Zirytowana incydentem z przed kilku godzin wparowała do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi najmocniej jak się dało. Za pewne pobudziła połowę piętra, ale szczerze powiedziawszy nie przejmowała się tym zbyt mocno. Chwilę później w jej lokum zameldował się zaniepokojony jej zachowaniem Goran. Dziewczyna spiorunowała go jedynie spojrzeniem i warknęła, że powodem jej złości jest jego błyszczący formą podopieczny. Trener słoweńskiej ekipy zmarszczył brwi, zastanawiając się co takiego nabroił Peter, lecz nie było mu dane tego odgadnąć, gdyż lekarka jak kulturalniej jak to się dało wyprosiła go ze swoich czterech ścian. Zabarykadowała się w łazience i postanowiła się nieco rozluźnić. Zrzuciła z siebie kolejno części garderoby, po czym zagłębiła się we wnętrzu wanny wypełnionej po brzegi białą pianą, za której sprawą stoi arbuzowy płyn do kąpieli. Przymknęła powieki i włożyła w uszy słuchawki, poddając się chwili relaksu. Nim spostrzegła a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Pośpiesznie starła ją kciukiem i pociągnęła nosem. Nawet nie zauważyła momentu, w którym słona ciecz pokonywała drogę w postaci jej policzków, aby dołączyć do wody znajdującej się w wannie. Nie mogła uwierzyć, że płakała przez tego debila. Łkała cicho, wsłuchując się w wolne rytmy One Call Away. Powoli chyba zaczynało jej zależeć na 23-latku. Nie mogła znieść tego w jaki sposób ją dziś potraktował. Nie chciała go spoliczkować, ale zwyczajnie na to zasłużył. Może to uderzenie da mu coś do myślenia? Przecież nie mógł jej winić za swoje błędy z przeszłości, za swoje nietrafione wybory.
-Rozi, jesteś tam? -z za drzwi dotarł do niej znajomy głos.
Robert. Co on tu do cholery robił?! Przecież bodajże dzień temu, a właściwie już wieczór całkowicie ją zlekceważył. Dobitnie ukazał swoją niechęć do jej osoby. Pośpiesznie otarła ślady chwili słabości i pociągnęła nosem. Odłożyła słuchawki na niewielkich rozmiarów szafkę i z zainteresowaniem spojrzała na zegar znajdujący się na wyświetlaczu jej telefonu. Siedziała tu dobre 40 minut, a nawet nie poczuła upływu tego czasu. Wyskoczyła z wanny i owinęła się w hotelowy, mięciutki w dotyku ręcznik, związując wilgotne włosy w koka u samej nasady głowy. Wychyliła głowę z za drzwi, spoglądając ze zdziwieniem na Słoweńca.
-Przeszkadzam?- mruknął, mierząc wzrokiem jej okrytą ręcznikiem sylwetkę.
-Właściwie nie. Właśnie skończyłam brać kąpiel.-oznajmiła obojętnie.-Daj mi chwilkę.-zatrzasnęła drzwi.
Pośpiesznie narzuciła na siebie biały szlafrok, zawiązując go w pasie i pojawiła się w pokoju. Nie wiedziała jak się zachować w towarzystwie 34-latka, co było można dostrzec po jej nerwowych gestach. Robi zauważył to i postanowił jej wyjaśnić cel swojego przybycia.
-Jeśli wysłał Cię tu Peter to możesz opuścić ten pokój.-rzuciła, wbijając wzrok w nieokreślony punkt znajdujący się za plecami skoczka.
-Rozi on naprawdę nie chciał...Przepraszam Cię za niego. Nie myśl, że chce go usprawiedliwić, ale ostatnio miał ciężkie przeżycia z pewną blondynką i coś go do takich kobiet blokuje.-starał się załagodzić sytuację Słoweniec.
-Dlaczego on sam tu nie przyjdzie? Duma mu nie pozwala?-prychnęła pod nosem.-Proszę Cię wyjdź.-syknęła przez zęby.
-Po prostu nie chce Ci się narażać. Domyśla się, że nie chcesz go teraz widzieć.
-Daj mi z nim święty spokój.-pociągnęła nosem.
-Płakałaś?-Kranjec wydawał się być oszołomiony.
-Nie Twój interes. Co Cię to interesuję? I tak za mną nie przepadasz.
-To nie tak...
***
Dopiero, gdy miała pewność, że słoweńska ekipa opuściła hotel, aby udać się na kwalifikacje opuściła łóżko i postanowiła zejść na śniadanie. Po wybraniu odpowiedniego stroju na dzisiejszy dzień stawiła się w restauracji. W oczekiwaniu na posiłek przeglądała media społecznościowe, czując coraz większą irytację, gdy na stronie głównej Facebooka czy Instagrama napotykała się na zdjęcie z balowego wieczoru, gdzie widniała obok sylwetki Petera, uśmiechając się szeroko. Wtedy było zupełnie inaczej...Pokręciła głową, aby nie przywoływać wspomnień z tego wieczoru i posłała kelnerowi subtelny uśmiech, zabierając się za naleśniki. Mruknęła zadowolona, rozkoszując się smakiem owoców zanurzonych w bitej śmietanie. Po pochłonięciu pożywnego śniadania z papierowym kubeczkiem w dłoni udała się na spacer po okolicy. W pełni rozkoszowała się niemieckim miasteczkiem, wykonując nawet kilka fotek, aby pochwalić się nimi przed rodzicami. Korzystając z całkiem dobrych warunków pogodowych postanowiła nieco pobiegać. Zanurzyła się w utworach ulubionych wokalistów i miarowo zwiększała tempo, przemierzając uliczki Klingenthal. Kąciki jej ust mimowolnie wzniosły się na wyżyny, kiedy jej sylwetka minęła kompleks skoczni. Pomachała radośnie do Richarda, który ją zauważył i przyśpieszyła nieco. Przymknęła powieki i poddała się tej jakże niesamowitej chwili. Wiatr targał jej jasnymi kosmykami, a mróz zawarty w powietrzu atakował jej policzki, których odcień zmienił się z bladego na jaskrawą czerwień. Wyczerpana przystanęła przy jednej z ławek w parku i pozwoliła wypełnić się płucom niemieckim powietrzem.
Klika minut przed konkursem stawiła się pod kompleksem skoczni, próbując odnaleźć box reprezentacji Słowenii. Po kilkunastu minutach poszukiwań wreszcie przekroczyła jego próg, witając się promiennym uśmiechem z każdym zawodnikiem z wyjątkiem Petera. Brunet siedział w kącie pogrążony w swoich myślach, odcięty od otoczenia. Bardzo zależało mu na zaliczeniu dobrego występu na terenie Niemiec, dlatego też nie mógł skupiać swojej uwagi na sytuacji jaka panowała pomiędzy nim a Wieczorek. Sięgnął po kubek z parującą cieczą i upił ostatni łyk kofeinowego napoju, po czym zatrzasnął za sobą drzwi. Domen opadł na wolne miejsce na kanapie obok lekarki i posłał jej urzekający uśmiech.
-Dzięki, że się wczoraj za mną wstawiłaś.-szepnął, aby dotarło to tylko do uszu Rozalii.
-To Ty to pamiętasz?-źrenice blondynki przypominały teraz rozmiarami Kryształową Kulę.
-Jak przez mgłę, ale coś tam tak.-zachichotał.-Resztę dopowiedzieli mi chłopaki.
-Dajmy sobie już z tym spokój. Nie zamierzam się godzić z Twoim bratem, a Ty skup się na konkursie. Powodzenia.-musnęła wargami policzek nastolatka.
-Nie dzięki.-wyszczerzył się głupio.
***
Jej usta rozjaśnił subtelny uśmiech, gdy wzrokiem omiatała zebranych wokół sympatyków tej pięknej dyscypliny, którzy nie pozwolili, aby na arenie nastała choć na chwilę cisza. Sama mimowolnie klaskała w dłonie czy raz na jakiś czas wykrzykiwała slogany, aby zmotywować dwie ukochane przez nią ekipy. Słoweńcy naprawdę nieźle prezentowali się w pierwszej serii. Mimo tego, że nadal gotowało się w niej na samą myśl o błyszczącym formą Prevcu to z niecierpliwością oczekiwała na jego próbę. Fatalnie za to zaprezentowali się jej rodacy, którzy w większości nie weszli do pierwszej serii. Pozostało jej tylko trzymać kciuki za jedynego w serii finałowej Polaka w postaci Kamila Stocha. Jej serce momentalnie zabiło mocniej, gdy tylko jej lazurowe tęczówki odnalazły na belce startowej 23-latka. Gdy spiker wypowiadał jego imię wzdłuż kręgosłupa blondynki przeszedł przyjemny dreszczyk. Zacisnęła kciuki niemalże do krwi i obserwowała jak brunet odpycha się od belki, nabierając prędkości najazdowej. Jej oczy płynnie śledziły każdy jego najmniejszy ruch. Mimowolnie kąciki jej ust powędrowały ku górze, kiedy Peter frunął za linię punktu konstrukcyjnego i niosło go za granicę wyznaczającą 130 metr. Uradowana wzbiła się w górę i pisnęła cicho, kiedy jego narty stykały się z zeskokiem skoczni. Ani na chwilę jego ciało nie uległo zachwianiu podczas wykonywania lądowania. Niemalże zastygł niczym posąg podczas majestatycznego, wyrzeźbionego telemarku. Sędziowie nie oszczędzali ocen i czwórka obdarowała Słoweńca dziewiętnastkami, a piąty uniósł w górę tabliczkę z dwudziestką. Peter złapał się za głowę, nie dowierzając, że to dzieje się naprawdę. To musiał być sen. Pierwszy konkurs indywidualny, a tu już takie wyniki. Zadowolony z siebie zacisnął pięść i po zebraniu sprzętu opuścił zeskok, znikając za dmuchanymi bramkami. Ostatkami sił powstrzymała się, aby się na niego nie rzucić. Była w końcu na niego okropnie zła.
-Rozi, możemy porozmawiać?-wypowiedział niepewnie Słoweniec.
Cholera. Zaklęła prawie niesłyszalnie pod nosem i uraczyła skoczka swoim spojrzeniem. Pero cierpliwie oczekiwał jej odpowiedzi, świdrując ją przy tym lazurowymi, stalowymi tęczówkami. Nie mogła dłużej pozostać nie ugięta. Musiała przyznać, że oczy to jego największy talizman. Miała do nich słabość.
-Masz 2 minuty.-rzuciła stanowczo.
-Jest mi cholernie głupio za to jak Cię wczoraj potraktowałem. Nie byłaś niczemu winna, a tym bardziej nie miałaś prawa oberwać za moje błędy z przeszłości. Zasłużyłem wczoraj na ten policzek. Przepraszam Cię. Postaram się nad sobą bardziej panować.-przyznał skruszony, unikając wzroku lekarki.
Nie mogła w to uwierzyć. Peter Prevc właśnie błagał ją o wybaczenie i był przy tym tak zmieszany, skruszony, że naprawdę ciężko było jej uwierzyć, że stoi przed nią on sam. Osoba, która kilka dni temu starała się ją pocałować, a teraz starała się nie spotkać z jej wzrokiem. Wydawał się jej przy tym lekko uroczy. Jej usta rozjaśnił łagodny uśmiech, a Pero w tym samym momencie podniósł wzrok na jej twarz. Jego kąciki ust także wykrzywiły się w subtelny uśmiech.
-Zgoda Prevc, ale jeszcze raz taka akcja to...-pogroziła mu palcem.
-Dzięki.-puścił jej oczko.-Nie lubię kłótni. Wolę żyć w zgodzie.
-Gratki skoku, a teraz leć przygotowywać się na kolejny. Ktoś musi utrzeć Severinowi ten krzywy nos.-zachichotała, klepiąc go po pośladku.
-Wieczorek precz mi z tymi łapami! To miejsce jest zarezerwowane tylko dla vipów.-upomniał ją Słoweniec, parskając śmiechem.
Poszła w jego ślady i także wybuchła głośnym rechotem. Brunet jednak posłusznie chwycił narty i udał się w kierunku reszty drużyny. Ona tymczasem śledziła próbę Niemca. Freund starał się ile mógł, aby wyciągnąć skok na jak najdłuższy, jednak opadł na 134 metrze. Zrezygnowany machnął jedynie dłonią i opuścił zeskok. Wieczorek przybiła sobie z nim piątkę na przywitanie i niemalże pędem rzuciła się w kierunku domku słoweńskiej ekipy. Zmarznięta opadła na kanapę, a w dłonie cytrynową herbatę wręczył jej Domen, puszczając jej także oczko. Wdzięczna posłała mu subtelny uśmiech i zabrała się za opróżnianie papierowego kubka. Gorąca ciecz skutecznie rozgrzała każdą komórkę jej ciała, a przy tym szczególnie zziębnięte ręce. Zajęta rozmową z najmłodszym podopiecznym Gorana nawet nie zauważyła, kiedy do środka chatki wpadł Pero. Brunet tymczasem w wariackim tempie opróżnił kubek gorącej czekolady, której Janus zakazał mu spożywania, jednak skutecznie udawało mu się to przed nim ukrywać i popędził na rozgrzewkę. Dziewczyna tymczasem doszła do wniosku, że dotrzyma towarzystwa Dezmanowi oraz Laniskowi. Podziwiała, więc rywalizację serii finałowej na telebimie umieszczonym w domku i ściskała kciuki za podopiecznych Gorana. Zadowolona z występu Tepesa w drugiej serii przybiła piątkę z chłopakami, obserwując jak na ekranie pojawia się 131, 5 m, dzięki czemu synowi asystenta Pucharu Świata udało się wskoczyć do czołowej dziesiątki. Tuż po nim na belce znajdującej się na szczycie Vogtland Areny zasiadł najmłodszy reprezentant Słowenii. Blondynka mocno ścisnęła kciuki i bacznie wpatrywała się w sylwetkę Domena zmierzając ku progowi. Wybił się z niego płynnie i uniósł w przestworza, poddając się nurtowi powietrza. Rozalia nie dowierzała własnym oczom. Nastolatek frunął i frunął i frunął niesiony blisko rozmiarowi skoczni.
-Ależ pięknie prezentuje się ten 16-latek ze Słowenii! On jest niesamowity!-wykrzykiwał oczarowany postawą młodego skoczka komentator.-139 i pół metra. Pół metra dalej od swojego wielkiego jakże brata, Petera!
Wypełniona euforią wystrzeliła z budynku niczym strzała i podbiegła pod same bramki. Gdy tylko pojawił się za nimi nastolatek uściskała go najmocniej jak się dało, wycałowując jego policzki. Nigdy nie sądziła, że pokocha sport jakim są skoki narciarskie, a tymczasem nie mogła opanować swoich emocji i radości po udanych próbach Słoweńców. Domen chichotał cicho pod nosem, próbując wyrwać się z objęć 21-latki. W końcu mu się to udało i mógł w spokoju zaczerpnąć świeżego powietrza. Wraz z brunetem postanowiła pozostać na dworze, aby obserwować na żywo próbę jego brata. Po chwili dołączyli do dwójki także Nejc i Anze. Całą czwórką ściskali kciuki za swojego kolegę, który zawitał własnie na szczyt skoczni. Mknął po torach w ekstremalnie szybkim tempie, a oni ledwo co nadążali za jego sylwetką. Wzbił się w powietrze niczym orzeł i mknął, mijając kolejne metry. Płynnie zaznaczył telemark i podziękował kibicom, wykonując ukłon aż po sam pas. 138 m, zaledwie metr bliżej od pierwszej próby. Objął prowadzenie i uradowany został zamknięty w uściskach kolegów i blondynki. Rozalia zmierzyła mu ciemną czuprynę, posyłając szeroki uśmiech.
-Brawo Ty!-rzuciła ze śmiechem.
-Brawo ja!-uderzył się dumny w pierś.
Niestety, ale nie było mu dane zasmakować smaku zwycięstwa, gdyż na pierwszym stopniu podium znalazł się jego przyjaciel, Daniel-Andre Tande. Peter z promiennym uśmiechem pogratulował wygranej Norwegowi i zameldował się na drugim stopniu podium. Na trzecim miejscu natomiast uplasował się Severin Freund , nad którym Pero miał 16,1 punktu przewagi. Zadowolona z trzech czołowych miejsc wykonała fotografię i nagrodziła zawodników gromkimi brawami. Nie mogła oderwać oczu od łagodnego, ale jakże urzekającego uśmiechu bruneta. Może i nie był niesamowicie przystojny, ale dla niej jednak posiadał niepowtarzalny urok osobisty. Zdecydowanie należał do niego ten niby subtelny, ale jak szczery uśmiech.
***
Nim spostrzegła a weekend spędzony w niemieckim Klingenthal minął. Była wdzięczna Peterowi za zaproszenie na inauguracyjne, otwierające zawody cykl Pucharu Świata. Nigdy nie zapomni sobie tego ciepłego przyjęcia przez ekipę Gorana, czy poznania niezwykle sympatycznego Niemca jakim okazał się być Richard. Już na zawsze zostanie z nią natomiast cynamonowa herbata, którą dzięki brązowookiemu pokochała. Z bladym uśmiechem na ustach wpatrywała się w panoramę miasta otuloną przez mrok. Oparła dłonie o parapet okna i starała się jak najwięcej zapamiętać z krajobrazu niemieckiego miasteczka. Grafitowe niebo doskonale komponowało się z mieniącymi się na nim gwiazdami, a w oddali dostrzec można było imponujący kompleks narciarski oświetlony przez lampy go otaczające. Z zatracenia się w widoku usypiającego Klingenthal wyrwała ją dłoń ułożona na jej ramieniu. Momentalnie odwróciła głowę w kierunku jej właściciela i zmierzyła jego twarz uważnie.
-Na nas już czas. Autokar czeka przed hotelem.-oświadczył melodyjnym głosem Peter.
Dziewczyna skinęła jedynie głową i chwyciła rączkę od walizki w dłoń. Pociągnęła ją za sobą i podążała za wysoką sylwetką bruneta. Prevc w pewnym momencie przechwycił od niej bagaż i przepuścił ją przodem. Podziękowała mu nieśmiałym uśmiechem i otworzyła przed nim luk bagażowy, gdzie po chwili znalazła się jej walizka. Samotna łza spłynęła po jej prawym policzku, a na usta wkradł się nikły uśmiech. Nie sądziła, że tak ciężko będzie jej opuszczać to miejsce. Pero kątem oka zauważył słoną ciecz na policzku blondynki i otarł ją kciukiem. Dziewczyna delikatnie wzdrygnęła się na dotyk Słoweńca i podniosła wzrok na jego oświetloną przez latarnie twarz.
-Uwierz, ale mi też było ciężko opuszczać Lillehammer, gdzie zadebiutowałem. Może i uzyskałem tam kiepski wynik, bo aż 22 miejsce, ale to było i jest to dla mnie wyjątkowe miejsce.-oświadczył jej z delikatnie uniesionymi kącikami ust.-Także wiem teraz co czujesz.
-Nie sądziłam, że ubóstwie tą dyscyplinę, ale tak się chyba stało. Nie rozumiałam ludzi, którzy podziwiali jakiś wariatów skaczących w kolorowych rajtkach na dwóch deskach.-chciała kontynuować, ale chichot Prevca jej przerwał.-Uważałam ich za największych kretynów na tym powalonym jakże świecie, ale teraz ich podziwiam. Podziwiam za odwagę jaką w sobie mają, aby wejść na szczyt takiej skoczni. Podziwiam, bo doskonale zdają sobie sprawę z tego, że kiedyś mogą nie dotknąć nartami ziemi, a mimo to poświęcają się temu co jest ich pasją, co kochają. Jesteście wielcy.-zakończyła swój monolog.
-Wow, jestem pod wrażeniem. Pięknie to ujęłaś.-poklepał ją po ramieniu.-Nie wiem czy wiesz, ale istnieją także mamuty. Skocznie, na których można polecieć 250 metrów.
-Że co?!-wytrzeszczyła oczy.- Panie Boże daj im rozum, by na takie bydła nie wchodzili!-błagała.
Pero pokręcił roześmiany głową i parsknął głośnym śmiechem, pociągając za sobą blondynkę do wnętrza autokaru. Podopieczni Gorana w świetnych humorach opuszczali Niemcy, wyjąc na całego, aby dorównać wokalistom słoweńskiego disco polo. Z niedowierzaniem kręcił głową, karcąc chłopaków, aby w końcu skończyli, gdyż jej organizm potrzebował sporej dawki snu. Oni się jednak dopiero rozkręcali. Po wnętrzu autobusu rozniosła się doskonale znana wszystkim Ding Dong Song. Rozalia wybuchał niepohamowanym atakiem śmiechu, kiedy Lanisek wyszedł na środek i zaczął odprawiać dziwne tańce, wyjąc :
-oh, you touch my tralala,
mmm... my ding ding dong.
la la la la la la la.
Aby nie było nudno dołączył się do niego Domen, który wcielił się w postać błagającej o dotyk blondynki z teledysku, drażniąc narządy słuchowe zebranym w środku transportu :
-You tease me,
oh please me...
-Anze, jeżeli chce Ci się ruchać to zapraszam serdecznie do burdelu, a nie odprawianiu tu jakiegoś pornola!-upomniał go szkoleniowiec. -A Ty Domen, jeżeli jesteś niewyżyty to znajdź sobie koleżankę do takich spraw a nie dawaj upust emocjom jakim w Tobie targają.-tym razem skierował swoje słowa do nastolatka.
Pozostali zawodnicy na czele z Wieczorek wypełnili wnętrze autokaru falami śmiechu,a Janus uśmiechał się triumfująco pod nosem. To dopiero pierwszy weekend, a on już był gotów wystrzelać ich wiatrówką każdego po kolei. W głębi serca kochał jednak tych chłopaków i energię jaka ich wypełniała. Słoweńcy po kilku minutach ciszy zapuścili Bon, Bon autorstwa Pitbulla, kołysząc się na boki i wydzierając się niemiłosiernie. Wieczorek nie mogła przepuścić takiej okazji i nagrała skoczków, umieszczając ich na swoim Instagramie a także Snapchacie i Facebooku. Główna tablica tonęła jednak w nagraniach rozpalonego Anze i Domena.
~*~
Pierwsze łzy spowodowane przez osobę Petera zaliczone. Naszej Rozi powoli chyba zaczyna na nim zależeć. Konflikt zażegnany :D Lanisek i Domen dbają o rozrywkę, a Goran czuwa ^^ Nawet nie wiecie jak po weekendzie w Wiśle roznosi mnie wena na Pero ;3 Co z tego jednak skoro monitor od kompa popsuty i zostaje tel :( Może sie przełamie i coś napisze, ale nic nie obiecuję :D Te trzy dni spędzone w Wiśle, a głównie na skoczni Wiśle Malince były czymś niesamowitym *.* Ta atmosfera , skoczkowie, miasto... Wszystko doskonale że sobą współgrało ;3 Spełniło się moje kolejne marzenie. Dane mi było stać obok jednego z bohaterów tego opowiadania, samego, wielkiego Petera Prevca <3 Mega się cieszę, że mam pamiątkę na lata w postaci zdjęcia, a takze fotki z Fannim, Piotrkiem, Klimkiem i Krzysiem Miętusem ;3 Za rok powtórka :D Całuje i do zobaczenia (byc może w weekend) ;*
-Rozi, jesteś tam? -z za drzwi dotarł do niej znajomy głos.
Robert. Co on tu do cholery robił?! Przecież bodajże dzień temu, a właściwie już wieczór całkowicie ją zlekceważył. Dobitnie ukazał swoją niechęć do jej osoby. Pośpiesznie otarła ślady chwili słabości i pociągnęła nosem. Odłożyła słuchawki na niewielkich rozmiarów szafkę i z zainteresowaniem spojrzała na zegar znajdujący się na wyświetlaczu jej telefonu. Siedziała tu dobre 40 minut, a nawet nie poczuła upływu tego czasu. Wyskoczyła z wanny i owinęła się w hotelowy, mięciutki w dotyku ręcznik, związując wilgotne włosy w koka u samej nasady głowy. Wychyliła głowę z za drzwi, spoglądając ze zdziwieniem na Słoweńca.
-Przeszkadzam?- mruknął, mierząc wzrokiem jej okrytą ręcznikiem sylwetkę.
-Właściwie nie. Właśnie skończyłam brać kąpiel.-oznajmiła obojętnie.-Daj mi chwilkę.-zatrzasnęła drzwi.
Pośpiesznie narzuciła na siebie biały szlafrok, zawiązując go w pasie i pojawiła się w pokoju. Nie wiedziała jak się zachować w towarzystwie 34-latka, co było można dostrzec po jej nerwowych gestach. Robi zauważył to i postanowił jej wyjaśnić cel swojego przybycia.
-Jeśli wysłał Cię tu Peter to możesz opuścić ten pokój.-rzuciła, wbijając wzrok w nieokreślony punkt znajdujący się za plecami skoczka.
-Rozi on naprawdę nie chciał...Przepraszam Cię za niego. Nie myśl, że chce go usprawiedliwić, ale ostatnio miał ciężkie przeżycia z pewną blondynką i coś go do takich kobiet blokuje.-starał się załagodzić sytuację Słoweniec.
-Dlaczego on sam tu nie przyjdzie? Duma mu nie pozwala?-prychnęła pod nosem.-Proszę Cię wyjdź.-syknęła przez zęby.
-Po prostu nie chce Ci się narażać. Domyśla się, że nie chcesz go teraz widzieć.
-Daj mi z nim święty spokój.-pociągnęła nosem.
-Płakałaś?-Kranjec wydawał się być oszołomiony.
-Nie Twój interes. Co Cię to interesuję? I tak za mną nie przepadasz.
-To nie tak...
***
Dopiero, gdy miała pewność, że słoweńska ekipa opuściła hotel, aby udać się na kwalifikacje opuściła łóżko i postanowiła zejść na śniadanie. Po wybraniu odpowiedniego stroju na dzisiejszy dzień stawiła się w restauracji. W oczekiwaniu na posiłek przeglądała media społecznościowe, czując coraz większą irytację, gdy na stronie głównej Facebooka czy Instagrama napotykała się na zdjęcie z balowego wieczoru, gdzie widniała obok sylwetki Petera, uśmiechając się szeroko. Wtedy było zupełnie inaczej...Pokręciła głową, aby nie przywoływać wspomnień z tego wieczoru i posłała kelnerowi subtelny uśmiech, zabierając się za naleśniki. Mruknęła zadowolona, rozkoszując się smakiem owoców zanurzonych w bitej śmietanie. Po pochłonięciu pożywnego śniadania z papierowym kubeczkiem w dłoni udała się na spacer po okolicy. W pełni rozkoszowała się niemieckim miasteczkiem, wykonując nawet kilka fotek, aby pochwalić się nimi przed rodzicami. Korzystając z całkiem dobrych warunków pogodowych postanowiła nieco pobiegać. Zanurzyła się w utworach ulubionych wokalistów i miarowo zwiększała tempo, przemierzając uliczki Klingenthal. Kąciki jej ust mimowolnie wzniosły się na wyżyny, kiedy jej sylwetka minęła kompleks skoczni. Pomachała radośnie do Richarda, który ją zauważył i przyśpieszyła nieco. Przymknęła powieki i poddała się tej jakże niesamowitej chwili. Wiatr targał jej jasnymi kosmykami, a mróz zawarty w powietrzu atakował jej policzki, których odcień zmienił się z bladego na jaskrawą czerwień. Wyczerpana przystanęła przy jednej z ławek w parku i pozwoliła wypełnić się płucom niemieckim powietrzem.
Klika minut przed konkursem stawiła się pod kompleksem skoczni, próbując odnaleźć box reprezentacji Słowenii. Po kilkunastu minutach poszukiwań wreszcie przekroczyła jego próg, witając się promiennym uśmiechem z każdym zawodnikiem z wyjątkiem Petera. Brunet siedział w kącie pogrążony w swoich myślach, odcięty od otoczenia. Bardzo zależało mu na zaliczeniu dobrego występu na terenie Niemiec, dlatego też nie mógł skupiać swojej uwagi na sytuacji jaka panowała pomiędzy nim a Wieczorek. Sięgnął po kubek z parującą cieczą i upił ostatni łyk kofeinowego napoju, po czym zatrzasnął za sobą drzwi. Domen opadł na wolne miejsce na kanapie obok lekarki i posłał jej urzekający uśmiech.
-Dzięki, że się wczoraj za mną wstawiłaś.-szepnął, aby dotarło to tylko do uszu Rozalii.
-To Ty to pamiętasz?-źrenice blondynki przypominały teraz rozmiarami Kryształową Kulę.
-Jak przez mgłę, ale coś tam tak.-zachichotał.-Resztę dopowiedzieli mi chłopaki.
-Dajmy sobie już z tym spokój. Nie zamierzam się godzić z Twoim bratem, a Ty skup się na konkursie. Powodzenia.-musnęła wargami policzek nastolatka.
-Nie dzięki.-wyszczerzył się głupio.
***
Jej usta rozjaśnił subtelny uśmiech, gdy wzrokiem omiatała zebranych wokół sympatyków tej pięknej dyscypliny, którzy nie pozwolili, aby na arenie nastała choć na chwilę cisza. Sama mimowolnie klaskała w dłonie czy raz na jakiś czas wykrzykiwała slogany, aby zmotywować dwie ukochane przez nią ekipy. Słoweńcy naprawdę nieźle prezentowali się w pierwszej serii. Mimo tego, że nadal gotowało się w niej na samą myśl o błyszczącym formą Prevcu to z niecierpliwością oczekiwała na jego próbę. Fatalnie za to zaprezentowali się jej rodacy, którzy w większości nie weszli do pierwszej serii. Pozostało jej tylko trzymać kciuki za jedynego w serii finałowej Polaka w postaci Kamila Stocha. Jej serce momentalnie zabiło mocniej, gdy tylko jej lazurowe tęczówki odnalazły na belce startowej 23-latka. Gdy spiker wypowiadał jego imię wzdłuż kręgosłupa blondynki przeszedł przyjemny dreszczyk. Zacisnęła kciuki niemalże do krwi i obserwowała jak brunet odpycha się od belki, nabierając prędkości najazdowej. Jej oczy płynnie śledziły każdy jego najmniejszy ruch. Mimowolnie kąciki jej ust powędrowały ku górze, kiedy Peter frunął za linię punktu konstrukcyjnego i niosło go za granicę wyznaczającą 130 metr. Uradowana wzbiła się w górę i pisnęła cicho, kiedy jego narty stykały się z zeskokiem skoczni. Ani na chwilę jego ciało nie uległo zachwianiu podczas wykonywania lądowania. Niemalże zastygł niczym posąg podczas majestatycznego, wyrzeźbionego telemarku. Sędziowie nie oszczędzali ocen i czwórka obdarowała Słoweńca dziewiętnastkami, a piąty uniósł w górę tabliczkę z dwudziestką. Peter złapał się za głowę, nie dowierzając, że to dzieje się naprawdę. To musiał być sen. Pierwszy konkurs indywidualny, a tu już takie wyniki. Zadowolony z siebie zacisnął pięść i po zebraniu sprzętu opuścił zeskok, znikając za dmuchanymi bramkami. Ostatkami sił powstrzymała się, aby się na niego nie rzucić. Była w końcu na niego okropnie zła.
-Rozi, możemy porozmawiać?-wypowiedział niepewnie Słoweniec.
Cholera. Zaklęła prawie niesłyszalnie pod nosem i uraczyła skoczka swoim spojrzeniem. Pero cierpliwie oczekiwał jej odpowiedzi, świdrując ją przy tym lazurowymi, stalowymi tęczówkami. Nie mogła dłużej pozostać nie ugięta. Musiała przyznać, że oczy to jego największy talizman. Miała do nich słabość.
-Masz 2 minuty.-rzuciła stanowczo.
-Jest mi cholernie głupio za to jak Cię wczoraj potraktowałem. Nie byłaś niczemu winna, a tym bardziej nie miałaś prawa oberwać za moje błędy z przeszłości. Zasłużyłem wczoraj na ten policzek. Przepraszam Cię. Postaram się nad sobą bardziej panować.-przyznał skruszony, unikając wzroku lekarki.
Nie mogła w to uwierzyć. Peter Prevc właśnie błagał ją o wybaczenie i był przy tym tak zmieszany, skruszony, że naprawdę ciężko było jej uwierzyć, że stoi przed nią on sam. Osoba, która kilka dni temu starała się ją pocałować, a teraz starała się nie spotkać z jej wzrokiem. Wydawał się jej przy tym lekko uroczy. Jej usta rozjaśnił łagodny uśmiech, a Pero w tym samym momencie podniósł wzrok na jej twarz. Jego kąciki ust także wykrzywiły się w subtelny uśmiech.
-Zgoda Prevc, ale jeszcze raz taka akcja to...-pogroziła mu palcem.
-Dzięki.-puścił jej oczko.-Nie lubię kłótni. Wolę żyć w zgodzie.
-Gratki skoku, a teraz leć przygotowywać się na kolejny. Ktoś musi utrzeć Severinowi ten krzywy nos.-zachichotała, klepiąc go po pośladku.
-Wieczorek precz mi z tymi łapami! To miejsce jest zarezerwowane tylko dla vipów.-upomniał ją Słoweniec, parskając śmiechem.
Poszła w jego ślady i także wybuchła głośnym rechotem. Brunet jednak posłusznie chwycił narty i udał się w kierunku reszty drużyny. Ona tymczasem śledziła próbę Niemca. Freund starał się ile mógł, aby wyciągnąć skok na jak najdłuższy, jednak opadł na 134 metrze. Zrezygnowany machnął jedynie dłonią i opuścił zeskok. Wieczorek przybiła sobie z nim piątkę na przywitanie i niemalże pędem rzuciła się w kierunku domku słoweńskiej ekipy. Zmarznięta opadła na kanapę, a w dłonie cytrynową herbatę wręczył jej Domen, puszczając jej także oczko. Wdzięczna posłała mu subtelny uśmiech i zabrała się za opróżnianie papierowego kubka. Gorąca ciecz skutecznie rozgrzała każdą komórkę jej ciała, a przy tym szczególnie zziębnięte ręce. Zajęta rozmową z najmłodszym podopiecznym Gorana nawet nie zauważyła, kiedy do środka chatki wpadł Pero. Brunet tymczasem w wariackim tempie opróżnił kubek gorącej czekolady, której Janus zakazał mu spożywania, jednak skutecznie udawało mu się to przed nim ukrywać i popędził na rozgrzewkę. Dziewczyna tymczasem doszła do wniosku, że dotrzyma towarzystwa Dezmanowi oraz Laniskowi. Podziwiała, więc rywalizację serii finałowej na telebimie umieszczonym w domku i ściskała kciuki za podopiecznych Gorana. Zadowolona z występu Tepesa w drugiej serii przybiła piątkę z chłopakami, obserwując jak na ekranie pojawia się 131, 5 m, dzięki czemu synowi asystenta Pucharu Świata udało się wskoczyć do czołowej dziesiątki. Tuż po nim na belce znajdującej się na szczycie Vogtland Areny zasiadł najmłodszy reprezentant Słowenii. Blondynka mocno ścisnęła kciuki i bacznie wpatrywała się w sylwetkę Domena zmierzając ku progowi. Wybił się z niego płynnie i uniósł w przestworza, poddając się nurtowi powietrza. Rozalia nie dowierzała własnym oczom. Nastolatek frunął i frunął i frunął niesiony blisko rozmiarowi skoczni.
-Ależ pięknie prezentuje się ten 16-latek ze Słowenii! On jest niesamowity!-wykrzykiwał oczarowany postawą młodego skoczka komentator.-139 i pół metra. Pół metra dalej od swojego wielkiego jakże brata, Petera!
Wypełniona euforią wystrzeliła z budynku niczym strzała i podbiegła pod same bramki. Gdy tylko pojawił się za nimi nastolatek uściskała go najmocniej jak się dało, wycałowując jego policzki. Nigdy nie sądziła, że pokocha sport jakim są skoki narciarskie, a tymczasem nie mogła opanować swoich emocji i radości po udanych próbach Słoweńców. Domen chichotał cicho pod nosem, próbując wyrwać się z objęć 21-latki. W końcu mu się to udało i mógł w spokoju zaczerpnąć świeżego powietrza. Wraz z brunetem postanowiła pozostać na dworze, aby obserwować na żywo próbę jego brata. Po chwili dołączyli do dwójki także Nejc i Anze. Całą czwórką ściskali kciuki za swojego kolegę, który zawitał własnie na szczyt skoczni. Mknął po torach w ekstremalnie szybkim tempie, a oni ledwo co nadążali za jego sylwetką. Wzbił się w powietrze niczym orzeł i mknął, mijając kolejne metry. Płynnie zaznaczył telemark i podziękował kibicom, wykonując ukłon aż po sam pas. 138 m, zaledwie metr bliżej od pierwszej próby. Objął prowadzenie i uradowany został zamknięty w uściskach kolegów i blondynki. Rozalia zmierzyła mu ciemną czuprynę, posyłając szeroki uśmiech.
-Brawo Ty!-rzuciła ze śmiechem.
-Brawo ja!-uderzył się dumny w pierś.
Niestety, ale nie było mu dane zasmakować smaku zwycięstwa, gdyż na pierwszym stopniu podium znalazł się jego przyjaciel, Daniel-Andre Tande. Peter z promiennym uśmiechem pogratulował wygranej Norwegowi i zameldował się na drugim stopniu podium. Na trzecim miejscu natomiast uplasował się Severin Freund , nad którym Pero miał 16,1 punktu przewagi. Zadowolona z trzech czołowych miejsc wykonała fotografię i nagrodziła zawodników gromkimi brawami. Nie mogła oderwać oczu od łagodnego, ale jakże urzekającego uśmiechu bruneta. Może i nie był niesamowicie przystojny, ale dla niej jednak posiadał niepowtarzalny urok osobisty. Zdecydowanie należał do niego ten niby subtelny, ale jak szczery uśmiech.
***
Nim spostrzegła a weekend spędzony w niemieckim Klingenthal minął. Była wdzięczna Peterowi za zaproszenie na inauguracyjne, otwierające zawody cykl Pucharu Świata. Nigdy nie zapomni sobie tego ciepłego przyjęcia przez ekipę Gorana, czy poznania niezwykle sympatycznego Niemca jakim okazał się być Richard. Już na zawsze zostanie z nią natomiast cynamonowa herbata, którą dzięki brązowookiemu pokochała. Z bladym uśmiechem na ustach wpatrywała się w panoramę miasta otuloną przez mrok. Oparła dłonie o parapet okna i starała się jak najwięcej zapamiętać z krajobrazu niemieckiego miasteczka. Grafitowe niebo doskonale komponowało się z mieniącymi się na nim gwiazdami, a w oddali dostrzec można było imponujący kompleks narciarski oświetlony przez lampy go otaczające. Z zatracenia się w widoku usypiającego Klingenthal wyrwała ją dłoń ułożona na jej ramieniu. Momentalnie odwróciła głowę w kierunku jej właściciela i zmierzyła jego twarz uważnie.
-Na nas już czas. Autokar czeka przed hotelem.-oświadczył melodyjnym głosem Peter.
Dziewczyna skinęła jedynie głową i chwyciła rączkę od walizki w dłoń. Pociągnęła ją za sobą i podążała za wysoką sylwetką bruneta. Prevc w pewnym momencie przechwycił od niej bagaż i przepuścił ją przodem. Podziękowała mu nieśmiałym uśmiechem i otworzyła przed nim luk bagażowy, gdzie po chwili znalazła się jej walizka. Samotna łza spłynęła po jej prawym policzku, a na usta wkradł się nikły uśmiech. Nie sądziła, że tak ciężko będzie jej opuszczać to miejsce. Pero kątem oka zauważył słoną ciecz na policzku blondynki i otarł ją kciukiem. Dziewczyna delikatnie wzdrygnęła się na dotyk Słoweńca i podniosła wzrok na jego oświetloną przez latarnie twarz.
-Uwierz, ale mi też było ciężko opuszczać Lillehammer, gdzie zadebiutowałem. Może i uzyskałem tam kiepski wynik, bo aż 22 miejsce, ale to było i jest to dla mnie wyjątkowe miejsce.-oświadczył jej z delikatnie uniesionymi kącikami ust.-Także wiem teraz co czujesz.
-Nie sądziłam, że ubóstwie tą dyscyplinę, ale tak się chyba stało. Nie rozumiałam ludzi, którzy podziwiali jakiś wariatów skaczących w kolorowych rajtkach na dwóch deskach.-chciała kontynuować, ale chichot Prevca jej przerwał.-Uważałam ich za największych kretynów na tym powalonym jakże świecie, ale teraz ich podziwiam. Podziwiam za odwagę jaką w sobie mają, aby wejść na szczyt takiej skoczni. Podziwiam, bo doskonale zdają sobie sprawę z tego, że kiedyś mogą nie dotknąć nartami ziemi, a mimo to poświęcają się temu co jest ich pasją, co kochają. Jesteście wielcy.-zakończyła swój monolog.
-Wow, jestem pod wrażeniem. Pięknie to ujęłaś.-poklepał ją po ramieniu.-Nie wiem czy wiesz, ale istnieją także mamuty. Skocznie, na których można polecieć 250 metrów.
-Że co?!-wytrzeszczyła oczy.- Panie Boże daj im rozum, by na takie bydła nie wchodzili!-błagała.
Pero pokręcił roześmiany głową i parsknął głośnym śmiechem, pociągając za sobą blondynkę do wnętrza autokaru. Podopieczni Gorana w świetnych humorach opuszczali Niemcy, wyjąc na całego, aby dorównać wokalistom słoweńskiego disco polo. Z niedowierzaniem kręcił głową, karcąc chłopaków, aby w końcu skończyli, gdyż jej organizm potrzebował sporej dawki snu. Oni się jednak dopiero rozkręcali. Po wnętrzu autobusu rozniosła się doskonale znana wszystkim Ding Dong Song. Rozalia wybuchał niepohamowanym atakiem śmiechu, kiedy Lanisek wyszedł na środek i zaczął odprawiać dziwne tańce, wyjąc :
-oh, you touch my tralala,
mmm... my ding ding dong.
la la la la la la la.
Aby nie było nudno dołączył się do niego Domen, który wcielił się w postać błagającej o dotyk blondynki z teledysku, drażniąc narządy słuchowe zebranym w środku transportu :
-You tease me,
oh please me...
-Anze, jeżeli chce Ci się ruchać to zapraszam serdecznie do burdelu, a nie odprawianiu tu jakiegoś pornola!-upomniał go szkoleniowiec. -A Ty Domen, jeżeli jesteś niewyżyty to znajdź sobie koleżankę do takich spraw a nie dawaj upust emocjom jakim w Tobie targają.-tym razem skierował swoje słowa do nastolatka.
Pozostali zawodnicy na czele z Wieczorek wypełnili wnętrze autokaru falami śmiechu,a Janus uśmiechał się triumfująco pod nosem. To dopiero pierwszy weekend, a on już był gotów wystrzelać ich wiatrówką każdego po kolei. W głębi serca kochał jednak tych chłopaków i energię jaka ich wypełniała. Słoweńcy po kilku minutach ciszy zapuścili Bon, Bon autorstwa Pitbulla, kołysząc się na boki i wydzierając się niemiłosiernie. Wieczorek nie mogła przepuścić takiej okazji i nagrała skoczków, umieszczając ich na swoim Instagramie a także Snapchacie i Facebooku. Główna tablica tonęła jednak w nagraniach rozpalonego Anze i Domena.
~*~
Pierwsze łzy spowodowane przez osobę Petera zaliczone. Naszej Rozi powoli chyba zaczyna na nim zależeć. Konflikt zażegnany :D Lanisek i Domen dbają o rozrywkę, a Goran czuwa ^^ Nawet nie wiecie jak po weekendzie w Wiśle roznosi mnie wena na Pero ;3 Co z tego jednak skoro monitor od kompa popsuty i zostaje tel :( Może sie przełamie i coś napisze, ale nic nie obiecuję :D Te trzy dni spędzone w Wiśle, a głównie na skoczni Wiśle Malince były czymś niesamowitym *.* Ta atmosfera , skoczkowie, miasto... Wszystko doskonale że sobą współgrało ;3 Spełniło się moje kolejne marzenie. Dane mi było stać obok jednego z bohaterów tego opowiadania, samego, wielkiego Petera Prevca <3 Mega się cieszę, że mam pamiątkę na lata w postaci zdjęcia, a takze fotki z Fannim, Piotrkiem, Klimkiem i Krzysiem Miętusem ;3 Za rok powtórka :D Całuje i do zobaczenia (byc może w weekend) ;*
zazdroszczę, że miałaś okazję pojechać do Wisły, też bym chciała. Rozalii coraz bardziej zaczyna zależeć na Peterze. Mam tylko nadzieję, że on nie potraktuje jej jak wszystkich ostatnich dziewczyn. Dużo weny kochana i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuńTrzeba tylko by upartym i walczyć, a uwierz mi to się spełni:D Wiem na swoim przykładzie ^^
UsuńBądźmy db myśli co do Pero;)
Dziękuję i pozdrawiam;*
Dobrze że Rozi pochodziła się z Pero,bo ta kłótnia była zupełnie nie potrzebna :) Mam nadzieję że nie będzie ona cierpieć przez bruneta ;) Wisły jak wiesz mega zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńFlavka
Obyś miala rację ;)
UsuńWiem,wiem :D Za rok widzimy się w jednym apartamencie ^^
Pozdrawiam;*
Ha! To było pewne, że Rozi wcześniej czy później poczuje coś do Petera. Tylko, żeby żaden z braci nie chciał przypadkiem o nią zawalczyć. Czekam na kolejny. Link do mojego nowego bloga zostawię w spamie. Weny i pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuń*zostawiłam
Usuń