Skupiona wpatrywała się w rozciągające się za oknem autokaru widoki. Jej myśli krążyły wokół Słoweńca i zarysów dzisiejszego wieczoru. Wciąż wahała się czy dobrze postąpiła, przyjmując propozycję skoczka. Od przyjaciela dowiedziała się, że Pero od czasów przykrego incydentu z Miną, o którym Cene jej nie opowiedział nie za często przebywał w towarzystwie kobiet. Wyjątkami oczywiście były fanki, do których podchodził z uśmiechem, gdy te prosiły go o zdjęcie czy też jakaiś członek sztabu płci pięknej. Nigdy nie spodziewała się, że Peter mógł mieć dystans do kobiet. Wynikało z tego, że ona musiała być naprawdę wyjątkową i ważną dla niego osobą. Pokręciła przecząco głową na ta myśl. Stop! Przecież to jest zwykły absurd. Miał po prostu z nią częsty kontakt, gdyż przyjaźniła się z jego bratem i postanowił z tego skorzystać. W końcu lepiej zaprosić kogoś z najbliższego otoczenia niż jakąś odpieprzoną lalę. W jej słuchawkach rozległa się doskonale znana melodia. Na usta momentalnie wpędził jej uśmiech,a noga sama podrygiwała do rytmu. Otulona nieco przerobioną wersją "Touch" autorstwa Shury przymknęła powieki i mruczała pod nosem tekst piosenki, aż w końcu dała ponieść się krainie Morfeusza.
Wypoczęta pozwoliła unieść się swoim powiekom, czego po chwili pożałowała. Momentalnie przysłoniła oczy swoim ramieniem, chroniąc je przed nieproszonymi, drażniącymi jej oczy jasnymi promieniami słońca. Po chwili jednak jej błękitne tęczówki zaakceptowały światło panujące we wnętrzu autobusu i w spokoju mogła omieść wzrokiem otoczenie. Wyjęła z kieszeni ciemnych spodni telefon i kąciki jej ust momentalnie drgnęły. Zbliżał się koniec jej podróży, a za czym idzie katorgi. Marzyła tylko o walnięciu się na hotelowe łóżko i rozprostowaniu swoich kości, które powoli dawały o sobie znać. Wyjęła z torby podręcznej lusterko i niemalże nie dostała zawału na pobojowisko znajdujące się na jej twarzy. Jęknęła cicho i wyłowiła z wnętrza torby kosmetyczkę. Pośpiesznie pozbyła się wczorajszego, rozmazanego makijażu i zastąpiła go świeżym. Włosy natomiast rozczesała i zaplotła w niedbałego kłosa. Właśnie chowała kosmetyki do kosmetyczki, gdy autokar zatrzymał się na przystanku. Wrzuciła kosmetyczkę do bagażu podręcznego i poderwała się z miejsca, po czym wyskoczyła z autokaru i wyjęła z luku bagażowego swoją walizkę. Rozejrzała się po okolicy, po czym stwierdziła, że czas skontaktować się z partnerem na dzisiejszy wieczór. Chwyciła w dłoń i'Phone'a i wyszukała w spisie kontaktów zdjęcie bruneta. Po chwili oczekiwała już tylko na podniesie przez niego słuchawki.
-Witam moją blondyneczkę.-wypalił do słuchawki rozpromieniony.
-Cześć Peter.-rzuciła beznamiętnie.-Jestem na miejscu. Gdzie mam się teraz udać?
-A miałem nadzieję, że pomyliłaś autobusy.-rzucił ze smutkiem, ale po chwili parsknął śmiechem.
-Taką życiową ofiarą jak Ty nie jestem.
-Wypraszam sobie. Rozmawiasz z dwukrotnym srebrnym medalistą IO w Soczi.
-Tak, tak. Dowiem się wreszcie gdzie mam iść?!-zirytowana podniosła nieco ton głosu.
-Spokojnie mała. Zaraz po Ciebie będę. Zostań na miejscu.
-Radzę się wyposażyć w ochraniacz na kroczę, bo zarobisz jak Twój braciszek.
-Zadziorna jak zawsze. Kocham takie kobitki.-zaśmiał się.
-Żegnam.
Schowała telefon do torby i opadła na pobliską ławkę. Zatopiła smukłe palce w burzy blond włosów, zaczesując je do tyłu. Po mimo sporej ilości przespanych godzin w autobusie nadal czuła się wycieńczona. Jak na potwierdzenie ziewnęła przeciągle. Prychnęła pod nosem i zerknęła na zegarek. Dochodziła piąta wieczorem. Już miała pogonić Słoweńca za pomocą telefonu, gdy jej oczom ukazał się znajomy zarys sylwetki. Wysoki brunet właśnie wyłonił się zza zakrętu, a gdy jego błękitne tęczówki rozpoznały w dziewczynie lekarkę kąciki jego ust momentalnie drgnęły, układając się w subtelny, ale jakże urzekający uśmiech. Przystanął naprzeciw niej, spoglądając w jej pozbawione blasku oczy. Podróż naprawdę musiała dać jej w kość. Ona tymczasem zmierzyła go wzrokiem, przyznając, że prezentuje się całkiem nieźle. Dłonie zagłębione w kieszeniach ciemnych dżinsów, jaskrawa, zielona kurtka pokryta milionami nalepek reklamowych oraz wygrawerowaną nazwą teamu na tylnej części i uzupełniająca ten zestaw także w tej samej barwie czapka z logiem gorenje. Stał przed nią całkowicie wyluzowany, oczekując jakiego kolwiek posunięcia z jej strony. Ona jednak nie zamierzała przerwać panującej pomiędzy nimi niezręcznej ciszy.
-Miło Cię znowu widzieć, maleńka.-puścił jej oczko i chwycił za rączkę walizki.
-Proszę Cię zamilcz, jeśli nie chcesz stracić możliwości spłonienia potomstwa.-rzuciła, zaciskając zęby.
-Jeśli będzie taka możliwość z Tobą to będę milczeć jak grób.-wyszczerzył się głupkowato, ruszając przed siebie.
-Chyba w snach, złotko.-puściła mu lotnego całusa i wyruszyła za nim.
***
Uradowana przekroczyła próg swojego tymczasowego lokum i opadła na miękki materac. Hotelowe łóżko wydawało się dla niej w tym momencie rajem. Pragnęła się rozkoszować nim jak najdłużej, ale przecież pewien osobnik musiał to przerwać. Pero po odstawieniu bagażu obok szafy rzucił się na legowisko dziewczyny, sprawiając tym samym, że jej drobne ciało runęła na ziemię. Wściekła zacisnęła dłonie w pięści i zgromiła skoczka wzrokiem. Była już na skraju cierpliwości. Przeżyła siedem morderczych godzin, gnieżdżąc się w autobusie i jeszcze miała znosić towarzystwo tego dupka przez najbliższe kilkanaście minut. O nie! Nie ma mowy! Prevc tymczasem nie robił sobie nic z irytacji jaka wypełniała ciało blondynki i z skrzyżowanymi pod głową rękami wylegiwał się na łóżku lekarki. Dziewczyna po chwili zastanowienia podeszła do mebla, chwyciła palcami za prawe ucho skoczka i podniosła go z materacu.
-Auć! Auć!-jęczał z bólu brunet.-Oszalałaś?!
Zaprowadziła go aż pod same drzwi, po czym z kolanka kopnęła go w tyłek.
-Wynocha!-warknęła, zatrzaskując mu drzwi przed nosem.
Usatysfakcjonowana z powodu pozbycia się natrętnego gościa z pokoju ponownie rzuciła się na niesamowicie miękki materac i przymknęła powieki. Niemal natychmiast została otulona ramionami Morfeusza.
Wypoczęta przeniosła ciężar ciała na łokcie za pomocą, których uniosła się nieznacznie i omiotła wzrokiem pomieszczenie. Jej wzrok spoczął na dłuższą chwilę na zegarze umiejscowionym na ścianie, który wybił własnie siódmą wieczorem. Wygląda na to, że przespała się jedynie dwie godzinki, ale czuła się jak nowo narodzona. Zwlokła się z łóżka, po czym zgarnęła z walizki swoją kosmetyczkę oraz świeżą bieliznę i zabarykadowała się w łazience. Pozbyła się zbędnego odzienia i wskoczyła pod prysznic. Strumień ciepłej wody rozluźnił jej napięte mięśnie, dając także uczucie ulgi. Cytrusowy żel drażnił jej nozdrza, wywołując subtelny uśmiech na jej nabrzmiałych wargach. Koniecznie musiała ugasić jak najszybciej pragnienie. Odświeżona i zadowolona opuściła kabinę, otulając się hotelowym, jedwabistym ręcznikiem i stawiła się w pokoju. Z walizki wyłowiła kreację na dzisiejszy wieczór oraz obuwie, które miało się z nią komponować i opuściła ręcznik na ziemie. Włożyła na siebie seksowną, krwistą bieliznę, a następnie umyła włosy i zabrała się za ich suszenie. Nawijała na palce pojedyncze kosymi, atakując je gorącym powietrzem. Gdy były już prawie suche przeczesała je szczotką i powróciła do pokoju, aby wsunąć na siebie sukienkę.
Błękitna suknia opinała jej ponętny biust, wyszczuplając także jej talię. Materiał rozpoczynający się od dekoltu po sam pas pokryty był srebrnymi cyrkoniami. Natomiast część kreacji poniżej pasa była rozkloszowana i jej długość sięgała po samą podłogę, co też dodawało jej niebywałego uroku. Rozalia przystanęła na przeciw lustra, badając w nim swoje odbicie. Nie spodziewała się, że będzie prezentować się w niej tak niesamowicie. Miała tylko nadzieję, że strojem nie będzie odstawać od partnerek skoczków. Dziewczyna chwyciła w dłoń kosmetyczkę i zabrała się makijaż. Jak zawsze postawiła na subtelność i naturalność. Jedyne co zrobiła to wydłużyła jasne rzęsy ciemną maskarą, zmieniając znacznie ich barwę oraz pokreśliła usta delikatnym różowym błyszczykiem. Pozytywnie zaskoczona efektem końcowym przygotowań do balu chwyciła w dłoń telefon i wykonała fotkę w lustrze, która momentalnie powędrowała na Instagrama.
Poderwała się z łóżka i przymknęła laptopa, gdy do jej uszu dobiegło ciche pukanie do drzwi. Zamaszystym ruchem pociągnęła za klamkę i dostrzegła stojącego w progu Słoweńca. Jej serce momentalnie przyśpieszyło swoją pracę, gdy jej błękitne oczęta natrafiły na wpatrzone w nią niebieskie tęczówki mieniące się także szarymi ognikami. Zawstydzona spuściła wzrok i zaklęła w myślach, czując jak jej policzki przybierają barwę buraka. Dlaczego on tak na nią działał? Pomiędzy dwójką nastała niezręczna cisza. Peter chrząknął głośno, przypominając o swojej obecności po czym wzniósł znacznie kąciki ust i wypowiedział melodyjnym głosem:
-Wyglądasz bajecznie.
-Dziękuję.- po raz kolejny tego wieczoru spłonęła rumieńcem.- Ty także nie prezentujesz się najgorzej.-puściła mu oczko.
Zawiesiła wzrok na jego smukłej sylwetce. Skoczek przyodziany w błękitną koszule, której skrawek wyłaniał się z pod czarnej marynarki i spodnie tego samego koloru prezentował się naprawdę pociągająco. Chwila! Co?! Wieczorek skarciła się za takie myśli i zgarnęła ze stolika umieszczonego w rogu pomieszczenia kopertówkę. Gestem dłonie wskazała skoczkowi, aby zaczekał na korytarzu, a sama po raz ostatni rzuciła okiem na swoje odbicie w lustrze. Zatrzasnęła za sobą drzwi i w towarzystwie Prevca pokonała schody, po czym zameldowała się w sali balowej. Zerknęła kątem oka na twarz Słoweńca i mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem. Jak na razie nie opuszczał go dobry humor, co zwiastowało przyjemny wieczór spędzony pośród jego kolegów ze skoczni. Brunet zarzucił rękę na jej biodro, prowadząc ją w kierunku chłopaków z teamu. Zmroziła go wzrokiem i zrzuciła jego dłoń, delikatnie nadeptując mu szpilką na stopę. Pero jęknął cicho, spoglądając zdezorientowany na twarz blondynki.
-Trzymaj łapska przy sobie.-ostrzegła go.
Zaśmiał się pod nosem i gestem dłoni przywołał do siebie swoich rodaków. Jako pierwszy w ich kręgu zjawił się Anze, który obdarzył towarzyszkę 23-latka szerokim, nieco przerażającym uśmiechem. Dziewczyna skrzywiła się delikatnie na twarzy, spoglądając ze strachem na Prevca.
-Spokojnie.Jest jeszcze na głodzie.-szepnął jej do ucha, chichocząc cicho.
-Skoro on się tak uśmiecha przed zażyciem, to nie chce wiedzieć jak zachowuje się na haju.-stwierdziła blondynka, po chwili parskając śmiechem.
Peter spojrzał na nią roześmiany, po czym zalał się salwą śmiechu. Młodszy kolega bruneta ściągnął brwi, zastanawiając się co było powodem rozbawienia chłopaka jak i dziewczyny. Po chwili wzruszył jednak ramionami i wyciągnął dłoń w kierunku tajemniczej nieznajomej, wykrzywiając usta w cwany uśmieszek.
-Anže Lanišek.-wypowiedział, spoglądając na twarz lekarki.
-Rozalia Wieczorek. Dla przyjaciół Rozi.-zaśmiała się cicho.
-Kto wie! Może zasłużę na ten zaszczyt.-poruszył znacząco brwiami.
Peter pokręcił roześmiany głową i oplótł smukłymi palcami jej nadgarstek, ciągnąc ją w kierunku większego zbiorowiska jego kolegów. Poczuła jak jej ciało przebiega przyjemny dreszczyk spowodowany jego dotykiem. Kącik jej ust mimowolnie drgnął. Wśród drużyny słoweńskiej rozpoznała Domena. Nastolatek posłał jej uroczy uśmiech, na co blondynka niemal natychmiast odpowiedziała tym samym. Peter gestem dłoni przedstawiał jej kolejnych chłopaków z teamu, aż w końcu zakończył na swoim najwierniejszym kompanie, Robercie. Kranjec niechętnie oderwał się od pogawędki z Jurijem i rzucił wzrokiem na dziewczynę, która wyciągała dłoń w jego stronę, uśmiechając się przyjaźnie. Ten jedynie burknął pod nosem swoje imię i powrócił do konwersacji z synem Mirana. Zszokowana jego zachowaniem lekarka odwróciła głowę w kierunku Pero, który jedynie posłał jej przepraszający uśmiech i ułożył dłoń na jej nagim ramieniu, wypowiadając:
-Nie przejmuj się. Pewnie znowu się posprzeczał z żoną.
Dziewczyna kiwnęła jedynie głową i wzdrygnęła się na wciąż spoczywającą dłoń skoczka na swoim ramieniu. Mimowolnie rzuciła na nią okiem, a Prevc zauważył to i momentalnie zabrał kończynę, unosząc dłonie w geście obrony. Wieczorek zachichotała pod nosem i zapewniła, że wszystko jest w porządku.
-Zatańczysz?-wyciągnął smukłą dłoń w jej stronę.
-Jasne.-posłała mu nieśmiały uśmiech.
~*~
Pero nieco napsuł nerwów Rozi, ale miejmy nadzieję, że podczas wieczoru jej to wynagrodzi ;) Wieczorek ledwo co zamieniła słowo z Laniskiem a już się go obawia :D Co za przerażający chłopak xD Dziękuję z całego serduszka piłkarzom za tak fenomenalne EURO i wiedzcie, że jesteście wielcy <3 Każdy mecz był niesamowity, pełen emocji, ogromnej walki, za którą wam naprawdę dziękuję i doceniam was ;) Zostawiliście serca na murawie tak jak siatkarze na parkiecie ;3 Mam nadzieję, że nasze Orzełki dzisiaj rozprawią się z Brazylią ;) Całuję i do wtorku ;*
Wypoczęta pozwoliła unieść się swoim powiekom, czego po chwili pożałowała. Momentalnie przysłoniła oczy swoim ramieniem, chroniąc je przed nieproszonymi, drażniącymi jej oczy jasnymi promieniami słońca. Po chwili jednak jej błękitne tęczówki zaakceptowały światło panujące we wnętrzu autobusu i w spokoju mogła omieść wzrokiem otoczenie. Wyjęła z kieszeni ciemnych spodni telefon i kąciki jej ust momentalnie drgnęły. Zbliżał się koniec jej podróży, a za czym idzie katorgi. Marzyła tylko o walnięciu się na hotelowe łóżko i rozprostowaniu swoich kości, które powoli dawały o sobie znać. Wyjęła z torby podręcznej lusterko i niemalże nie dostała zawału na pobojowisko znajdujące się na jej twarzy. Jęknęła cicho i wyłowiła z wnętrza torby kosmetyczkę. Pośpiesznie pozbyła się wczorajszego, rozmazanego makijażu i zastąpiła go świeżym. Włosy natomiast rozczesała i zaplotła w niedbałego kłosa. Właśnie chowała kosmetyki do kosmetyczki, gdy autokar zatrzymał się na przystanku. Wrzuciła kosmetyczkę do bagażu podręcznego i poderwała się z miejsca, po czym wyskoczyła z autokaru i wyjęła z luku bagażowego swoją walizkę. Rozejrzała się po okolicy, po czym stwierdziła, że czas skontaktować się z partnerem na dzisiejszy wieczór. Chwyciła w dłoń i'Phone'a i wyszukała w spisie kontaktów zdjęcie bruneta. Po chwili oczekiwała już tylko na podniesie przez niego słuchawki.
-Witam moją blondyneczkę.-wypalił do słuchawki rozpromieniony.
-Cześć Peter.-rzuciła beznamiętnie.-Jestem na miejscu. Gdzie mam się teraz udać?
-A miałem nadzieję, że pomyliłaś autobusy.-rzucił ze smutkiem, ale po chwili parsknął śmiechem.
-Taką życiową ofiarą jak Ty nie jestem.
-Wypraszam sobie. Rozmawiasz z dwukrotnym srebrnym medalistą IO w Soczi.
-Tak, tak. Dowiem się wreszcie gdzie mam iść?!-zirytowana podniosła nieco ton głosu.
-Spokojnie mała. Zaraz po Ciebie będę. Zostań na miejscu.
-Radzę się wyposażyć w ochraniacz na kroczę, bo zarobisz jak Twój braciszek.
-Zadziorna jak zawsze. Kocham takie kobitki.-zaśmiał się.
-Żegnam.
Schowała telefon do torby i opadła na pobliską ławkę. Zatopiła smukłe palce w burzy blond włosów, zaczesując je do tyłu. Po mimo sporej ilości przespanych godzin w autobusie nadal czuła się wycieńczona. Jak na potwierdzenie ziewnęła przeciągle. Prychnęła pod nosem i zerknęła na zegarek. Dochodziła piąta wieczorem. Już miała pogonić Słoweńca za pomocą telefonu, gdy jej oczom ukazał się znajomy zarys sylwetki. Wysoki brunet właśnie wyłonił się zza zakrętu, a gdy jego błękitne tęczówki rozpoznały w dziewczynie lekarkę kąciki jego ust momentalnie drgnęły, układając się w subtelny, ale jakże urzekający uśmiech. Przystanął naprzeciw niej, spoglądając w jej pozbawione blasku oczy. Podróż naprawdę musiała dać jej w kość. Ona tymczasem zmierzyła go wzrokiem, przyznając, że prezentuje się całkiem nieźle. Dłonie zagłębione w kieszeniach ciemnych dżinsów, jaskrawa, zielona kurtka pokryta milionami nalepek reklamowych oraz wygrawerowaną nazwą teamu na tylnej części i uzupełniająca ten zestaw także w tej samej barwie czapka z logiem gorenje. Stał przed nią całkowicie wyluzowany, oczekując jakiego kolwiek posunięcia z jej strony. Ona jednak nie zamierzała przerwać panującej pomiędzy nimi niezręcznej ciszy.
-Miło Cię znowu widzieć, maleńka.-puścił jej oczko i chwycił za rączkę walizki.
-Proszę Cię zamilcz, jeśli nie chcesz stracić możliwości spłonienia potomstwa.-rzuciła, zaciskając zęby.
-Jeśli będzie taka możliwość z Tobą to będę milczeć jak grób.-wyszczerzył się głupkowato, ruszając przed siebie.
-Chyba w snach, złotko.-puściła mu lotnego całusa i wyruszyła za nim.
***
Uradowana przekroczyła próg swojego tymczasowego lokum i opadła na miękki materac. Hotelowe łóżko wydawało się dla niej w tym momencie rajem. Pragnęła się rozkoszować nim jak najdłużej, ale przecież pewien osobnik musiał to przerwać. Pero po odstawieniu bagażu obok szafy rzucił się na legowisko dziewczyny, sprawiając tym samym, że jej drobne ciało runęła na ziemię. Wściekła zacisnęła dłonie w pięści i zgromiła skoczka wzrokiem. Była już na skraju cierpliwości. Przeżyła siedem morderczych godzin, gnieżdżąc się w autobusie i jeszcze miała znosić towarzystwo tego dupka przez najbliższe kilkanaście minut. O nie! Nie ma mowy! Prevc tymczasem nie robił sobie nic z irytacji jaka wypełniała ciało blondynki i z skrzyżowanymi pod głową rękami wylegiwał się na łóżku lekarki. Dziewczyna po chwili zastanowienia podeszła do mebla, chwyciła palcami za prawe ucho skoczka i podniosła go z materacu.
-Auć! Auć!-jęczał z bólu brunet.-Oszalałaś?!
Zaprowadziła go aż pod same drzwi, po czym z kolanka kopnęła go w tyłek.
-Wynocha!-warknęła, zatrzaskując mu drzwi przed nosem.
Usatysfakcjonowana z powodu pozbycia się natrętnego gościa z pokoju ponownie rzuciła się na niesamowicie miękki materac i przymknęła powieki. Niemal natychmiast została otulona ramionami Morfeusza.
Wypoczęta przeniosła ciężar ciała na łokcie za pomocą, których uniosła się nieznacznie i omiotła wzrokiem pomieszczenie. Jej wzrok spoczął na dłuższą chwilę na zegarze umiejscowionym na ścianie, który wybił własnie siódmą wieczorem. Wygląda na to, że przespała się jedynie dwie godzinki, ale czuła się jak nowo narodzona. Zwlokła się z łóżka, po czym zgarnęła z walizki swoją kosmetyczkę oraz świeżą bieliznę i zabarykadowała się w łazience. Pozbyła się zbędnego odzienia i wskoczyła pod prysznic. Strumień ciepłej wody rozluźnił jej napięte mięśnie, dając także uczucie ulgi. Cytrusowy żel drażnił jej nozdrza, wywołując subtelny uśmiech na jej nabrzmiałych wargach. Koniecznie musiała ugasić jak najszybciej pragnienie. Odświeżona i zadowolona opuściła kabinę, otulając się hotelowym, jedwabistym ręcznikiem i stawiła się w pokoju. Z walizki wyłowiła kreację na dzisiejszy wieczór oraz obuwie, które miało się z nią komponować i opuściła ręcznik na ziemie. Włożyła na siebie seksowną, krwistą bieliznę, a następnie umyła włosy i zabrała się za ich suszenie. Nawijała na palce pojedyncze kosymi, atakując je gorącym powietrzem. Gdy były już prawie suche przeczesała je szczotką i powróciła do pokoju, aby wsunąć na siebie sukienkę.
Poderwała się z łóżka i przymknęła laptopa, gdy do jej uszu dobiegło ciche pukanie do drzwi. Zamaszystym ruchem pociągnęła za klamkę i dostrzegła stojącego w progu Słoweńca. Jej serce momentalnie przyśpieszyło swoją pracę, gdy jej błękitne oczęta natrafiły na wpatrzone w nią niebieskie tęczówki mieniące się także szarymi ognikami. Zawstydzona spuściła wzrok i zaklęła w myślach, czując jak jej policzki przybierają barwę buraka. Dlaczego on tak na nią działał? Pomiędzy dwójką nastała niezręczna cisza. Peter chrząknął głośno, przypominając o swojej obecności po czym wzniósł znacznie kąciki ust i wypowiedział melodyjnym głosem:
-Wyglądasz bajecznie.
-Dziękuję.- po raz kolejny tego wieczoru spłonęła rumieńcem.- Ty także nie prezentujesz się najgorzej.-puściła mu oczko.
Zawiesiła wzrok na jego smukłej sylwetce. Skoczek przyodziany w błękitną koszule, której skrawek wyłaniał się z pod czarnej marynarki i spodnie tego samego koloru prezentował się naprawdę pociągająco. Chwila! Co?! Wieczorek skarciła się za takie myśli i zgarnęła ze stolika umieszczonego w rogu pomieszczenia kopertówkę. Gestem dłonie wskazała skoczkowi, aby zaczekał na korytarzu, a sama po raz ostatni rzuciła okiem na swoje odbicie w lustrze. Zatrzasnęła za sobą drzwi i w towarzystwie Prevca pokonała schody, po czym zameldowała się w sali balowej. Zerknęła kątem oka na twarz Słoweńca i mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem. Jak na razie nie opuszczał go dobry humor, co zwiastowało przyjemny wieczór spędzony pośród jego kolegów ze skoczni. Brunet zarzucił rękę na jej biodro, prowadząc ją w kierunku chłopaków z teamu. Zmroziła go wzrokiem i zrzuciła jego dłoń, delikatnie nadeptując mu szpilką na stopę. Pero jęknął cicho, spoglądając zdezorientowany na twarz blondynki.
-Trzymaj łapska przy sobie.-ostrzegła go.
Zaśmiał się pod nosem i gestem dłoni przywołał do siebie swoich rodaków. Jako pierwszy w ich kręgu zjawił się Anze, który obdarzył towarzyszkę 23-latka szerokim, nieco przerażającym uśmiechem. Dziewczyna skrzywiła się delikatnie na twarzy, spoglądając ze strachem na Prevca.
-Spokojnie.Jest jeszcze na głodzie.-szepnął jej do ucha, chichocząc cicho.
-Skoro on się tak uśmiecha przed zażyciem, to nie chce wiedzieć jak zachowuje się na haju.-stwierdziła blondynka, po chwili parskając śmiechem.
Peter spojrzał na nią roześmiany, po czym zalał się salwą śmiechu. Młodszy kolega bruneta ściągnął brwi, zastanawiając się co było powodem rozbawienia chłopaka jak i dziewczyny. Po chwili wzruszył jednak ramionami i wyciągnął dłoń w kierunku tajemniczej nieznajomej, wykrzywiając usta w cwany uśmieszek.
-Anže Lanišek.-wypowiedział, spoglądając na twarz lekarki.
-Rozalia Wieczorek. Dla przyjaciół Rozi.-zaśmiała się cicho.
-Kto wie! Może zasłużę na ten zaszczyt.-poruszył znacząco brwiami.
Peter pokręcił roześmiany głową i oplótł smukłymi palcami jej nadgarstek, ciągnąc ją w kierunku większego zbiorowiska jego kolegów. Poczuła jak jej ciało przebiega przyjemny dreszczyk spowodowany jego dotykiem. Kącik jej ust mimowolnie drgnął. Wśród drużyny słoweńskiej rozpoznała Domena. Nastolatek posłał jej uroczy uśmiech, na co blondynka niemal natychmiast odpowiedziała tym samym. Peter gestem dłoni przedstawiał jej kolejnych chłopaków z teamu, aż w końcu zakończył na swoim najwierniejszym kompanie, Robercie. Kranjec niechętnie oderwał się od pogawędki z Jurijem i rzucił wzrokiem na dziewczynę, która wyciągała dłoń w jego stronę, uśmiechając się przyjaźnie. Ten jedynie burknął pod nosem swoje imię i powrócił do konwersacji z synem Mirana. Zszokowana jego zachowaniem lekarka odwróciła głowę w kierunku Pero, który jedynie posłał jej przepraszający uśmiech i ułożył dłoń na jej nagim ramieniu, wypowiadając:
-Nie przejmuj się. Pewnie znowu się posprzeczał z żoną.
Dziewczyna kiwnęła jedynie głową i wzdrygnęła się na wciąż spoczywającą dłoń skoczka na swoim ramieniu. Mimowolnie rzuciła na nią okiem, a Prevc zauważył to i momentalnie zabrał kończynę, unosząc dłonie w geście obrony. Wieczorek zachichotała pod nosem i zapewniła, że wszystko jest w porządku.
-Zatańczysz?-wyciągnął smukłą dłoń w jej stronę.
-Jasne.-posłała mu nieśmiały uśmiech.
~*~
Pero nieco napsuł nerwów Rozi, ale miejmy nadzieję, że podczas wieczoru jej to wynagrodzi ;) Wieczorek ledwo co zamieniła słowo z Laniskiem a już się go obawia :D Co za przerażający chłopak xD Dziękuję z całego serduszka piłkarzom za tak fenomenalne EURO i wiedzcie, że jesteście wielcy <3 Każdy mecz był niesamowity, pełen emocji, ogromnej walki, za którą wam naprawdę dziękuję i doceniam was ;) Zostawiliście serca na murawie tak jak siatkarze na parkiecie ;3 Mam nadzieję, że nasze Orzełki dzisiaj rozprawią się z Brazylią ;) Całuję i do wtorku ;*
Mieć przy sobie kogoś takiego jak Peter i wyganiać go żeby się położyć :D Błąd nie do wybaczenia ;) Super jak zwykle, buziaki :)
OdpowiedzUsuńBłąd życiowy ^^
UsuńRozi jednak za nim nie przepada, więc tak to się skończyło :D
Dziękuję i pozdrawiam ;*
Jak obiecałam, tak jestem. Rozdział tak jak zawsze fajnie napisany, ciekawy :)) Rozi coś bardzo nie przepada za Prevcem, ale napewno to sie zmieni! :)
OdpowiedzUsuń° Natalia
Szybko Ci idzie :D
UsuńSkąd ta pewność? xD
Pozdrawiam ;*