko-szare oczęta skoczka połyskiwały radośnie, a usta ułożone były w subtelny, szczery uśmiech, czego dowodem były zmarszczki zgromadzone tuż pod oczodołami. Serce blondynki zabiło mocniej, gdy brunet wplótł smukłe palce w ciemne włosy, zaczesując je do tyłu. Teraz tworzyły one artystyczny nieład, co jeszcze bardziej dodawało mu uroku i seksapilu. Skarciła się w głowie za te myśli i potrzęsła stanowczo głową, przyciągając tym samym spojrzenia braci na swoją sylwetkę. 

-Wszystko w porządku, Rozi? -uniósł brwi starszy mężczyzna. 

-Jasne.-kiwnęła głową.

Drużynie Słowenii nic nie było w stanie zagrozić. Michael Hayboeck próbą na odległość 128, 5 m zapewnił Austrii 3 pozycję w rankingu, a Forfang oddał skok na dokładnie ten sam dystans co najmłodszy członek w teamie Janusa. Wieczorek potarła o siebie zziębnięte dłonie i postanowiła szybko skoczyć do domku po coś rozgrzewającego. Hvala przywitał ją zaprezentowaniem swojego uzębienia w pełni okazałości i wepchnął w dłonie kubek z cytrynową herbatą, wyganiając blondynkę z budynku. Zdziwiona jego zachowaniem dziewczyna zmarszczyła brwi i ruszyła przed siebie. Co kilka sekund zwilżała spierzchnięte wargi rozgrzewającym naparem, który przywrócił jej całkiem dobre krążenie. Odnotowała w myślach, aby podziękować Słoweńcowi i przystanęła obok Roberta i Domena. Udało jej się nawet wdać w krótką pogawędkę na temat ukochanej przez chłopaków dyscypliny sportu i takim oto sposobem ożywiała się, gdy na belce zasiadał jej rodak lub Słoweniec. Jęknęła cicho, kiedy Klemens Murańka klapnął na 118 metr. Nie oczekiwała fajerwerków już w pierwszej rywalizacji drużynowej, ale zdecydowanie wiedziała, że stać tego młodzieńca na coś więcej. Machnęła niezadowolona dłonią i obserwowała jak rozgoryczony Polak zatrzaskuje za sobą dmuchaną bramkę. Chwilę później nadeszła pora na Jurija. Syn asystenta dyrektora PŚ otrzymał zielone światełko od ojca i rozpłynął się w powietrzu niesiony aż do 135, 5 m. Miran uśmiechnął się cwanie, a Jurij uradowany podjechał do band i przybił sobie piątkę z Rozalką, Domenem oraz Robim. Austriacy oraz Norwegowie nie byli w stanie dogonić Słowenii, gdyż ta posiadała już całkiem sporą i bezpieczną przewagę. Blondynka w pełni skupiona przypatrywała się dalszej rywalizacji, w podświadomości odliczając zawodników do pierwszego skoku w sezonie Petera. W końcu jej oczy zabłyszczały wesoło, a na usta wpłynął szeroki uśmiech, gdy doskonale znana jej postura pojawiła się na szczycie obiektu. Zacisnęła mocno kciuki, nie dostrzegając jak bardzo pobledły one z siły uścisku, wpatrując się niczym w transie w nabierającą prędkości sylwetkę mknącą po torach najazdowych. Idealne wybicie z progu, ułożenie nart w literę V. Prevc unosił się kilkanaście metrów nad ziemią, starając się zachować porządek nad swoją sylwetką. Musiał zaprezentować się jak najlepiej. Nie mógł schrzanić tego co wypracowała pozostała trójka, oddająca skoki przed nim. Z uśmiechem pod nosem poddał się noszeniu, sterując ramionami nad swoją sylwetką. Kibice zastygli pod wpływem emocji, wpatrując się jak oniemieli w mijająca kolejne linie sylwetkę Słoweńca. W końcu wziął głęboki oddech i opadł na zeskok, leciutko jak piórko, z wyrzeźbionym niemal, bliskim doskonałości telemarkiem. Sam nie dowierzał w co widział. 139 metrów! Metr bliżej od rozmiaru obiektu umieszczonego w niemieckim Klingenthal! To było jak cudowny sen. Marzeniem było rozpocząć tak wyśmienicie sezon. Zsunął z oczu gogle, zawieszając je na szyi. Odpiął narty i uradowany wpatrywał się w 1 umieszczoną przy jego nazwisku. Kąciki jego ust momentalnie zastygły na wyżynach, a stalowe tęczówki zabłysnęły radośnie. Pomachał energicznie do kamery i uradowany zacisnął pięść w geście triumfu, opuszczając zeskok. Wieczorek odczekała moment aż oprze on narty o barierkę i uwiesiła się na jego szyi, oplatając ją ramionami. Pero zaśmiał się uroczo pod nosem, przygarniając dziewczynę do siebie. 

-Z każdym dniem zaskakujesz mnie coraz bardziej.-szepnął z uśmiechem. 

-A ja sądziłam, że to Ty jesteś nieprzewidywalny.-zachichotała.-Gratki! Świetny skok!

-Usłyszeć takie coś z Twoich ust to zaszczyt Madame.-ukłonił się przed nią, a ona parsknęła śmiechem.

-A jednak jesteś.- skwitowała to ze śmiechem. 

Wszyscy w napięciu oczekiwali skoku zdecydowanego lidera słoweńskiej ekipy. Peter poprawił zapięcia przy nartach i wsunął się na belkę startową. Po chwili jego sylwetka widniała na tle granatowego przyozdobionego mieniącymi się gwiazdami nieba. Tym razem Prevc zaznaczył telemarkiem odległość wynoszącą 132 metry, co oznaczało, że nieznaczne przekroczenie punktu K przez Freunda da gospodarzom zwycięstwo. Nieco zirytowany Pero jak najszybciej opuścił zeskok i minął grupkę słoweńskiej drużyny. Robert widząc na co się zanosi przeprosił towarzystwo i pognał za przyjacielem, starając się go jakoś ostudzić z emocji. 

-Gdyby nie ta pieprzona blondi stalibyśmy dziś na najwyższym stopniu.-warknął przez zaciśnięte zęby Peter. 

-Skąd ta pewność? Przecież skakałeś naprawdę dobrze. Wystarczyło na drugie miejsce co jest naprawdę świetnym wynikiem jak na inauguracje.-przekonywał go Kranjec.

-Kuźwa! Ta szmata wyprowadziła mnie z równowagi! A Ty pytasz mnie skąd ta pewność? Gdyby nie jej pojawienie byłbym całkowicie skupiony, a tak...

-Tylko nie mów mi, że chcesz jej dać kolejną szansę?! Prevc czy Tobie całkowicie mózg odjebało?!- wrzasnął wyprowadzony z równowagi Robert.

                                 ~*~
Jest i oto już wiadomo kim była uf blondi ^^ Mina powraca! :D Czy na długo? Tego nie wiem xD Łowów Ryszarda na Rozi ciąg dalszy haha :D ( od razu mówię nie bierzcie na poważnie i nie przeżywajcie ^^) Jak myślicie czy Robert słusznie martwi się o Pero? Zdecyduje się on powrócić do Miny? ;) Koniecznie podzielcie się swoim zdaniem o tym odcinku w komentarzu ;) Całuję i do zobaczenia! ;*
PS: Kto zamierza śledzić naszych orłów jak na razie świetnie się spisujących na terenie Wisły? ^^ Marzenia się spełniają! *.* <3 
Porcelain Heart, czyli losy przystojnego, młodego atakującego dogłębnie skrzywdzonego przez brunetkę. Czy jego serce zostanie jeszcze sklejone? Czy obdarzy kogoś uczuciem jakim darzyło Emmę? >>klik<<